NAGŁÓWEK/HTML1

L.A. Dreamers

INFORMACJE/HTML2

❤️‍🔥 Zachęcam do zapoznania się z postem i zapraszam do wspólnej zabawy!

❤️‍🔥 Marzyciele, Guardian Angel rozpocznie swoją fabularną funkcję w połowie maja, więc… Bądźcie czujni… 👁️

❤️‍🔥 Aby wejść na Group Chat, wystarczy zaakceptować otrzymane od Guardian Angel zaproszenie.

❤️‍🔥 Blog L.A. Dreamers został oficjalnie otwarty! Zapraszamy do zapisów ❤️

I'd make a deal with God and I'd get Him to swap our places



Rosaline Donovan 

dwadzieścia sześć lat — wychowana w LA — podróżniczka — całe życie spakowane do plecaka
w mieście pierwszy raz od siedmiu lat – sprawczyni śmiertelnego wypadku samochodowego
chwilowo serwuje najlepsze americano i autorskie ciasta w Broken Biscuit

Specjalnie wstaje wcześniej, by obejrzeć wschód słońca nad kraterem Haleakala, naciągając na zmarznięte dłonie rękawy za dużego swetra. I specjalnie kładzie się później, żeby posłać senne spojrzenie lśniącemu na niebie księżycowi w pełni, przesypując między palcami wciąż jeszcze ciepły piasek na plaży Keawakapu. Tańczy w deszczu na Rue Cremieux, kiedy nikt nie patrzy, a pod nosem nuci francuskie piosenki, których nauczyła ją babcia. Śmieje się głośno ścigając z wiatrem po ogrodach Jardin des Tuileries, a kiedy zabraknie jej tchu, szeptem zdradza mu swoje najskrytsze sekrety. Znad kubka gorącej angielskiej herbaty przy kolorowym stoliku w alejce Neal’s Yard rozdaje pewne siebie spojrzenia błękitnych oczu tylko po to, by odwrócić uwagę od złamanego serca. Smutki ukrywa pod kapturem przeciwdeszczowej kurtki, a łzom pozwala mieszać się z nowojorskim deszczem, kiedy usiłuje złapać taksówkę w na rogu 6th Avenue i 23rd Street. Ciekawskim powtarza, że podróżuje, żeby znaleźć dom. Jednocześnie ignoruje cichy głos z tyłu głowy, który szepcze, że jest kłamczuchą, bo przecież doskonale wie, że to właśnie od domu przez cały ten czas ucieka.


szukamy wszystkiego!
kontakt: little.dwarfie69@gmail.com
FC: Tamara Strasser; tytuł: Kate Bush  

11 komentarzy:

  1. [Nie mogę przestać myśleć o tym, jak bardzo pasuje twój nick do Rosaline i tego, że spowodowała ten wypadek 🫢
    Witamy na blogu i życzymy dużo weny i wątków!]

    Margo, Mercy, Ledger & Theo

    OdpowiedzUsuń
  2. [Będę teraz nuciła piosenkę z tytułu cały dzień, dziekuje. ;D Można pozazdrościć takich podróży w tak młodym wieku. Ciekawi mnie jak do tego wypadku doszło i czemu nie spotkała jej żadna kara za to. Być może się kiedyś wyjaśni lub Obserwator to z niej wyciągnie. :) Milej zabawy życzę. 😊]

    Xavier Callegaro

    OdpowiedzUsuń
  3. [Ale ona jest piękna! I jakie ma ciekawe życie, aż mam ochotę się z nią zamienić, bo czasami każdemu jest potrzebna taka odskocznia. Cześć, baw się dobrze i masy wątków!]
    Isabella

    OdpowiedzUsuń
  4. [Cześć. Zasłoniłam kartę, więc wpadam się przywitać. Od razu powiem, że trochę jej zazdroszczę? To ma swoje plusy i minusy, takie ciągłe podróżowanie, gdy brak przywiązania do jednego miejsca potrafi być czymś magicznym, a w sumie nic tak nie kształci, i nie dostarcza takich wrażeń, jak ciągłe obcowanie z innymi kulturami. Nie będę więc życzyć jej znalezienia swojego miejsca na Ziemi, ale na pewno tego, aby szukając go nie czyniła tego pod przymusem ucieczki od przeszłości, a w procesie wybaczania sobie win!]

    Valentin

    OdpowiedzUsuń
  5. [Jak dla mnie pomysł ze znajomością z Rzymu jest genialny, i bardzo mi się podoba. Co do ucieczki z rodzinnego miasta, to skłoniło ją głównie to, że jeden pan nie był jej zbytnio wierny, a ona miała dość. Dlatego tu jest, no ale demony przeszłości też i depczą jej po piętach. Gdybyś chciała dogadać jakieś szczegóły, to możemy się złapać np na discordzie 😃]
    Isabella

    OdpowiedzUsuń
  6. [Obrosnę w piórka i eksploduję z nadmiaru miłych słów, no i tyle z tego będzie! A tak na serio, to ślicznie dziękuję, nie spodziewałam się. Zdradzając mały sekret, ale nikomu nie mów, to nie cierpię pisać kart postaci, nie umiem, męczę się, zdecydowanie wątki to moja mocniejsza strona. Także zareklamowałam się i muszę dać Ci to sprawdzić na własną rękę, coby nie rzucać słów na wiatr.
    Rose daje nam większe pole do popisu wątkowego, a więc wpadam do niej z zalążkiem pomysłu na historię. Oboje sporo włóczą się po świecie, a więc przyszło mi do głowy, że mogli spotkać się gdzieś w Europie? Albo Azji? Azja jest taka bajkowo egzotyczna. Ba! Skoro Rosie lubi pośpiewać, i Valentin też, to może przypadkowe karaoke w Osace i już mamy powiązanie? A teraz o, niespodzianka, minęło kilka miesięcy i nagle oboje są w LA.]

    Val

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Widzę, że Rosie również nie oszczędziłaś i dałaś jej w prezencie do przebrnięcia niełatwą historię... lubimy takie! Dziękuję jeszcze za bardzo miłe słowa pod kartą <3
    Jeśli chodzi o wspólny wątek to jestem jak najbardziej na tak i zdecydowanie możemy zrobić z nich przyjaciół i teraz masz na myśli po przybyciu do Stanów kiedy Yongsun został adoptowany, czy po powrocie po 7 latach Rosie? Bo i to i to daje nam spore pole manewru i kwestia, czy chcemy zaczynać od zera, czy właśnie ta dwójka ma się już znać?
    Jeśli ci wygodniej możemy się przenieść na czat/discorda/maila :) ]

    Yongsun

    OdpowiedzUsuń
  8. [Dziękuję za miłe słowa <3
    Chęci na wątek jak najbardziej mam, gorzej z pomysłem, bo kartę Lessarda męczyłam tydzień i obawiam się, że wyczerpałam na nią wszelkie pokłady kreatywności. Masz coś konkretnego na myśli w związku z ojcem chirurgiem?]/Keith Lessard

    OdpowiedzUsuń
  9. [Bardzo dziękuję za przywitanie! Gdyby pojawił ci się pomysł na wątek to chętnie coś razem napiszę - ja obecnie jestem wyprana.]
    Elijah

    OdpowiedzUsuń
  10. Alan spędził długi i ciężki dzień w pracy. Na jego głowie ciążyło ważne śledztwo, które sprawiało, że mimo jego doświadczenia i odporności na trudności, czuł się wyczerpany.
    Mimo że miał na koncie wiele rozwiązanych spraw, to ta była inna. Sprawca pozostawał jak cień, pojawiał się i znikał, pozostawiając tylko ślady swojej złośliwości. Alan przekopywał się przez sterty dokumentów, przesłuchiwał podejrzanych, analizował zeznania świadków i tropił każdy ślad, który mógłby prowadzić do rozwiązania zagadki. Próbował połączyć wszystkie kawałki układanki w całość, wciąż jednak bezskutecznie. Im bardziej zagłębia się w szczegóły, tym mniej wiedział. Czuł, że traci grunt pod nogami. Każda próba przesłuchania podejrzanych kończyła się ścianą milczenia, a każdy trop prowadził na manowce.
    Na twarzy Alana malowało się zmęczenie i złość. Czuł, jak z każdym dniem coraz bardziej traci kontrolę nad sytuacją. Każdy dzień to walka z samym sobą i ze złem, które przesłaniało mu drogę do prawdy.
    Kiedy zegar wybił 20, Alan westchnął. Wiedział, że kolejny dzień będzie równie ciężki, ale nie zamierzał się poddawać, bo to, co go napędzało, to nie tylko praca detektywa, ale przede wszystkim pragnienie sprawiedliwości i ocalenia niewinnych. Zmęczony wstał, schował teczkę z dokumentami, ogarnął nieco swoje biurko i opuścił komisariat. Kierował się przez policyjny parking, mijając rzędy radiowozów i samochodów służbowych. Dopiero w tej chwili poczuł uporczywy głód, i przypomniał sobie, że ostatni posiłek zjadł w południe. Kiedy odnalazł swój samochód, wsiadł za kierownicę i zatrzasnął za sobą drzwi. Miał nadzieję, że wieczór w końcu przyniesie mu trochę ulgi i odpoczynku.
    W drodze do mieszkania wstąpił jeszcze do knajpy, z której odebrał jedzenie na wynos. Nie zjadł na miejscu, bo chciał jak najszybciej znaleść się w swoim mieszkaniu. Zamienił kilka słów ze znajomym właścicielem chińskiej restauracji, odebrał od niego pakunek, pożegnał się i wyszedł. Zaparkował auto na parkingu zewnętrznym, wszedł do kamienicy, w której mieszkał i niespiesznie wspiął się na piętro. Tam zastał podejrzanie zachowującą się dziewczynę. Stała obok drzwi znajdujących się na przeciwko drzwi do jego mieszkania, kręciła się nerwowo, najpierw majstrowała coś przy zamku, a kiedy się zbliżył, próbowała coś ukryć w kieszeni. Nie znał swojego sąsiada, w zasadzie to był przekonany, że mieszkanie obok stoi puste, bo nikt się tam nigdy nie pojawiał.
    Westchnął, bo w tej chwili wolałby po prostu udawać, że jej nie widzi, natychmiast jednak obudził się w nim instynkt detektywa. Wiedział, że musi zareagować szybko, zanim dziewczyna zdąży cokolwiek zrobić. Zbliżył się ostrożnie, starając się nie przestraszyć podejrzanej.
    — Jakiś problem?
    Zapytał, kiedy był już wystarczająco blisko. Dziewczyna zatrzymała się nagle, wyraźnie zaskoczona jego zainteresowaniem, a on przyglądał się jej badawczym wzrokiem.

    Detective

    OdpowiedzUsuń
  11. Alan wiedział, że myśl, która nasuwa się podczas śledztwa jako pierwsza, bywa myląca, a rozwiązanie, które wydaje się najbardziej oczywiste, najczęściej jest jednocześnie błędne. W pracy nie rzucał pochopnych osądów, starał się najpierw dokładnie wszystko przeanalizować, sprawdzić, zweryfikować, zadać dziesiątki, jeśli nie setki pytań. Intuicja, bez zasilenia odpowiednimi informacjami była mylna. A jednak, kiedy zobaczył majstrującą przy drzwiach sąsiada, zupełnie przemoczoną kobietę uznał, że próbuje się włamać. Być może była to kwestia zmęczenia i osłabionej koncentracji, a może obecność kogoś przy drzwiach mieszkania na przeciwko była tak nieprawdopodobna, że wysnuł odnośnie tej sytuacji właśnie taki wniosek. Mieszkał tu bowiem od kilku miesięcy, mówiąc ścisłej, niemal rok i przez cały ten czas nikogo tu nie widywał. W mieszkaniu ani razu nie paliło się też chociażby światło. I nagle, ni z tego ni z owego, późnym wieczorem pojawia się tam kobieta z wytrychem. To zauważył. Chociaż był to wytrych mocno prowizoryczny, co pozwoliło mu przypuszczać, że kobieta nie zjadła na włamaniach zębów.
    — Widzę — przytaknął, kiedy kobieta otwarcie przyznała, co robi. Jeśli żartowała, to wybrała na to niezbyt odpowiedni moment i niezbyt odpowiednią osobę, w postaci wykończonego służbą policjanta. Próbowała dostać się do środka, nie posiadając kluczy. To zdecydowanie podchodzi pod włamanie.
    — I chyba właśnie z tym masz problem — zauważył słusznie. Skinieniem wskazał na prowizoryczny wytrych w jej dłoni.
    — Twoje? — powtórzył. Uniósł brwi nieco do góry, jakby w oczekiwaniu na dalsze wyjaśnienia. Nie myślał o tym, że sposób w jaki prowadził tę rozmowę i mimika mogą kreować go na nieprzystępnego, że swoim zachowaniem mógł wywołać na jej plecach nieprzyjemny dreszcz, co było oczywiste, biorąc pod uwagę tę nagłą chęć wytłumaczenia się i wyprostowania wcześniejszego żartu.
    — Do tego trzeba trochę wprawy — powiedział w końcu, dając za wygraną. — W przeciwnym razie każdy mógłby zostać włamywaczem.
    Był na to zbyt zmęczony. Zamierzał uznać, że go przekonała i zająć się swoimi sprawami, a raczej swoim głodem i potrzebą odpoczynku. Był przekonany, w gdyby nie jej słowotok, oboje byliby świadkami burczenia w jego brzuchu. Mimo to wysilił się nawet na nieznaczny uśmiech. Nie zamierzał jej już dręczyć, sama wyglądała na taką, której dzień dał trochę w kość, można węc powiedzieć, że jechali na tym samym wózku.
    Nieznajoma przedstawiła się, jakby chcąc się przed nim uwiarygodnić, a on mimowolnie się wyprostował i skierował na nią swoje zaskoczone spojrzenie. Zreflektował się jednak dość szybko, więc istniała szansa, że uszło to jej uwadze. Donovan. To nazwisko prześladowało go jeszcze długo po zamknięciu śledztwa w sprawie wypadku i śmierci jednego z trójki rodzeństwa. Pierwsza sprawa po przeniesieniu do nowego wydziału, rozwiązana błyskawicznie, pozostawiła w nim niedosyt, niesmak i wątpliwości. Po raz pierwszy poczuł, że bardziej od sprawiedliwości liczy się statystyka.
    — Alan — odpowiedział i uścisnął jej dłoń. Czy go rozpoznała? Czy w ogóle go zapamiętała, po tych wszystkich traumatycznych przeżyciach, będąc w samym centrum zainteresowania śledczych i prokuratury? W końcu nie prowadził tej sprawy, był obecny, ale zawsze gdzie obok, nie bezpośrednio, jako wsparcie, dodatkowe oczy i uszy.
    — Powinnaś się wysuszyć i trochę ogrzać — powiedział spoglądając na jej mokre włosy i ubranie.
    — A z tym — wskazał na zamek — może będę mógł jakoś pomóc — dodał. W międzyczasie wyciągnął z kieszeni klucze do własnego mieszkania, włożył je do zamka, przekręcił i pchnął drzwi, wchodząc do środka. Zostawił je za sobą otwarte dla Rosie.
    — Idziesz? Mam ze sobą najlepszą chińszczyznę w mieście i istnieje spora szansa, że jest jeszcze ciepło.
    Powiedział nieco głośniejszym głosem, bo już z wnętrza mieszkania. Zwykle kupował po dwie porcje, dzięki temu miał załatwioną kolację na dwa wieczory, tym razem mógł się jednak podzielić.

    Detective

    OdpowiedzUsuń