Nadskórnie wszystko z tobą okej.
To, co sobą reprezentujesz, jest już poukładane, to, co postrzega
mrużący oczy wykładowca, ma początek i koniec, a to, co sypie się z
twoich kłamliwych ust, zdaje się sporadyczne, ale nasączone
nieprzypadkowo dobranymi głoskami.
Podskórnie telepiesz się jak poszarpana chorągiew.
To, czym się stałeś, jest podszyte buzującą krwią, to, co podlegało
zmęczonemu, dziennemu upustowi rozbrzmiewało ulgą, ale wydobywającą
się poddenerwowanym zgrzytaniem zębów.
Przybiła cię dawno temu nieskalana czcią grawitacja. Wydusiła ostatki
trzeźwego myślenia, podczas gdy niepokojące instynkty fermentowały się
w napiętych tkankach. Opadłeś w miękkość akceptacji samego siebie,
tego karalnego, egoistycznego. Niosłeś na sobie krzyż, ale nigdy nie
sprostałeś dotarciu do celu, zniechęcony przyszpilającą ciszą. Głosy
nie cichły, bo nigdy dotąd nie wystąpiły, czego pokutę stanowiła
stonowana, wewnętrzna walka z nieprawidłowościami.
Pozyskujesz przeciętność niczym zasłużone wynagrodzenie. Przynajmniej
na tyle, na ile przyzwala społeczny konsensu, ograniczający cię w
ramach dziwactwa i nietuzinkowej specyfiki. Ekscentryczność zamykasz w
starannie wyznaczonych liniach, a potem śmierdzisz życiem, wypalającym
węch wstrętem, zabijaną celowością funkcjonowania. Wystarczy potykanie
się o kable pojmowanych systemów okołoludzkich, byś postawił się do
pionu i zreflektował na miarę rozpisanej chciwości.
Parać się będziesz obrzydliwościami roztrzęsionej głowy. Wdechy,
wydechy, chłód, ciepło, naprzemienne biczowanie zrezygnowanego
organizmu. To one, sporadyczne gwałty na dostosowanym porządku,
spomiędzy którego wyciekną ostatnie krople wstydu. Zgromadzisz
bezwstydną, przypieczętowaną kolekcję tak jak niezdatną do wygojenia,
cielesną czy emocjonalną gorycz. Wydrapiesz najgorsze elementy
gotującej się desperacji, jakby od buchających gorącem potrzeb zależał
cały twój byt.
Próbujesz zaspokoić wybijający rytm w czaszce głód. Na telefonie –
bezpośrednie połączenie z dyskiem online. Na dysku – przyozdobione
kategoriami foldery. W folderach – skalowane fotografie robione
jak go nauczył z ukrycia.
Na fotografiach – lubieżny komfort, paparazzi, niewybitne kąty.
Regularnie wydrukowane dowody zbrodni umieszczasz w niepozornym
albumie, który trzymasz arogancko na ławce, jak niemy list miłosny,
wypominający skradzione chwile.
Patrzyłeś nieśmiało, skądinąd podsycany niezdrową pewnością. Z
początku przypadkowo stawiałeś się tam, gdzie byłeś konieczny i
korzystny. Narośl premedytacji wykwitła za sprawą poznanej, mitycznej
intymności, nijak mającej się do ulotnych, przeszłych afektów.
Bezskuteczny finał zaniósł cię na krańce niepokoju, otwarcie
rozpowiadanego w klimatyzowanym gabinecie. Po roku nieudanej terapii
wróciłeś na zakurzony tron z tyłu sali z bezczelnym uśmiechem i
wyzywającym spojrzeniem.
To, czym się stałeś, jest splamione wylanymi łzami, to, co zacisnęło
ociężałe powieki w awaryjnym akcie, rozbłysło wyrzutami, ale
zasypanymi beznadziejną słabością.
Podskórnie rozpadasz się jak domek z kart.
To, co sobą reprezentujesz, jest sponiewierane, to, co lękliwie badasz
niezaspokojoną ciekawością, łamie się, a to, co przemawia z twoich
posmutniałych oczu, okazuje się prawdziwe, ale przysłonięte odruchową
reakcją obronną.
Nadskórnie wszystko z tobą okej.
[Zdecydowanie opłaciło się wylewać pot za tę kartę postaci 💖
OdpowiedzUsuńTy już wiesz, że jestem zachwycona tym, jak wyszedł Angelo, więc nie będę Ci tu więcej słodzić.
Czas zabierać się za pisanie...]
Mr Jenkins
[ Oh wow, przyznam rację Chochlikowi, warte to jest potu, a nawet łez. Zazdroszczę kunsztu! Napisałeś to tak, że mam trochę ciarki, trochę niedosyt, aż nawet zaczęłam klikać wszędzie gdzie się da w nadziei, że znajde ukryte treści.
OdpowiedzUsuńTrzymam mocno kciuki, aby podskórnie u Angelo było lepiej, tak bliżej nadskórnego stanu. Życzę satysfakcjonujących wątków, aby weny nie zabrakło, a czas na przelewanie historii w komentarze zawsze gdzieś był w zapasie ;) udanej gry!]
Riley
[Cześć! Od razu zacznę od tego, że perfidnie podglądałam i jestem całkowicie zauroczona kartą. Piszesz niesamowicie – zgadzam się z poprzednikami, zdecydowanie warto było wylać łzy i pot za tak świetny kawałek tekstu. Po cichu liczę, że zobaczymy jakieś opowiadanie spod Twojego pióra, bo naprawdę, łał, przepiękny styl pisania, słowem posługujesz się znakomicie! Nic, tylko zazdrościć umiejętności. ;)
OdpowiedzUsuńSam Angelo też ma wiele do zaoferowania jako postać i z ciekawością będę śledzić jego losy. Czy dobrze widzę, że to postać Chochlika widnieje na tych wszystkich zdjęciach? Wiem, że stalking jest zły i w ogóle, ale muszę przyznać, że Angelo mi zaimponował – trzymać ten album na ławce, Chryste, nerwy ze stali, przysięgam. XD
Życzę Ci wspaniałej zabawy na blogu! Chętnie porwę Cię na wątek, albo z moim chłopcem, albo z tworzącą się jeszcze panią. Jeśli masz chęci stworzyć coś razem, dawaj znać. :)]
Jim i ukrywająca się w roboczych Neridah
[Nie sądzę, że mógłby zaskoczyć, bo Yuri to taka trzpiotka, że popełnia same złe decyzje… więc ewidentnie czeka ją redditowy początek i koniec! Ooo, uwielbiam Milky Chance (i Willow zresztą też), mam na punkcie “Colorado” jakąś osobistą obsesję. Dziękuję pięknie za powitanie! Twój Angelo wyszedł Ci świetnie i w ogóle jaka bajerancko zakodowana karta! Wątku nie zaproponuję, bo również nie widzę pomiędzy naszymi postaciami powiązania, ale mam nadzieję, że będziesz się tu pisaninowo wybornie bawić :D]
OdpowiedzUsuńIstniało kilka powodów, dla których Jenkins należał do grona rozchwytywanych wykładowców. Zapisy na jego zajęcia zwykle kończyły się w ciągu paru godzin, ponieważ chętnych nie brakowało. Co skłaniało młodych ludzi do takiego wyboru? Przede wszystkim Sam emanował charyzmą i trudnym do opisania magnetyzmem. Kiedy przemawiał, od razu przyciągał uwagę innych. Posiadał zdolność motywowania studentów do działania, zawsze starał się do każdego podchodzić indywidualnie i dawać cenne, przemyślane rady. Nie tylko inspirował swoim doświadczeniem zawodowym, rozległą wiedzą w dziedzinie fotografii czy zdobytymi nagrodami oraz nawiązanymi znajomościami. Umiał pracować z ludźmi, czym nie wszyscy wykładowcy mogli się pochwalić. Przechodząc jasnymi, przestronnymi korytarzami Otis College of Art and Design, niejednokrotnie słyszał narzekanie na nudne prezentacje i widział studentów, którzy wychodzili z sal wykładowych ziewając i przecierając oczy ze znużenia. Właśnie dlatego starał się, by jego zajęcia były bardziej zróżnicowane. Szukał nowych rozwiązań, zachęcał do dyskusji, analizowania studium przypadku, organizował krótkie quizy, by sprawdzić kto uważał i jak dużo udało się zapamiętać uczestnikom jego kursu.
OdpowiedzUsuńNa ten konkretny dzień przygotował zadania, które studenci mieli zrealizować wspólnymi siłami. Przyszedł wcześniej, jak czynił to zwykle, by przewietrzyć pomieszczenie, podłączyć laptop do rzutnika i spokojnie wypić parę łyków gorącej kawy. Zajrzał na swoją służbową skrzynkę mailową, dłuższą chwilę poświęcając na odpisanie na kilka wiadomości. Ze skupienia na formułowaniu kolejnej odpowiedzi wyrwało go nieśmiałe pukanie do drzwi. Zaprosił czekających studentów do środka i gestem ręki wskazał, by zajęli miejsca, dobierając się w pary.
Nie krył zaskoczenia, gdy do sali wszedł Angelo. Zawiesił na nim spojrzenie i odprowadził go aż do miejsca z tyłu sali, które mimo długiej nieobecności studenta, wciąż pozostawało wolne, jakby czekało na jego powrót. Rówieśnicy przyglądali mu się z niemniejszym zaciekawieniem, a po sali rozległ się szmer szeptu.
Sam odchrząknął, przywracając ciszę. Na wstępie podziękował wszystkim za tak wysoką frekwencję, po czym krótko wyjaśnił cel przeprowadzanego zadania. Razem mieli wymyślić sesję fotograficzną zgodną z opisanymi wymaganiami. Dla każdej pary wymyślił coś innego, tak, by jego podopieczni mogli wykazać się kreatywnością i żeby prace były różnorodne. Wszyscy losowali treść poleceń, co samo w sobie okazało się dla większości trzymające w napięciu.
Przez całe półtorej godziny zajęć obserwował postępy, jakie czynili studenci. Co jakiś czas przechadzał się po sali z kubkiem kawy w ręku, odpowiadał na pytanie i rozwiewał ewentualne niejasności. Jeśli ktoś z grupy prosił o skonsultowanie pomysłu, od razu reagował, potwierdzając, że idą w dobrym kierunku lub sugerował, by spróbowali spojrzeć na oczekiwania wymyślonego klienta z innej perspektywy. Przede wszystkim jednak trudno było mu nie zerkać od czasu do czasu na siedzącego w oddali Angelo. Nie widział go odkąd chłopak wziął urlop dziekański. Od tamtej pory stracił z nim kontakt, ale kiedy ponownie go ujrzał... Cóż, na nowo obudziły się w nim te same nieznośne uczucia, które usiłował zdusić w zarodku (z marnym skutkiem) i nie dopuścić ich do siebie (również bez większego sukcesu).
Choć zwykle na zajęciach był zrelaksowany, tym razem siedział jak na szpilkach. Kiedy dobiegły końca, pozbierał od wszystkich kartki z wypisanymi pomysłami, które zgodnie z tym co zaplanował, mieli zrealizować w studiu fotograficznym w przyszłym tygodniu. Enigmatycznie zapowiedział też, że lepiej, aby się postarali, bo ma dla nich niespodziankę.
— Angelo, pozwól na chwilę... — poprosił, nim rozległ się dźwięk szuranych krzeseł i zgrzyt zamków błyskawicznych. Chciał porozmawiać o nagłym zniknięciu chłopaka.
Mr Jenkins
[Świetnie zrobiona karta - podziwiam umiejętności, bo dla mnie jakiekolwiek kodowanie to już poziom nieosiągalny. Bardzo chętnie napiszę jakiś wątek, więc jeśli masz ochotę to zapraszam na burzę mózgów.]/Elijah
OdpowiedzUsuńPodejście Sama do wykładania na uczelni dziwiło jego niektórych starszych kolegów. Dla wiekowych profesorów kompletnie niezrozumiałym pozostawało to, że spoufalał się ze studentami. Pozwalał mówić do siebie po imieniu, nie wymagał tytułowania go ani zwracania się per pan. Zwykł żartować, że “na pana trzeba mieć wygląd i pieniądze”. Na jedno ani drugie nie narzekał. Wręcz przeciwnie, często słyszał pochwały odnośnie swojej aparycji, co świadczyło o tym, że starzał się z godnością. Zarabiał niemało, ale chętnie podejmował się kolejnych zleceń, kiedy termin i temat mu odpowiadały. Wychodził z prostego założenia, że lepiej posiadać pieniądze, niż ich nie mieć.
OdpowiedzUsuńPoza tym każde z nich było idealnym pretekstem do tego, by spędzać jak najmniej czasu z żoną. Coraz trudniej przychodziło mu ukrywanie niezadowolenia, ilekroć wspominała o chęci posiadania dziecka, a czyniła to coraz częściej. Ostatnio w księgarni przystanęła przy podręczniku dla młodych matek, innym razem przyłapał ją na przeglądaniu dziecięcych ubranek w sieci. Pamiętał też jak gruchała do dziecka swojej przyjaciółki, kiedy wpadli na nią w parku podczas spaceru. Stopniowo jej obsesja na punkcie macierzyństwa narastała i stawała się nieznośna. Zastanawiał się czy któregoś dnia przy kolacji nie zacznie namawiać go na badania płodności.
Najbardziej lubił te momenty, gdy zapadała cisza. Choć uważał się za ekstrawertyka, z czasem nauczył się doceniać te chwile spokoju. Z doświadczenia wiedział, że zwykle nie trwały długo, za to po nich nieraz następowała przysłowiowa burza.
Na przykład burza ciemnych loków Angelo, na której zawiesił na chwilę wzrok. Lekko przekręcił głowę, słysząc proszę pana z jego ust. Powoli przesuwając spojrzeniem po przystojnej twarzy. Po skórze w odcieniu mlecznej czekolady, po połyskujących oczach i pełnych ustach, których smak zdążył poznać zanim chłopak na rok zniknął niczym fatamorgana. Teraz, mając go znowu na wyciągnięcie dłoni, poczuł jak bardzo mu go brakowało. Chyba mógł nazwać to późno uzmysłowioną tęsknotą. Coś ciągnęło go do tego chłopaka, miał w sobie magnetyzm, którego Sam nie umiał nazwać. Jednocześnie dostrzegał ryzyko wynikające z tego, że balansowali po cienkiej linii, z każdym dniem przekraczając granice wykraczające poza stosunek wykładowcy i studenta.
Kiedy Angelo przepadł, jak kamień w wodę, Jenkins pomyślał, że może dzięki temu wybije go sobie z głowy, zapomni o nim. Teraz jednak widział, że tak się nie stało. Przyjemny dreszcz przeszedł wzdłuż kręgosłupa mężczyzny, kiedy student się zbliżył. Miał ochotę wpleść palce w jego włosy i przyciągnąć go do pocałunku, ale poskromił to zgubne pragnienie.
— Trochę tego było — odparł, nawet nie ukrywając tego, że go zbywa. O niemal wszystkich swoich zawodowych przedsięwzięciem informował na social mediach. Dzięki temu zdobywał nowych fanów i utrzymywał tych, którzy już go obserwowali. Poza tym w obecnych czasach dzięki mediom społecznościowym najłatwiej było nawiązać ciekawe współprace i zwyczajnie się wybić.
— Nie mówiłeś, że planujesz dziekankę — mruknął karcącym tonem. Z jednej strony nie mógł go winić. Angelo był dorosły i miał prawo podejmować decyzje, nie informując go o nich. Z drugiej zaś, chyba wolałby wiedzieć o jego zniknięciu z wyprzedzeniem. — Chcesz o tym porozmawiać? Mam teraz okienko. Moglibyśmy zjeść razem lunch — zaproponował. — Chętnie posłucham co mnie ominęło.
Mr Jenkins