NAGŁÓWEK/HTML1

L.A. Dreamers

INFORMACJE/HTML2

❤️‍🔥 Zasada trzech komentarzy wchodzi w życie! Guardian Angel zaprasza do witania nowych postaci!

❤️‍🔥 Aby wejść na Group Chat, wystarczy zaakceptować otrzymane od Guardian Angel zaproszenie.

❤️‍🔥 Zasada trzech komentarzy zacznie obowiązywać od momentu opublikowania kart postaci przez pięciu pierwszych autorów. Guardian Angel będzie trzymał rękę na pulsie 😇

❤️‍🔥 Blog L.A. Dreamers został oficjalnie otwarty! Zapraszamy do zapisów ❤️

in the back of my mind all I hear is your name

Ahn Sunghoon


Miłość ogłupiała.
Zwiększała poziom fenyloetyloaminy i dopaminy. Zachodzące w mózgu zmiany były niczym, tylko związkiem chemicznym. Euforia, namiętność, spocone dłonie, rozszerzone źrenice. Każdemu zachowaniu mógł przypisać książkową definicję, każdy symptom logicznie wytłumaczyć. Testamentem jego wiedzy był dyplom z logiem prestiżowej uczelni, który dalej leżał na dnie kartonowego pudła.
Lubił sobie tłumaczyć, że to wszystko było tylko i wyłącznie grą, w której obydwoje zabrnęli za daleko, bo żaden z nich nie lubił przegrywać. Ciepły oddech na karku, który towarzyszył składanym tam pocałunkom, i wplątane we włosy palce były ich ulubioną bronią, bo przecież nie był głupcem.
Daj mi tylko czas, proszę. Uwierzył w wyszeptane po zmroku obietnice i prośby. Zaciskając szczęki, cierpliwie obserwował z boku jego twarz. I chociaż był na wyciągnięcie ręki, żadne z nich nie śmiało pokonać dzielącego ich dystansu. 
Miasto aniołów miało być ich ucieczką, ich szansą. Tutaj nie musieli się ukrywać czy udawać. Tutaj, skąpani w kalifornijskim słońcu, mogli podejmować nawet te pozbawione logiki decyzje, a na jego ustach w końcu miał zagościć uśmiech. You look cute when you smile, Sunny. 
W końcu byli razem. 
Miłość ogłupiała, a Sunghoon był najlepszym tego przykładem. 


19.11.2001 | UKOŃCZONE STUDIA PSYCHOLOGII EMOCJI NA UNIVERSYTECIE COLUMBIA | SUNNY | PSYCHOLOGY IS MORE POWERFUL THAN LOGIC| we could be so good


5 komentarzy:

  1. [Ale ładnie napisana karta! Ciekawe co im zgotuje ta Kalifornia! Jestem pewna, że ciekawy los zgotujesz Ahnowi]

    gocha i reszta ekipki

    OdpowiedzUsuń
  2. [Heeejka!
    Mnie tu co prawda oficjalnie jeszcze nie ma i kiszę się w roboczych, ale wpadłam się przywitać z znajomym-nieznajomym. ;) Jak w NYC się działo wiele to ciekawa jestem jakie dramaty macie przygotowane na słoneczne LA. ;D Wyśmienitej zabawy, dużo weny i czasu na pisanie kolejnych dramci!:D]

    Xavier

    OdpowiedzUsuń
  3. — Pojedziesz do Los Angeles sobie odpocząć. Zabierz swojego… kolegę ze sobą.
    Wiedział, że powinien być wściekły jak diabli. I po części — gdzieś tam w jego głowie, schowane głęboko za przejmującą euforią — gdzieś ta wściekłość się kotłowała, gotowa, by w odpowiednim miejscu i czasie na powrót dać o sobie znać, ale jeszcze nie teraz. Nie w momencie, gdy życie otworzyło mu drzwi, by po tylu miesiącach zrobić coś, na co tak czekał. Coś, czego pragnął bardziej, niż czegokolwiek innego w całym swoim życiu. Coś, co pierwszy raz przekraczało jego, zdaje się, niekończące się możliwości.
    Do teraz.
    Gdyby zaledwie dwudziestoletni Seojun mógł się dowiedzieć, co przydarzy mu się w następnych dwóch latach, pewnie uciekłby w popłochu — zabrałby się jak stał do prywatnego odrzutowca i wyleciał gdzieś do Europy, by strzec swojego losu przed całym tym niekończącym się emocjonalnym syfem. Najpierw Margaret, strata Ari, poznanie Sunghoona, zostawienie Sunghoona w poczet jakiejś dziwnej, chorej zazdrości o dziewczynę, z którą nawet nie chciał być, związek, którego żadne z nich nie chciało, zdrada — a jakże, bo przecież to wszystko było zawsze tylko jej winą — śmierć najbliższego przyjaciela, a przede wszystkim ogarniająca go coraz bardziej ciemność, pustka, której nie był w stanie przełknąć. I choć próbował wszystkich sposobów, które kiedyś działały bez zarzutu, ona dalej przy nim była.
    Nie ważne, ile ust posmakował, ile alkoholu wypił, ile rąk czuł na swoim ciele, ile jęków wydobywało się spomiędzy jego ust i ile kolejnych dawek przyjmował jego organizm — imię Sunghoona dźwięczało w jego umyśle, wybudzając go ze snów, choćby nie wiadomo jak strasznych czy przyjemnych.
    I nie wiadomo, czy tu tak naprawdę chodziło o miłość. Seojun tak myślał, to na pewno, bo przecież nikt i nic wcześniej nie doprowadziło go aż na taki skraj wytrzymałości, nie czuł się tak źle nawet wtedy, gdy wiedział, w jakim celu jedzie pod wyznaczony przez Margaret adres. Nic nie zrobiło wcześniej z niego tak zniszczonej kreatury, jak tęsknota za tym chłopcem o ciemnych oczach i zuchwałym uśmiechu. Ale właśnie — i przede wszystkim — z niczym podobnym nie spotkał się wcześniej. Żadne “nie” nie było tak stanowcze, żadnego podobnego muru nikt nigdy przed nim nie postawił. Może chodziło w tym wszystkim o miłość… I najlepiej by było dla niego, jeśli tak właśnie by było.
    Ale nie wiadomo. W końcu Seojun najbardziej w swoim życiu cenił łamanie granic.
    — Mamy w Calabasas dom letniskowy, z którego w zeszłym roku wyprowadził się twój brat, planowaliśmy go sprzedać, ale w tych okolicznościach… Tak, to chyba będzie najlepszy wybór.
    Sunghoon najpewniej byłby zadowolony, wiedząc, na jaką odwagę Seojun musiał się zdobyć, by stanąć twarzą w twarz z własną matką, by przyznać się, co leży za tym wszystkim, co się z nim dzieje. Konwersacja przebiegała w jego myślach za każdym razem z innym skutkiem, widział w głowie kilkadziesiąt scenariuszy i na każdy przygotował się równie gorąco, gotowy za wszelką cenę stać przy swoim i bronić swojej racji, choćby nie wiadomo jak miałoby się to dla niego skończyć. I śmieszne, że nie przyszło mu do głowy, że pani Kim i tak go zaskoczy.
    Sprawy nigdy nie było. Tej konwersacji też nie. Ten mały problem nie istnieje.
    Bo najważniejsze są interesy i nazwisko, ważniejszy od szczęścia jest fakt, by pieniądze płynęły tak samo swobodnie jak wcześniej. I po części chłopak to wszystko rozumiał. Kim Seojun był w końcu Kim Seojunem, i w takich wartościach się wychował — a jego zachowanie było tego doskonałym świadectwem — więc choćby chciał, nie miał argumentów do tego, by to podważyć.
    I tak, biorąc pod uwagę okoliczności, został potraktowany wyjątkowo łaskawie, jak zresztą zawsze. Z jakiegoś niewiadomego powodu, matka wkładała całe swe pokłady rodzicielskiej miłości w niego, choć miała jeszcze dwóch synów, którzy zasługiwali na to po stokroć bardziej. Jedyne, czego nie otrzymał, a co by go bardzo uszczęśliwiło, to choć odrobina uwagi i usłyszenia… Bo matka go słuchała, to bez wątpienia, lecz niestety nie słyszała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dostał parę warunków. Po pierwsze, musi się wyprowadzić, przynajmniej na jakiś czas. Sztab odpowiednich osób zajmie się tym, by wszystkie skandale trzymać w ryzach i mieć oko na cokolwiek, co mogłoby w jakiś sposób zaburzyć szczęście ich cieplutkiego ogniska domowego. Po drugie, ma się nie wychylać za bardzo i starać się zejść ze świecznika odrobinę na ubocze, co nie stanowiło aż takiego problemu w innym mieście, w którym był kompletnie anonimowy. Był w końcu modelem, nie celebrytą. Po trzecie, ma się naprawdę dobrze zastanowić, czy to wszystko nie jest tylko chwilowym kaprysem — dokładnie tak, jak to było w przypadku panny Min.
      Nie widzieli się od pół roku. Tyle czasu minęło od pogrzebu Jacksona. W ostatnich słowach, które do niego powiedział, obiecywał mu — i teraz miał szansę udowodnić, że jej dotrzymał. Nie wiedział, gdzie jest i nie chciał tego wiedzieć, bo to dokładało tylko niepotrzebnego bólu. Wiedział tylko, że wyjechał.

      From: 김서준
      It’s done.

      Usuń