NAGŁÓWEK/HTML1

L.A. Dreamers

INFORMACJE/HTML2

❤️‍🔥 Marzyciele, Guardian Angel rozpocznie swoją fabularną funkcję w połowie maja, więc… Bądźcie czujni… 👁️

❤️‍🔥 Aby wejść na Group Chat, wystarczy zaakceptować otrzymane od Guardian Angel zaproszenie.

❤️‍🔥 Blog L.A. Dreamers został oficjalnie otwarty! Zapraszamy do zapisów ❤️

Puszka Pandory - pomyślał Floyd, tknięty nagłym przeczuciem - czekająca na otwarcie przez ciekawskiego Człowieka.

KeilaniBlandon
Na koncie dwadzieścia pięć lat Nauczycielka muzyki w szkole W Kalifornii z przerwami od dziecka Wolontariuszka w jadłodajni
While I am carried by the wind
Wszyscy mamy w sobie pustkę. Każdy z nas bez wyjątku. Rodzimy się z nią, a czasem również umieramy. Nie jest łatwo znaleźć coś, co pozwoli nam ją wypełnić i pozbyć się tej ziejącej dziury, która pochłania nas od środka. Czasami przychodzi to do nas samo, ale my w naszej ślepocie, a czasem i egoizmie, nie zauważamy tego. Czasami to tracimy, a czasami nawet nie wiemy, gdzie powinniśmy zacząć szukać. Niektórzy decydują się żyć z tą pustką, w obawie, że gdy znajdą coś, co ją wypełni, a później to stracą, nie podniosą się po tym. Jeśli mamy wystarczająco dużo szczęścia to coś będzie przy nas trwać, dopełni nas i uczyni jednością. Ja nie miałam tego szczęścia. Pamiętam dzień, gdy go poznałam, a on wkradł się w moje życie. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo ta pustka we mnie potrzebowała wypełnienia, dopóki on się tam nie znalazł. To tak jakby właśnie dzięki niemu wszystko nabrało sensu, a każda decyzja, którą dotychczas podjęłam, miała mnie do niego doprowadzić. Wierzyłam, że jest moim darem, moją nadzieją. Dzięki niemu poczułam, że nie jestem całkiem stracona, a wszystkie porażki, po których musiałam podnosić się o własnych siłach, właśnie odchodziły w niepamięć. W swej słabości chwyciłam się go tak jak liny trzymającej mnie przy życiu. Stał się porankiem, dniem i nocą. Był powietrzem, którym oddychałam i słabością, z której nigdy nie zamierzałam rezygnować. Tak bardzo obawiałam się oddać mu swoje serce, ale to się po prostu stało, a ja wiedziałam jedynie, że dałam mu moc, by mógł mnie doszczętnie zniszczyć. Czy naiwnym było wierzyć, że nigdy tego nie zrobi? Potrzebowałam jego miłości, jego siły i bezpiecznych ramion. Łaknęłam jego ciepła i kojących słów, aż wreszcie przestałam być samowystarczalna. Oszukiwałam rzeczywistość, oszukiwałam samą siebie i wciąż wierzyłam, w niego, w nas i naszą przyszłość. Pewnego dnia po prostu stanęłam przed lustrem i nie poznawałam tej kobiety, na którą patrzyłam. Wtedy zastanowiłam się, co powiedziałaby moja matka i wiem, że byłaby rozczarowana. Sama nie była idealna, ale pragnęła dla mnie czegoś więcej, chciała, abym była silna, a z całą pewnością wymagałaby ode mnie jednej podstawowej rzeczy — abym szanowała się odrobinę bardziej. Kim zatem była ta dziewczyna, która pozwalała się zwodzić, zdradzać i udawać, że wierzy w te wszystkie kłamstwa? Nie była kobietą, którą chciałam być, ponieważ wiedziałam, że byłam blisko znienawidzenia osoby patrzącej na mnie z lustra. Tamtego dnia w tej prostej łazience moje serce pękło na pół i znów poczułam pustkę, chociaż ona chyba dawała o sobie znać od dłuższego czasu. Ja po prostu starałam się to wypierać i żyć złudzeniami. Musiałam się jednak pogodzić z prawdą i stawić jej czoła. Musiałam pogodzić się z tym, że znów zostałam sama i byłam niewystarczająca. Nieraz już byłam w żałobie i opłakiwałam stratę. On może i nie umarł, ale jakaś część mojego serca właśnie tak to odczuwała.

Teraz, wiele miesięcy później, ponownie w Los Angeles, stoję w zaparowanej łazience w moim małym mieszkaniu i przecieram dłonią zaparowane lustro. Na moim palcu nie ma już pierścionka, ale przyzwyczaiła się już do tego. Tak samo, jak do tej pustki we mnie, która narodziła się tamtego dnia. Była częścią mnie, egzystowałyśmy razem i w swym czarnym humorze mogę rzec, że nawet się zaprzyjaźniłyśmy. Spojrzałam w swoje odbicie, widząc zarumienione policzki i mokre włosy, które po prysznicu zawsze wydawały się ciemniejsze niż w rzeczywistości. W powietrzu unosił się zapach wanilii i konwalii, co było zasługą moich dwóch nowych żeli pod prysznic, które kupowałam z podejrzanie niezdrową pasją. Na białym blacie migotały płomyczki świec, które również wydzielały delikatny aromat, a ja w tym wszystkim czułam się po prostu dobrze. Patrząc na siebie, widziałam kobietę, która starała się dbać o otaczającą ją rzeczywistość, tak by mogła się w niej odnaleźć. Widziałam kogoś, kto powoli odzyskiwał nadzieję, wiarę i ufność. Wyszeptałam cicho „Dziękuję mamo”, ponieważ jeśli były we mnie pokłady siły, odziedziczyłam je właśnie po niej. To ona nigdy nie pozwalała mi się poddawać i po każdym upadku kazała otrzepać kolana, a następnie ruszyć dalej.

Ciekawość budząca wewnętrzne chochliki, podszeptująca słowa zachęty. To często grzeszna przypadłość ludzka, której nie można się oprzeć. Właśnie ta dolegliwość nią zawładnęła, gdy jej palec bezmyślnie kliknął w strumień podkreślonych liter wysłanych przez ciotkę. Jej wzrok wbrew wewnętrznemu racjonalizmowi przypominającemu, iż odcięła się od tej części swojej historii, zaczął śledzić tekst jednego z plotkarskich portali. Wreszcie dotarła do pozycji siódmej w rankingu okraszonym wzniosłym tytułem „Gwiazdy, które szybko zgasły”. Ujrzała zdjęcie siedemnastolatki z szerokim uśmiechem na ustach, gitarą przewieszoną przez ramię i łzami wzruszenia w oczach; fotografię młodej dziewczyny, która zawładnęła sceną jednego z muzycznych programów, wygrywającym tym samym roczny kontrakt z wytwórnią muzyczną w Los Angeles. W poście nie było jednak wzmianki o tym, że ta sama nastolatka spędziła wiele nocy, zanurzając dłonie po łokcie w mydlinach, zmywając setki talerzy, by uzbierać na ów gitarę. Nikt nie napomknął o tym, iż przedstawiona na zdjęciu córka striptizerki, zbierała na leczenie matki walczącej z rakiem. Nie były to powszechnie znane fakty. Widownia nie miała pojęcia o tym, że młoda piosenkarka wygrywając program spełniała największe marzenie swojej rodzicielki, tej samej kobiety, która zmarła piętnaście minut przed ogłoszeniem wyników. Ów wokalistka zniknęła ze sceny muzycznej po wypełnieniu rocznego kontraktu, pozostawiając po sobie kilka utworów, w tym jeden będący hołdem dla zmarłej matki. Zgodnie ze słowami artykułu nastolatka ukończyła Uniwersytet Arizony na kierunku „edukacja muzyczna”, a obecnie pracuje jako nauczycielka w jednej ze szkół publicznych w Los Angeles. Lanny Holl, choć jej prawdziwe imię i nazwisko brzmi Keilani Blandon, gwiazda, która szybko zabłysła, by równie szybko zgasnąć… Na jej ustach zagościł smutny uśmiech, gdy patrzyła na zdjęcie młodszej wersji siebie, po czym bez oporów zamknęła artykuł, z taką samą łatwością z jaką pożegnała się niegdyś ze swoją karierą muzyczną, ponieważ marzeniem tamtej zahartowanej nastolatki nie było stanie na wielkich scenach, lecz trzymanie dłoni matki podczas jej ostatnich chwil, wyszeptanie słów pożegnania i podziękowania.




Jeśli ktoś dobrnął do końca to jest mi bardzo miło. Nie wiem czy ktoś mnie jeszcze pamięta, ale kiedyś gościłam na blogach, choć było to dosyć dawno. Wracam po długiej nieobecności, z Keilani, która również niegdyś już gdzieś się przewinęła. Nie wiem co z tego wyniknie, ale jestem otwarta na propozycje.
Emme

4 komentarze:

  1. [Niestety podejrzewam, że karta u mnie coś nie działa (ale niestety po raz drugi, mam dostęp do bloga tylko z telefonu, więc całkiem możliwe, że przez to), więc jedyne co mogę napisać, to że piękne zdjęcie! :)
    Bawcie się dobrze, życzę dużo weny i samych porywających wątków!]

    Margaret, Mercy, Ledger & Theo

    OdpowiedzUsuń
  2. [Dobry wieczór!:)
    Dawno nie widziałam Cię na blogach i tym bardziej jest mi miło powitać autorów, których mniej lub bardziej kojarzę. :D Przeczytałam wszystko z przyjemnością i niezbyt przyjemny los zgotowałaś Keilani, która swoją drogą ma ślicznie imię. <3 Myślałam, że po zdradzie narzeczonego nic gorszego jej nie spotka, a potem doczytałam resztę i jeszcze bardziej zrobiło mi się jej szkoda. Ale będę trzymać kciuki, aby ta gwiazda, która za szybko zgasła jeszcze zabłysła. W końcu w LA nie ma rzeczy niemożliwych. ;) I zaproszę do siebie, chociaż chwilowo jeszcze pomysłu nie mam, a mój Xavier co prawda prędzej zbiłby żółwika z jej byłym niż ją pocieszył, ale jeśli masz to zapraszam. ^^
    Dobrej zabawy!]

    Xavier Callegaro

    OdpowiedzUsuń
  3. [Zagrywki losu tak frustrujące jak w przypadku Keilani powinny być zakazane przez wszechświat, kropka! Nawet nie potrafię sobie wyobrazić chaosu jej emocji, gdy po spełnieniu marzenia mamy dowiedziała się, że nie dane jej było tego zobaczyć na czas. Tak blisko! Keilani niewątpliwie sprawia jednak wrażenie silnej babki, przy czym decyzja o porzuceniu sławy, gdy na pewno perspektyw na dalszy rozwój kariery znalazłoby się sporo, jest godna podziwu i warta jakiegoś głębszego dyskursu z analizą, bo nie sądzę, aby jej śladem poszło wiele osób. Życzę samych cudownych wątków i niesłabnącej weny!]

    Val

    OdpowiedzUsuń
  4. [cześć! przyszłam się przywitać, bo daawno nigdzie Cię nie widziałam i aż serduszko zabiło mi mocniej z radości na widok Twojej obecności tu! :)
    piękna konstrukcja karty, sam kodzik ładniutki, ale przede wszystkim treść bardzo obrazowa! ta bohaterka jest taka subtelna, i silna, choć sama raczej tego nie docenia i nie dostrzega, ale nawet jeśli przygaszona, nie ma w niej tak wiele bezbrzeżnego smutku, co bardzo mnie cieszy <3
    udanej zabawy! gdybyś miała chęć zajrzeć do Riley zapraszam :)]

    Riley Gray

    OdpowiedzUsuń