Violet Brennan
30.06 | 26 lat
Panna Nietykalna | Posiadaczka sieci salonów piękności Candied Violet,które są pralnią brudnych pieniędzy| Absolwentka zarządzania na UCLA |Młodsza córka barona narkotykowego i bezwzględnego szefa mafii|Siostra starszego brata, następcy ojca| W liceum bohaterka skandalu związanego z sekstaśmą |Bezskutecznie odsuwana przez rodzinę od brudnych interesów| Uzależniona od adrenaliny w jakiejkolwiek postaci | Nie pamięta 11 lat swojego życia
Pchnięcie. Stłumiony jęk i łzy spływające po skroniach.
Pchnięcie. Krzyk i pragnienie, żeby to wszystko już się skończyło.
Pchnięcie. Tak bardzo chciałaby być nieprzytomna.
Pchnięcie. Jak długo jeszcze?
Pchnięcie. Pchnięcie. Pchnięcie.
Na filmiku nie widać cierpienia. Nie widać płaczu, wykrzywionej z bólu twarzy, błyszczących w ciemnych oczach łez. Słychać za to uderzenia ciała o ciało, słychać męski śmiech, jęki i przekleństwa. Słychać jej imię i nazwisko, kiedy chłopak z kamerą opisuje, co dzieje się w pokoju należącym do dziewczyny. W domu nikogo nie ma, więc postanowiła urządzić pierwszą w życiu imprezę. Miało być fantastycznie — morze alkoholu, basen, nieograniczony dostęp do prochów. Skończyło się katastrofą, kiedy po kilku drinkach poczuła się zmęczona, położyła się spać, a potem gwałtownie się obudziła, gdy jej bielizna została rozerwana na kawałki. Krzyczała, prosiła, płakała, ale zagrozili, że nagranie znajdzie się w internecie. Więc przestała krzyczeć i prosić, ale nie przestała płakać. Pamięta twarz każdego z nich, całej piątki, pamięta zapach ich perfum mieszających się z zapachem alkoholu i papierosów. Pamięta, który ściskał mocno jej nadgarstki, żeby się nie wyrwała, pamięta, który wdarł się w nią jako pierwszy. Bezlitośnie, szybko, chociaż wówczas była dziewicą. Pamięta ten strach w oczekiwaniu na wyniki, bo nie zawracali sobie głowy zabezpieczeniem. Pamięta szczęk narzędzi chirurgicznych, gdy lekarz wyjmował z jej łona dziecko, które nie mogło się urodzić. Pamięta wytykanie ją palcami, kiedy filmik trafił do internetu, a każdy uczeń otrzymał link z zastrzeżonego numeru. Pamięta wszystko, chociaż kolejne dni, miesiące do zakończenia roku zlały się w szarą plamę. Córka najgorszego człowieka w Nowym Jorku została rzucona na kolana, ugięła się pod ciężarem cierpienia i upokorzenia, ale musiała udawać, że wszystko jest w porządku, żeby ojciec o niczym się nie dowiedział. Bo pragnęła sama wymierzyć sprawiedliwość, choćby miała przy tym zginąć.
Odnalazła ukojenie w adrenalinie. Jazda motocyklem, skoki na bungee i ze spadochronem, wspinanie się po górach to tylko niektóre z pasji, którym się oddaje, gdy ma na to czas. Za dnia businesswoman, w nocy przeskakuje coraz wyżej w mafijnej hierarchii. Zabija bez mrugnięcia okiem i nie ma wyrzutów sumienia. Z czystego biznesu, który zafundował jej tatuś, zrobiła bezbłędnie funkcjonującą pralnię brudnej kasy z przemytu i sprzedaży prochów. Uśmiecha się do zdjęć, udziela wywiadów, przepuszcza spore sumy na organizacje charytatywne zajmujące się ofiarami gwałtów i samotnymi matkami w trudnej sytuacji. Z wierzchu idealna, wewnątrz zepsuta do szpiku kości.
Można by pomyśleć, że dała spokój ze swoją wendetą. I dała, nie ma na to czasu w codziennym życiu. Tylko w bezsenne noce, kiedy to wszystko do niej wraca, wchodzi do garderoby, w której ukryła jeszcze jedne drzwi; drzwi do pokoju z jej tajemnicami, z wszystkimi informacjami, które tak bardzo chce ukryć przed rodziną. Poluje, niczym najlepszy łowca. I nie spocznie, póki nie dosięgnie ich sprawiedliwość.
Przygryzł na krótką chwilę dolną wargę. Spieprzył. Wiedział, że zareagował wtedy zbyt ostro, zbyt gwałtownie, że… po prostu przesadził, ale wtedy, w tamtym momencie… Był naprawdę wkurwiony, że dowiedział się o ciąży w taki sposób. Był też przekonany, że dowiaduje się, jako ostatni. W dodatku z rozmowy Brennan z gosposią, co dodatkowo go wkurzyło.
OdpowiedzUsuń— Nie da się ukryć — przyznał zgodnie z prawdą — ale tak, zrobiłem to dla ciebie, bo mi zależy, bo naprawdę cię kocham i naprawdę żałowałem — powiedział, zerkając na nią. Dziwnie było mówić o kochaniu, gdy przed nim stała osoba, która w ogóle go nie pamiętała. Ale mówił prawdę. Kochał ją. Brennan była jedyną kobietą, z którą chciałby spędzić resztę swojego życia. I której straty nie wybaczyłby sobie, zwłaszcza, jeżeli doszłoby do tego z jego powodu.
Zagryzł ponownie wargi, bo właśnie do niego dotarło, że tak naprawdę znowu to by się stało. Tylko zaczął się poród i wyglądało na to, że przysłowiowa broń została opuszczona, a po wszystkim ona zapadła w śpiączkę, a gdy się wybudziła nic nie pamiętała.
Kurwa mać, znowu z własnej winy, może ją stracić, gdy wróci jej pamięć.
— W zasadzie tak jest — stwierdził po krótkiej chwili zastanowienia — w sensie, większość czasu i tak jesteśmy u mnie. To pomieszkiwanie, o którym wspomniałem, to po prostu źle dobrane słowo. Po prostu każde z nas ma możliwość… pobycia samemu, jeżeli to byłoby konieczne — westchnął ciężko, zastanawiając się nad tym, czy te słowa brzmią dobrze — chcieliśmy stworzyć coś naszego, coś wspólnego. Dlatego nowa budowa — wzruszył ramionami — zresztą to był twój pomysł. Kim jestem, żeby negować świetne pomysły mojej kobiety — pozwolił sobie na uśmiech, spoglądając na nią.
Rozumiał, jej zagubienie i być może irytację jego sposobem opowiadania, ale zwyczajnie nie był pewien na ile może sobie pozwolić, jak zareaguje, jak jej powie, że maluje obrazy ludzką, kurwa, krwią. Dorosłej Violet mógł to powiedzieć. Ale tej, która nie pamiętała niemal dziesięciu lat swojego życia?
— Nie wiem jak zareagujesz na pewne rzeczy, wiem, jak zareagowałabyś, gdybyś o wszystkim pamiętała — westchnął — ale nie wiem, jak będzie teraz, a nie chcę cię niczym przestraszyć — wrzucił z siebie, zaciskając palce na kierownicy — tylko jeżeli mamy konkretny powód — stwierdził — to może brzmieć tak, jakbyśmy tylko się kłócili, ale wcale tak nie jest. Po prostu… oboje jesteśmy temperamentni — wzruszył lekko ramionami — ale jednocześnie chyba tylko my jesteśmy w stanie się wzajemnie zrozumieć — dodał, marszcząc przy tym lekko czoło.
Czekał na jej odpowiedź, a kiedy usłyszał na co ma ochotę, tylko lekko się uśmiechnął. Skinął jednak głową i sięgnął od razu po telefon, aby wykonać połączenie z Thyme. Ryan zdecydowanie nie był przyzwyczajony do takich zamówień, ale cóż, Theo wymagał, Ryan działał.
— Zamówione — powiedział, chowając telefon do kieszeni spodni — czekamy na gotowy projekt, później musimy załatwić nieco papierkowych spraw, ale pójdzie szybko. Jak tylko dostaniemy zgody, od razu ruszymy z budową — powiedział, a następnie uśmiechnął się lekko — tędy, zaczniemy od pokoju dla małej, hm? — Spytał, ale w zasadzie to właśnie od tego chciał zacząć. Bo może gdy zobaczy wnętrze, które sama od początku do końca wybierała, cokolwiek jej się przypomni? Trochę na to liczył — na górze są sypialnie i łazienki — powiedział wchodząc po schodach.
☺️
[Cześć! Zgadzam się, życie byłoby nudne, gdybyśmy nie rzucali kłód pod nogi naszych postaci. Nie może być za łatwo. ;)
OdpowiedzUsuńViolet wiele przeszła, i to jeszcze jak była taka młoda, aż się serce łamie. Gdybym mogła, sama bym tych drani znalazła, wykastrowała i zamordowała, na nic więcej nie zasługują. Uwielbiam postaci, które pod wpływem swoich przeżyć stają się okrutne i bezlitosne; sama nie nazwałabym jej zepsutą do szpiku kości, ale to mój female rage przeze mnie przemawia. XD Mam nadzieję, że jednak znajdzie ich i się na nich zemści; Jim w przyszłości na pewno dostanie szansę, by zemścić się na Tonym.
Jak najbardziej możemy zastanowić się nad wątkiem! Od razu mam pytanie: czy Violet odwiedza czasem te organizacje charytatywne, które wspiera? Bo od razu przyszło mi do głowy, że któraś z organizacji zajmującej się ofiarami gwałtu organizowała spotkanie/wykład na temat traumy/czegokolwiek innego; i Jim, trochę pod wpływem impulsu, postanowił się tam pojawić; Violet też akurat tam była, a jako że oboje czuli się jak outsiderzy, to jakoś wylądowali razem w kącie, obserwując to wszystko.
Dzięki za powitanie i Ty też baw się dobrze ze swoją gromadą!]
Jim
Wykrzywił wargi w lekkim uśmiechu. Sytuacja była dość trudna. Nie chciał jej wszystkiego mówić wprost, bo tej Violet nie znał. Nie miał pojęcia jak zareaguje na pewne rzeczy, a po tym gdy uświadomił sobie, że przecież znowu się pokłócili z Brennan przed tym wszystkim, nie mógł też spieprzyć sprawy z obecną Violet.
OdpowiedzUsuń— To naprawdę długa historia — powiedział, kiedy zapytała o niego o Vica. Wiedział jednak, że nie może pozwolić na to, aby znowu poczuła, że nie mówi jej niekompletnych informacji. Tylko jak znowu miał powiedzieć, że wszystko zaczęło się od ich kłótni? Gdyby był na jej miejscu i w tak krótkim czasie usłyszałby o tylu kłótniach w szczęśliwym związku, spieprzałby gdzie pieprz rośnie, bez zastanawiania się nad tym. — Na tyle długa, że samemu ciężko mi się połapać… Vic — urwał, zastanawiając się nad tym, co ma powiedzieć — w zasadzie to dość ironiczne, bo przez niego właściwie zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, jak dorośli ludzie i zdecydowaliśmy się spróbować związku — zmarszczył brwi — ty i ja… mieliśmy dość specyficzne podejście do związków. W zasadzie gdy zaczęliśmy się spotykać, zawarliśmy po prostu seks układ — powiedział, a następnie lekko zmarszczył brwi — w każdym razie Vic ze swoim chłopcem na posyłki postanowił dać mi nauczkę. Nie broniłem się, kiedy Max spuszczał mi łomot. Kiedy dochodziłem do siebie… przyszłaś, bo się martwiłaś. Ja oczywiście zachowałem się początkowo jak skończony dureń, ale ty… Boże, Violet, nie poddałaś się. Zostałaś. Od tamtego dnia… po prostu próbujemy. Każdego dnia na nowo, czasem idzie nam lepiej, czasem gorzej, ale my po prostu tacy jesteśmy. Inni niż wszyscy, temperamentni, mówimy często to co przyniesie nam ślina na język i nie zastanowimy się dwa razy, po prostu… — wzruszył lekko ramionami — tacy jesteśmy. I to w sobie kochamy, przynajmniej ja to właśnie kocham — zakończył, uśmiechając się słabo jednym kącikiem ust.
— Nie będę miał za złe jeżeli po tej nocy czy którejkolwiek następnej uznasz, że wolisz dochodzić do zdrowia w domu rodzinnym czy u Vica — nie podobało mu się to, ale nie był skończonym debilem, aby trzymać ją na siłę niczym zakładnika. Jeżeli tak zdecyduje… to będzie jej wybór, a on się z tym po prostu pogodzi — mamy, pokażę ci jak podczas oprowadzania dotrzemy do biura — skinął lekko głową.
— To jest po prostu trudne — mruknął — są rzeczy, o których lepiej nie mówić od razu. Nie muszę cię jednego dnia wszystkim zasypywać — urwał temat, bo naprawdę nie zamierzał tego dzisiaj ciągnąć.
Skinął tylko głową na jej słowa, bo mu również to odpowiadało. Lepiej się wstrzymać, aż odzyska pamięć.
Kiedy nie słyszał za sobą jej kroków, zatrzymał się i odwrócił, aby spojrzeć co robi. Od razu dostrzegł w jakim kierunku ruszyła, więc zrobił dokładnie to samo. Stanął za nią, podążając wzrokiem po wnętrzu pomieszczenia. Dziwnie było stać tu z nią, ale nie do końca z nią. Widzieć wspomnienia, których ona nie pamiętała. Słysząc jej pytanie, spojrzał na nią z lekkim zdezorientowaniem, a dopiero po chwili podszył wzrokiem do ich obrazu.
— To jest… nasze małe arcydzieło — stwierdził, mrużąc lekko powieki. Sam podszedł do ściany i ułożył dłoń na malunku, powoli przesuwając opuszkami palców po wzorze — piętnastolatki chyba wiedzą sporo o seksie, hm? — Spytał — ubrudziliśmy się… swoją krewią, Violet. Już na samym początku zostawiłaś stałą pamiątkę — mruknął, uśmiechając się do malunku — mówiłem, że jesteśmy… specyficzni.
😏
Skinął głową na jej słowa. Nie miał pojęcia, co mogła czuć w danym momencie, ale jedno było pewne. Ta sytuacja była popieprzona, a jemu było o tyle gorzej, że ciągle myślał o tym, że ona wróciła pamięcią do swoich nastoletnich lat. Patrzył na nią i chociaż widział swoją kobietę, dorosłą, pełnoletnią kobietę, to ciągle myślał o tym, że mentalnie jest nastolatką. Nastolatką. Jak miał niby rozmawiać z nastolatką? Nie był przyzwyczajony do obecności małolat w swoim życiu. Właściwie nie miewał z nimi w ogóle kontaktu, bo nie miał nawet gdzie. I przez to nie potrafił rozmawiać obecnie z Violet. Bo nie wiedział, o czym ma z nią rozmawiać, a przypominanie jej tego, co ich łączyło, było… nieodpowiednie do jej wieku. Jak niby miał sprawić, aby zaczęła sobie cokolwiek przypominać?
OdpowiedzUsuń— Bo sobie zasłużyłem — stwierdził. Honor nie pozwalał mu na bronienie się, bo doskonale wiedział, że zjebał. Kolejny raz. Ciągle coś pierdolił, a teraz kiedy próbował opowiedzieć Brennan historię ich znajomości i związku, uświadamiał sobie, jak cholerne miał szczęście, że brunetka wciąż chciała go znać i dawała mu ciągle kolejne szanse. Oczywiście to nie tak, że wszystko było tylko i wyłącznie jego winą, ale potrafił dostrzec w tym swoją winę. Ilość swojej winy. — Daj mi… dzień, dwa, a… opowiem ci więcej szczegółów — westchnął, chociaż w tym konkretnym momencie nie próbował się nawet zastanawiać nad tym, w jaki sposób miałby jej opowiedzieć wszystko ze szczegółami i sprawić, że wciąż będzie chciała z nim mieszkać.
— Cieszę się, że chcesz tu być ze mną. Naprawdę to doceniam — posłał jej uśmiech, przechylając przy tym delikatnie głowę — i obiecuję, że wszystko ci opowiem. Dosłownie wszystko — dodał, licząc, że na to przystanie.
Wiedział, że dla niej to też nie było łatwe. Nawet nie podejrzewał, aby mogło być. Nie był kretynem.
Wpatrywał się przez cały czas w krwawy obraz, a kącik jego ust delikatnie drgnął.
— Wkurwiłaś się na mnie — zaśmiał się cicho, przypominając sobie — można powiedzieć, że to była jedna z naszych pierwszych, związkowych kłótni, chociaż w związku jeszcze nie byliśmy — stwierdził — ale przyznaje, zasłużyłem. Naruszyłem warunki naszego układu — powiedział od razu, nie chcąc, żeby musiała zadawać pytania. Słysząc jej słowa, uśmiech mu się poszerzył. — Bo to było dobre, to było kurewsko dobre, skarbie — przełknął ślinę, odsuwając się, aby dziewczyna się zbliżyła, jeżeli tylko będzie tego chciała. On sam musiał… powrócić myślami do teraźniejszości przede wszystkim.
— Ma sens — stwierdził. Nie rozumiał tego, ale wierzył, że to było cholernie sensowne. W końcu wtedy też czuli, że to dobre. Pozwolił jej zostawić trwały ślad na ścianie swojej sypialni, chciał tego. Chciał jej krwi w swoim domu, w miejscu, w którym spędzał najwięcej czasu. Chciał jej już wtedy i dobrze o tym wiedział — to… można powiedzieć, że patrzysz właśnie na przedsmak mojego hobby — szepnął, uważnie jej się przyglądając.
😌
— Zapytaj mnie o cokolwiek, jeżeli chcesz mnie poznać — odpowiedział od razu na jej słowa — tylko, jeżeli chodzi o naszą historię, jak mówiłem, daj mi dwa dni — musiał się zastanowić jak jej ma o tym wszystkim opowiedzieć w taki sposób, aby nie uznała, że ma go w dupie i woli zacząć wszystko na nowo, z kimś innym, skoro życie po takim wypadku dało jej drugą szansę.
OdpowiedzUsuńNajłatwiej byłoby jej przypomnieć, za co go tak uwielbiała, ale, kurwa, myśl, że miałby zbliżyć się do niej teraz, kiedy była jak dzieciak, nie mógł.
Musiał wymyślić więc coś innego. Sprawić, żeby pomimo utraty wspomnień, zaczęła i tak obdarzać go uczuciem, żeby nie chciała go wykopać ze swojego życia. Teoretycznie to nie powinno być trudne, bo przecież to wciąż była ta sama Violet. Tylko musiał przestać myśleć o niej jak o kimś całkiem obcym, bo przecież nie była obca. Nawet jeżeli na przestrzeni tych lat się zmieniła, były rzeczy, które lubiła jako nastolatka i jako dorosła. Choćby coś tak banalnego, jak ulubiony kolor.
Spojrzał na nią. Pamiętał doskonale co zrobił. Patrząc na ich wspólny malunek, skupiał się jedynie na wspomnieniach. Na jego usta wkradł się połowiczny uśmiech i z nieznanego sobie powodu, zbliżył się do Violet, która stała teraz przy ścianie. Nie powinien był się do niej zbliżać, nie na tyle blisko, bo zapach, chociaż zmieszany ze specyficznym zapachem szpitala i tak rozbudzał w nim za dużo, zwłaszcza gdy stali przy tej ścianie. Wpatrzeni w swoje krwawe ślady.
— Tak bardzo jej chciałem, że nie byłem w stanie wstrzymać się kilkudziesięciu sekund, żeby sięgnąć po gumkę. Mieliśmy używać dodatkowego zabezpieczenia, póki nie wymieniliśmy się wynikami badań — powiedział, pilnując się żeby nie używać zbyt wulgarnego słownictwa.
— Podoba jej się — przytaknął, a po chwili lekko się uśmiechnął — dupek. W połączeniu z innymi epitetami, które akurat przyjdą jej do głowy — zaśmiał się nisko — co zresztą idealnie pasuje. Założę się, że zdążyłaś mnie już w myślach tak nazwać co najmniej z cztery razy — stwierdził nieco rozbawiony.
Odsunął się, robiąc krok do tyłu. Chciał jej dać na nowo przestrzeń. Pozwolić, by jeszcze przez chwilę czuła to, o czym mówili. Wątpił, aby od patrzenia na ścianę wróciły jej wspomnienia, ale skoro będąc przy niej czuła, coś, to musiało w jakimś stopniu działać.
— Nie wykrwawiam ludzi, na których mi zależy — odpowiedział — ale bingo — dodał puszczając jej przy tym oczko, wiedział, że zrozumie jaka jest prawidłowa odpowiedź — wiem, że zdajesz sobie sprawę z tego, co robi twój ojciec. Wiem, że nie jesteś aniołkiem, ale są rzeczy, których wolałabym nie zdradzać od razu — musiał mieć pewność, że może jej zaufać tak samo jak Violet przed wypadkiem — masz w sypialni w swoim domu coś, co stworzyłem — dodał nagle, przypominając sobie o swoim prezencie dla niej.
😌
Szybko pożałował swojej propozycji odnośnie zadawania pytań, bo już pierwszym sprawiła, że nie wiedział, co ma jej powiedzieć. Nie dlatego, że nie mógł. Po prostu… nie wiedział. Nie miewał za dużo wolnego czasu. Jeżeli już takowy się przytrafiał, spędzał go właśnie z nią.
OdpowiedzUsuń— W zasadzie nie miewam za dużo wolnego czasu — stwierdził — lubię sztukę. Gdybym miał znacznie więcej czasu, częściej chodziłbym na wystawy. Szukał młodych talentów, których mógłbym wesprzeć finansowo — stwierdził, bo to było coś, co faktycznie robiłby z chęcią. Może nawet powinien zacząć coś takiego robić. W końcu nie bez powodu wkręcił się do Lebedeva — w każdym razie ze względu na niewiele wolnego czasu, większość spędzam właśnie z tobą.
Nie, żeby nie zdawał sobie wcześniej z tego sprawy. Poświęcał każdą wolną chwilę na przejęcie organizacji lub właśnie spędzał czas z Brennan. Ostatnio nawet więcej czasu spędzał z nią, przez co jego plan zwolnił i nieco podupadł. Zwłaszcza, gdy jej ojciec zaczął się w to wszystko mieszać, co wiele mi utrudniało.
Zaśmiał się cicho, chrapliwie, gdy się odezwała.
— W zasadzie, trochę tak właśnie było — potwierdził jej wyobrażenia — już od pierwszego spotkania wiedzieliśmy, jak to się skończy, chociaż żadne z nas nie chciało przyznać, że chce tego drugiego — stwierdził, chociaż wciąż czuł się dziwnie, prowadząc tego typu rozmowę — nienawidziliśmy się, ale nie mogliśmy oderwać od siebie oczu, a później rąk — odsunął się odrobinę, bo wolał nie przekraczać jej strefy komfortu. Zwłaszcza, że zdawał sobie sprawę z tego, że w tym konkretnym momencie był dla niej kimś zupełnie obcym. Nie podobało mu się to, ale miał tego świadomość i musiał to szanować. Był dupkiem, ale nie aż takim.
— Naprawdę? — Zdziwił się, a na jego usta wkradł się rozbawiony uśmiech — czyli starsza Violet ma nieco mniej cierpliwości. Przynajmniej do mnie — zaśmiał się — pewnie już próbowałaby przyłożyć mi nóż do gardła i siłą próbowałaby wyciągnąć ze mnie wszystko, co wiem — śmiał się dalej, nie podejrzewające aby Violet miała się zainspirować. — Tak mi mówiła, nie podejrzewam, żeby to były kłamstwa — uśmiechnął się… ciepło. Tęsknił za nią. Tak cholernie mocno za nią tęsknił, a sama jej fizyczna obecność to nie było to, czego mu tak bardzo brakowało. Kochał ją, pragnął jej, ale bez tego co utraciła… to nie było to samo. I naprawdę miał nadzieję, że szybko wrócą do normalności. Do swojej codzienności.
— Wtedy jeszcze mi nie zależało — powiedział. Tak jak później, kiedy pozwoliła mu na to, aby zrobił z nią co chciał. Kiedy popadł niemal w trans, raniąc jej ciało, pieprząc ją tak mocno, że sam czuł się tak, jakby był na jakimś mocnym haju. Później wszystko się zmieniło. — Wiem, wiem, że potrafisz dotrzymać sekretów, wiem, że mogę ufać… teoretycznie tobie, ale praktycznie, kurwa, Vi, to jest tak popierdolone — wyrzucił z siebie — i wiem, że dla ciebie jeszcze bardziej, nie musisz mi tego mówić — dodał szybko — po prostu… kurwa — Zakończył w bardzo elokwentny sposób, a następnie pokiwał głową.
Słysząc dzwonek, machnął na nią głową i ruszył w stronę schodów, a następnie drzwi, aby odebrać zamówienie.
— Mam nadzieję, że będzie ci smakowało — powiedział nim otworzył drzwi.
😊
— Może będąc na miejscu coś ci się przypomni. Właściwie całkiem dużo czasu tam spędziliśmy, na pewno jako para więcej niż w LA — powiedział, zastanawiając się nad tym czy faktycznie wyjazd do miasta, w którym mieli swój początek cokolwiek da. Oczywiście, że chciał zrobić wszystko, aby jak najszybciej odzyskała pamięć i gdyby była do tego jakaś instrukcja, już dawno Brennan pamiętałaby całe swoje życie. Niestety, nie było informacji jak postępować, więc musieli sobie jakoś radzić… a jak widać po stanie pamięci Violet, do tej pory nie szło to zbyt dobrze.
OdpowiedzUsuńZaśmiał się cicho.
— Potrafisz sobie okręcić mnie koło palca — stwierdził, a na jego twarzy pojawił się całkiem szczery uśmiech — naprawdę jesteś miłością mojego życia, nie zrezygnowałbym z tego dla miejsca zamieszkania, zwłaszcza, że interes mogę prowadzić częściowo zdalnie, a pięć godzin lotu? Drobiazg — ciągle latanie naprawdę mu nie przeszkadzało. Owszem, w gorętszym okresie biznesowym bywało nieco upierdliwe, ale dla Brennan było warto. Była jedyną kobietą, której tak bardzo pragnął w swoim życiu. Jej obecność sprawiała, że mimo ciągłych kłótni, jego życie było po prostu lepsze.
— Cóż, po prostu nasz seks jest naprawdę dobry — zaśmiał się, odwracając od niej spojrzenie, bo chociaż postanowienia miał, jakie miał, ciągle musiał walczyć z własnym ograniczeniem — siłowania — wzruszył ramionami — no i nie jestem zwierzęciem, potrafię nad sobą panować, w dodatku myśl, że nie do końca jest między nami normalnie… — byłoby mu dużo trudniej, gdyby byli bliżej siebie, dlatego trochę obawiał się własnego pomysłu z tym wyjazdem i traktowaniem jej tak jak wcześniej, bo wówczas trudniej będzie zapanować nad żądzą.
Skinął głową.
— Wiem, dlatego proszę, żebyś mi powiedziała, gdybyś uznała, że coś nie jest dla ciebie w porządku — poprosił raz jeszcze — nieważne czy to będzie pocałunek, moją bliskość czy cokolwiek. Powiedz mi, kiedy to przestanie być dla ciebie okej — nie miał powodu do twierdzenia, że mogłaby go w tej kwestii okłamywać, ale chciał mieć pewność, że rozumie. Uniósł brew, uważnie słuchać tego co miała do powiedzenia, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech — i co wtedy czujesz? — Spytał cicho.
— Musisz wiedzieć, że to ty jesteś tym wulkanem energii w tym związku — zaśmiał się na jej uwagę — ale pewnie masz rację, przejęlibyśmy toaletę, chociaż… — przesunął spojrzeniem po jej ciele, skupiając się na jej ubraniu — może nawet niekoniecznie toaletę — zaśmiał się — wiem, że z tych opowieści wynika, że ciągle jesteśmy nabuzowani, ale to nie tak, że nie potrafimy nic poza pieprzeniem się czy tworzeniem kłopotów. Wbrew wszystkiemu… jesteśmy całkiem porządni, Vi — powiedział — ale jeżeli masz ochotę możemy zamówić drinka. Poza tym wiesz, przestępcy tacy jak my… jesteśmy porządni. Pakowanie się w kłopoty to narażanie interesu, a to za duże ryzyko — wyszeptał cicho, nachylając się nad nią tak, aby sięgnąć jej ucha — więc to może być całkiem nudne pięć godzin — stwierdził — może powinien pomyśleć o zakupie własnego — zaczął się zastanawiać po jej słowach — bycie zależnym od twojego ojca jest w zasadzie dość irytujące — zwłaszcza, biorąc pod uwagę powód ich ostatniej kłótni.
😏
Prawda była taka, że nie chciał o tym myśleć. Wiedział dobrze, że ten wyjazd był tak właściwie ich ostatnią szansą na wspólne bycie, ale… Tak naprawdę nie chciał myśleć o tym, że coś faktycznie może pójść nie tak, że niczego sobie nie przypomni, że wrócą do Los Angeles dokładnie z tym samym, z czym wylatują.
OdpowiedzUsuńDlatego też słysząc jej słowa, mimowolnie zacisnął pięści.
— Ale jeszcze możesz sobie przypomnieć — uważał temat za zakończony. Żadne z nich nie chciało ciągnąć tematu braku jej pamięci, tylko każde z innego powodu. Naprawdę chciał wierzyć w to, że może sobie jeszcze przypomnieć, że to jeszcze nie był moment, w którym mieli się pożegnać. I tego zamierzał się trzymać do momentu, aż ponownie nie postawią nóg na ziemi należącej do Los Angeles.
Zaśmiał się cicho na jej słowa, a następnie uniósł wysoko brew, bo dopiero po chwili dotarło do niego, że mówiła o siłowni.
— Jasne, możemy spróbować. Jeżeli nic się nie zmieniło, wiem gdzie jest siłownia z cudownym widokiem — oznajmił i uśmiechnął się — na zakupy też będziemy mogli się wybrać, bo pewnie nic sportowego nie spakowałaś, hm?
W jego spojrzeniu pojawiła się wdzięczność. Nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby zrobił coś wbrew jej woli.
— Mogę być blisko — uśmiechnął się, nie odsuwając się za bardzo. Właściwie, w tym momencie odsunięcie się, było ostatnim czego chciał. Zwłaszcza, że temat, na który właśnie zeszli był… intrygujący. Z przyjemnością słuchał tego, co mówiła. Podążył wzrokiem za jej dłonią i cicho westchnął. Chciał jej ponownie dotykać w ten sposób. Chciał zamknąć ją w swoich ramionach i zobaczyć czy jego fizyczna bliskość mogłaby sprawić, że cokolwiek by sobie przypomniała. To było coś, czego w żaden sposób nie przetestowali. Trzymał się od niej z daleka i może to był błąd? Może przez to stracili tak wiele czasu? — Mogę zrobić to wszystko o czym mówisz — wymruczał cicho, a następnie przeniósł spojrzenie przed siebie. Załoga wyraźnie szykowała się powoli do rozpoczęcia procedur związanych ze startowaniem.
— Musisz to zaakceptować — wzruszył ramionami, a po chwili wydał z siebie ciche prychnięcie — proponuje nudne rzeczy, źle, proponuje coś bardzo nie nudnego, też źle? — Spytał, ale nie pozwolił jej na odpowiedź — spokojnie, Brennan, nie będziemy zwracać na siebie uwagi, a gwarantuje, że kiedy już cię dotknę, nie będziesz mogła powstrzymać się od głośnych jęków. Więc nie, nie zerżnę cię tutaj, ale… — urwał, zastanawiając się czy to właściwie — mogę ci pokazać czy warto czekać — szepnął cicho.
Sam nie dowierzał, że rozmawiali tak swobodnie o seksie, skoro normalne rozmowy wcześniej szły im dość opornie, a w dodatku, że naprawdę myślał o tym, aby wsunąć dłoń pod jej sukienkę. O ile tylko będzie tego chciała, ale… ułożył dłoń na jej udzie, ściskając je.
— Bo jesteśmy, zawsze o to dbasz — odparł, a następnie cicho się zaśmiał. — Dałem kilka propozycji, jak żadna ci nie odpowiada, zaproponuj ty coś, mądralo.
— Dupek posiadający swój własny rozpierdalacz przestworzy… brzmi dobrze — puścił jej oczko. Najbardziej jednak podobało mu się w tym to, że mówiła o ich przyszłości. Nawet jeżeli chodziło tylko o nazwanie odrzutowca. Jakby nie leciała do NYC z myślą, że to na nic.
😉
Uśmiechnął się, kiedy powiedziała, że jest przygotowana na wszystko.
OdpowiedzUsuń— Nie dziwi mnie to ani trochę — zaśmiał się cicho, spoglądając na nią — zawsze przygotowana na wszystko i za to cię właśnie kocham — powiedział całkiem poważnie.
Owszem, trzymał się od niej z daleka. Ale to przez to, że w którymś momencie po prostu zaczęła zamykać się w swoim pokoju. Theo nie chciał się jej narzucać, zwłaszcza, że rozmowy szły im również średnio. W dodatku cały czas miał w głowie myśl, że to jest piętnastolatka, chociaż tak właściwie nią nie była. Ale ta świadomość… te irracjonalne poczucie, że jeżeli jej dotknie to Victor zaraz się zjawi i oskarży go o wszystko, co najgorsze.
— Dlaczego musiało to tyle trwać, żebyśmy zaczęli o tym rozmawiać? — Spytał, układając swoją dłoń na jej dłoni, gdy trzymała ją na jego policzku. Przesunął powoli opuszkami palców po jej nadgarstku, aby po chwili złapać go. Ścisnął delikatnie palce, a następnie odsunął jej dłoń od swojej twarzy i przyłożył sobie do ust. Złożył na jej nadgarstku delikatny, czuły pocałunek.
Przesuwał powoli spojrzeniem po jej twarzy, aż zatrzymał wzrok na jej ustach, gdy je oblizywała. Zamrugał, gdy odwróciła głowę i sam podszył wzrokiem w tym samym kierunku, jednocześnie biorąc głęboki oddech.
Odsunął się od dziewczyny, opadając plecami na oparcie swojego fotela. Ta jedna krótka chwila sprawiła, że poczuł to, czego nie czuł od długiego czasu. Pragnął jej. Tak bardzo jej pragnął…
A rozmowa, którą ciągnęli nie pomagała mu się uspokoić i ochłonąć, chociaż to właśnie tego potrzebował w tym momencie, jeżeli faktycznie nie miał chwycić jej za biodra i usadowić sobie na nogach, aby po chwili nadziać ją na siebie.
— Violet — wymruczał cicho, nie zabierając dłoni z jej nogi. Zaczął za to powoli wodzić ręką po udzie, uśmiechając się kącikami ust, gdy poczuł jej ciepłe dłonie. Zacisnął mocno palce, spoglądając na jej twarz — jak tylko będziesz gotowa — powiedział — wtedy wystarczy jedno twoje słowo, skarbie.
— Jak dla mnie to, co robimy teraz jest… wystarczające — spojrzał prosto w jej oczy — to, że w końcu rozmawiamy o czymś innym, ciekawszym, że po prostu jesteśmy tu, razem. Teraz — doceniał to, bo wcześniej było zupełnie odwrotnie. Tak naprawdę nie potrzebował w tym momencie niczego więcej. Siedzenie tak blisko niej, możliwość dotykania jej, oddychania jej zapachem. Po prostu byciem. — To pewnie też nuda, co? — Zaśmiał się, ale robił to wesoło, co naprawdę było do niego niepodobne.
— Czyli, że chcesz jakąś złowieszczą ksywkę? — Zamruczał, przymykając powieki — czy chodzi ci o funkcję w tym duecie? — Poruszył brwiami, otwierając szeroko oczy i odwracając głowę w bok, tak, aby spokojnie móc przez cały czas na nią patrzeć, a nie jedynie zerkać — bo jak o ksywkę chodzi, to ta zaproponowana wystarczy, nie ma zastrzeżeń. Skarb w tym wypadku zdecydowanie brzmi zbyt łagodnie.
😊
Nie potrafił tego nie mówić, zwłaszcza w takich momentach. Dla Theodora w tym momencie jego życia było to naturalne. Mówienie jej, że ją kocha – bo tak było. Nawet jeżeli nie pamiętała ostatnich dziesięciu lat.
OdpowiedzUsuń— Nie ukrywam, liczę na to — patrzyli sobie prosto w oczy, a Theo naprawdę czuł, że to się stanie. Może nie teraz, nie dzisiaj, nie jutro, ale… wierzył w to naprawdę mocno — nie zastanawiałem się w sumie nad tym, ale jeżeli przeszkadza ci to, że to mówię, wystarczy jedno twoje słowo — po chwili pokręcił lekko głową i zaśmiał się nieco gardłowo — wychodzi na to, że sporo kwestii w moim życiu zależy od jednego twojego słowa, ale nie będę ściemniał, że jest inaczej — mrugnął do niej, mając nadzieję, że atmosfera nieco się rozluźni. Wygiął lekko wargi i skinął głową po jej słowach. — Tak. Zdecydowanie lepiej w ten sposób, niż gdyby miało do tego w ogóle nie dojść — uśmiechnął się sam do siebie — w zasadzie to tylko potwierdza, że pomysł z wylotem był po prostu dobry. Wystarczyło sprawić, żebyś nie mogła się ode mnie oddalić i proszę bardzo. Wychodzi na to, że potrafimy ze sobą rozmawiać. Powiedziałbym nawet, że całkiem dobrze ta rozmowa nam idzie. — W tym momencie nie obchodziło go tak naprawdę to, przez co lub dzięki czemu rozmawiają. Liczyło się jedynie to, że to się naprawdę dzieje — koże nawet po powrocie podziękuję twojemu ojcu, że nie zgodził się na wypożyczenie odrzutowca. Jeszcze byś mi uciekła do sypialni, zaryglowała drzwi i tyle by z tego wszystkiego było.
Kąciki jego ust drgnął.
— Nie wiem właśnie, ty mi powiedz — wymruczał na jej mruknięcie. Czuł, że gdyby poruszył dłonią w górę, nie miałaby nic przeciwko temu, ale zgodnie ze swoimi wcześniejszymi słowami nie zamierzał podejmować tej decyzji samodzielnie. Dlatego zamierzał być cierpliwy. Jak szybko zauważył, prawdopodobnie, o ile nie zmieni zdania, wcale nie będzie musiał czekać bardzo długo — jeżeli właśnie tego będziesz wciąż chciała wieczorem — zamruczał, kiwając twierdząco głową — to nie widzę nic przeciwko… — szepnął, a po chwili cicho się zaśmiał — jestem pewien, że nie będzie żadnego rozczarowania.
— Jak mówiłem, poważnie rozważam podziękowanie mu — zaśmiał się dość głośno, wygodnie rozsiadając się w fotelu. Kiedy pilot ustabilizował już wysokość, odpiął pasy i wyciągnął nogi do przodu, rozluźniając się bardziej. Zamówił swojego standardowego drinka jakim była whisky z lodem i powrócił spojrzeniem do Violet.
— Ognisty grom i zabójczy skarb — powtórzył za nią i skinął głową — w zasadzie to mi się podoba. Pasuje do siebie. Będziemy rabować inne odrzutowce naszym rozpierdalaczem? — Zaśmiał się, spoglądając w jej ciemne oczy — czy nie wiążesz z nim żadnych rabunków i innych, niejednoznacznych zajęć? — Spytał, przechylając głowę w bok. Przyłożył szklankę do ust i upił porządny łyk — nie musisz, to była jedna z propozycji. Bez alkoholu też spędzimy miło ten czas, gwarantuje.
😏
— Czyli mówisz, że zamierzasz wykorzystywać moje słabości dla swoich celów? — Zaśmiał się cicho, ale po chwili zmrużył oczy — dlatego właśnie przez całe życie unikałem związków, wiesz? Przynajmniej do momentu, aż ty w nim się pojawiłaś. Wiem, że mogłabyś to zrobić. Mogłabyś to wykorzystać, ale jeszcze bardziej wiem, że nie zrobiłabyś czegoś takiego. Jako Violet ze wspomnieniami i jako ta bez wspomnień — Powiedział nagle, zerkając na nią. Czy był w stu procentach pewien swoich słów? Chyba tak. Owszem, początkowo podchodził z dystansem do dziewczyny w obecnym stanie, ale chciał wierzyć, że nawet teraz nie zrobiłaby nic przeciwko niemu. I… zaczynał w to naprawdę wierzyć. Musiał w to wierzyć.
OdpowiedzUsuńZaśmiał się, a po chwili wzruszył ramionami na jej słowa.
Rezerwując nocleg, nawet przez jedną chwilę nie pomyślał o tym, aby zarezerwować dwa pokoje, bo obawiał się, że wówczas sytuacja byłaby identyczna jak w LA. Zamykałaby się w swoim, a oni i w Nowym Jorku nie mieliby szansy na spędzenie ze sobą czasu, porozmawianie ze sobą i ogólnie danie sobie szansy na to, aby coś, cokolwiek się wydarzyło. A przecież po to cała ta podróż, dla przywołania wspomnień. Musieli brać w tym udział razem, inaczej nie miało to najmniejszego sensu. Cały ten wyjazd byłby zmarnowaniem czasu, każdego z nich. Był jednak pewien, że wyraził się jasno co do rozłożenia łóżek. Nie chciał niczego na Violet wymuszać, dlatego podkreślał podczas rezerwacji kilkanaście razy, że pokój ma mieć dwa pojedyncze łóżka.
Kiedy wchodząc do pomieszczenia zobaczył, że jest jedno, wkurzył się. Nie dlatego, że nie chciałby znaleźć się w jednym łóżku z Brennan. Tęsknił za jej bliskością, za jej zapachem, za ciepłym miejscem tuż obok siebie, za możliwością wtulenia się w jej ciało, dotykaniem jej… ale nie chciał budować presji. Nie chciał jej do niczego zmuszać, nie chciał, aby czuła się do czegokolwiek zmuszona.
Nic nie powiedział Violet, ale zamierzał porozmawiać w recepcji o tej drobnej pomyłce. Mimo tego, o czym rozmawiali w samolocie, zwyczajnie nie chciał, żeby czuła się niekomfortowo.
Kiedy brała prysznic i się przygotowywała do wyjścia, on ukradkiem skierował się do recepcji chcąc wszystko załatwić, ale kiedy usłyszał, że nie ma możliwości zmiany pokoju, ponieważ jest pełne zakwaterowanie, naprawdę się wkurzył.
Po powrocie do pokoju przez chwilę się krzątał, ale dopiero kiedy Violet opuściła łazienkę, poczuł, że jej widok wpływa na niego kojąco. Przesunął powoli spojrzeniem po jej sylwetce, a na jego usta wkradł się połowiczny uśmieszek, gdy zatrzymał wzrok na dłużej przy opiętych materiałem sukienki biodrach. Wcale nie chciał jej wypuszczać z tego pokoju i wcale w tym momencie nie przeszkadzało mu, że jest w nim tylko jedno łóżko. Nie zrobił jednak nic, po prostu patrzył się na nią, nie mogąc wręcz oderwać od niej swojego spojrzenia.
— Wyglądasz cudownie — powiedział po chwili, przenosząc spojrzenie wyżej, na jej twarz — zresztą, jak zawsze, ale wyjątkowo bardzo podobasz mi się w takim wydaniu — zrobił krok w jej stronę, nadstawiając elegancko przedramię, aby mogła się go chwycić jeżeli tylko miała taką ochotę.
— Rezerwowałem pokój z dwoma łóżkami — powiedział, nim opuścili pokój — dopiero od trzeciej doby będą mogli to zmienić, bo zwolni się pokój, więc jeżeli będziesz chciała to go zmienimy, a do tego czasu będę spał na podłodze — powiedział, bo przecież właściwie, czysto teoretycznie mieli plan na wieczór, chociaż Theodor nie zamierzał egzekwować jego wykonania, jeżeli dziewczyna zmieni zdanie, a spędzony wspólnie czas nie spowoduje, że będzie tego po prostu chciała.
Teoś
Uśmiechnął się, a następnie zrobił to co zawsze, gdy jawnie ją prowokował. Wiedział, że ona wiedziała, że robił to specjalnie, ale teraz sytuacja wyglądała odrobinę inaczej przecież. I w sumie… mógł, prawda? Zakładając, że mieli spróbować zachowywać się normalnie. Dlatego wysunął koniuszek języka i powoli przesunął nim po swoich ustach.
OdpowiedzUsuń— Czyli w sam raz na randkę. Bo zdecydowanie możemy tak nazwać ten wieczór. Chcę, żeby to była randka — oznajmił, aby była świadoma, na jakich zasadach traktował ich wyjście, chociaż czy musiał to robić? Spoglądając w jej oczy, dostrzegał w nich błysk, co bardzo go cieszyło.
— W porządku — skinął głową ze zrozumieniem — w takim razie, po prostu jest inna opcja w razie czego — nie chciał jej przecież na siłę namawiać do zmiany pokoju. Tak długo dopóki świadomie działała, dopóki nie widział, aby do czegoś się zmuszała, nie miał tak naprawdę powodu, aby przekonywać ją do zmiany decyzji.
Dlatego nie ciągnąć dłużej tematu, uśmiechnął się, mogąc wejść do windy, trzymając ją tak blisko siebie. To było naprawdę miłe. Bycie ponownie tak blisko.
Kiedy znaleźli się już na miejscu, chwycił jej dłoń i przyciągnął ją bliżej siebie.
— To fakt — odpowiedział, przenosząc spojrzenie z obrazów na ludzi, którzy również znajdowali się na wystawie. Nigdy nie interesował się nimi bardziej, niż było to konieczne, to było tło, ewentualnie znajomości, które mogły sprawić, że on sam stawał się bardziej autentyczny dla elity miasta. A potrzebował tego. Zwłaszcza, że nie miał za sobą armii swoich ludzi. Wyrobił sobie renomę sam, sam sprawił, że ludzie widzieli w nim eleganckiego, tajemniczego mężczyznę. Widzieli w nim kogoś ważnego i godnego zaufania, chociaż nie wiedzieli nawet dokładnie, dlaczego. Potrafił nie tylko wypatrzeć szansę, ale przede wszystkim ją wykorzystać. Co działało na jego korzyść nie tylko w ramach wtapiania się w tło, ale również w samej organizacji. Przynajmniej do czasu, gdy tylko na niej się skupiał. — Ale powiedzmy sobie szczerze, trzeba mieć i nadętych znajomych, którzy rozmawiają o najdroższych szampanach i oburzają się, gdy ktoś za szampana uzna musujące wino — zaśmiał się cicho — w każdym razie nie jesteśmy tu dla nich. Jesteśmy tu dla siebie — zdążył powiedzieć, nim dziewczyna ruszyła w stronę ściany z obrazami. Sam przeniósł spojrzenie na dzieła i dał chwilę Violet. Stanął za jej plecami, dokładnie tak samo, jak wtedy. Nie chciał odtwarzać ich pierwszego spotkania, ale wiedząc, że ma być wywieszony podobny obraz do tamtego, przez który wszystko się zaczęło, zwyczajnie nie mógł się powstrzymać. Kiedy więc Brennan zatrzymała się akurat przed nim, jego nadzieja na nowo się rozbudziła.
To było dziwne. Poczuć, jak jego gardło zaciska się przez słowa, które wypowiadała. Nie był miękki. Nie rozczulał się. Potrafił zdusić w sobie wszystko, ale słuchanie jak mówiła o ich pierwszym spotkaniu… przełknął głośno ślinę, a kiedy ich spojrzenia się przecięły, skinął głową, uśmiechając się znacznie szerzej niż planował.
— Przegrałem, bo mnie za bardzo rozpraszała twoja obecność, a zamiast skupić się na samej licytacji ciągle myślałem o tym jaką masz na sobie bieliznę i czy na pewno ją masz — wyszeptał cicho, przesuwając wzrokiem po jej ciele, jakby próbował ocenić i w tym momencie, co znajdowało się pod sukienka. Chociaż wiedział, że na to będzie też odpowiedni czas — cieszę się. Tak cholernie się cieszę, że coś sobie przypomniałaś — wyszeptał, pozwalając sobie na objęcie jej ciała swoimi ramionami i przyciągnięcie jej do siebie — myślę, że powinniśmy kupić ten obraz, wiesz? — Szepnął, muskając wargami jej ucho.
🥹
Uśmiechnął się na jej słowa, cofając język i sięgając nim górnych zębów, przez cały ten czas nie odwracając od niej spojrzenia.
OdpowiedzUsuń— Tak w zasadzie, pierwszą randkę mamy już dawno za sobą — posłał jej intensywne spojrzenie — ale będzie taka, jak sobie tylko życzysz — już miał nic więcej nie dodawać, ale nagle go olśniło. Zerknął na Violet, a na jego usta wkradł się delikatny uśmiech. Mógł się oczywiście mylić, ale zakładał, że tak właściwie Violet nie była jeszcze na żadnej randce, którą by pamiętała, a nawet jeżeli, to mało prawdopodobne, aby jakiś nastolatek naprawdę się postarał. Nie to, aby wcześniej nie zamierzał włożyć całej siły w to, aby ten wieczór był idealny. Po uświadomieniu sobie tego faktu, miał po prostu dodatkową motywację.
— Okej — w ten sposób uważał temat za zakończony, bo wszystko co było konieczne zostało powiedziane. Naprawdę nie zależało mu na tym, aby pozbyć się jej z pokoju. Oczywiście, że nie miałby nic przeciwko, gdyby faktycznie zdecydowała się na seks tego wieczoru, ale wolał się nie nastawiać. Wiedział jednak, że gdyby zmienili pokój, szansa na bliskość byłaby mniejsza. Jeżeli ten wyjazd się uda i faktycznie będą wracać do Los Angeles jako para, a przynajmniej nie z myślą o rozstaniu, będzie musiał podziękować za ten błąd.
Zaśmiał się cicho na jej słowa, doskonale wiedząc, że właśnie częściowo należała do tego grona. Do grona ludzi, którzy mieli pojęcia o różnicy między trunkami, bo znajdowała się wśród tych ludzi od zawsze. On musiał się wszystkiego uczyć, ale miał cholerną satysfakcję nawet teraz, że dotarł do tego miejsca, mimo, że wciąż miał główny cel przed sobą.
Połowiczny uśmiech wkradł się na jego twarz, kiedy Violet nie zdecydowała się od niego odsunąć. Czerpał z tego, że mógł być tak blisko, że mógł jej dotykać, a ona ewidentnie nie miała w tym momencie nic przeciwko. Sięgnął jedną dłonią jej włosów i przeczesał delikatnie krótki kosmyk, zgrabnie przenosząc dłoń na jej szyję, a następnie na policzek.
— Nie planowałem odtworzenia naszego pierwszego spotkania, ale myślę, że ten element z łatwością możemy powtórzyć — wymruczał cicho, nachylając się do jej ucha. Kiedy robił to stojąc za nią, kosmyki jej ciemnych włosów przyjemnie łaskotały jego twarz, a zapach jej szamponu wymieszany z perfum uderzał w jego nozdrza ze zdwojoną siłą.
Wciągnął głośno powietrze, a następnie przygryzł wargę, nie odsuwając się od niej.
— Ładna? — Spytał, przybierając tę swoją nic nie wyrażającą minę. Nie chcąc, aby ktokolwiek domyślił się, że ich rozmowa może dotyczyć czegoś innego niż oddawaniu podziwu dziełu, które znajdowało się przed nimi — to… w zasadzie szkoda — wymruczał, powstrzymując uśmiech — muszę chyba w takim razie już teraz przeprosić, bo na pewno ją zniszczę, kiedy będę ją z ciebie zdzierał, Brennan.
Kiedy odwróciła się przodem do niego, nie był w stanie powstrzymać roziskrzonego spojrzenia, którym wpatrywał się prosto w jej oczy. Tak naprawdę miał w dupie ten obraz i całą tę aukcję.
— Ale tylko tymczasowo. Docelowo wyląduje w naszej sypialni — tak, zdecydowanie miał jasne plany i liczył na to, że ona sobie przypomni wszystko. Zwłaszcza teraz, kiedy wspomnienia zaczęły wreszcie do niej wracać — będziemy go podziwiać za każdym razem, kiedy będziemy się pieprzyć. Przypominając sobie, że dwukrotnie stał się naszym początkiem — powiedział, nachylając się delikatnie nad jej twarzą, a następnie przesunął powoli nosem po jej policzku, aby następnie trącić czubkiem, czubek jej nosa.
Chwycił jej dłoń, splatając ze sobą ich palce i ruszył w stronę pomieszczenia, w którym miała odbyć się licytacja.
— Do rozpoczęcia jest jeszcze trochę czasu, ale może nas wpuszczą już teraz — stwierdził, zerkając na nią kątem oka.
😏
— Wpadłaś nieproszona do Thyme i za żadne skarby nie chciałaś przyznać, że paella robiona przez Ryana, szefa kuchni, doprowadza cię niemal do orgazmu — zaśmiał się cicho — i tak, zaliczam to jako naszą pierwszą randkę, wszystko przez ten prawie orgazm. Od pierwszej chwili wiedziałem, że ci smakuje — zmrużył lekko powieki, ale połowiczny uśmiech znacząco łagodził wyraz jego twarzy — co robiliśmy? Jak zawsze próbowaliśmy sobie nawzajem udowodnić, które z nas powie ostatnie słowo — zaśmiał się, bo tak właściwie było prawie zawsze. Oboje byli uparci i nie lubili ustępować, a to sprawiało, że ich związek zdecydowanie nie był nudny.
OdpowiedzUsuńSpojrzał na nią, przechylając przy tym nieco głowę w bok. Nie zaprzeczył jednak, ale też nie potwierdził. Był po prostu świadom tego, jakie Violet wiodła życie.
— Tylko jeżeli zrobiłabyś z powodu takiej pomyłki dramę życia — powiedział po chwili, unosząc wysoko brew — zrobiłabyś? — Spoglądał na nią wyczekująco.
Szybko skupił się myślami tylko na niej. Na tym, co działo się pomiędzy nimi teraz, bo zdecydowanie wróciła ta chemia, która zawsze unosiła się w powietrzu. Mógł powiedzieć, że czuł zapach, który zawsze kojarzył mu się z takimi chwilami z nią, kiedy ich energia ze sobą współgrała. I wydawało mu się, że było dokładnie tak, jak wcześniej, kiedy jeszcze pamiętała.
— Założę się, że świetnie poradziłabyś sobie z groźbami i bez niego — wymruczał — wierzę w twoją kreatywność.
Wstrzymał oddech, słuchając tego, co mówiła. Bez problemu był w stanie wyobrazić sobie ją w zestawie bielizny, o którym mówiła. Ułożył jedną dłoń na jej biodrze i dociskając ją do jej ciała, przesunął ręką w górę i w dół, jakby chciał wyczuć koronkę pod materiałem sukienki. Oczami wyobraźni widział już ich w hotelowym pokoju. Ją leżącą na łóżku i siebie samego, klęczącego przed nią i rozrywającego zębami zapewne skąpą bieliznę.
Przełknął ślinę, bo jego wyobrażenia sprawiały, że ciężko było trzymać mu ręce przy sobie, a przecież nie mógł zrobić niczego nieodpowiedniego. Nie gdy dopiero zaczynało być dobrze między nimi. Musiał wykazać się cierpliwością i taktem. Faktem przede wszystkim.
— Jak dla mnie dobry plan — lubił sztukę, dlatego organizacja dla której pracował, którą chciał przejąć zajmowała się fałszywkami, bo fascynowało go to w pewien sposób — myślę, że tak. Zrobiłaby z tego świetną zabawę — dodał, wierząc, że tak właśnie by było — nie zdziwiłbym się, gdyby dorobiła do tego jakąś historię.
Czując, że się zatrzymała, zwątpił. Zerknął na nią z góry, ale sam się też zatrzymał u przyglądał się z zainteresowaniem jej twarzy. Słysząc słowa, które padły z jej ust, kącik jego ust drgnął, a źrenice nieco się powiększyły. Nie spodziewał się, że usłyszy z jej ust takie słowa i to w takim momencie. Nie miał jednak nic przeciwko. Przesunął spojrzeniem po jej twarzy i uśmiechnął się połowicznie, nachylając się nad nią. Odgarnął z jej policzka niesforny kosmyk włosów, jednocześnie łącząc ich usta w początkowo delikatnym, powolnym pocałunku. Kiedy jednak ponownie poczuł smak jej ust, nie mógł się pohamować, od razu pogłębiając pocałunek. Odsunął się od jej warg dopiero wtedy, kiedy zabrakło mu tchu.
— Jeszcze czegoś ode mnie chcesz, skarbie? — Spytał cicho, sunąc opuszkami palców po jej policzku — gdyby nie ten obraz, zabrałbym cię już z powrotem do hotelu — wyszeptał, będąc przy tym całkowicie szczerym z nią.
😏
Uśmiechnął się na jej reakcje, a po chwili ten uśmiech zaczął się poszerzać, kiedy usłyszał jej słowa.
OdpowiedzUsuń— Nie musisz dwa razy mówić — stwierdził prawdziwie rozbawiony, bo zdecydowanie nie musiała prosić o to, aby zabrał ją do swojej restauracji i nakarmił. Zrobi to z największą przyjemnością. W zasadzie, w jego głowie zaczął klarować się pewien pomysł, który zamierzał zrealizować jeszcze tej nocy.
Powiódł za nią spojrzeniem na obraz i przez chwilę po prostu wpatrywał się w niego, zastanawiając się nad słowami, które padły z jej ust. Wydał z siebie nawet cichy pomruk.
— Może to jest właśnie coś, czego oboje najbardziej potrzebujemy w swoim życiu — powiedział zamyślony — mimo świadomości, że nie jest idealnie. Może jesteśmy tak bardzo pochrzanieni — zaśmiał się cicho. Nic więcej jednak nie powiedział, chociaż wiedział, że były słowa, które mogłyby paść w tej chwili. Theodor nie chciał jednak wracać do bolesnych wspomnień. Nie chciał jej tego robić. Naprawdę liczył na to, że wspomnienia o gwałcie wrócą same, gdy przywrócą jej pamięć jedynie tymi dobrymi wydarzeniami. Nie potrafił sobie wyobrazić sytuacji, w której to on musiałby jej o tym mówić. Dlatego cholernie cieszył się, że stary Russell wydawał się być chwilowo nie tak mocno zaangażowany w te swoje małe śledztwo. Gdyby teraz sprawa Nicka przyspieszyła, wszystko byłoby znacznie trudniejsze, a uważał, że sytuacja sama w sobie była wystarczającą komplikacją.
Odsunął te myśli od siebie, bo nie potrzebował teraz zastanawiać się nad tym, co by było, gdyby…
— Potrafię być bardzo przekonujący — zaśmiał się cicho na jej słowa — zastanawiam się czy chciałbym to zobaczyć, kto wie, a może byś się nawet nie zorientowała? — Uniósł brew, przybliżając się do niej jeszcze bardziej. Oparł brodę o jej ramię, a nosem przesunął po jej policzku, nie odrywając dłoni od jej ciała — moglibyśmy się przyjemnie zabawić — szepnął — chociaż, szkoda byłoby bezcześcić twoje ciało marną podróbką. Chyba wydam w tym tygodniu fortunę na najlepszego szampana w hotelu, jakiego mają, bo właśnie sobie uświadomiłem, jak wielką mam ochotę zlizać go z twojego ciała — wymruczał, powoli się odsuwając. — I to jest właśnie dziewczynka, którą znam — wymruczał na wspomnienie o szpilkach — chociaż nie jestem pewien, czy będę czuł się zagrożony — dodał chrapliwie.
Czuł się jak napalony nastolatek, który nie potrafi oderwać myśli od obiektu swojego pożądania. Wpatrywał się w nią, a jego myśli krążyły wokół jednego. Pomimo miejsca, w którym się znajdowali, pomimo tych wszystkich ludzi. Pomimo tego, że przez tyle czasu potrafił nad sobą panować… Przecież nie był zwierzęciem. Może jednak jej bliskość i świadomość, że zaczynała sobie cokolwiek przypominać sprawiały, że dosadnie zaczynał rozumieć, że siłownia nie była w stanie sprawić, aby wyzbył się napięcia. Było łatwo, kiedy nie była tak blisko, kiedy się od niego izolowała. Bo nie pragnął nikogo innego poza nią, ale teraz? Teraz, było mu, kurwa, trudno nad sobą panować.
Niechętnie odsunął usta od jej ust, ale tylko po to, aby po chwili oprzeć się czołem o jej czoło. Ułożył jedną dłoń na jej nadgarstku, przytrzymując jej rękę przy sobie.
— Myślałem, że będziesz chciała poczuć energię tamtej sali, ale… kurwa, Violet, jeżeli wrócimy teraz do hotelu — urwał, szukając odpowiednich słów — wrócimy tam tylko w jednym celu — wychrypiała cicho, spoglądając w jej ciemne oczy.
😏
Uśmiechnął się jeszcze szerzej na jej słowa, bo… w zasadzie tak się czuł. Nie tylko przez to, że chciała z własnej woli odwiedzić Thyme i nie będzie musiał jej tym razem namawiać i zachęcać do spróbowania dania. Po prostu… to, że zaczynała sobie przypominać, że od niego nie uciekała, że chciała go poznać, że chciała poznać siebie z jego spojrzenia, że po prostu, wreszcie była i pozwalała na to wszystko. Tak, czuł się tak, jakby dostał prezent na święta już teraz, chociaż święta same w sobie były dla niego gówno warte odkąd zamordowano mu ojca. Ale gdyby miał porównać te uczucie do czegokolwiek, to właśnie to byłoby trafne.
OdpowiedzUsuń— Potrafię, jak chcę — zaśmiał się, prowadził restaurację w ramach hołdu składanego ojcu, sam gotowaniem wielce się nie fascynował, ale wiedział, że jak już się za to brał, to robił to dobrze. Bo taki był, nie lubił robić niczego na odpierdol — lubię wiedzieć, że jesz dobrze, więc… tak można uznać, że lubię cię karmić — skinął lekko głową.
Zmarszczył lekko brwi.
— Tak. Wydaje mi się, że tak. Inaczej nie pozwoliłabyś mi wciąż być obok — zaśmiał się cicho — potrafisz stawiać jasne granice. Mimo tych kłótni… gdybyś nie była szczęśliwa, pewnie byłbym martwy, gdybym ciągle nie dawał ci spokoju. Dlatego, tak. Byłaś szczęśliwa.
Spojrzał na nią, z przyjemnością słuchając chichotu wydobywającego się z jej ust. Tęsknił za tym. Tak cholernie za tym tęsknił. Za wszystkim, czego teraz doświadczał. I uzmysławiał sobie to z każdym nowym gestem, z każdym słowem… nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo był jej spragniony.
— Owszem i z chęcią wydam każdego centa — szepnął, wiedząc już, czego z pewnością spróbują podczas tego tygodnia. Jeżeli tylko będzie chciała, a coś mu podpowiadało, że nie będzie z tym problemu. Wciągnął gwałtownie powietrze i spojrzał na nią spod półprzymkniętch powiek — lubię eksperymentować — stwierdził z łobuzerskim uśmieszkiem. Wystarczyło tak niewiele, aby naprawdę z chęcią opuścił to miejsce i zabrał ją z powrotem do hotelu. To nic, że ledwo co zaczęła się wystawa, że nie zdążyli obejrzeć nawet połowy galerii. Miał to w dupie. Liczyła się ona i słowa, które padały z jej ust. Bijące od niej ciepło i twardniejący w jego spodniach kutas, który pragnął poczuć jej cipkę. A pocałunki i ciągnięcie takich rozmów w niczym nie pomagało. Jak miał zachować zimną krew, jak jedyne o czym myślał to jej ciało, jej smak, jej zapach. Ona. Myślał jedynie o niej.
— Kurwa, Brennan — szepnął, bo jeżeli chciała, aby jego decyzja była racjonalna zdecydowanie nie powinna była wspominać o tym, że jest mokra. Przesunął spojrzeniem po jej twarzy, a następnie wpił się w jej usta — hotel. Jedziemy do hotelu. A jeżeli liczyłaś, że zdecyduje inaczej, trzeba było nie wspominać o mokrej cipce — wyszeptała cicho, muskając wargami jej wargi z każdym swoim słowem. Złapał jej dłoń, splótł ze sobą ich palce, a następnie poprowadził prosto do szatni. Nie chciał tracić ani minuty więcej, ani sekundy. Bogu dzięki, że z galerii do hotelu nie było daleko.
— Wróćmy do tematu tych szpilek. Może wymyślisz coś jeszcze kreatywnego, do czego moglibyśmy ich użyć — szepnął, gdy pomógł zakładać jej płaszcz.
😏
— Poczujesz — naprawdę w to wierzył. Wiedział, że sobie przypomni, że kiedy już wrócą wspomnienia, to te wszystkie uczucia ją zaleją. Będzie czuła. A on przez cały ten czas będzie obok, dbając o to, aby już zawsze czuła się w ten sposób. Kochana, doceniona. Będą celebrować każdy dzień, a on sam zamierzał zmniejszyć wszelkie kłótnie do minimum. Nic nie mogło się powtórzyć. Nie mogli już nigdy więcej rozstawać się pokłóceni. Bo gdyby ją stracił w tym wypadku… nigdy by sobie nie wybaczył, że ostatnie słowa, które do siebie wypowiedzieli nie były słodkim pożegnaniem, a krzykami. — Nigdy nie odejdę, jeżeli sama tego nie będziesz chciała, Violet — powiedział z uśmiechem na twarzy.
OdpowiedzUsuń— Zrobimy wszystko — mruknął z lekkim uśmiechem, bo właściwie nie wiedział, co innego mógłby powiedzieć. A biorąc pod uwagę swoje własne przemyślenia sprzed chwili… tak. Zamierzał przeżyć wszystko z Violet — od dzisiaj, będziemy korzystać z każdego dnia, skarbie. Jak gdyby każdy mógł być tym ostatnim — powiedział, a wyraz jego twarzy spoważniał, bo… życie było takie kruche. Był jej to winny. Szkoda czasu na kłótnie, nieporozumienia.
— Niegrzeczna dziewczynka — wymruczał w jej usta, powstrzymując się przed złożeniem kolejnego pocałunku na jej wargach. Nie chciał przedłużać momentu, w którym są tutaj, a nie ma ich w drodze do hotelu.
— Podoba mi się — przyznał, bo sam miał całkiem bujną wyobraźnię, ale wiedział, że Violet również.
Kiedy miała już założony płaszcz, przesunął powoli dłońmi po jej barkach, wygładzając materiał.
— Wystarczy jeden telefon — powiedział, bo był gotów przebić każdą cenę. Był gotów złożyć wizytę nawet ewentualnemu nowemu właścicielowi, aby poinformować go, że obraz nie jest jednak jego własnością — możemy to załatwić grzecznie lub… bardziej w naszym stylu. Wiesz, jutro, albo jeszcze dzisiaj w nocy po skończonym evencie złożyć wizytę temu, któremu będzie się wydawało, że jest nowym właścicielem — stwierdził, zastanawiając się nad tym — zdecyduj w jaki sposób chcesz odebrać swój obraz kochanie, ja załatwię całą resztę — puścił jej oczko. Mogli iść teraz do menadżera galerii i poinformować go, że obraz jest ich, ale równie dobrze mogli się przy tym przecież odrobinę zabawić. Wykorzystując swoje… zainteresowania.
😏
— W takim razie nie odejdę — odpowiedział wpatrzony w jej ciemne oczy. Uniósł swoją rękę, aby ułożyć palce na nadgarstku dziewczyny. Przesunął powoli palcami po jego wewnętrznej stronie, uśmiechając się kącikiem ust, czując po opuszkami palców delikatną skórę. — Nie musisz się tym martwić. Nie odejdę — wyznał całkiem szczerze. Nawet jeżeli to, co przypomniało jej się tego wieczoru miało być pierwszym i ostatnim odzyskaniem wspomnieniem, nie zamierzał rezygnować. Bo tylko tyle i jednoczenie aż tyle, naprawdę mu wystarczyło do tego, aby po prostu trwać w tym. Wiedział, że wciąż to ta sama Violet, więc nawet gdyby nie odzyskała żadnego więcej wspomnienia, po prostu rozkochałby ją w sobie na nowo. Bo wiedział, że to udałoby się. Wszystko to, co właśnie się działo było tego potwierdzeniem.
OdpowiedzUsuńZamruczała z uznaniem na jej słowa.
— Jeżeli właśnie tego byś chciała — uśmiechnął się, spoglądając na nią z błyskiem w oku — lubię spełniać twoje fantazje, więc… dobrze wiesz, co mi wystarczy — powtórzył tego wieczoru i nie tylko, że wszystko zależy tak naprawdę od jednego jej słowa, że nie zamierzał mówić tego kolejny raz. Doskonale wiedziała, że miała nad nim władzę. Ktoś mógłby powiedzieć, że był miękki skoro tak chętnie czekał na jej polecenia, ale prawda była taka, że zwyczajnie chciał jej szczęścia. Nie czuł aby jego męskość miała być przy tym zagrożona czy ugodzona, a świadomość, że wszystko miało dziać się za przyzwoleniem i przede wszystkim chęcią Violet, sprawiało, że czuł się pewniejszy. Bo teoretycznie ją znał i wiedział, co mogłoby jej się spodobać, chciał mieć pewność, że nie popełnia żadnego błędu.
— Od razu skrzywdzić — zaśmiał się cicho, łapiąc jej dłoń w swoją. Splótł ze sobą ich palce, ale drugą dłonią gładził powolnymi ruchami jej policzek. Nie przestawał przy tym spoglądać prosto w jej ciemne oczy — jedynie odrobinę się zabawić — kącik jego ust drgnął w połowicznym uśmiechu. Przypatrywał się jej twarzy z największym zainteresowaniem, bo był zwyczajnie ciekawy jej reakcji. Wiedział, że gdyby nie miała problemu z pamięcią, ten pomysł spodobałby się jej. Zżerała go ciekawość, jak będzie teraz. Najważniejsza była pierwsza reakcja, a ta z pewnością nie wskazywała na negatywną. A to było już dużo. Bardzo dużo.
— Kurewsko podoba mi się taka perspektywa — wymruczał cicho, nachylając się nad nią. Puścił jej dłoń i obiema rękoma chwycił jej policzki i złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Złapał zębami jej wargę i zassał ją delikatnie — będzie cudownie. Gwarantuję — wymruczał i obejmując ją ramieniem, przyciągnął dziewczynę do siebie i wyprowadził powoli z galerii — pierw dobiorę się do twoich, już mokrych majtek, później napijemy się szampana, a po wszystkim zrobimy sobie wycieczkę — oznajmił, przyciskając jej ciało do swojego. Powinien od razu podejść do ulicy i złapać taksówkę, ale zamiast tego jedną dłoń wsunął między materiał płaszcza, a drugą przyciągnął ją do siebie. Ręką skrytą pod materiałem, przesunął powoli po jej boku, kierując się ku dołowy. Wziął głęboki oddech i uśmiechnął się, patrząc w jej oczy, przenosząc dłoń na jej plecy, a następnie pośladki. Wpił się w jej usta, nie przestając sunąć dłonią dalej. Wymusił na niej, aby odchyliła się do tyłu, a jego dłoń powędrowała do jej krocza.
— Nie mogę się doczekać — wymruczał cicho, muskając wargami jej ust, jednocześnie zaciskając palce drugiej dłoni na jej cipce przez materiał sukienki — aż się do ciebie dobiorę, skarbie — dodał, a następnie ponownie złożył na jej ustach pocałunek, a następnie cofnął rękę i odsunął się, posyłając jej delikatny uśmiech. Złapał jej dłoń i ruszył w stronę ulicy, aby w końcu zatrzymać taksówkę.
😏
Skinął powoli głową, gdy prawidłowo dokończyła jego myśl. Miły dreszcz ekscytacji przeszedł przez jego kark, bo nie mógł się doczekać, aby dowiedzieć się już, w jaki sposób zakończy się ten wieczór. Był pewien, że Violet nie raz go zaskoczy i, cholera, naprawdę nie mógł się tego doczekać.
OdpowiedzUsuń— Świetnie — uśmiechnął się. Taka kolej rzeczy właściwie bardzo mu się podobała, bo nie wyobrażał sobie, aby w tym momencie zmusić się do oderwania od niej rąk (nawet jeżeli miałoby to potrwać tylko chwilę) i powrócenia myślami do samej aukcji.
Zdecydowanie łatwiej będzie się skupić na odzyskaniu własności nad obrazem, gdy już rozładują napięcie. Przecież cały ten czas, nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo tęsknił za jej ciałem. Bo tak, tęsknił nie tylko za nią samą, ale również za fizycznym kontaktem z nią. A dzisiejszego wieczoru miał zaspokoić tę potrzebę bliskości.
Przyciągał ją do siebie, nie pozwalając na to, aby się odsunęła, chociaż widział, że teraz chciała tego samego, co on. Wciąż jednak było mu mało, czuł jej za mało i naprawdę musiał się cholernie mocno kontrolować, aby nie zrobić czegoś głupiego, czego później mogliby oboje żałować.
— Może liczę na to, że będziesz chciała się ich pozbyć już w drodze do hotelu — wymruczał cicho, czując jak jego kutas reaguje na jej jęknięcie. Tak dawno nie słyszał tego dźwięku… był piękny. I chciał słyszeć ich więcej. Dlatego ścisnął odrobinę mocniej dłoń, mrucząc cicho, gdy naparła na nią sobą. — Nie chcesz? — Spytał z łobuzerskim uśmiechem na wargach, ale wtedy przypomniał sobie, że przecież dla Violet z tym poziomem wspomnień będzie to pierwszy raz. Nie mógł jej tego spierdolić, swoimi głupimi podpuszczeniami. — Jakoś przeżyjemy tę drogę, będąc grzecznymi — musnął wargami jej usta i odsunął się, trzymając jedynie jej dłoń. Tak, musiał złapać taksówkę.
Kiedy siedzieli już w samochodzie, znowu musiał ze sobą walczyć, aby nie zrobić nic co byłoby nieodpowiednie, dlatego ściskał jedynie jej nogę w miejscu, na którym ułożyła jego dłoń i grzecznie nie przesuwał jej wyżej.
— Nie — uśmiechnął się lekko, nachylając sie w jej stronę — jak powiem, że w zasadzie ekscytuje mnie to odrobinę wyjdę na zboczeńca? — Spytał, skupiając się na jej ciemnych oczach — bo przecież w zasadzie, to będę cię mentalnie rozdziewiczał — stwierdził, mrużąc lekko oczy i skupiając spojrzenie na ich dłoniach. Mógł tego nie mówić na głos, bo przez jego głowę ponownie przeszła myśl, że przecież mentalnie ma piętnaście lat. Piętnaście. Nie mógł o tym myśleć, nie teraz. Ścisnął mocniej palce na jej udzie, koncentrując się na tym, aby uświadomić sobie, że Violet ma dwadzieścia sześć lat, spał z nią już niejednokrotnie i wcale nie zamierza popełnić przestępstwa. Ona była dorosła, po prostu tego nie pamiętała. I tego musiał się trzymać. — Mówiłem poważnie z tym szampanem — powiedział — masz ochotę na konkretnego? Zmuszę najwyżej recepcjonistę, żeby to załatwił, jeżeli nie będą mieli.
T
— Potrafimy — wymruczał, nie dodając, że wtedy trzymali się od siebie z daleka i nawet mało co ze sobą rozmawiali. Wiedział, że jeżeli wróci jej kiedyś pamięć, to nie będzie to prawdziwe wspomnienie jej pierwszego razu, ale póki nie odzyska pamięci w całości, to będzie jej jedyne wspomnienie i naprawdę nie chciał sprawi, aby było byle jakie. Kochał ją tak bardzo, że zrobiłby dla niej wszystko, aby była zawsze szczęśliwa. Miał nadzieje, że będzie mógł to robić, że tak właśnie będzie, że ich wspólne życie będzie po prostu szczęśliwe. Razem. Tyle tego chciał.
OdpowiedzUsuńNie chciał odsuwać się od jej ust, ale dobrze wiedział, jak mogłoby się to skończyć, jeżeli nie przestałby jej całować. Samo dotykanie jej ciała sprawiało, że ciężko było myśleć mu tą odpowiednią głową. Co w zasadzie nie powinno było go dziwić, bo przecież przy Violet nie potrafił w pełni nad sobą panować, a nim ją poznał… naprawdę potrafił całkowicie panować nad swoimi emocjami. Brennan to wszystko w nim zmieniła. I chociaż nigdy nie powiedział tego jeszcze na głos, był jej za to w pewnym stopniu wdzięczny.
Ułożył dłoń na jej głowie i z delikatnym uśmiechem, wtulił się w jej opartą głowę, gładząc ręką jej policzek.
— Cieszę się, wiesz? — powiedział cicho po jej słowach — naprawdę się cieszę, że zdecydowaliśmy się na ten wyjazd.
Właściwie to on zdecydował za nich, ale to był drobny do ominięcia szczegół. Najbardziej liczyło się to, że mimo wątpliwości, nie uległ im. Gdyby nie znaleźli się w Nowym Jorku, na tej wystawie, nie wiadomo kiedy jakiekolwiek wspomnienia wróciłby do niej, a tak… powoli ją odzyskiwał. Powoli wracała. Wierzył w to, cholernie mocno. — I cieszę się, że mi ufasz — dodał, posyłając jej spojrzenie pełne czułości, co nie było zwyczajnym zachowaniem dla Theodora — przy mnie, nic ci się nie stanie. Zadbam o to — wymruczał, będąc dziwnie spokojnym z wiedzą, że ona to wie.
Wziął głęboki oddech, mrużąc lekko powieki, kiedy poczuł jej ciepły oddech na swojej skórze.
— Dostaniesz wszystko, czego będziesz pragnąc, skarbie — odpowiedział jej niskim szeptem, nie przestając jej do siebie przytulać ramieniem. Całe szczęście, że jazda taksówką nie była długa.
Nie spodziewał się. Myśl, że Violet mogłaby zdecydować się na jakikolwiek ruch w windzie była ostatnią, jaka wpadłaby mu do głowy. Zwłaszcza, że byli już tak blisko celu. Kiedy jednak przylgnęła do jego ust, nie był w stanie powstrzymać się przed odwzajemnieniem pocałunku. Nie chciał się powstrzymywać.
— Moja dziewczynka — szepnął cicho pomiędzy pocałunkami, układając dłonie na jej plecach, na wysokości tali. Zacisnął je, pogłębiając pocałunek, wsuwając język w usta Violet i rozkoszując się jej słodkim smakiem.
— Jestem pewien, że są — wymruczał cicho w usta dziewczyny, a następnie otworzył oczy i nie odrywając się od jej warg rozejrzał się po urządzeniu, utwierdzając się w tym, co podejrzewał — ale nikt nas nie zamknie za całowanie się — zaśmiał się mrukliwie i zsunął ręce w dół, aby zacisnąć je na pośladkach dziewczyny i podciągnąć ją w górę — a kiedy tylko drzwi się otworzą, zaprowadzę cię prosto do naszego łóżka — szeptał pomiędzy pocałunkami, nie przestając przyciskać jej ciała do swojego.
😏
— Szczegół — uśmiechnął się do niej lekko. Nie miał przecież o to żadnych pretensji, to, że się zgodziła i nie znalazła powodu dla którego nie powinni lecieć, było dla Sandersa wystarczające w tamtej chwili. Biorąc pod uwagę sytuację, w której znajdowali się w tym konkretnym momencie, naprawdę nie zamierzał rozpamiętywać tego, co działo się wcześniej, w Los Angeles. Najważniejsze było to, że teraz byli razem w Nowym Jorku i to działało. Jak bardzo nie było to pokręcone, działało. Wyjazd zadziałał. Byli blisko siebie i nic nie wskazywało na to, aby Vi miała nagle gdzieś mu zwiać. — Ważne, że dałaś temu wszystkiemu szansę. Naprawdę to doceniam — musnął wargami czubek jej głowy — nie musisz za nic przepraszać — dodał, raz jeszcze całując ją czule. Nie skomentował w żaden sposób jej drżącego głosu, bo doskonale wiedział, że Violet nie była typem człowieka, który z chęcią wylewałby z siebie łzy w publicznym miejscu. Ścisnął jednak nieco mocniej jej ramię i uśmiechnął się kącikiem ust. Wiedział, że tyle wystarczyło w tym momencie.
OdpowiedzUsuńTrzymał ją mocno przy sobie, składając łapczywe pocałunki na jej ustach. Chciał, aby ta chwila trwała zaraz jak najdłużej, a jednocześnie jak najkrócej, bo chciał już znaleźć się z nią w pokoju.
— Cudownie — wymruczał cicho, bo skłamałby, mówiąc, że nie podoba mu się ta wizja. Szalenie mu się podobała, bo był cholernie za nią stęskniony. Perspektywą, że miał mieć ją tej nocy więcej niż raz, taka właśnie była: cudowna.
— Spokojnie skarbie, spokojnie — wymruczał prosto w jej usta, uśmiechając się kącikami ust. Oczywiście, że jej pragnął, że chciał mieć ją już teraz. Jednocześnie nie chciał, aby w ten sposób pamiętała początek tej nocy. Skierował swoje kroki w stronę łóżka i ułożył ją ostrożnie na nim, a następnie, choć niechętnie odsunął się od niej i spełnił jej prośbę. Ściągnął z siebie marynarkę i uklęknął na jednym kolanie przed łóżkiem, aby złapać jej nogę w klatce i oprzeć sobie obcas o obojczyk. Przesunął dłońmi po gładkiej skórze i przeniósł dłonie wyżej, a ustami przylgnął do kostki, składając na niej mokre pocałunki — narazie zostawimy obcasy, jestem ciekawy, co wymyślisz — wymruczał, sunąc nie tylko rękoma, ale również ustami wyżej. Jednocześnie wchodząc na łóżko pomiędzy jej nogami i układając się wygodnie, wciąż pnąc się w górę jej ciała. Natrafiając na materiał sukienki, podwinął go, zerkając w górę, chcąc skontrolować, czy wciąż właśnie tego chciała.
🥵
— Czyli musimy nad tym popracować — stwierdził z połowicznym uśmiechem na twarzy, przesuwając powoli spojrzeniem po jej twarzy.
OdpowiedzUsuńTrzymając usta przy jej łydce, uniósł spojrzenie na dziewczynę i uśmiechnął się kącikami ust, słysząc jej słowa.
— Po prostu jestem ciekawy twoich pomysłów — wyszeptał, z każdym słowem muskając wargami jej skórę, nie przestając pnąc się wyżej, wciąż podwijając materiał sukienki wyżej i wyżej. Kiedy sama ją z siebie ściągnęła, uklęknął na kolanach i wzrokiem pełnym pożądania zlustrował jej sylwetkę, podziwiając koronkowy komplet, który na sobie miała. — Miałaś rację, że spodoba mi się jej kolor — wymruczał, nie przestając pożerać jej wzrokiem. Chciał powrócić do składania pocałunków na jej ciele, kiedy dziewczyna zdecydowała przejąć się inicjatywę. Zamruczała, gdy na nim usiadła i od razu ułożył dłonie na jej biodrach, trącając palcami delikatny materiał koronki.
— Nie mam nic przeciwko — wymruczał nim go pocałowała. Odwzajemnił pocałunek, nie przestając trzymać rąk na jej biodrach — mam stąd cudowny widok — dodał, oddychając głęboko, czując jej usta coraz niżej na swoim torsie. Przełknął ślinę, kiedy dotarła do spodni i wziął kolejny głęboki oddech. — Hm? — Zerknął na nią, przenosząc jedną dłoń na jej ramię i powoli sunął po nim w górę i w dół patrząc w jej oczy i słuchając, co miała do powiedzenia — chyba nie wiem, która wersja podoba mi się bardziej. Lubię cię oglądać w koronkach — stwierdził, mrużąc lekko oczy i cicho się zaśmiał — nie chciałem cię onieśmielać — dodał, mrucząc cicho pod wpływem jej pocałunków. Drugą rękę ułożył na jej pośladku i dał jej delikatnego klapsa, aby następnie zacisnąć mocno na nim palce i przycisnąć ją do siebie — do którego konkretnie punktu? — Wymruczał, odnajdując ustami jej wargi i złożył na nich namiętny pocałunek — tego, w którym jesteśmy w bieliźnie czy tego, w którym ją z ciebie zrywam? — Spytał jednocześnie wsuwając palce pod materiał bielizny, a następnie delikatnie ją naciągnął, zastanawiając się nad tym czy faktycznie powinien ją z niej zerwać. Wysunął jednak dłoń, zostawiając ją wciąż w bieliźnie i podparł się ręką, aby podnieść ich do siadu. Przytulił ją, nie odrywając się od jej ust, na których składał zachłanne pocałunki — chociaż dzisiaj mam ochotę ściągnąć je z ciebie zębami — wymruczał cicho, zsuwając powoli ramiączka stanika, który na sobie miała. Uśmiechał się, obserwując jak pierw jedno opada, a po chwil odpłacał do niego drugie. Uśmiechnął się i przywarł ustami do jej dekoltu, dłońmi odnajdując na plecach zapięcie bielizny, z którym sprawnie sobie poradził jedną ręką, a drugą odrzucił stanik poza łóżko. — Uwielbiam cię — szepnął, łapiąc w dłoń jej pierś i nachylając się nad nią, złapał zębami stwardniały sutek.
🥵
— Uznam to za komplement — zaśmiał się mrukliwie, otulając ciepłym oddechem jej skórę. Szybko jednak powrócił do składania pocałunków, bo był ich cholernie spragniony. Spędzanie z nią czasu, a spędzanie z nią czasu pieprząc się, to było zupełnie coś innego. A on, jak sama zauważyła… dość długo musiał radzić sobie bez seksu. Za długo. A nawet teraz, nie chciał tak po prostu jej zerżnąć, rozładowując po prostu zgromadzone napięcie. Chciał, żeby czerpała z tego przyjemność, żeby dla niej było to tak samo satysfakcjonujące, dlatego chociaż najchętniej po prostu wszedłby w nią, musiał się opanować. Na tyle, że gdy już to się stanie, nie dojdzie niczym napalony nastolatek w kilka sekund.
OdpowiedzUsuń— Co mogę powiedzieć, dbam o siebie — zaśmiał się cicho, przesuwając wzrokiem po jej ciele. Napawał się widokiem, którego od dawna nie mógł doświadczać i chociaż z reguły nie uśmiechał się często, tym razem kciuki jego ust ciągle były lekko uniesione. Tak cholernie mocno za nią tęsknił.
Słysząc jej słowa, uniósł lekko brew i jednocześnie przechylił głowę w bok, bo nie spodziewał się usłyszeć czegoś takiego.
— Przypominasz sobie coraz więcej — wyszeptał, a jego oczy zabłysły z zafascynowaniem. Nie zdążył powiedzieć niczego więcej, bo pragnienie smakowania jej ust w tym momencie wygrało z wszystkim innym. Dlatego wsunął dłoń w jej włosy i przyciągnął do siebie jej głowę, nie odrywając się od jej ust nawet na chwilę. — Kurwa, Violet — wyszeptał zachrypniętym głosem, czując ruch jej bioder. Ciepło bijące z jej cipki było tak przyjemne, że jego kutas nie mógł nie reagować. Przycisnął ją do siebie, żałując, że wciąż dzieliło ich tyle warstw. Musiał pozbyć się wreszcie spodni. Musiał ją poczuć — zrobię — wymruczał, ale nim wziął się za swój plan, skoncentrował się na pieszczeniu jej piersi. Dopiero po chwili pchnął ją delikatnie i zawiał nad nią. Musnął wargami jej wargi, a następnie zszedł pocałunkami niżej. Pomiędzy piersiami, przez brzuch, aż dotarł do jej podbrzusza i koronkowych majtek. Nim chwycił je w zęby, zerknął na nią i posłał jej krótkie spojrzenie. Tuż po chwili trzymając mocno materiał zsuwał się niżej, oddychając głęboko. Jej zapach był tak przyjemny, odurzający… kiedy jej majtki wylądowały na podłodze, ułożył się wygodnie między jej nogami i mocnym ruchem rozsunął jej nogi, a następnie chwycił ją za biodra i przylgnął twarzą do mokrej cipki.
— Tęskniłem — wyszeptał z lekkim uśmieszkiem i przesunął powoli językiem, rozkoszując się jej smakiem — jak bardzo tęskniłem — wymruczał, muskając wargami jej cipkę, a tuż po tym przylgnął do niej i zaczął ją pieścić językiem, jednocześnie wsuwając w nią palec, którym odnalazł chropowaty guziczek i synchronizował swoje ruchy.
🥵
Wystarczyło. Theodorowi jej przebłyski wystarczyły do tego, aby cały strach jaki kiedykolwiek odczuwał z myślą o tym, że jest obecnie trochę jak nastolatka, przeminął. To była jego Brennan. Jego Violet. Nawet jeżeli nie pamiętała jeszcze wszystkiego, to zaczynała sobie przypominać. Nic więcej w tym momencie się nie liczyło, a wszelkie wątpliwości wyparowały. Nie było nic poza jej nagim ciałem i nim. Jego ruchy stały się jeszcze pewniejsze, chociaż wcześniej żadnego wahania i tak po sobie nie pokazał. Bo w zasadzie dopóki się nie odezwała z kolejnym wspomnieniem, nie myślał o tym, a teraz wiedział, że nie musi się niczym martwić.
OdpowiedzUsuńChciał dać jej niezapomniany orgazm, dlatego zerkał co jakiś czas w górę na jej twarz, cicho sapiąc, kiedy jej wnętrze zaczęło zaciskać się na jego palcu, do którego po chwili dołożył kolejny. Pieprzył ją palcami, nie odrywając warg od jej łechtaczki, którą naprzemiennie lizał i zasysał, nie chcąc na pierwszy raz przesadzić z doznaniami.
— Tak, skarbie, tak — wymruczał, kiedy czuł jej zaciskające się ścianki, a jej biodra zaczęły się poruszać do rytmu — krzycz kochanie — uśmiechnął się kącikiem ust, pospiesznie powracając nimi do jej cipki. Tuż po tym, gdy doszła, a on wciąż czuł na palcach jak pulsuje, sunął jeszcze językiem po nabrzmiałej łechtaczce, chcąc przedłużyć tę słodką chwilę. Gdy odsunęła się od niego, zaśmiał się cicho na jej słowa i patrząc prosto w jej oczy wsunął dwa palce, które chwilę wcześniej znajdowały się w jej wnętrzu i zlizał z nich pozostałości jej soków.
— Lubię cię smakować — wymruczał, samemu siadając na łóżku i wpatrując się w nią. Oczywiście, że był zadowolony z jej reakcji. Nie brakowało mu pewności siebie, ale widok jej rozpromienionej twarzy z rumieńcami i oczu, które jasno mówiły o przeżytym chwilę wcześniej spełnieniu sprawiał, że był cholernie z siebie dumny. — Mamy przed sobą całą noc i cały tydzień — zaśmiał się cicho — nigdzie nam się nie spieszy — mrugnął do niej, chociaż prawdą było, że sam też potrzebował spełnienia, bo jego twardy kutas starczał, spragniony dotyku i spełnienia. Nie zamierzał jednak do niczego zmuszać ani namawiać Violet. Skoro potrzebowała chwili, to potrzebowała chwili, a on zamierzał jej ją dać. Nawet, jeżeli miałoby to być tysiąc chwil — w każdym razie cieszę się bardzo, że sprostałem — mrugnął do niej, jednocześnie się uśmiechając, a po chwili przysunął się bliżej i objął jej drobne ciało swoimi silnymi ramionami i złożył na jej ustach czuły pocałunek — chcesz się czegoś napić? W minibarku na pewno jest jakiś alkohol, który sprostałby twojemu podniebieniu — zaproponował, jednocześnie wiedząc, że musi skontaktować się z recepcja i zamówić szampan. Nie zamierzał darować pomysłu, który sam wcześniej podsunął.
🥵
Jęki i krzyki dziewczyny były melodią, za którą cholernie mocno tęsknił. Dlatego, gdy zaczęła być coraz głośniejsza, Theo starał się jeszcze bardziej. Chciał przedłużyć dla niej tę chwilę spełnienia. Chciał, aby pamiętała tę noc i nigdy o niej nie zapomniała. Chciał… sprawić, aby przypomniała sobie wszystkie poprzednie, które spędzili razem.
OdpowiedzUsuń— To nic, kochanie, najważniejsze, że już więcej go nie stracimy — wyszeptał cicho, bo taka była właśnie prawda. Dla Theodora liczyło się to, że dziewczyna nie odsuwała go więcej od siebie. To, że pozwoliła im na ten wyjazd, na zbliżenie się do siebie, na pieprzenie się. To wszystko było dla niego tak cholernie ważne, że w tym konkretnym momencie po prostu cieszył się trwającą chwilą i wszystkim tym, na co mu pozwala — cokolwiek wydarzy się od dzisiaj… — uśmiechnął się kącikami ust, gładząc dłońmi jej policzki — jest po prostu nasze — powiedział — to wszystko, co dzieje się od dzisiaj… to nasze wspomnienia. Nowe. Zatrzymane już na zawsze, Violet — wymruczał. Nie był najlepszy w byciu romantykiem, ale naprawdę się starał. Tak jak w tym momencie. — Nawet jeżeli nie przypomniałabyś sobie więcej… tyle mi wystarczy, wiesz? Bo wiem, że mnie kochasz. Nawet jeżeli tego nie pamiętasz, wiem, że z czasem możesz po prostu zacząć to robić — szeptał cicho, z każdym słowem muskając jej wargi. Kiedy odwzajemniła jego pocałunek, pogłębił go, a następnie uniósł lekko brew, słysząc jej polecenie. Nie miał jednak nic przeciwko, dlatego spełnił je.
Pozwolił jej na rozebranie go, a kiedy założyła jego koszulę, jego kutas drgnął.
Czekał na to, co zamierzała zrobić. Wziął głęboki oddech, spoglądając na nią z góry i jedyne i czym myślał, gdy zaczęła powoli zsuwać się w dół, to to, jak cudownie byłoby zmusić ją do opadnięcia na kolana, a kiedy sama to zrobiła… zaschło mu z podniecenia w ustach, a jego boleśnie twardy kutas stał, gdy tylko uwolniła go z bokserek.
— Nie musisz tego robić — wymamrotał po chwili, chociaż prawda była taka, że właśnie tego chciał. Chciał wejść w jej usta i rżnąć ją w nie mocno.
Przymknął powieki, a jego kutas ponownie drgnął, gdy poczuł pierw jej dłoń, a po chwili język na główce.
Rozchylił wargi, kiedy wzięła go w usta i zerknął w dół, nie mogąc się powstrzymać przed złapaniem jej za włosy. Nie chciał zrobić jej krzywdy, a tym bardziej jej wystraszyć, ale kiedy zaczęła go ssać, a ich spojrzenia się spotkały, jego zachowania były silniejsze. Zgarnął jej włosy w kitkę, chwytając je mocno, a drugą dłoń ułożył na czubku jej głowy i z głośnym jękiem pchnął mocno biodrami, przytrzymując jej głowę przy sobie. Zaczął poruszać biodrami, uderzając główką o ściankę jej gardła, czując, jak przytrzymując ją przy sobie uderza podbrzuszem o jej czoło, nie zamierzając jednak przestać. Tak długo, dopóki była gotowa go przyjąć w swoje usta, Theo nie zamierzał się wycofać.
Był tak stęsknimy i tak nakręcony, że nie potrzebował dużo czasu, aby dojść w jej ustach, nie zdążywszy jej przed tym należycie uprzedzić.
— Kurwa, przepraszam — wysapał cicho, wyciągając ręce, aby pomóc jej wstać — powinienem dać ci znać, że jestem blisko — powiedział, wyciągając do niej ręce.
🥵
— Nie przepraszaj — wyszeptał, chwytając delikatnie dłonią jej nadgarstek. Przesunął czule po jej skórze i uśmiechnął się subtelnie, nie przestając jej przy tym dotykać — Violet, bądźmy szczerzy, początkowo mi też było trudno z tobą rozmawiać. Nie pamiętałaś mnie, nad głową miałem twojego ojca i przede wszystkim brata. Nie mogłem przestać patrzeć na ciebie jak na… nastolatkę. Nastolatkę, którą przecież nie jesteś, tylko twoje wspomnienia zatrzymały się na tym etapie. Nie jestem dobry w kontaktach z… właściwie nikim, ciężko było mi w ogóle cię zachęcić do siebie — Theodor Sanders nie był otwartym facetem, ale przy Violet to się zmieniało. Nawet jeżeli nie znajdowała się obecnie przed nim ta, która o wszystkim pamiętała. Brennan po prostu… miała w sobie to coś, co sprawiało, że jej ufał, że się dla niej starał. Tak bardzo, że przekraczał przy tym granice własnego komfortu. Bo ją kochał, bo pragnął ją odzyskać, bo chciał jej. — Więc nie przepraszaj mnie nigdy więcej za coś, za co oboje jesteśmy odpowiedzialni, jasne? — Spytał, przystawiając nadgarstek dziewczyny do swoich ust i złożył na delikatnej skórze powolny, czuły pocałunek. Uśmiechnął się kącikami ust, bo musiał przyznać, że miło było to wszystko usłyszeć. Wiedzieć, że zwyczajnie chce o nim pamiętać. — Wszystko w swoim czasie, kochanie. Zaczęłaś sobie przecież przypominać. Fragmentami, powoli, ale po takim czasie… coś wreszcie ruszyło. Postaramy się przywołać kolejne fragmenty, krok po kroku — gładził powolnymi ruchami jej ciało, chcąc jej w ten sposób przekazać, że był obok, że jest teraz i będzie później, bo nie zamierzał z niej rezygnować. — Mamy przed sobą całe życie — wyszeptał, nie odrywając spojrzenia od jej oczu.
OdpowiedzUsuńSkinął lekko głową, gdy powiedziała, że chce. Może powinien ją zniechęcić, przekonać, że na początku może sprawić mu przyjemność inaczej, ale kiedy zaczęła opadać na kolana, składając kolejne pocałunki na jego ciele… nie mógł się powstrzymać. W dodatku jej widok w jego koszuli… tak naprawdę nie chciał jej przekonywać do niczego innego. Musiał jedynie panować nad sobą. Taki przynajmniej miał początkowo plan, bo gdy poczuł ciepło jej ust szybko przestał się hamować. Szybko przestał myśleć, skupiając się jedynie na osiągnięciu orgazmu, łatwo pozbywając się świadomości, że przecież straciła pamięć.
— Przepraszam — szepnął, przyciągając ją do siebie. Dostrzegając jak wyciera łzy z twarzy miał ochotę porządnie sobie przypierdolić. Nie powinien był się zgadzać. Chwila przyjemności nie była tego warta. Nie chciał przecież jej stracić. Uniósł lekko brew, bo nie spodziewał się usłyszeć czegoś takiego, nie w tym momencie, ale musiał przyznać, że dzięki temu nieco mu ulżyło. Dlatego od razu odwzajemnił pocałunek, nie przejmując się swoim smakiem w jej ustach. To ona była najważniejsza.
— Zaraz zamówię szampana — uśmiechnął się do niej kącikiem ust, gdy już oderwali się od swoich ust — a w oczekiwaniu, aż go przyniosą… — zerknął na minibarek. Odsunął się odwdzięczymy i nie przejmując się nagością, ruszył w stronę małej lodówki — na co masz ochotę? Gazowane napoje, woda, piwo, niesamowita ilość alkoholu w małych buteleczkach i nawet gotowe drinki — powiedział, przesuwając wzrokiem po wypełnionych półkach lodóweczki.
😌
Zaśmiał się cicho na jej słowa, bo przecież na samym początku, tak naprawdę nawet nie próbował jej do siebie zachęcić. Wszystko zaczęło się od aukcji, przegranego obrazu i chęci odzyskania go. Owszem, fizycznie czuł przyciąganie do niej, już wtedy nie miał oporu przed myślą, że mógłby się z nią przespać, bo była cholernie seksowna, ale… na tym te myśli początkowo się kończyły. Liczyła się praca, przyjemność schodziła na dalszy plan. Później… owszem. Później chciał ją mieć.
OdpowiedzUsuń— Zdajesz sobie sprawę z tego, że na samym początku cholernie się wzajemnie wkurzaliśmy? — Zaśmiał się, patrząc na nią z delikatnym uśmieszkiem na twarzy. — Wziąłem cię na aukcję, a przed chwilą smakowałem twojej cipki. Zadziałało — parsknął cichym śmiechem, ale jego spojrzenie było pełne czułości. Pogładził dłonią jej policzek, a delikatny uśmiech ciągle utrzymywał się na jego twarzy. Nie mógł przestać patrzeć na nią i zachwycać się tym, że powoli zaczynała sobie o wszystkim przypominać. To było tak naprawdę spełnieniem jego ostatnich marzeń: Violet odzyskująca wspomnienia. Fakt, że początkowo nie było ich wiele nie miało znaczenia. Liczyło się tylko to, że coś w końcu zaczęło się dziać.
Odwzajemnił pocałunek obejmując ją dłońmi w talii i przyciągając bliżej siebie.
— W porządku — wymruczał cicho, muskając wargami jej wargi.
— Okej — wymruczał. Najchętniej dołączyłby do niej na łóżku, ale najpierw chciał załatwić sprawę szampana. Dlatego wyjął dla siebie puszkę z coca colą i postawił na drewnianej komodzie znajdującej się na ścianie tuż obok drzwi do łazienki i chwycił hotelowy telefon, stojący również na komodzie.
Po odebraniu połączenia przez recepcjonistę złożył zamówienie do ich pokoju, a po upewnieniu się, że dostarczenie szampana do ich pokoju będzie ich priorytetowym zadaniem, rozłączył się.
Oparł się lędźwiami o mebel i otworzył puszkę napoju. Zmrużył lekko powieki i dopiero po chwili ruszył w stronę łóżka.
— Można powiedzieć, że trafiłem pod opiekę kogoś, kto mnie nakierunkował — wzruszył lekko ramionami — poza tym od zawsze miałem zmysł artystyczny — zaśmiał się cicho. Nie lubił opowiadać o sobie, ale Violet… ta kobieta mogłaby z nim zrobić wszystko, co chciała, nawet jeżeli początkowo za każdym razem się buntował, ostatecznie i tak dostawała to czego chciała. Raz szybciej, raz wolniej, ale dla niej był gotowy na wszystko. — Kiedy mój ojciec zginął jako ofiara napadu z bronią, matka się załamała. Wszystko i wszyscy przestali mieć dla niej znaczenie. Musiałem sobie radzić — powiedział beznamiętnym tonem, wpatrując się niby w Violet, ale tak naprawdę spojrzenie miał ukrwione w jakimś niewidzialnym punkcie, na którym w pełni się skupiał wypowiadając kolejne słowa. — Moja rodzina nie miała żadnego związku z tym światem. Znalazłem się tu gdzie jestem, bo trafiłem kiedyś na kogoś, a później zobaczyłem jak można żyć i postanowiłem, że w którymś momencie to ja będę na szczycie — skrócił opowieść swojego życia do minimum — Lebedev w którymś momencie zaczął traktować mnie jak swojego podopiecznego, przyjaciela, syna… obserwowałem jak działa — dodał na koniec, wzruszając lekko ramionami. — Coś jeszcze chciałabyś wiedzieć? — zapytał, spoglądając w końcu prosto w jej oczy.
☺️
— Mniej więcej pół roku — powiedział, marszcząc delikatnie brwi — chociaż to nie tak, że tylko się wzajemnie wkurzaliśmy. Po prostu… to był dobry seks bez zobowiązań — przyglądał się jej przez cały czas, zastanawiając się właściwie nad tym, co wcześniej powiedziała. Bo owszem, początkowo ze sobą nie byli, wkurzali się na siebie, ale… od samego początku seks był dobry. Gdyby tylko potrafili zamknąć usta — ponad rok — powiedział, mrużąc delikatnie oczy — jesteśmy ze sobą ponad rok, chociaż mam wrażenie, że to już dziesiątki lat — mówił całkiem poważnie, bo tak się przy niej czuł. Jakby znalazł się wreszcie w domu, którego od tak długiego czasu po prostu nie miał. Ale Violet to wszystko zmieniła.
OdpowiedzUsuńPrzeniósł spojrzenie na jej twarz i skinął lekko głową.
— Jak będziesz grzeczna — uśmiechnął się połowicznie — a jak bardzo sobie zasłużysz, może w końcu pozwolę ci patrzeć, jak… tworzę — nie chciał tego przez długi czas, ale jej utrata pamięci coś w nim zmieniła. Sprawiła, że zrozumiał, że nie warto się bronić przed niektórymi rzeczami, że w zasadzie, właśnie to powinien robić. Dzielić się z nią tym, co kochał i prosić, by ona dzieliła się tym co kocha z nim. Nawet jeżeli mógłby w pełni tego nie zrozumieć. Dlatego delikatnie się uśmiechnął — może nawet dam ci się namówić w końcu na coś ekstremalnego — dodał, mówiąc całkiem poważnie.
— Dzięki — powiedział równie pozbawionym emocji głosem, tak jak wcześniej opowiadał o tym, jak trafił do miejsca, w którym obecnie był. Wzruszył też kolejny raz lekko ramionami, a kiedy zadała kolejne pytanie, nawet nie musiał zastanawiać się nad odpowiedzią. Doskonale wiedział, co powiedzieć — nie miałem nic do stracenia, Violet. Kto by mnie szukał? Kto by się przejął, gdybym zniknął? Byłbym bezimiennym trupem — zacisnął mocno szczękę, bo chociaż wydawało się, że był całkowicie pogodzony ze swoim losem, takie stwierdzenia nie były łatwe. Pewnie, że chciałby się dla kogoś liczyć. Teraz tak było, bo miał w swoim życiu właśnie ją. Stojącą przed nim brunetkę ubraną jedynie w jego koszulę. Właśnie stało przed nim całe jego życie. Cały sens jego życia. — Jak mógłbym żałować, skoro bez tego wszystkiego nigdy nie miałbym ciebie, skarbie? — Wychrypiał, żałując, że obsługa tak szybko pojawiła się pod drzwiami apartamentu.
Obserwował jak stoi przy drzwiach i odbiera butelkę, chociaż jego spojrzenie skupiało się na jej pośladkach przysłoniętych materiałem jego koszuli. Nieco rozkojarzony oderwał spojrzenie od jej ciała, kiedy dotarło do niego, że mówi do niego.
— Hm? — Wymruczał, ale spoglądając na nią i butelkę alkoholu, dotarł do niego sens. Rozejrzał się po pokoju, a następnie uśmiechał się — zaczekaj chwilkę — mówiąc to, skierował się do łóżka, aby chwycić z niego narzutę, a następnie rozłożyć ją na podłodze. Wołał, aby przypadkiem nie zalali materaca, bo chociaż nie planował dużej ilości snu… przyjemniej byłoby z suchym materacem. Przygotował pospiesznie posłanie, a następnie wskazał dłonią na nie — tutaj skarbie, pierw na brzuchu — oznajmił, zabierając z jej rąk pierw alkohol, a następnie odłożył go tuż obok rozłożonej narzuty i zsunął z ramion Violet koszulę — możesz oprzeć się na łokciach, albo nie, ułóż się po prostu wygodnie — powiedział, a sam wziął się za otwarcie szampana.
Gdy korek wystrzelił, podszedł do brunetki i uklęknął przy jej nagim ciele i z uśmiechem na ustach, wylał odrobinę alkoholu tuż nad jej pośladkami, w miejscu dwóch dołeczków — tylko się nie ruszaj, szkoda, gdyby się zmarnował, nie sądzisz? — zapytał, nachylając się nad nią. Wysunął język i powolnym ruchem przesunął nim po jej ciele, zlizując napój. Klepnął ją w pośladek, a następnie nalał w te miejsce małą ilość alkoholu, obserwując jak ten spływa po jej ciele. — Ups — wymruczał z cichym śmiechem — będę musiał to wszystko zlizać — dodał mrukliwie, przykładając wargi do jej pośladka.
👅
— Życie lubi zaskakiwać — stwierdził z połowicznym uśmieszkiem na twarzy. Po chwili jednak zaśmiał się i przytaknął, powstrzymując szerszy uśmiech — przeokropnie, nie wiem po co to w ogóle dalej ciągnę — zażartował, robiąc przy tym zniesmaczoną minę. A raczej próbował zrobić, bo kąciki jego ust w tym momencie nie potrafiły zachować powagi, albo raczej on sam nie chciał jej zachować, aby chociaż przez chwilę nie wzięła tych słów na poważnie. Bo żartował. A Theo przecież rzadko kiedy żartował. Nie umiałby jednak żyć bez Violet. I nie chciał tego.
OdpowiedzUsuń— Oczywiście — wymruczał — nigdy nie śmiałbym w to wątpić — zaśmiał się cicho, ale ponownie obniżył ton i powolnie przesunął wygłodniałym spojrzeniem po jej sylwetce — jestem pewien, że będziesz się starała… wiem dobrze, że chociaż w którymś momencie nie próbowałaś już mnie do tego przekonać, tak naprawdę ciągle tego chciałaś — a następnie wzruszył lekko ramionami — to twoja działka. Ty lubisz w ten sposób rozbudzać adrenalinę, więc… wybierzesz, a ja się dostosuję. Bylebym tylko nie połamał przy tym palców — zaśmiał się cicho, jednocześnie wyciągając przed siebie ręce i uważnie przyglądając się swoim dłoniom powiedział: — malowanie, jak malowanie, ale na pewno nie chciałabyś, żeby przestały czynić cuda.
— Nie zajdzie — wymruczał, nie zamierzając mówić nic więcej w tym temacie. Nie chciał wracać do wspomnień, które za wszelką cenę chciał traktować jako nieistotne. Zresztą. Czekali na szampana. Na kolejny etap ich wspólnej nocy. Ich własnego sposobu na odkrywanie jej wspomnień. Przywoływanie pamięci. On i jego przeszłość się nie liczyli. Nie dla niego i nie chciał, aby przypadkiem ona zaczęła się tym za bardzo interesować.
Odwzajemnił pocałunek i w głębi ducha, ucieszył się, że dostarczono im już alkohol. Zmiana tematu i zajęcia nie była w tym momencie w ogóle podejrzana.
Skupił się na zlizaniu alkoholu, który rozlał się po jej ciele. Nie przejmował się tym, że robił to powolnie, a kolejne strużki musującego alkoholu spływały po jej ciele.
— Hm? — Wymruczał, nie przerywając sunięcia językiem po jej rozgrzanej skórze. Uśmiechnął się kącikiem ust, dostrzegając i przede wszystkim czując, jak się poruszyła. Podszył wzrokiem za spływającymi kroplami napoju i uśmiechnął się łobuzersko. — A mówiłem, że byłaby szkodzą, gdyby się rozlało — wymruczał niby rozczarowany, ale wciąż z uśmiechem na ustach. Wyprostował się i nie zastanawiając się długo, przeszedł pomiędzy jej nogi. Uklęknął, jednocześnie je rozsuwając. Powoli, aby nie utracić żadnej więcej kropli szampana. Nachylił się i zlizał musujący napój, mrucząc cicho.
— Jeszcze raz i będę musiał nauczyć cię szacunku do drogich rzeczy — oznajmił, przygryzając jej udo od wewnętrznej strony — bo chyba nie jesteś rozpieszczoną dziewczynką, hm? — Pocałował delikatnie miejsce, w które chwilę wcześniej wbił zęby i ponownie chwycił butelkę szampana, rozlewając go tuż nad jej pośladkami — jeszcze jedna szansa — wymruczał i ponownie wymierzył jej klapsa, tym razem odrobinę mocniejszego niż za pierwszym razem.
👋🏻
— Jeżeli nie chcesz, żebym cię zaraz zerżnął, przestań się tak zachowywać — wychrypiał cicho, bo jej zęby na jego skórze działały na niego w rażący sposób. A gdy musnęła wargami te same miejsce, jego kutas drgnął.
OdpowiedzUsuńSkinął lekko głową, bo słowa w tym momencie nie były potrzebne. Uśmiechnął się jedynie z satysfakcją.
— Wiem, będziesz bardzo grzeczna — wymruczał i delikatnie ją pocałował.
Uniósł brew, zaciekawiony jej słowami. Dopiero po chwili dotarło do niego, że pościg za adrenaliną mógł się wiązać z gwałtem. Skinął powoli głową i wzruszył ramionami. Nie chciał jej o tym przypominać, a na pewno nie w tym momencie.
— Tym lepiej dla mnie, nie? — powiedział, starając się cicho zaśmiać. Niewymuszenie. — Nie ma takiej potrzeby, skarbie — wyszeptał cicho i ułożył dłoń na jej karku, a następnie przyciągnął ją do siebie i złożył na jej ustach namiętny, głęboki pocałunek.
— Będę musiał — westchnął, chociaż wcale nie miał nic przeciwko — panuj nad sobą — wymruczał, widząc ruch jej bioder. Zaśmiał się cicho, słysząc jej słowa i biorąc głęboki oddech, pokręcił głową — to będzie w takim razie długa lekcja — oznajmił, obserwując uważnie reakcje jej ciała na wymierzonego wcześniej klapsa. Zacmokał z dezaprobatą, widząc jak alkohol rozlewa się po jej ciele. Skupił się na nim jednak tylko przez krótką chwilę. Miał przed sobą jej seksowny tyłek i wyraźnie mokrą, spragnioną cipkę.
— A mogłaś być grzeczna… — westchnął, ponownie uderzając w pośladek, tym razem drugi. Przysunął się bliżej brunetki i drugą dłonią chwycił jej biodro, zaciskając mocno na nim palce. Po chwili drugą dłonią złapał ją po drugiej stronie i wziął głęboki oddech — może zaboleć, ale ostrzegałem, że będę musiał cię ukarać, a byłaś… bardzo niegrzeczna skarbie — oznajmił i nie czekając dłużej, trzymając dłońmi jej biodra, wbił się kutasem w jej cipkę, bez żadnego przygotowania. Pchnął biodrami i jęknął cicho, czując jej ciepło i wilgoć otaczające jego członka. Przez chwilę się nie poruszał, pozwalając jej przyzwyczaić się do jego obecności. Sądząc po upływie krótkiej chwili, że powinno być już w porządku, naparł na nią mocno i sięgnął jedną dłonią do jej włosów. Przyciągnął ją szybkim ruchem do siebie tak, że ich ciała się o siebie ocierały, a sam Sanders, zaczął powoli zlizywać alkohol z jej karku. A raczej jego resztki.
— A mogło być tak miło — wyszeptał do jej ucha, a po chwili zacisnął na nim zęby — to co, Brennan? — Spytał, pchnąwszy biodrami, przytrzymując ją wciąż przy sobie — będziesz grzeczna czy mam kontynuować te lekcje?
😈
Przymknął powieki, powolnie wypuszczając powietrze przez lekko rozchylone wargi. Starał się. Naprawdę starał się nad sobą panować. Miał kilka powodów: nie chciał jej skrzywdzi, co było najważniejsze oczywiście, a kolejnym powodem było to, że miał już plan. Miał plan na to, jak się nią zajmie i nie chciał z tego zrezygnować.
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie musiał, a to co robiła Violet… idealnie wpasowała się w jego wizję. Jakby potrafiła czytać mu w myślach i wiedziała, czego tak podświadomie chce. Chociaż może to nie było wcale trudne do odgadnięcia. Zdecydowanie nie chciał, aby była grzeczna. Miał ochotę złoić jej tyłek, zerżnąć ją tak mocno, aby przez kilka kolejnych dni nie była w stanie normalnie chodzić, aby wciąż czuła w sobie jego obecność…
— Żebyś, kurwa, wiedziała — wymruczał niskim głosem, jednocześnie popychając biodra w jej stronę. Na jego ustach pojawił się łobuzerski uśmieszek, gdy usłyszał jej jęk — a to dopiero sam początek, skarbie — oznajmił, zadowolony z siebie. Oczywiście, że był usatysfakcjonowany jej reakcjami, ale chciał dać jej więcej, mocniej, bardziej. Chciał, żeby nigdy nie zapomniała. — Właśnie tak, jestem twoim bogiem. Grzeczna dziewczynka — wychrypiał, ciągnąc ją za włosy. Kiedy ich ciała się dotknęły, przeniósł dłoń na jej brzuch i uchwycił ją, przytrzymując w wygiętej pozycji tak, aby czuć na sobie jej plecy.
Przymknął powieki, poruszając raz jeszcze mocno biodrami. Syknął cicho, czując jej paznokcie na swojej skórze. Nie spodziewał się, że wbije je tak mocno.
— Właśnie trwa lekcja — wymruczał, nie przestając poruszać swoimi biodrami. Raz za razem wchodząc w nią mocniej i głębiej. Czując na kutasie jej zaciskające się ścianki i wilgoć. Była tak przyjemnie mokra… — i gwarantuje, że po niej będziesz już w pełni wyedukowana — przesunął dłoń z brzucha na jej pierś i chwycił palcami stwardniały sutek. Podszczypywał, rolował i miażdżył go swoimi palcami, nie przestając poruszać biodrami. Wsłuchiwał się jej dźwięki, czując, jak na czole zbierają mu się kropelki potu. Nie przestawał jednak się w niej poruszać. Wstrzymując się z przeniesieniem dłoni z piersi na jej łechtaczkę. Kiedy to jednak w końcu zrobił, nie był delikatny, nie rozciągał przyjemności w czasie. Chciał dać jej najintensywniejszy orgazm, jakiego mogła w życiu doświadczyć. Dlatego pieścił palcami jej łechtaczkę, jednocześnie wchodząc w nią do samego końca, mocno wbijając palce w jej biodro.
— Chcę, żebyś wyjęczała głośno moje imię, skarbie. Niech wszyscy usłyszą, jak dobrze ci ze mną jest — wysapał, nie przestając jej rżnąć — w końcu jesteś grzeczna, prawda? Chcesz, żebym był zadowolony? — zapytał, chociaż zakładał, że zna doskonale odpowiedź. Nie mogła zrobić nic innego niż spełnić jego polecenie.
🥵
Jego ruchy były mocne i szybkie, nie brakowało w nich precyzji i porządku. Poruszał biodrami, czerpiąc przy tym satysfakcję z każdej jej reakcji. Szybko przestał się martwić i zastanawiać nad tym czy ich zbliżenie nie będzie dla niej zbyt intensywne. Reakcje, które mógł obserwować sprawiały, że nie zamierzał przerywać. Kim by był, gdyby odebrał jej takie przeżycia? Kim by był, gdyby odebrał je sobie?
OdpowiedzUsuńZamknął oczy i napawał się jej krzykami. Kąciki ust same uniosły się ku górze, a gdy nabrał pewności, że Violet osiągnęła kolejny orgazm, sam pozwolił sobie w końcu na osiągnięcie przyjemności.
— Głośniej skarbie, głośniej — wymruczał, gdy jego ruchy zaczęły być coraz bardziej chaotyczne, mniej rytmiczne, a bardziej gorączkowe, mocniejsze i szybsze. Gonił za orgazmem, nie skupiając się już na niej, a na sobie. Gdy doszedł, jęknął i przytrzymywał przez chwilę przy sobie jej biodra, a po chwili ponownie zaczął się ruszać, jednak dużo wolniej, aby na koniec ponownie ją przy sobie zatrzymać.
Chwycił ją, czując, że jej ciało opada z sił. Uśmiechnął się kącikiem ust i objął ją mocno, nie pozwalając na to, aby osunęła się z jego ramion.
— Takie mordowanie sprawia znacznie więcej przyjemności — wymruczał wprost do jej ucha, a na końcu przygryzł je mocno, wciąż ją obejmując. Po chwili jednak pocałował przygryzione miejsce i powoli obrócił Violet w swoich ramionach, delikatnie odkładając ją na posłanie. Podparł się obiema rękoma po bokach jej głowy i zawisł nad nią. Przez chwilę jedynie przyglądaj się jej twarzy, a dopiero potem zbliżył się do niej i złożył na jej ustach pocałunek. Długi i czuły. Tak różny od zbliżenia, które właśnie wspólnie przeżyli.
Kiedy zakończył pieszczotę, trącił nosem jej nos i uśmiechnął się delikatnie kącikami ust.
— W porządku? — Wymruczał pytanie, spoglądając prosto w jej ciemne oczy. Chciał mieć pewność, że w żaden sposób jej nie skrzywdził — potrzebujesz czegoś? Zanieść cię do łazienki? Chcesz wziąć ciepłą kąpiel lub prysznic? — Dopytywał, powoli sunąc nosem po jej policzku. Musnął wargami zaczerwienioną rumieńcem skórę, a następnie powoli ułożył się na posłaniu tuż obok niej. Leżąc na boku, wpatrywał się w nią i czekał na odpowiedzi, gotów do zrobienia wszystkiego, co tylko będzie chciała.
Wiedział dobrze, że to nie był jej pierwszy raz, ale… chciał sprawić, aby chociaż chwilowo ten jeden jedyny, który będzie pamiętała dopóki nie wróci jej pamięć, był idealny.
— W łazience możemy oczywiście być razem jeżeli tylko będziesz miała na to ochotę — wyszeptał, układając dłoń na jej szyi i głaskał ją, uśmiechając się do niej delikatnie przez cały ten czas — i możemy dokończyć to, co zostało jeszcze z szampana — dodał, podpierając się na łokciu, aby zerknąć na jej twarz.
🥰
— Może właśnie znalazłem nowe hobby — wymruczał cicho, nie odsuwając się od niej od razu. Zamruczała cicho, w reakcji na jej reakcje, a po chwili uśmiechnął się do brunetki czarująco — tylko nie mów, że masz coś przeciwko — dodał i pochylił się nad nią, aby raz jeszcze musnąć wargami wcześniej ugryzione miejsce — chociaż nie miałbym nic przeciwko, gdyby trochę jej było — wyszeptał w jej skórę, składając jeszcze jeden, ostatni już pocałunek na jej ramieniu. Ostatni na jakiś czas. Owszem, zamierzał o nią w tej chwili zadbać, dać odrobinę wytchnienia, ale gdy tylko poczuje, że jest gotowa… chciał mieć ją znowu. Chciał kolejny raz czuć jej wilgoć, jej zaciskające się ścianki na nim i chciał oglądać jej twarz wykrzywioną ekstazą, którą jej dawał.
OdpowiedzUsuńNie mógłby się nie uśmiechnąć, na jej słowa. Nie chciałby nawet ukrywać tego, że był zadowolony z tego, że w żaden sposób jej nie skrzywdził. Dał się ponieść chwili. Pragnieniu i tęsknocie. Oczywiście, że zamierzał być początkowo delikatny, ale skoro Violet nie miała nic przeciwko, nie hamował się. Widział i przede wszystkim czuł, że chciała dokładnie tego, co jej dał. Ostrego rżnięcia.
— Możemy robić wszystko, czego tylko chcesz — wymruczał w odpowiedzi, nie przestając czule jej dotykać. Normalnie… może nie był w stosunku do niej, aż tak czuły i delikatny po wszystkim, ale zamierzał to zmienić. Jej utrata pamięci sprawiła, że zrozumiał sporo. Teoretycznie powinien być świadom, jak łatwo można wszystko stracić, bo jego ojciec został śmiertelną ofiarą w napadzie. Zaznał już raz straty, powinien był doceniać Violet nim utraciła pamięć, a nie dopiero teraz, ale… najważniejsze w jego mniemaniu było to, że ponownie zdał sobie z tego sprawę. Z tego, że musi dbać o to, co ma.
Przyglądał się jej twarzy, a na jego własnej wciąż błądził delikatny, zadowolony uśmiech. Wyciągnął dłoń i złapał między palce kosmyk jej włosów. Przez chwilę bawił się pasemkiem, pozwalając na to, aby trwali w ciszy. Napawali się swoją bliskością. Ich chwilą.
— Bo może masz ochotę pobyć sama — stwierdził, zaczesując włosy za ucho. Pogładził kciukiem jej policzek i patrząc prosto w jej oczy, uśmiechnął się — może potrzebujesz chwili… pauzy. Staram się być odpowiedzialny, ale nie gwarantuje, że będę w stanie utrzymać ręce z daleka od ciebie — zaśmiał się, będąc przy tym całkowicie szczerym. Wiedział, że nie może jej wykończyć, ale jednocześnie trzymanie rąk przy sobie wydawało się trudne — w ciepłej kąpieli robi się gorąco — stwierdził, uśmiechając się połowicznie — a naprawdę nie chcę cię wykończyć — zaśmiał się cicho, lekko kręcąc głową. Po usłyszeniu jednak jej słów o zaniesieniu jej, momentalnie wrócił głową z chmur na ziemię. Będzie trzymał ręce przy sobie. Tak długo, jak ona będzie tego chciała. — Od początku było tak dobrze — odpowiedział, a jego oczy zaświeciły — dosłownie, jesteśmy dla siebie stworzeni. Też to czujesz, hm? — Wymruczał, wychylając głowę, aby musnąć jej wargi. Tyle, jeżeli chodzi o trzymanie rąk przy sobie — kurwa, Violet, lubię wszystko, co robisz. Ty jedyna doprowadzasz mnie do takiego stanu — kontynuował, przesuwając kciukiem wokół jej ust. Zahaczył o jej dolną wargę i pociągnął ją lekko w dół, a po chwili wepchnął palec w jej usta — jeżeli ty jesteś ze mną, lubię wszystko. Z tobą nawet waniliowy seks byłby cudowny. Bo to ty — powiedział, ale uśmiechnął się nieco złowieszczo — ale… lubię kiedy jęczysz moje imię. Lubię, kiedy pozwalasz mi robić ze soba wszystko, czego chce, kiedy chcesz próbować nowości. Lubię, kiedy pozwalasz pieprzyć się w usta, kiedy ze mną pogrywasz… — mówił, zahaczając palcem o jej dolne zęby — lubię, kiedy dla mnie krwawisz, skarbie — szepnął, a jego kutas drgnął, dając znać, że jeżeli tylko będzie gotowa, on też będzie.
😈
Uśmiechnął się kącikiem ust. Nie tyle z powodu jej odpowiedzi, co z brzmienia jej roześmianego głosu. Tęsknił za tym dźwiękiem. W połączeniu z jej bliskością, czuciem jej zapachu i ciepła. Dotyku jej nagiego ciała… tak bardzo za tym wszystkim tęsknił. Wydawało mu się, że już zdał sobie sprawę z poziomu tej tęsknoty, ale na każdym etapie doświadczał tego ponownie. Jakby coraz bardziej uzmysławiał sobie, jak w każdym aspekcie Violet towarzyszyła w jego życiu.
OdpowiedzUsuń— Podoba mi się to, co mówisz — wyszeptał, podążając powoli dłońmi wzdłuż jej ciała. Zaciągnął się jej zapachem, chowając nos w jej ciemnych włosach.
— Skarbie — wymruczał jedynie cicho, obserwując reakcje jej ciała. Mógłby zrobić z nią wszystko. W zasadzie, skoro sama go chciała, nie miała go wciąż dość… a jej ciało ewidentnie dawało znać, że jest na niego ponownie gotowe, to czy potrzebował czegoś więcej?
Spoglądał w jej oczy, zerkając co jakiś czas na usta, w których znajdował się jego palec. Czując, jak zaczęła go ssać, przymknął oczy i zamruczał cicho. Nie zrobił wcześniej nic konkretnego, bo nie był do końca pewien czy Violet faktycznie nie miała dość. Słowa, które wypowiedziała utwierdziły go jednak w przekonaniu, że nie powinien się hamować, a wręcz powinien jej pokazać, jak wspaniały potrafił być ich seks.
— Gdy będziesz miała dość, po prostu mi powiedz, skarbie — oznajmił, sięgając dłonią do jej ręki, w której trzymała jego penisa, odciągnął ją od siebie, a następnie posłuchał jej słów. Zamierzał się z nią pieprzyć tak, jak najbardziej lubił. Chciał przypomnieć jej, jak pomiędzy nimi potrafiło być, więc dźwignął się na kolana, po to, aby chwycić ją, a następnie podnieść ją do pozycji siedzącej.
Pieprzył ją mocno i długo. Pieprzył ją w każdym możliwym miejscu w apartamencie, nie przejmując się szkodami czy sąsiadującymi z nimi pokojami. Pieprzył ją tak każdej nocy i każdego dnia, gdy była taka możliwość. Nie odrywał od niej rąk, rżnął ją mocno, niemal znęcając się nad jej ciałem, a później dbał o nie. Łagodził ból, przygotowywał okłady i po prostu dbał, aby jak najmniej było widać
Kiedy obudził się wtulony w jej ciało podczas poranka urodzinowego dziewczyny, wyplątał się ostrożnie, aby jej nie obudzić. Wziął szybki prysznic, ubrał się i postanowił odhaczyć kolejne punkty z listy.
Pierwszym na liście był punkt z ulubionym śniadaniem dziewczyny i kwiatami. Pamiętał, że gdy podczas ich rozmowy wspomniał o wypełnieniu willi jej rodziców w każdym możliwym pomieszczeniu, teraz zamierzał zrobić dokładnie to samo, chociaż skala była mniejsza, biorąc pod uwagę apartament jaki zajmowali. Obserwował uważnie, czy dziewczyna się przypadkiem nie budzi, kiedy to kolejne bukiety fioletowych róż były wnoszone do środka i układane wszędzie, gdzie tylko się dało, pozostawiając jedynie wolnym łóżko, gdzie zamierzał na tacy podać jej śniadanie złożone z naleśników i ją nimi nakarmić.
Wiedział dobrze, że Violet nie była typem księżniczki, ale w dzień urodzin zamierzał ją tak własnej traktować.
Kiedy wszystko zostało dostarczone do pokoju, Theo usiadł na skraju łóżka i złapał dwiema dłońmi jedną z jej stóp i zaczął delikatnie masować.
— Dzień dobry, skarbie — wymruczał, spoglądając jak powoli się wybudza.
❤️
Trzymał w dłoniach jej stopę i nie przerywając nawet na chwilę masażu, uważnie przez cały obserwował jej twarz. Widział, jak początkowo nic nie zauważyła, ale odpowiadało mu to, dzięki temu będzie miała większe zaskoczenie, a tego przecież przede wszystkim chciał. Liczył, że niczego się nie spodziewa i niespodzianka po prostu się uda.
OdpowiedzUsuń— Wyspałaś się? — Spytał, nim zdążyła zadać swoje pytania. Wzruszył lekko ramionami — miałem do załatwienia parę spraw — odpowiedział tajemniczo, a kiedy dziewczyna zaczęła dostrzegać przygotowane kwiaty, z błyskiem w oczach obserwował jej twarz. Zaśmiał się cicho na jej słowa, ale nie odpowiedział od razu. Dał jej chwilę, aby spróbowała odgadnąć o co chodzi, ale widząc jej zdezorientowanie, cicho się zaśmiał, nie wytrzymując.
— Wszystkiego najlepszego, skarbie — powiedział, podpierając się dłonią o materac. Spojrzał w jej oczy, a następnie złożył delikatny pocałunek na jej ustach — mam nadzieję, że przypadną ci do gustu dzisiejsze atrakcje — powiedział, dość niechętnie odsuwając się od jej ust.
Kwiaty i śniadanie miały być zaledwie początkiem, i chociaż chętnie zostałby z nią w łóżku, robiąc powtórkę z różami, przede wszystkim, chciał spędzić z nią ten dzień tak, aby to jej się podobało. I miał nadzieję, że wszystko, co zorganizował, takie właśnie będzie: idealne dla niej.
— Z racji, że to twoje urodziny chcialem pozwolić ci na zdecydowanie, od czego zaczniemy ten dzień, ale… — przesunął wzrokiem po jej twarzy — nie mogę się oprzeć i pierw zaczniemy od prezentu — poinformował. Wstał więc z łóżka i wyszedł na krótką chwilę z pokoju, aby wręczyć jej eleganckie, jasnoróżowe opakowanie prezentowe. W środku znajdowało się aksamitne pudełko z biżuterią, a w nim z pozoru prostu łańcuszek. Zaczynał się złotym sercem, a kończył kluczykiem. Aby założyć naszyjnik, trzeba było przełożyć kluczyk przez serce pod odpowiednim kątem, aby te nie zblokowało się. Było to zabezpieczenie przed przypadkowym zsunięciem się z szyi. Był dość długi, bo poza byciem ozdobą, pełnił również funkcję, która Theo zamierzał przetestować w nocy. Na sam koniec jej urodzin.
— Można powiedzieć, że to po prostu klucz do mojego serca. Nie ma tu nawet symboliki. Same fakty — zaśmiał się cicho, zasiadając ponownie na łóżku i obserwując jej reakcje i to, czy łańcuszek jej się spodobał. Miał nadzieję, że tak właśnie będzie. Wiedział, że Violet, którą znał na pewno doceniłaby jego wybór, ale nie miał stu procentowej pewności co do wciąż poznawanej dziewczyny. Liczył jednak na to, że gust miała od dawna ten sam. Przechylił delikatnie głowę — pomóc ci z założeniem? — Spytał, gotów do działania. Nie mógł się doczekać, aż będzie miała łańcuszek na sobie.
— Po wręczeniu prezentu, możemy przejść do kolejnych punktów. W tym śniadania — poinformował — ale pozwolę ci tym razem zdecydować. W łóżku czy masz ochotę zjeść przy stole?
🔐
— Tak — odpowiedział bez chwili zawahania, uśmiechając się do niej. Robienie tego, co lubiła mogło też sprawić, że znowu sobie przypomni coś nowego, prawda? Prawda. Dlatego nie zamierzał odmawiać jej przyjemności w dzień urodzin. Chciał przychylić jej nieba, sprawiając jej radość i jednocześnie być może, całkiem przy okazji sprawiając, że coś sobie przypomni — ale nie tylko. Zamierzam pozwolić ci również na wypowiedzenie swojego życzenia. Spełnię je dzisiaj — musnął wargami jej czoło, ciesząc się nadchodzącym, idealnym dniem. Wiedział, że z pewnością głównym marzeniem było odzyskanie pamięci i przypomnienie sobie wszystkiego, ale liczył, że Violet weźmie na to poprawkę i skupi się na wszystkich innych marzeniach. Takich, które naprawdę mógłby spełnić.
OdpowiedzUsuń— Przyzwyczaj się. Dzisiaj będziesz zasypywana cały czas prezentami. Mniejszymi i większymi — zaśmiał się cicho, chociaż to właśnie naszyjnik, który zamierzał jej wręczyć był tym głównym prezentem, który dla niej miał. Tym, który chciał jej założyć i w którym chciał ją oglądać już zawsze. Liczył, że nie będzie go ściągała. I pokaże mu się tylko w nim. I wcale nie chodziło o to, że gdy chwyci za kluczyk i go pociągnie, łańcuszek zaciśnie się na jej szyi.
Wpatrywał się w nią intensywnym spojrzeniem, licząc, że reakcja na biżuterię będzie zupełnie inna niż ta, która właśnie mógł obserwować. Pierw się uśmiechnął, na jej słowa, ale ten uśmiech pospiesznie zniknął z jego twarzy, bo docierał do niego sens pozostałych słów, które zdążyła wypowiedzieć.
— Nie wygłupiaj się, Violet — powiedział, nawet nie spoglądając na pudełko, które mu zwróciła. Nie mógł na nie spojrzeć, bo czuł, że wówczas się złamie. A Theo Sanders nie zamierzał pozwolić na załamanie i to w obecności kogoś innego, w jej obecności. Połowiczny uśmieszek, który próbował za wszelką cenę utrzymać na twarzy wyparował. Zniknął bezpowrotnie, kiedy ona wciąż mówiła.
Oblizał powolnie wargi, jakby chciał przedłużyć moment ciszy, nim coś powie. Potrzebował tych kilku sekund, na pospieszne przemyślenie co ma zrobić, jak ma się zachować, jak… nie wiedział czy był bardziej wściekły na siebie czy na nią. Bo skoro twierdziła, że kochał kogoś innego, dlaczego pozwalała mu się pieprzyć przez cały ten czas, dlaczego sprawiała wrażenie, jakby jej to pasowało. Dlaczego sam wyleciał z tym pieprzonym sercem i kluczem, ta gadką o drodze do serca. Dlaczego, ją kurwa wystraszył. Powinien poprzestać na kwiatach i kolacji. Powinien postawić na klasykę, na marne kilka procent zaangażowania. Tyle, że Sanders gdy się angażował robił to na sto procent. I teraz właśnie zamiast usłyszeć podziękowania, usłyszał, że chciała wrócić do domu.
Zacisnął mocniej palce na pudełeczku i przybrał nic nie wyrażającą minę.
— Jasne, Brennan — odparł najbardziej obojętnym głosem na jaki było go w tym momencie stać. Nie zamierzał jej pokazać, że cokolwiek z tego, co powiedziała go ruszyło — to twoje urodziny, spełnię każde twoje życzenie. Nawet jeżeli to dostarczenie cię do domu — dodał, cofając dłoń i wstając z łóżka. Właśnie, do domu… — który dom masz dokładnie na myśli, Violet?
😒
Może powinien zastanowić się nad tymi urodzinami. Wziąć pod uwagę, że wszystko co zaplanował mogło ją przytłoczyć, bo… fakt. Wszystko co przygotował na pewno spodobałoby się Violet, którą znał, która przeżyła już trochę z nim. Nie brał pod uwagę tego, aby ten dzień spodobał się Violet, którą była w tym momencie. Nie myślał nad tym, bo tak właściwie… nie znał jej. Nie wiedział o niej za wiele, tak naprawdę nawet nie zainteresował się tym na tyle, aby chcieć ją poznać.
OdpowiedzUsuńChciał zrobić wszystko, aby szybko sobie przypomniała zapomniane wspomnienia, nie biorąc pod uwagę w ogóle opcji skoncentrowania się na tym, kim była teraz.
Może, gdyby nie odrzuciła jego prezentu, może gdyby nie stwierdziła nagle, że chce wracać do domu, w końcu dostrzegłby swoje błędy. Może, gdyby zasugerowała mu delikatnie, że powinien poznać ją teraz, bardziej by się przyłożył. Może potrzebował lekkiego pokierowania, ale… to wszystko było tylko jedną z opcji, możliwością, o której nie mieli szansy się już przekonać. Bo zrobiła, co zrobiła.
Sprawiła, że Theodorowi odechciało się, bo, kurwa, naprawdę się dla niej starał. Chciał dla niej wszystkiego, co najlepsze.
— Ale co? Co mam przestać? — Spytał, spoglądając na nią z góry. Może powinien być bardziej wyrozumiały. Może. — Mam przestać się starać sprawiać ci przyjemność? Mam przestać mieć nadzieję, że przypomnisz sobie te minione lata? Mam przestać cię kochać? — Strzelał pytaniami, jedno za drugim, nie odwracając od niej spojrzenia — no powiedz mi, Violet, co mam przestać robić — warknął, spoglądając na nią — tylko dobrze się zastanów, to twoje urodziny, dzisiaj spełniają się życzenia — podkreślił, aby była świadomość że zamierzał potraktować naprawdę poważnie jej słowa, niezależnie od tego, jak bardzo zabolą go samego. Ale… przecież tak naprawdę spodziewał się tego, czyż nie? Zawsze sobie powtarzał, że związki z kobietami nie mają sensu, że angażowanie się jest stratą czasu, że lepiej i łatwiej jest się po prostu pieprzyć i nie myśleć o miłości. Jeżeli potrzebował się kolejny raz przekonać o tym na własnej skórze, właśnie dostał od życia kolejną lekcję. I właściwie… powinien był przejrzeć na oczy już dawno. W końcu on i Violet to od początku były problemy. Mniejsze lub większe, ale to nie była szczęśliwa wielka miłość. To była destrukcja. Byli jak huragan, który niszczył wszystko dookoła.
Stanął przed nią, obserwując ją dokładnie i słuchając tego, co miała do powiedzenia. Powinien ochłonąć, wykazać się zrozumieniem. Powinien.
Zamiast tego zmarszczył jednak brwi, bo jego ego za bardzo poczuło się dotknięte. Zresztą wydawało się, że w głowie podjął już ostateczną decyzję. Decyzję, którą przecież to ona wybrała. Nie chciała przyjąć wisiorka, nie chciała przyjąć jego. Jego serca, które, jej ofiarował jak skończona pizda.
— Piętnastolatki, z tego co mi wiadomo, prawnie nie mogą posiadać własnych domów — powiedział bez mrugnięcia okiem. Skoro tak stawiała sprawę, zamierzał traktować ją tak, jak chciała. Jak kogoś, kim obecnie była — odstawię cię w takim razie do rodziców — stwierdził za nią, rozglądając się dookoła i nic nie robiąc sobie z łez w jej oczach — ogarnij się, załatwię lot na dzisiaj.
🙊
Chciała spokoju, więc właśnie to zamierzał jej dać. Kiedy zamknęła się w łazience apartamentu, Theo nie zastanawiał się długo nad tym, co ma zrobić. Obiecał, że spełni jej życzenia, a ona jasno wyraziła się co do tego, czego od niego chciała. Spakował swoje rzeczy do walizki i bez słowa pożegnania zostawił ją w apartamencie wypełnionym fioletowymi różami. Nie przejmował się tym, jak poradzi sobie z powrotem do Los Angeles. Violet Brennan przestała być jego problemem w momencie, w którym oznajmiła, że miał przestać. Nie zamierzał się przed nią płaszczyć, także szybko jej życzenia zostały spełnione, a ona pozostawiona sama sobie.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że to nie wyglądało tak, że wrócił do miasta i tak po prostu o niej zapomniał. Dał się wciągnąć w wir pracy. Tej związanej z restauracjami, ale i tej dżentelmeńskiej. Miał w końcu swój plan na ten interes, i nic nie mogło tego zmienić. Musiał z czasem osiągnąć swój cel, a… będąc samemu było łatwiej. Bo znowu dawał całe sto procent pracy, a w zasadzie to znacznie więcej niż sto. Nie było mu nic, co mogło go rozpraszać. Z wyjątkiem myślenia o niej, ale… praca trzymała jego myśli z dala od niej.
Zbliżające się otwarcie kolejnej filii restauracji było pracochłonne i na tyle czasochłonne, że zwyczajnie nie miał czasu na nic innego poza Thyme LA. Kiedy nadszedł dzień oficjalnego otwarcia… z jednej strony cieszył się, że to już, ale z drugiej żałował, bo to co najbardziej zajmowało jego myśli, miało zniknąć. Owszem, wiedział, że początek działalności restauracji będzie wymagał od niego dużo pracy, ale to już nie było to samo, co najdrobniejsze starania przed samym otwarciem.
Oficjalny wieczór i pierwsza kolacja nareszcie nastały. Theo od samego początku przechadzał się po sali, upewniając się, że każdych gości dostał swoje zamówienia, że nikomu niczego nie brakuje i łapał klientów i zaproszonych gości na niezobowiązujące rozmowy, aby cieszyli się tym, że właściciel znalazł dla nich chwilę.
Właśnie kończył rozmawiać ze starszym małżeństwem, kiedy dostrzegł Brennan. Senator i jego małżonka w jednej chwili przeżegnali dla Sandersa istnieć. Spoglądał w ciemne oczy Violet, a kiedy dostrzegł, z kim dokładnie pojawiła się na parkiecie, czuł, jak złość przechodzi przez całe jego ciało. Zacisnął mocni pięści, nie przejmując się, że ludzie mogli go zauważyć.
Prawda była taka, że nie spodziewał się, że pojawi się na otwarciu restauracji. Przecież sama wyraźnie powiedziała,, że nie chce mieć z nim nic wspólnego. Był owiec dla Theo jasne, że jej nie będzie. Ze nie zobaczy jej na otwarciu, samej czy z kimś, a na pewno nie spodziewał się, że zobaczy ją z którymś z tych skurwieli.
Nie potrzebował wiele, aby wiedzieć, co zrobić, jak się okazało, jego ciało potrzebowało jeszcze mniej, bo nim się zorientował, znalazł się przed parą, z zaciśniętymi szczękami i dłońmi, resztkami silnej woli powstrzymując się przed złapaniem tego gnoja za szmaty i uderzeniem jego głową o najbliższą twardą powierzchnię.
— Trzymaj się od niej z daleka — warknął, resztkami wolnej siły nad sobą panując — i wypierdalaj stąd. Sam. — Rozkazał, wychodząc z założenia, że wyraźna prośba na początek wystarczy. Chociaż ciężko było mu ten spokój zachować, bo w środku cały się gotował z wściekłości.
😠
Oczywiście, że obecność Violet nie była tym czego oczekiwał. Gdyby zobaczył ją z kimkolwiek innym, zignorowałby to. Bez problemu dałby radę być ponad tą sytuacją. Owszem, serce cholernie mocno bolałoby go, bo naprawdę ją kochał. Oglądanie jej u boku innego nie było niczym przyjemnym, ale… oglądanie jej w towarzystwie jednego ze swoich gwałcicieli. To był zupełnie inny ból i wkurwienie. Taki poziom wkurwienia, którego chyba jeszcze nigdy w swoim życiu nie doznał. A z pewnością nie był tego tak świadomy, jak w tym momencie.
OdpowiedzUsuńMiał ochotę udusić tego gnoja, nie przejmując się kilkudziesięcioma par oczu, które mogłyby się tej scenie przyglądać.
Liczyła się tylko jedna para oczu, ale Violet o niczym nie pamiętała. A on nie chciał jej przypominać. Nie chciał mówić o bolesnej i traumatycznej dla niej przeszłości. Gdyby był w stanie sprawić, aby przypomniała sobie o wszystkim, poza tym jednym wspomnieniem, zrobiłby to. Nawet jeżeli miałby poświęcić w zamian swoją duszę. Bo tak bardzo ją kochał. Nawet teraz, kiedy nie byli już razem, wciąż zrobiłby to dla niej. Bo ją naprawdę kochał. I chociaż chciał o niej zapomnieć, jego serce należało do niej. Nawet jeżeli go skrzywdziła.
— Naprawdę chcesz wiedzieć, co zrobię? — Spytał, ignorując całkowicie Violet. Nie chciał z nią rozmawiać z prostego powodu: chciała, żeby ją zostawił. Oznajmił jej, że spełni każde jej życzenie, ale Zion… tego zwyczajnie nie mógł i nie chciał zostawiać. Nie, kiedy Violet nie pamiętała — to słuchaj uważnie, bo nie będę mówił dwa razy — oznajmił, robiąc krok w stronę chłopaka. Stanął tak blisko, że czuł zapach jego perfum wymieszany z zapachem Violet, co tylko bardziej go wkurwiało. Nachylił się jednak w stronę chłopaka i uśmiechnął się kącikiem ust — najpierw wyprowadzę cię z mojej restauracji. Później wepchnę cię do mojego samochodu i założę worek na głowę. Zwiąże ci nadgarstki i kostki. Wywiozę cię gdzieś, gdzie nikt cię nie znajdzie, a później będę, cię kurwa, torturował. Za każdy jebany raz, kiedy ośmieliłeś się jej dotknąć. Wtedy i teraz. Będę rozcinał twoją skórę, kawałek za kawałkiem, patrzył, jak ciurkiem spływać będzie krew na podłogę. Woda nieustannie będzie kapać ci na głowę — szeptał, a każde kolejne słowo wypowiadał z większym spokojem i… radością. Jakby każde kolejne słowo padające z jego ust sprawiało, że był coraz bardziej podekscytowany. Całkowicie przy tym ignorując jego słowa. Nie zamierzał wchodzić z nim w dyskusję. Zerknął jedynie na Violet, nie myśląc jednak jeszcze o tym, jak jej to wszystko wytłumaczy — wsadzę ci w dupę kij i się porządnie zabawimy. Będzie, kurwa, zajebiscie. Może po dekadzie sam do mnie wrócisz, na powtórkę, hm? — Spytał, a jego spojrzenie błyszczało niezdrowo — a na sam koniec, po prostu cię zajebię, sukinsynie i będę to robić długo i powolnie. Tak, że sam będziesz prosił, żebym w końcu skręcił ci kark i ulżył, skurwielu — odsunął się od niego o pół kroku i spojrzał prosto w oczy — ale nim to wszystko się wydarzy, na kolana — miał w dupie to, że goście i personel przyglądali się ich trójce — na kolana, nie lubię się powtarzać. I przeproś. Przeproś ją, kurwa, to może będę odrobinę milszy, gdy już stąd wyjdziesz.
— Violet nie… nie tutaj i nie teraz — zwrócił się do niej najłagodniej jak potrafił w tym momencie. Nie mógł jej przypomnieć o wszystkim tak, o, na otwarciu, wśród tylu ludzi.
😌
Miłość… była trudna. Uzmysłowił to sobie dokładnie w momencie, w którym Zion odezwał się do Violet. Mimo świadomości, że zdecydowanie swoim zachowaniem zwrócili uwagę zaproszonych na otwarcie gości, Theodor był gotowy zmusić tego skurwiela do tego, aby uklęknął przed Violet i błagał na kolanach, nie o wybaczenie, a o ewentualne złagodzenie tego, co Theo zamierzał z nim zrobić. Podejrzewał, że Violet, która pamiętała w życiu by nie zgodziła się na jakąkolwiek łagodność względem Ziona, a sama z przyjemnością dołączyłaby do tej… osobliwej zabawy. Ale nie było Violet, która o wszystkim pamiętała, więc mając gościa przed sobą, nie mógł tego zignorować, nie mógł pozwolić na to, aby karma go nie dopadła. A to, że sam zamierzał być tą karmą, wymiarem sprawiedliwości… cóż, tak się złożyło, że skurwiel z góry miał tego po prostu nie przeżyć. Jego los był już przesadzony w rękach Sandersa.
OdpowiedzUsuńWracając jednak to trudu miłości… dlaczego to do niego dotarło? Bo był gotów poświęcić siebie. To wszystko, co zdobył, co udało mu się ciężka pracą osiągnąć… dla niej, byłby gotowy to zrobić.
— Zobaczymy jak będziesz wyglądał, kiedy zedrę z twoich ust ten uśmieszek — powiedział, całkowicie przekonany o realności swoich słów. Zionowi mogło się wydawać, że to tylko puste słowa, gadka, która mogłaby zaimponować Violet, ale Theo zamierzał dopilnować, aby wszystko co przed chwilą wypowiedział na głos, stało się prawdą.
Dlatego słysząc, kolejne słowa, po prostu to zrobił. Nie zastanawiając się nad tym, co ewentualnie może stracić: w swoim oficjalnym życiu jako właściciel Thyme czy jako gangster.
Miał to w dupie. Z powodu miłości.
Tylko miłość była w stanie doprowadzić go na skraj. Sprawić, że tracił nad sobą panowanie. Kiedy więc Zion zamknął usta kończąc swoją niewybredną wypowiedź, Theodor od razu złapał go mocno za poły marynarki, ściskając pięściami materiał. Uniósł ręce, sprawiając, że chłopak znalazł się kilka centymetrów nad ziemią.
— Powiedziałem. Na. Kolana. Śmieciu — warknął. Mówił cicho, ale stanowczo. Wiedział, że swoim zachowaniem już i tak zdecydował o swoim wizerunku, ale nie chciał, aby ktokolwiek usłyszał, o czym dokładnie toczyła się rozmowa. Puścił go nagle, zaledwie kilka centymetrów nad ziemią, a następnie objął niby go objął, chwytając jego kark i wbijając palce w ciepłą skórę — na kolana — powtórzył ostatni raz. Miał już użyć siły, aby zmusić go do klęknięcia, ale wtedy dotarł do niego dźwięk jej głosu.
Tak różny od tego, którym brzmiała szybciej. Nie zastanawiał się czy się zmienił. Słyszał to. Słyszał jej głos, a słowa, które padały z jej ust sprawiły, że na jego twarzy pojawił się szaleńczy uśmiech. Wróciła. Wróciła. Jego Violet wróciła.
Mógłby to zrobić. Mógłby mu spuścić wpierdol. Nie zastanawiałby się nad tym, gdyby Violet się nie odezwała. Ale… wróciła. A on, chociaż wcale nie powinien biorąc pod uwagę całokształt okoliczności, szczerzył się z radości. Bo jego miłość wróciła.
— Los się dzisiaj do ciebie uśmiecha, Zion — powiedział z łobuzerskim uśmiechem — ten pokój, o którym mówi, jest nieziemski — dodał, spoglądając na Brennan z szaleńczym błyskiem w oku — i mało kto miał tam przyjemność być z naszą dwójką — nie odrywał spojrzenia od Violet, mówiąc do tej imitacji mężczyzny — chcesz tego skarbie, chcesz żebym mu wyjebał? Powiedz słowo, a to zrobię.
🫠
— Nie wiesz nawet, o co prosisz — warknął w odpowiedzi. Naprawdę był gotowy to zrobić. Zmusić tego skurwiela do padnięcia na kolana i przeproszenia Violet. Z chęcią zmusiłby go do błagania o przebaczenie. Zrobiłby wszystko, żeby tylko ten facet poczuł, że zranienie Violet było najgorszą rzeczą na świecie, jaką mógł zrobić. Bo teraz musiał mierzyć się z nim. Widok, że Zion kompletnie nic sobie nie robił z gwałtu, doprowadzało Theodora wewnętrznie do szaleństwa. Miał ochotę już teraz pokazać chłopakowi, gdzie jest jego miejsce. Zetrzeć mu z gęby ten uśmiech i zbyt pewny siebie wyraz twarzy.
OdpowiedzUsuńOwszem, wiedział, że Zion zapłaci za skrzywdzenie Brennan, ale zrobienie tego w zamkniętym pomieszczeniu to było za mało.
Jeszcze nigdy wcześniej nie czuł się w ten sposób. Jeszcze nigdy, nie chciał kogoś tak bardzo zranić, jak teraz Ziona.
Świadomość, że Violet sobie o wszystkim przypomniała… sprawiała, że poczuł ulgę, ale jednocześnie coś ściskało go w żołądku. Coś nieprzyjemnego, czego w tym konkretnym momencie nie umiał jednoznacznie określić.
Na usta mężczyzny wkradł się delikatny uśmiech, gdy słuchał, co Violet miała do powiedzenia. Nie próbował już nawet walczyć z ukrywaniem uśmiechu.
— W końcu zaczynasz rozumieć powagę sytuacji, świetnie — uśmiechnął się, kiedy Zion odezwał się po słowach Violet. Theo przekrzywił głowę w bok, obserwując uważnie reakcje chłopaka. Liczył, że kiedy znajdą się już sami, we trójkę w domu, Violet opowie dokładnie, co stało się Russelowi. Wierzył, że to pomogłoby Zionowi z wyobrażeniem sobie, co jego samego za chwilę spotka.
Odwrócił całkowicie głowę od chłopaka i spojrzał na brunetkę, posyłając jej uśmiech. To było urocze, że myślała o nim w takiej sytuacji. O tym, że mógłby stracić pozycję, gdyby coś w tym momencie zrobił Zionowi. Problem Theodora polegał na tym, że bardzo chciał coś zrobić. Cokolwiek. Dlatego nadepnął na jego stopę i użył siły, aby ją zdusić.
— Słyszałeś uroczą panią. Idziesz grzecznie z nią. Spróbuj odstawić jakiś numer, a wszystko o czym opowiadałem spotka cię ze zdwojoną mocą. Jasne? — Nie czekał jednak na odpowiedź.
Skupił się na niej. Na Brennan. Tej prawdziwej i ich krótkim pocałunku, który zdecydowanie potwierdzał, że wróciła. Był zupełnie inne niż te, które dzielił z Violet bez pamięci. I mimo, że pieszczota była cholernie krótka, mówiła więcej niż jakiekolwiek słowa.
— Byłaś strasznie irytującą piętnastolatką — mruknął cicho i skinął głową w odpowiedzi na jej pytanie — w moim biurze, możecie jechać do domu lub w nim za mną poczekać. Szybko załatwię tutaj to, co najważniejsze — zapewnił, bo nie chciał dłużej być bez niej, bo doceniał, że w końcu ją miał.
— Kurwa, nie mogę się doczekać, aż się nim zajmiemy — dodał jeszcze cicho, całkowicie zapominając o sprawie w Nowym Jorku. To było zupełnie nieistotne. Liczyło się to, że była. I w tym momencie wpadł mu do głowy szalony pomysł. Szalony, ale nie chciał już niczego innego. Dlatego zamierzał jeszcze szybciej załatwić sprawę w restauracji. Chciał już znaleźć się sam na sam z Violet.
❤️
Na usta Theodora wkradł się maniakalny uśmieszek. Wychodziło na to, że Zion nie należał do ich świata, a to oznaczało, że znęcanie się nad nim może być nad wyraz przyjemne. Bo był całkowicie nieświadomy tego, co tak naprawdę go czeka. To w jakimś stopniu sprawiało, że Sanders stawał się jeszcze bardziej chętny do zadawania bólu.
OdpowiedzUsuńZaśmiał się tylko cicho, na jego słowa, a później w spokoju obserwował, jak ochroniarz Violet zajmował się tym sukinsynem.
— Na pewno nie chcesz być zabezpieczona? Walker to jedno — zauważył. Chociaż nie obawiał się w tym momencie o jej bezpieczeństwo. Był świadom, że Zion nie był w stanie już jej skrzywdzić. Był za słaby na to, a Violet, cóż, był pewien, że nie powstrzymywałaby się, gdyby była zmuszona do pokazania mu, na co ją stać w tym momencie.
— Starałem się, naprawdę się starałem, Brennan – westchnął, ale… nim miała wypadek, pokłócili się. Violet bez pamięci tego nie pamiętał, ale jego Brennan już tak, więc… trochę spokorniał, o ile Theo Sanders był w stanie nabrać jakiejkolwiek pokory. Po prostu, wiedząc, że znowu mają się rozdzielić, wolał nie pozostawiać miejsca na jakąkolwiek sprzeczkę, nawet minimalną. Dlatego chwycił delikatnie jej nadgarstek, kiedy go dotykała, a następnie przyłożył jej dłoń do ust i złożył na niej delikatny pocałunek —będzie cały twój, jeżeli tego będziesz chciała. A decydujące ciosy z góry są dla ciebie. Po prostu na mnie czekaj, dobrze? I jedź bezpiecznie, proszę — szepnął, nim go pocałowała.
Miał wrażenie, że wieki minęły odkąd Violet wyszła z Thyme i nim on sam mógł zrobić to samo. Rozmawianie z ludźmi męczyło go tak bardzo tego wieczoru, że w którymś momencie po prostu zamknął się w swoim biurze, bo musiał doprowadzić się do porządku. Swoje nastawienie. W końcu to był interes. Przykrywka, do sięgania po więcej i nie mógł niczego zawalić, bo w domu czekała na niego Violet. Oczywiście, że wytrzymanie z daleka od niej, kiedy ledwo co powróciła jej pamięć było cholernie ciężkie, ale musiał to zrobić. Musiał wytrzymać.
Lawirował między stolikami, upewniając się, że goście są zadowoleni. Zagadywał, nawiązywał znajomości na wszelki wypadek, jak zawsze. I przetrwał. Przetrwał te cholerną kolację, aż w końcu mógł opuścić restaurację i udać się prosto do domu. Do niej. Do jego Brennan.
Wszedł do domu, a zatrzymując się na korytarzu ściągnął z siebie do razu płaszcz i buty. Podniósł spojrzenie i uśmiechnął się szeroko na widok biegnącej w jego stronę Violet, ubranej w jego koszulkę.
— Ja za tobą też — wymruczał, łapiąc ją w swoje ramiona i mocno przyciągając do siebie — nawet sobie nie wyobrażasz — szepnął, nie myśląc w tym momencie w ogóle o zamkniętym Zionie. Liczyła się tylko ona. Zamkniętą w jego ramionach, odwzajemniająca jego pocałunki. Trzymając ją w ramionach ruszył do kuchni, a następnie posadził ją na blacie wyspy kuchennej i uśmiechnął się. Zapach zaparzonej kawy unosił się w pomieszczeniu, przypominając mu o planach, jakie mieli na dzisiejszą noc.
— Nigdy więcej nie pozwolę ci odejść, jasne? A na pewno tamten raz był ostatnimi kiedy oddaliłaś się ode mnie w kłótni, Violet. Nigdy, kurwa, więcej — warknął w jej usta, łapiąc zębami dolną wargę brunetki — nigdy — powtórzył, zaciskając palce na jej udach.
❤️
Było to dziwne uczucie. Trzymał teoretycznie tę samą dziewczynę w swoich ramionach, co w Nowym Jorku, a jednak wyraźnie czuł różnicę. Wróciła. Jego Violet wróciła i nie był w stanie myśleć o niczym innym. W głowie majaczył Zion, całą tą scena z Thyme, ale to Brennan trzymał w ramionach, to Brennan przylegała swoim ciałem do jego ciała, skutecznie zaburzając jego umiejętność nierozpraszania się, bo cóż, Violet sprawiała, że rozproszenie przychodziło szalenie szybko. Zwłaszcza po takiej przerwie, po całym tym czekaniu, aż wróci jej pamięć i z powrotem będzie po prostu sobą.
OdpowiedzUsuń— Tak kurewsko mocno za robą tęskniłem — wymruczał, kiedy jej dłonie sunęły po jego torsie, rozpinając guzik za guziczkiem. Może powinien ją zatrzymać, zapewnić, że będą mieli na wszystko czas, ale, kurwa, przecież właśnie tego chciał. Chciał jej. A słowa padające z jej ust sprawiały, że jego kutas twardniał. Cóż, Sanders nie był w pełni zdrowy na umyśle, a jego fascynacja malarska była tego potwierdzeniem. Kiedy więc wspomniała o pieprzeniu się we krwi, jego penis nie mógł pozostać niewzruszony.
— Zrobimy wszystko, co tylko będziesz chciała — wymruczał, sunął dłońmi po jej ramionach. Może i powiedział te słowa za szybko, ale gorąco jej ust na jego ciele doprowadzało go do szaleństwa.
— Violet… — westchnął, ale nie zdążył pozbierać myśli, bo już przed nim klęczała. Klęczała przed nim, a jego kutas napierał na garniturowe spodnie, przeczuwając, co się za chwilę wydarzy.
Opuścił głowę, obserwując jak bierze go do ust. Jęknął przy tym cicho, a po chwili ułożył dłoń na jej głowie, delikatnie ją gładząc.
Może i chciał odmówić. Może odmowa byłaby rozsądna, bo zwyczajnie proces malowania uważał za cholernie osobisty, ale kiedy patrzyła na niego z dołu, klęcząc przed nim, z jego kutasem w swoich ustach, zapewniając, że właśnie za tym też tęskniła…
— Jak bardzo tęskniłaś? — Zapytał, czule gładząc ją po głowie. Przesuwał dłońmi po jej włosach, nie przestając patrzeć na nią z góry. Uwielbiał ten widok. Kiedy odpowiedziała, kącik jego ust drgnął, a Sanders ułożył dłonie na jej skroniach i mocno chwycił jej głowę — a za tym? — Zapytał, ale nim odpowiedziała pchnął biodrami, wchodząc głębiej w jej usta, po sam koniec, główką uderzając w tylną ściankę gardła. Wysunął się i powtórzył gwałtownie ruch, pieprząc jej usta mocno. Puścił jedną ręką jej głowę, ale tylko po to, aby zebrać kosmyki włosów i chwycić je porządnie, nadając tempa ruchom jej głowy.
Sam odchylił głowę do tyłu, ale tylko na krótki moment, bo chciał patrzeć prosto w jej oczy, kiedy będzie wypełniał jej usta swoją spermą. Dlatego też opuścił głowę, wpatrując się prosto w jej oczy, kiedy doszedł prosto do jej gardła. Przytrzymał ją jeszcze przez chwilę ze swoim kutasem w ustach, po czym pogładził czule jej skronie.
— Grzeczna dziewczynka — wymruczał, łapiąc jej ramiona. Pomógł jej podnieść się na nogi, a następnie wpił się w jej usta, czując na jej języku swój posmak — zasłużyłaś na nagrodę, więc… mogę pozytywnie rozpatrzeć twoją prośbę — szepnął w jej usta, uśmiechając się połowicznie — a teraz, skarbie, powiedz mi, jak bardzo jesteś mokra — rozkazał niskim, zachrypniętym głosem.
🥵
Zamruczał gardłowo, trzymając głowę zwieszoną w dół. Uwielbiał oglądać ją z góry, gdy przed nim klęczała. Jej zdecydowane ruchy, pewność z jaką zsunęła z niego spodnie i bokserki… to była jego Violet. I nie powinien być zaskoczony, że tak chętnie wzięła w swoje usta jego kutasa.
OdpowiedzUsuńCały ten przejściowy stan nie miał żadnego, najmniejszego znaczenia, bo przecież byli wreszcie sobą, należeli do siebie. Nic innego nie miało znaczenia.
— Kurwa, skarbie — był w stanie wydusić z siebie zaledwie dwa słowa. Słowa, które mogły wydawać się nic nieznaczące, a zarazem mówiące więcej niż tysiąc słów. Był twardy, gdy tylko zaczęła sunąc dłońmi po jego ciele, a teraz, gdy zdążył poczuć wilgoć jej ust, mocny chwyt jej dłoni i język sunący po główce, jego penis rwał się do niej. Drgał w zniecierpliwieniu, oczekując, aż w końcu znajdzie się głęboko w jej gardle. — Też za tobą tęskniłem — wymruczał, myślami skupiając się jedynie na tu i teraz. Nie myśląc o tym, kto na nich czekał. Na co czekał. W tej konkretnej chwili nie liczyło się nic ani nikt inny poza ich dwójką w kuchni. Czując, jak chwyta jego bioder, uśmiechnął się kącikiem ust i wolną dłonią, która nie trzymał jej włosów, poklepał ją delikatnie, czule po głowie, jednoczenie rżnąc jej usta silnymi ruchami swoich bioder.
— Nie mógłbym usłyszeć nic lepszego — wymruczał w jej usta, kciukiem pocierając kącik jej ust. Spoglądał w jej oczy, gdy trzymała zębami jego wargę, a kącik jego ust drgał delikatnie — nie mogę odmówić, spisałaś się jak przystało na grzeczną dziewczynkę — oznajmił z uśmiechem,
Zmrużył powieki, bo zdecydowanie nie spodobało mu się przerwanie kontaktu fizycznego. Po wydarzeniach z Nowego Jorku, chciał trzymać ją blisko siebie, czuć przy sobie jej ciało. Musiał mieć z nią kontakt. Mieć pewność, że ona tu jest, że jest z nim jego Violet.
Sunął wzrokiem po jej sylwetce, obserwując, jak rozsuwa przed nim swoje nogi. Wpatrywał się bez skrępowania na jej, zakrytą mokrą bielizną cipkę, na jej mokre udo i czuł, że ponownie stawał się twardy. Nie potrzebował żadnego dodatkowego pobudzenia. Wystarczyło, że widział jej podniecenie i sam był gotowy na kolejną rundę.
Pozwalał na wszystko, czego chciała. Jego kutas był całkiem sztywny, nim odsunęła dłonią majtki. Zamruczał słysząc jej słowa i czując jej wilgoć.
— Jesteś taka ciasna — wymruczał, spoglądając prosto w jej ciemne oczy. Poruszył powolnie dłonią, zaginając wsunięte przez nią palce w jej cipce i nie przerywając kontaktu wzrokowego, z łatwością odnalazł najwrażliwszy punkt i skupił się na jego pieszczeniu. Rytmicznymi, pulsującymi ruchami uderzał w górną ściankę, spełniając jej życzenie. — Masz szczęście, Brennan, bo jestem dziś dla ciebie łaskawy — wychrypiała cicho, czując jak zaciska się na jego palcach. Nie przestając pieścić jej cipki, kciukiem zaczął masować jej mokrą łechtaczkę. Nieustannie patrząc prosto w jej oczy — kiedy już skończę malować, pozwolę ci jeszcze dojść na mojej twarzy — wyszeptał, przyspieszając ruchy dłoni. Oparł się czołem o jej czoło, delikatnie mrużąc oczy, oddychał jej powietrzem, czując jej ciepły oddech na swojej twarzy — dojdź dla mnie, teraz, skarbie, dojdź dla mnie — wolną dłoń ułożył na jej lędźwiach i przycisnął mocno, aby nie próbowała odsunąć się biodrami od jego dłoni. Z satysfakcją patrzył na jej twarz wykrzywiona w grymasie uniesienia. Uwielbiał, gdy wyglądała w ten sposób. Rumieńce, zamglone spojrzenie, przyspieszony oddech.
— Kładź się — rozkazał, wysuwając z niej palce. Uniósł do ust ociekające wilgocią palce i oblizał je. Następnie ułożył dłonie na jej biodrach i powoli przesunął nimi w dół. Złapał Violet pod kolanami i uniósł gwałtownym ruchem jej nogi do góry, opierając sobie jej kostki na barkach — a teraz skarbie, sprawię, że będziesz krzyczeć tak głośno, aż zadrzesz sobie gardło — uśmiechnął się złowieszczo i nie czekając na jej reakcje, wszedł w nią jednym, mocnym ruchem.
🥵
To nie tak przecież, że nie mogli odmówić spędzenia świątecznej kolacji w towarzystwie Brennanów. Właściwie to wychodził z założenia, że z pewnością właśnie tego od niego oczekiwano. O ile relacja z Violet nie była nigdy prosta, o tyle zawsze potrafili znaleźć odpowiednie rozwiązanie na ich spory. Dogadywanie się jednak z mężczyznami noszącymi nazwisko Brennan, szło Theodorowi… tragicznie. Chociaż może tu nie chodziło konkretnie o nich, a o ludzie generalnie. Jedynie z Violet potrafił się naprawdę dogadać. Ją jedyną wpuścił w pełni do swojego życia. Powoli otwierał się przed nią do tego stopnia, że naprawdę nie wyobrażał już sobie życia bez niej. Jej utrata pamięci była tego potwierdzeniem. Bez Violet nie chciał już żyć.
OdpowiedzUsuńByła jedyną, która widziała proces jego tworzenia, która w nim faktycznie uczestniczyła i chociaż nie przyznał tego jeszcze na głos, z kurewsko wielką przyjemnością powtórzyłby to. Powtórzyłby to na milion różnych sposobów, byleby była obok, byleby była w tym. Razem z nim. Nigdy nie czuł potrzeby mordowania. Dopuszczał się tego, kiedy faktycznie musiał, a okoliczności sprzyjały, po tamtej nocy jednak… wszystko mogło się zmienić.
Wracając jednak do świąt. Zgodził się na przyjęcie zaproszenia, bo chciał postawić wszystkim czoła. Udowodnić, że nie zrezygnuje łatwo z Violet, niezależnie od tego, jakie relacje będą pomiędzy nim a jej rodziną. Victor był… irytujący, a jej ojciec… nie podobało mu się, że zaczął się kręcić wokół jego interesu.
Dlatego właśnie nie mogli się nie pojawić na pieprzonej, świątecznej kolacji.
Stał w holu przy schodach, poprawiając mankiety czarnej koszuli i zerkając co jakiś czas w górę, wyczekując, aż Violet się pojawi. Nie miał pojęcia jakie panowały zwyczaje u Brennan w domu, ale nie chciał się spóźnić.
Uśmiechnął się kącikiem ust, widząc, że dziewczyna w końcu schodzi. Nie omieszkał zlustrować jej dokładnie uważnym spojrzeniem, gdy stawiała kolejne kroki na stopniach.
— Jasne — mruknął, a następnie uniósł brew gotowy do odpowiedzi, jednak nie zdążył nic powiedzieć. Przechylił lekko głowę w bok, w reakcji na jej słowa i raz jeszcze przesunął spojrzeniem po jej sylwetce. Sukienka opinała jej ciało w zmysłowy sposób, a brunet nie potrzebował wiele, aby z łatwością wyobrazić sobie to, co skrywała pod nią.
— Brennan — powiedział ostrzegawczym tonem, nie odrywając od niej spojrzenia — jedziemy do twoich rodziców, zachowuj się — poinformował, wbijając w nią twarde spojrzenie. Oczywiście, że z przyjemnością ściągnąłby z siebie ubrania. Z niej… w tym wydaniu może niekoniecznie rozpocząłby od rozbierania jej, ale położyłby na niej swojej ręce z dużo większym zapalałem, niż wybrałby się do jej rodzinnego domu. — Po prostu… załatwimy to szybko, a później moja koszula znajdzie się wszędzie, gdzie tylko sobie zażyczysz, skarbie — spojrzał na nią, licząc, że taka propozycja będzie dla niej satysfakcjonująca. Powinna być — co ty na to? — Podszedł bliżej schodów i podał jej dłoń, aby pomóc jej zejść. Ostatniego stopnia i zaprowadzić na korytarz, gdzie pomógłby jej z założeniem płaszcza.
😈
Nie był silny. Nie, kiedy chodziło o Violet i wyobrażanie sobie z nią seksu. Dlatego całą drogę do jej rodzinnego domu, jedną ręką trzymał kierownicę, a drugą ściskał mocno jej udo, nie mogąc przestać myśleć o tym, że chce jak najszybciej zakończyć tę kolację i wrócić z nią do domu.
OdpowiedzUsuńMógł dać jej się porwać do jej starego pokoju, a tuż po tym wziąć ją w odpowiednie miejsce.
Uniósł brew na widok już bogato przystrojonego wejścia domu i zaśmiał się cicho. Jakoś nie potrafił wyobrazić sobie Violet dorastającej w takiej otoczce.
— Chcę zobaczyć twoje zdjęcia z dzieciństwa przy choince — stwierdził, całkiem szczerze rozbawiony — przysięgam, że jeżeli będziesz mnie prowokować, poproszę o to twoja matkę, Brennan — wymruczał cicho, przyciskając wargi do jej skroni. Miał szczerą nadzieję, że cała kolacja przebiegnie bezproblemowo.
Nie chciał wdawać się w żadne dyskusje z jej bratem, a już na pewno nie z ojcem. Chciał jedynie pokazać, że nigdy nie zamierzał rezygnować ani z Violet, ani z interesu. Obie sprawy były dla niego cholernie ważne. Nie chciał pokazywać jej ojcu braku szacunku, ale musiał mieć dobitną świadomość, że mieszanie się do tej konkretnej organizacji nie sprawi, że Theo biznesowo będzie łagodny, bo James był ojcem kobiety, którą kochał. Nie chciał też z tego żadnych profitów.
Dlatego był tak wkurwiony całą tą sytuacją. Bo zagranie Jamesa wszystko jeszcze bardziej skomplikowało.
Dał się zaprowadzić do pomieszczenia, z którego dobiegały głosy, chociaż słysząc je wyraźniej, zaczynał czuć niepokój. Kojarzył drugi kobiecy głos i wcale mu się nie podobało, że słyszał go w tym momencie.
Nie puszczając nawet na chwilę Violet, zatrzymał się wraz z nią i omiótł wszystkich krótkim spojrzeniem, wymuszając na ustach uśmiech.
— Lydio — grzecznościowo odwzajemnił uścisk, chociaż było to ostatnie, czego się spodziewał. Nie miał pojęcia czy jej matka była taka zawsze, czy miało to związek z samym faktem świąt. W każdym razie, nie mógł przestać zerkać na towarzyszącą Victorowi dziewczynę. Czuł niepokój na brzmienie jej głosu, a wygląd utwierdzał go w przekonaniu, że ją znał. Nie potrafił jednak rozgryźć, jakim kurwa cudem, znajdowała się w tej kuchni uwieszona starszego z rodzeństwa Brennan. Nie przemawiała przez niego zazdrość. Raczej ulga, że w końcu być może naprawdę przestanie być jego problemem. Nigdy nie wspominał o niej Violet, bo nie uznawał jej za ważną wspominania. Zastanawiał się jedynie, czy Victor cokolwiek wiedział.
Melissa dla Theodora była ważna, jak… zeszłoroczny śnieg, chociaż i to było za dużo powiedziane. Wspominał Violet o Caroline, bo tamta relacja miała jakiekolwiek znaczenie, ale Melissa? Kompletnie nic. Tyle, że później dość długo musiał się użerać z jej telefonami i wizytami w Thyme, ale w końcu jej chyba przeszło. Nie, nie chyba. Musiało jej przejść. Była tutaj z Victorem, a on zdążył całkowicie zapomnieć o jej istnieniu.
— Dziękujemy za zaproszenie — powiedział do ojca dziewczyny, ściskając mu dłoń. Wciąż obejmując Violet, ruszył za nią i jej ojcem.
— Vic… — mruknął, powstrzymując się przed komentarzami. Był ponad tym wszystkim. Chociaż brat Brennan potrafił wyprowadzić go z równowagi samym faktem oddychania. Wiedział, że Violet mimo wszystko go kochała, a to wszystko utrudniało.
— Melisso — skinął jej lekko głową, próbując odgadnąć czy Vic wiedział o ich wspólnej przeszłości.
— Przepraszam na chwilę, Violet, możesz na słówko? — Zapytał, ale nie czekał na jej odpowiedź, tylko wycofał się do kuchni.
Ułożył dłoń w jej talii i przyciągnął ją do siebie, gładząc drugą dłonią jej policzek.
— Wiedziałaś, że nie bywałem w stałych związkach — powiedział, spoglądając w jej oczy — nie rozmawialiśmy o tym, bo one nie miały nigdy znaczenia, ale… dziewczyna twojego brata, spotykaliśmy się kiedyś — cały czas obserwował jej reakcje, jakby się bał, że mogłaby to źle przyjąć, ale to było przecież dawno i nic dla niego nie znaczyło — dawno temu i krótko — dodał dla jasności sytuacji.
😇
— Teraz? Zdecydowanie nie — oznajmił, nachylając się nad nią, aby sięgnąć ustami jej ucha — ale jestem pewien, że Lydia stroiła cię w czerwone sukienki i zmuszała do stania przy choince — wyszeptał, jednak jej kolejne słowa sprawiły, że w jednej chwili zrobiło mu się gorąco. Wyprostował się i przesunął spojrzeniem po jej sylwetce. Uważnie przyglądając się miejscom, w których teoretycznie powinna znaczyć się po sukienką jej bielizna. — Jesteś niegrzeczna, Brennan. Podoba mi się — wymruczał cicho, chociaż to nie była do końca prawda. Jak miał wysiedzieć w jej rodzinnym domu, z całują jej rodziną, wiedząc doskonale, że jedyne co na sobie miała to ta sukienka? Sukienka, którą najchętniej zerwałby z niej już teraz. Ale nie mógł. Bo byli w jej pieprzonym, rodzinnym domu. Nie mógł tak po prostu zaciągnąć jej w ustronne miejsce i zerżnąć, chociaż… na pewno nie mógł?
OdpowiedzUsuńŁatwo odepchnął od siebie wszystkie myśli związane z ewentualnym przyłapaniem ich przez James’a lub Victora.
Nie miał pojęcia, w jaki sposób Violet zareaguje na informację o jego byłej. Wolał jej powiedzieć jeszcze nim zasiada przy stole, bo wiedział, że gdyby wyszło to przypadkiem przy kolacji, na pewno dałaby mu później popalić. Poza tym, nie miał żadnego powodu, aby ukrywać to, co łączyło go kiedyś z Melissą. Nie była nikim nadzwyczajnym. Owszem. Zatrzymał ją u swojego boku na dłużej niż miał to w zwyczaju, ale to z Violet stworzył prawdziwy związek. Wszystko co było przed nią, nie miało dla Theodora żadnego znaczenia.
— Naprawdę uważasz, że mógłbym czuć coś do kogokolwiek innego niż ty? — Pytał poważnie, bo był pewien, że jego wierność i lojalność były dla niej oczywiste. Może i pozwolił na to, aby w Nowum Jorku się rozeszli, pod wpływem emocji pozwolił sobie na za dużo słów, ale nawet przez chwilę nie myślał o tym, aby naprawdę z niej zrezygnować. Cały czas miał nadzieję, że jej pamięć wróci i wszystko inne też wróci do normalności. I było tutaj. Razem. Na świątecznej kolacji u jej rodziców. Theodor Sanders spędzał święta z czyjąś rodziną. To mówiło znacznie więcej o ich relacji niż jakiekolwiek inne deklaracje.
— Jesteś tylko ty, Violet — mówiąc to, chwycił dłońmi jej policzki i złożył na jej ustach żarliwy pocałunek, aby wszelkie wątpliwości jakie mogły się w niej pojawić, zostały przewiane — tylko ty — wymruczał cicho, a następnie trafił jej nos swoim nosem — i mogę to udowodnić na różne sposoby… — na jego ustach pojawił się łobuzerski uśmieszek. Przełożył dłoń na jej biodro, a następnie powoli przesunął ją na jej brzuch, gładząc materiał sukienki zsuwając dłoń niżej, pomiędzy ich ciałami. Upewniając się, że nikt ich nie widzi w tym momencie — mogę na przykład podczas kolacji poprosić, abyś pokazała mi, gdzie jest łazienka, a następnie pozwolić, abyś udowodniła czy naprawdę nie masz na sobie nic, poza sukienką i tym łańcuszkiem — szepnął, żałując, że nie może tego zrobić już teraz.
😏
— A tak bardzo liczyłem na upokarzające zdjęcia z kokardkami we włosach — westchnął z udawanym rozczarowaniem, wykrzywiając usta w równie udawanym grymasie. Musiał jednak przyznać, że obcowanie z nastoletnią Violet na pewno nie mogło być łatwe, bo aż za dobrze pamiętał jak to było, a… brał pod uwagę, że ze względu na utratę pamięci, nastoletnia wersja, którą miał przyjemność poznać, była w jakiś sposób ugrzeczniona.
OdpowiedzUsuń— Oczywiście, a ta uwaga nie miała nic wspólnego z chęcią wprawienia mnie w… zniecierpliwienie — uniósł głowę zgodnie z ruchem jej dłoni i uśmiechnął się całkiem niewinnie, spoglądając prosto w jej ciemne oczy — uważaj, bo ci jeszcze uwierzę w te zapewnienia — szepnął cicho — i nie zrobię z tobą połowy rzeczy, które chce zrobić — dodał mrukliwie, nie przestając patrzeć w jej oczy. A następnie odwzajemnił krótki pocałunek.
Chciał być już po kolacji i móc opuścić dom państwa Brennan z Violet u swojego boku. Szybko zapomnieć o całym tym wieczorze, skupiając się jedynie na tym, na czym zależało mu najbardziej: doprowadzeniu Violet do szału. Jako małą zemstę tego, co ofiarowała mu w tym momencie.
— Violet — warknął cicho, przesuwając nosem po jej szyi. Miał ochotę ugryźć ją w delikatną skórę, aby uświadomiła sobie, do jakiego doprowadza go stanu. Jak bardzo musiał nad sobą panować, aby nie podjąć spontanicznej decyzji, której mógłby później żałować. — Jeszcze słowo, a nie będę się przejmował tym czy twoi rodzice usłyszą, co potrafię z tobą zrobić — powiedział, napierając udem między jej nogi. Ścisnął mocniej dłoń na jej boku i przymknął powieki, wydychając ciężko powietrze, na dźwięk głosu jej brata — kurwa — mruknął tylko cicho, niezadowolony z obecności kogoś trzeciego.
Nie chciał rozkręcać żadnej afery, toteż udawał, że wcale przed chwilą nie słyszał Victora. Nie chciał zawstydzać swoim zachowaniem Violet i mimo wszystko, chciał dobrze wypaść przed jej ojcem.
Dlatego uśmiechnął się jedynie wymuszenie i skinął lekko głową, cofając dłoń spomiędzy ich ciał. Objął dziewczynę w talii i przysunął do swojego boku, gdy muskała jego wargi.
— Jeżeli jakimś cudem przerwie nam podczas oprowadzania mnie po domu, nie będę się krępował — ostrzegł, chociaż zdecydowanie liczył na to, że Victor nie będzie stanowił problemu podczas tego wieczoru. W zasadzie to miał nadzieję, że cały ten wieczór okaże się mimo wszystko całkiem… przyjemny. Albo chociaż neutralny. Chciał to przeżyć bez żadnych atrakcji i wrócić z Violet do domu. Do ich domu i tam świętować w odpowiedni sposób.
Obejmując wciąż ramieniem Violet, ruszył z nią w stronę pomieszczenia, z którego wcześniej poprosił ją na bok i uśmiechnął się do Lydii i James’a.
— Raz jeszcze dziękuję za zaproszenie — powiedział do rodziców swojej kobiety i po sięgnął dłonią marynarki, aby rozpiąć guzik nim zajął odpowiednie miejsce przy stole.
😌
— Nie masz pojęcia, jak potrafi działać mój urok osobisty — poinformował, uśmiechając się kącikiem ust. Właśnie postanowił, że za wszelką cenę sprawi, że Lydia postanowi pokazać mu dziecięce zdjęcia Violet. Z choinką czy bez, w tym momencie to nie miało znaczenia — ale zdążysz się o tym przekonać — dodał, całkiem z siebie zadowolony. Nie, żeby miał duże doświadczenie w obcowaniu z matkami swoich dziewczyn, ale miał świadomość, jak wiele potrafił załatwić samym uśmiechem przy prowadzeniu Thyme i załatwianiu czasem, wydawałoby się, że niemożliwych rzeczy.
OdpowiedzUsuń— Jasne — westchnął, naprawdę doprowadzany przez nią na skraj. To nie tak, że brakowało mu cierpliwości lub nie umiał nad sobą panować. Potrafił, ale nie wtedy, kiedy chodziło o Violet.
Zmrużył delikatnie powieki, kiedy dociskając nogę, poczuł bijące od niej ciepło. Westchnął cicho, a ten dźwięk zawierał w sobie całą jego zbolałość, bo, kurwa, chciał ją stąd zabrać, chociaż doskonale wiedział, że muszą wysiedzieć przy stole…
— Kurwa, jesteś taka ciepła i… mokra? — Szepnął, najchętniej samemu sprawdziwszy czy dobrze czuje, chociaż, nie mógł tego pomylić. Nie, kiedy poczuł jak materiał garniturowych spodni staje się mokry. Kurwa, miał ochotę wsunąć w nią palce i sprawić, aby na nich doszła już teraz, nie przejmując się otaczającym ich światem, ale pieprzony Victor musiał zakłócić im chwilę i sprowadzić go na ziemię. — Brennan — wymruczał tylko cicho, kiedy wciąż przy nim była — zapłacisz mi za to — zdecydowanie zamierzał się zemścić, gdy już będą całkiem sami.
Zajął wskazane przez jej rodziców miejsce, odwzajemniając uśmiech James’a.
— To dla mnie wiele znaczy, James — powiedział, bo prawda była taka, że faktycznie znaczyło. Zwłaszcza, że James Brennan zakłócał jego plany względem Lebedeva. Słowa Victoria zignorował, jedynie spojrzał na niego ze współczującym uśmiechem na twarzy. Zaciskała zęby i zachowywał neutralną minę przez całą dyskusję Violet i Victoria, powtarzając sobie, że są rodzeństwem, a ta słowna walka należała do jego kobiety, nie do niego. Dlatego całkiem niewzruszony wymianą ich zdań i dłonią Vi na swojej nodze, sięgnął po szklankę z wodą i ledwo co zdążył nabrać jej do ust, nie zdołał utrzymać jej w nich długo, bo słysząc słowa brunetki, parsknął, a wszystko co miał w ustach wylądowało na Victorze i Melissie. Odłożył szklankę i sięgnął po serwetkę.
— Przepraszam — odchrząknął, ale w zasadzie nie kierował swoich słów do brata dziewczyny, a do jej rodziców. Wytarł powoli usta jedną dłonią, a drugą wsunął pod stół i zacisnął mocno dłoń na udzie brunetki, tak jak ona zrobiła wcześniej.
— Pożałujesz tego — szepnął do Vi, wykorzystując ogólne zamieszanie. Tatuś zdecydowanie będzie musiał ukarać tę niegrzeczną dziewczynkę, bo wyraźnie zapomniała czym jest dobre wychowanie.
Melissa miała usta wykrzywione w grymasie, podczas delikatnego i ostrożnego wycierania wody, aby nie naruszyć choćby grama makijażu, który na sobie miała. Posłała Violet uroczy uśmiech i przekrzywiła delikatnie głowę, udając zainteresowanie.
— Jestem modelką — powiedziała dumnie, uśmiechając się przy tym cały czas — słyszałam, że prowadzisz salony piękności! Też miałam taki plan, w razie, wiesz, gdyby mi się nie udało w życiu — Theodor mimowolnie, niekontrolowanie przewrócił oczami, słuchając jej — coś chciałbyś powiedzieć, Theodor?
Zaskoczona uniósł brwi, zdając sobie sprawę, że musiała złapać go na przewracaniu oczami.
— Skądże — uśmiechnął się uprzejmie — zastanawiałem się po prostu skąd mogę kojarzyć twoją twarz, ale skoro udało ci się w życiu… pewnie po prostu przypominasz mi kogoś.
☺️
Przewrócił oczami, ale kąciki jego ust delikatnie drgnęły. Wieczór tak naprawdę dopiero co się zaczynał, ale Theo musiał przyznać, że… było miło. Przynajmniej na ten moment. Byłoby co prawda milej, gdyby jego partnerka nie przypominała mu o tym, jak bardzo są na siebie wzajemnie napaleni, bo wówczas byłoby mu łatwiej skupić się na kolacji i jej rodzicach, zamiast myśleć o niej, ale… musiał jakoś wytrzymać te narastające w nim napięcie.
OdpowiedzUsuń— Violet, proszę cię — wychrypiał cicho. Trzymał się resztkami silnej woli. Zawsze potrafił nad sobą panować, ale Brennan… Kurwa, Brennan sprawiała, że mógłby odpuścić. Napiął się cały, bo ostatnie czego pragnął w tym momencie to świadomość, że brunetka jest mokra i cała jego, a oni utknęli w jej jebanym, rodzinnym domu. Na jebanej, świątecznej kolacji z jej rodziną i jego byłą. Zacisnął dłoń w pięść, powstrzymując się z całej siły przed wsunięciem jej pod sukienkę i dotknięcia jej cipki. Nie był zwierzęciem. Miał granice, których nie przekraczał, chociaż Violet, wydaje się, że uparcie chciała je sprawdzić. Za co, naprawdę, kurwa naprawdę, zamierzał się zemścić w odpowiednim momencie.
— Nie powiedziałem ci o Melissie po to, abyś testowała mnie czy będę w stanie zerżnąć Cię na oczach twoich rodziców, skarbie — odpowiedział cicho, wciskając palce w miękką skórę jej uda — bo uwierz, najchętniej na tym stole zobaczyłbym ciebie. Nic więcej nie potrzebuje do zaspokojenia dzisiejszego głodu, ale na boga — mówiąc, cały czas wbijał mocno palce w jej ciało — oni tu są, a mi z jakiegoś posranego powodu zależy, żeby mieli świadomość, że jestem porządnym facetem dla ciebie — najchętniej wywarczałby jej to, aby dotarło do jej ślicznej główki, żeby go więcej tego wieczoru nie prowokowała, ale nie mógł, bo to kłóciło się z porządnym zachowywaniem przy jej rodzicach. Kurwa, samo szeptanie w towarzystwie już sprawiało, że we własnych oczach uciekały mu punkty. Punkty, na których mu nigdy wcześniej nie zależało.
Melissa zmarszczyła brwi, analizując słowa, które padły z ust Violet. Zignorowała je jednak, skupiając się w pełni na Theodorze. Uwiesiła się na ramieniu Victora, nie spuszczając jednak oczu ze swojego byłego.
— Twoja siostra chyba czuje się strasznie niepewnie — zaśmiała się cicho, niby do Victora, ale chciała, aby Violet to usłyszała, chociaż wciąż patrzyła na Sandersa — skoro mnie obraża, ale nie martw się, nie rusza mnie to. To jej problem, że musi znaczyć teren — wtuliła się w jego ramię — ale to w sumie ciekawe, wyciągnę jeszcze z ciebie, kogo naprawdę ci przypominam — zaśmiała się uroczo, skupiając się na swoim Brennanie.
Sanders chciał po prostu, żeby ta kolacja minęła. Niczego więcej nie pragnął w tej chwili bardziej. Aż żałował, że upierał się przy tym, że musieli się pojawić. Mógł dać się namówić Violet na zostanie w domu. To zachciało mu się zachowywać, jak szczeniakowi, który musi się podlizać rodzicom dziewczyny…
— W porządku. Kupuje lokal na kolejną filię — odpowiedział spokojnie, właściwie wdzięczny James’owi za zmianę tematu. Nie spoglądał nawet na Victora ani Melissę. Skupiał się na Violet, bo właściwie nie zdążył jej o tym powiedzieć — i kawałek ziemi, chciałbym cię tam później zabrać, Vi — uśmiechnął się, spoglądając na swoją miłość.
☺️
Zacisnął mocno szczękę, przez co jego ostra linia żuchwy stała się wyraźnie widoczna. Ta kobieta doprowadzała go tego wieczoru do szału i jak zdążył się zorientować, kompletnie nic sobie z tego nie robiła.
OdpowiedzUsuń— Violet — warknął cicho, resztkami kontrolując się i powstrzymując się przed zrobieniem czegoś, czego w późniejszym czasie mógłby faktycznie żałować. Jednocześnie ścisnął mocniej jej udo, gdy tylko poczuł pod palcami taką możliwość. Miał nadzieję, że gdy już będzie mógł zerwać z niej te pieprzoną kieckę, zobaczy na nodze brunetki ślady po swoich palcach, a później sprawi, że pozostaną na niej kolejne. Bo była jego. I jeżeli zamierzała bawić się z nim w ten sposób… Spojrzał na nią surowo. Ostatnie czego chciał to krwawa jatka. Zwłaszcza, że w tym momencie Melissa była Victora, a Theo naprawdę nie chciał więcej konfliktów z jej bratem. Zwłaszcza, że drugi raz nie zamierzał podchodzić do sprawy, jak za pierwszym. Nie miał już powód do tego, aby się nie bronić, aby nie oddawać ciosów. A Victor był bratem Violet i zdecydowanie ostatnie czego chciał, to być odpowiedzialnym za jego śmierć. — Po to, żeby nie tworzyć konfliktów — westchnął, licząc, że do niej dotrze. Zwłaszcza, że Melissa… dobra, czuł na sobie jej spojrzenie, ale nie robiła niczego, przez co Violet mogłaby być zazdrosna czy wkurzona.
— To może i lepiej — uśmiechnęła się — najwyraźniej jedynym dbającym w odpowiedni sposób o kobietę mężczyzną przy tym stole jest Victor — wtuliła się mocniej w ramię swojego chłopaka — skoro tak bardzo drażni cię moja obecność… — mrugnęła do niej, nie dokańczając jednak tego, co chciała powiedzieć. Zacisnęła lekko wargi, bo Victor był nieświadomy z kim była wcześniej, ale to było nie istotne. Chciała jedynie sprawić, aby Violet wkurzyła Theodora, bo zdążyła go przez ten czas poznać i wiedziała, że ostatnie czego chciał od kobiety to rozkręcanie konfliktów.
Starał się nie skupiać się na tym o czym rozmawiało rodzeństwo, ale nie mógł się powstrzymać, kiedy padły ostatnie słowa. Spojrzał tylko krótko na Victora i uśmiechnął się znacząco kącikiem ust. Naprawdę nie chciał problemów, ale to było silniejsze od niego.
— Tak — potwierdził, ale w zasadzie kwestia filii była drugorzędna dla niego w tym momencie. Najważniejsza była ziemia i to, że chciał pokazać ją Violet — nim wrócimy do domu? — Zapytał, a na jego twarzy zagościł tajemniczy uśmiech — zrobimy krótką wycieczkę, a później… opowiesz jak ci się podobało — stwierdził, patrząc na nią z błyskiem w oku.
— Lydio — zwrócił się do matki Brennan — będę miał do ciebie później sprawę — uśmiechnął się już całkiem swobodnie, mając ochotę po prostu powkurzać trochę Violet — i jestem pewien, że to sprawi ci dużo radości.
😇
Po prostu na nią spojrzał, bo każde z nich wiedziało, jak było naprawdę. Mówiła jedno, ale jej zachowanie zdecydowanie przeczyło słowom. Nie miał jej tego za złe, bynajmniej nie w sposób, który mógłby doprowadzić pomiędzy nimi do jakiejś większej sprzeczki. Po prostu zależało mu na spokojnym wieczorze. Nic więcej.
OdpowiedzUsuń— Naprawdę chcesz sprawdzić, co się dzieje, kiedy moja cierpliwość się kończy, hm? — Wymruczał cicho, a po chwili westchnął równie cicho, kiedy ich usta się złączyły podczas krótkiego cmoknięcia.
Odwzajemnił pocałunek, obejmując ramieniem jej plecy. Naprawdę niechętnie pozwolił jej się od siebie odsunąć.
— Ja ciebie też kocham skarbie — odpowiedział, spoglądając w jej ciemne oczy. Pragnął tej kobiety najbardziej w całym świecie i te pragnienie miało być z nim już na zawsze. Czuł to, bo przecież nie byli ze sobą od wczoraj. A ciągle czuł się przy niej tak samo. Uśmiechnął się kącikiem ust do swoich myśli, bo jednego był pewien. Chciał być z nią już zawsze.
Spojrzał na dziewczynę z błyskiem w oku i uśmiechnął się.
— Coś, co na pewno ci się spodoba — odparł pewien swoich słów. Nie brał w ogóle pod uwagę, że mogłoby się jej nie spodobać. Nie było takiej możliwości. Trochę liczył, że dzięki temu całe napięcie pomiędzy nimi przystopuje, że brunetka skupi się na niespodziance — w końcu są święta, dzieją się cuda, szczęście i te sprawy — zaśmiał się cicho, trącając nosem jej nos.
Lydia odrobinę go zaskoczyła, bo… wiedział, że go lubi, takie przynajmniej odnosił wrażenie, ale nie spodziewał się, że będzie czuł taką sympatię od tej kobiety. Ta uśpiona cząstka jego serca, która domagała się matczynej miłości drgnęła delikatnie, jakby rozbudzona po latach w stanie zamrożenia.
— Tak, Violet, naprawdę — stwierdził rozbawiony, podążając spojrzeniem do jej ojca, a później przeskakując pomiędzy kolejnymi członkami rodziny. — Muszę je zobaczyć — oznajmił z szerokim uśmiechem — próbuję przekonać samego siebie, że gdzieś tam w niej głęboko jest słodycz i urok — zaśmiał się, pozwalając sobie na szczerość w tym dźwięku. Spojrzał na Lydię, wysyłając jej nieme błaganie samym spojrzeniem.
Wierzył, że mu się to uda i faktycznie kobieta odkopie jakiś rodzinny album. Był naprawdę ciekawy, jaka była mała Brennan.
— Dlaczego tak bardzo nie chcesz, żebym je widział, co? Lubiłaś te kokardki, przyznaj się — powiedział cicho, szturchając ją delikatnie ramieniem — nie musisz się przede mną wstydzić, przecież wiesz — powiedział, a następnie nachylił się do niej tak, aby musnąć wargami płatek jej ucha — może później sprawdzimy, jakby wyglądały na tobie kokardki teraz? — I tyle było z powstrzymywania napięcia seksualnego pomiędzy nimi, bo sam z trudem mógł się powstrzymać przed rzucaniem takich czy podobnych tekstów — to co? Lubiłaś te kokardki czy nie?
😌
— Igrasz z ogniem, skarbie. Dobrze wiemy, że łatwo jest się sparzyć — westchnął jedynie, wiedząc, że musi nad sobą panować. Jeszcze przez jakiś czas.
OdpowiedzUsuńW zasadzie mógłby odpuścić sobie proszenie Lydii o te świąteczne zdjęcia, ale czuł, że zmiana tematu jest jak najbardziej odpowiednia. Odwróci uwagę wszystkich od rozmowy rodzeństwa, uwagę samej Violet od kwestii kolejnej filii i zakupu ziemi.
Nie odwracało jednak uwagi Melissy, bo wciąż czuł na sobie jej intensywne spojrzenie.
— Nie, po prostu rozładowuje atmosferę — odparł z uśmiechem — widzisz jak jednym pytaniem wszystkich ożywiłem? — Nachylił się w jej stronę, gładząc dłonią jej policzek.
— Wszyscy by się nie zmieścili — mruknęła cicho Melissa tak, aby tylko Violet i Theodor ją usłyszeli. Sanders zmrużył powieki i przeszył zimnym spojrzeniem swoją byłą. Naprawdę nie zamierzał wtrącać się w te babskie przekomarzanki, ale zachowanie Melissy zaczynało go irytować.
— Melisso, a może opowiesz nam o sobie coś więcej? — Spojrzał na nią, unosząc delikatnie kącik ust — kiedy zaczęłaś z modelingiem? Czym się zajmowałaś wcześniej? Z chęcią wszyscy posłuchamy, takie historie są z reguły niesamowite.
Tym razem wbił w nią swoje ciemne spojrzenie i nie zamierzał odpuścić, dopóki dziewczyna nie zacznie mówić.
— Oh, łapałam się dorywczych prac — powiedziała, machając dłonią lekceważąco — nic ciekawego, nie ma co zanudzać, ale czasami przychodzi nostalgia i człowiek łapie się na tym, że tęskni.
Uniósł brew i niemal niezauważalnie pokręcił głową z lekkim rozbawieniem, bo dobrze wiedział na czym polegały dorywcze prace Melissy.
Odebrał album od Victora i uśmiechnął się na widok rodzeństwa w dziecięcym wieku. Głos matki Violet sprawił, że odwrócił wzrok od alubumu i skupił się na pani Brennan, słuchając tego, co miała do powiedzenia. W jednej chwili pożałował tematu zdjęć z dzieciństwa. Był idiotą, sądząc, że to rozluźni atmosferę.
Odłożył album z lekkim uśmiechem i objął Violet ramieniem.
— Co do tych kokardek… opcja nadgarstki i kostki bardzo mi się podoba — wymruczał cicho, muskając wargami jej policzek w krótkim całusie.
Melissa zerknęła na Victora, jakby sprawdzając czy ten będzie chętny do udzielenia odpowiedzi jako pierwszy. Widząc, że się jeszcze nie wziął do mówienia, sama zaczęła.
— Podczas after party na jednym z eventów, to właściwie zabawna sprawa, bo miałam tam w ogóle nie iść — zachichotała — ale los chciał, żebyśmy na siebie trafili — mówiła dalej, wtulając się w ramię swojego partnera — chwyciliśmy nawet tego samego drinka, a później zaczęła się po prostu rozmowa. Victor jest taki wspaniały — zachwyciła się — od samego początku dobrze nam się rozmawiało — znowu zachichotała, spoglądając — a wy? Długo się znacie? Nie chce źle zabrzmieć… Ale o tobie Theo chodzą różne historie — stwierdziła, również chwytając za kieliszek z winem.
🙂
Przesunął spojrzeniem po jej twarzy, chcąc się upewnić, że mówiła poważnie.
OdpowiedzUsuń— Masz ochotę mnie związać, skarbie? — Wyszeptał, unosząc przy tym wysoko jedną z brwi. Przesunął językiem po wardze, a następnie uśmiechnął się łobuzersko — będziesz musiała się postarać, jeżeli faktycznie tego chcesz — wymruczał, odsuwając się od niej.
Naprawdę musiał się odrobinę zdystansować, bo jeszcze trochę, a obecność osób trzecich naprawdę przestanie mu całkowicie przeszkadzać. Z chęcią wsunąłby się pod stół i uklęknął, aby podwinąć jej sukienkę i rozsunąć jej nogi. Zwłaszcza, że wiedział o braku bielizny. Czuł, jak robi mu się gorąco na samo wyobrażenie tej sceny. Znowu to sobie robił. Sam swoimi myślami sprawiał, że jego kutas twardniał.
I mogłoby się wydawać, że po wszystkim, co między nimi się działo, nic nie było w stanie sprawić, aby stwardniał jeszcze bardziej. Tymczasem słuchanie swojej kobiety opowiadającej o tym, jak się poznali… wrócenie wspomnieniami do tamtej nocy. Już przy pierwszym spotkaniu miał ochotę ją zerżnąć, a teraz mógł to bezkarnie zrobić. Jak w końcu znajdą się sam na sam. W ustronnym, wystarczająco oddalonym od jadalni pomieszczeniu, bo nie zamierzał powstrzymywać ani siebie, ani jej. Chciał sprawić, aby głośno krzyczała jego imię. Za całe te ciągłe podjudzanie atmosfery.
— Na całe twoje szczęście, nie lecę na facetów. Zwłaszcza tych, którzy nie lubią brudzić własnych rączek — puścił Victorowi oczko, oczywiście odnosząc się do tego, że nasłał na niego Maxa, nie trudząc się samemu w obronie honoru siostry, bo przecież uważał, że Theodor ją zranił.
— W zasadzie powinniśmy ci James podziękować, że tamtego dnia nie mogłeś pojawić się w galerii — Theo spojrzał na głowę rodziny i skinął głową, jednocześnie wznosząc toast kieliszkiem w jego kierunku.
Skupił się na Violet. Na słowach, które padły z jej ust. Czekał na to, kurwa, cały wieczór. To nie tak, że z chęcią urwałby się od stołu. W zasadzie musiał przyznać, że pomijając kilka napiętych momentów, było… całkiem przyjemnie. Świeżo. Patrząc na to, że święta zawsze spędzał sam lub w pracy. Mimo obecności Melissy, było miło.
Jednak propozycja zwiedzenia jej pokoju… uśmiechnął się.
— Zapraszasz mnie do swojego królestwa? — Spytał, nie odwracając od niej spojrzenia — kimże bym był, gdybym odmówił? Taka okazja może się nigdy więcej nie powtórzyć — zaśmiał się, a następnie spojrzał na Lydię i James’a — mam nadzieję, że zostanie mi wybaczone odejście od stołu — uśmiechnął się przy tym przyjaźnie i w ślad za Violet, odsunął się od stołu.
Przepuścił ją przed sobą i podążył za dziewczyną, spoglądając na jej krągłe pośladki, kołyszące się z każdym stawianym przez nią krokiem.
Kiedy opuścili jadalnię, zrównał się z nią i objął dziewczynę w tali.
— Mam nadzieję, że twój pokój jest wystarczająco daleko stąd? — Wymruczał, przesuwając nosem po jej policzku — bo nie zamierzam zmarnować tego, że będziemy tam całkiem sami — dodał, zaciągając się jej zapachem.
😏
Musiał ugryźć się w język, bo nie zamierzał prezentować przed James’em szczeniackiej postawy. Zwłaszcza, że poniekąd łączyły ich interesy. Nie zamierzał pokazać, że gadanie jakiegoś chłoptasia jest w stanie go wyprowadzić z równowagi.
OdpowiedzUsuńChociaż tak nie było, nie do końca. Victor po prostu go wkurwiał. I o ile wcześniej rozumiał, skąd w mężczyźnie takie zachowanie, tak teraz? Nie miał pojęcia, dlaczego wciąż atmosfera była taka, jaka była.
— Czekam — uśmiechnął się jedynie nonszalancko, jakby słowa Victora w ogóle nie zrobiły na nim wrażenia. Bo w istocie, nie zrobiły.
Wolał skupić się na Violet i na tym, co właśnie się działo: wizja opuszczenia jadalni tylko we dwoje była kusząca. Bardzo a widząc, że nikt nie miał nic przeciwko, Theodor nie czuł się wcale winny, że opuszczają towarzystwo.
— Jak źle to o mnie świadczy, skoro mojemu kutasowi w ogóle nie przeszkadza ta świadomość? — Zaśmiał się cicho, ale cóż, Violet tak właśnie na niego działała. Nie miałby żadnego problemu z myślą, że ktoś mógłby ich przyłapać. Nie kręciło go ani podglądanie, ani bycie podglądanym, ale z Violet to nie miało znaczenia. Rżnąłby ją dalej, gdyby tylko jej to nie przeszkadzało.
— Całkiem nieźle urządzone — rzucił, zamykając za sobą drzwi na klucz zgodnie z jej poleceniem i rozglądając się po pokoju — całkiem imponujące, Violet. Gwiazda cheerleadingu — wymruczał, przenosząc spojrzenie po wszystkich zdobytych medalach i pucharach. Ułożył usta w zadziornym uśmiechu — to wiele wyjaśnia, skąd jesteś tak kurewsko dobrze wygimnastykowana — zaśmiał się cicho, podchodząc w jej stronę. Zatrzymał się przy łóżku i spoglądał prosto w jej oczy z góry. Lubił oglądać ją z tej perspektywy. Cholernie mocno.
— Więc mówisz, że mamy godzinę — zapytał, nachylając się nad nią i opierając się dłońmi na materacu po obu bokach jej ciała, zamykając ją w ten sposób w delikatnym potrzasku — musimy dobrze wykorzystać ten czas — musnął delikatnie ustami jej wargi, po czym odsunął się, nie pogłębiając pocałunku. Spojrzał prosto w jej oczy, intensywnie — pokaż mi, co masz w takim razie pod tą sukienką — polecił tonem nieznoszącym sprzeciwu i liczył, że Brennan nie będzie prowadzić żadnych gierek, bo bądźmy szczerzy. Wytrzymywał już cholernie długo, powstrzymując się przed zerwaniem z niej tej sukienki i rozsunięciem jej nóg — nie będę się powtarzał — dodał, mrucząc niskim głosem i jednocześnie przesuwając nosem po jej policzku. Z każdym słowem muskał delikatnie jej skórę swoimi wargami, otulając ją dodatkowo swoim ciepłym oddechem.
🥵