LOUISE BASS
Data urodzenia:04.07.2005 r.
Status zawodowy:Uczennica ostatniej klasy liceum
|
Od dziecka wychowywała ją tylko matka, która przez kilkanaście lat wmawiała jej, że nie zna jej ojca i pojawiła się na świecie tylko i wyłącznie dzięki jakiemuś anonimowemu dawcy spermy. Łatwo było w to wszystkim uwierzyć, Amanda Travis – właścicielka sieci ekskluzywnych kurortów wakacyjnych na terenie kilkunastu państw, uchodziła w okolicy za jedną z największych feministek, prężnie działającą na rzecz większej roli kobiet w biznesie i polityce. Przez szesnaście lat perfekcyjnie udawała samotną matkę, nie spodziewając się, że jej ukochana córka odkryje prawdę na temat swojego pochodzenia. Dwudziestego czwartego grudnia 2021 roku dotychczasowe życie Amandy i Louisy Travis legło w gruzach i mimo usilnych starań ze strony matki, Lou nadal nie potrafi wybaczyć jej kłamstw, jakimi karmiła ją niemalże przez całe dotychczasowe życie. Przejęła nazwisko ojca, a Jack Bass porzucił dla niej Australię, aby ponownie zamieszkać w Los Angeles i zająć się wychowaniem córki. Cała trójka wciąż nie do końca potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości, ale starają się robić wszystko, aby jak najlepiej wypaść w tej grze i nie stać się pożywką dla wścibskich dziennikarzy. Zwłaszcza że Lou od dziecka sprawiała liczne problemy opiekuńczo – wychowawcze i pierwsze strony gazet nigdy nie były jej obce. Pytanie, czy ma to związek z jej czystą złośliwością, czy występującymi u niej zaburzeniami osobowości wciąż pozostaje dla wszystkich otwarte i nigdy nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi.
[I cześć po raz drugi! Widzę, że to z kolei dramy rodzinne, mam jednak nadzieję, że już niedługo życie Louise się poukłada. Patrzę na ten jej rocznik urodzenia i w moich oczach to takie dzieciątko, a przecież 19 lat już skończone. Przerażające, jak szybko te dzieciaki dorastają. :D
OdpowiedzUsuńZ nią również baw się dobrze! :)]
Jim
[Zrobimy wam tu chaos 😈]
OdpowiedzUsuńulubiony kumpel
W głowie Cadena panował naprawdę spory mętlik. Podejmował zbyt wiele decyzji w zbyt krótkim czasie. Żadna z tych decyzji nie była dobrze przemyślana. Z jednej strony czuł się źle, że pozwolił dziewczynie na to, żeby tak łatwo znów owinęła go sobie wokół palca. A z drugiej szczerze brakowało mu jej towarzystwa. Nawet jeśli wiedział, że powinien już dawno temu się z nią pożegnać. Po wyjściu z więzienia nie chciał o niej myśleć i obiecał sobie, że nie pozwoli na to, aby dziewczyna kiedykolwiek jeszcze pojawiła się w jego życiu. Miała zostać w przeszłości, gdzie przecież było jej miejsce, a on sam nie chciał od niej niczego. Tylko, że postanowił sobie na nią zapolować podczas tej durnej imprezy, znaleźli się w basenie, a potem w limuzynie, znów w limuzynie, a teraz w samolocie. Taki rozwój wydarzeń z całą pewnością nie wróżył mu niczego dobrego ani tym bardziej nie sprawiał, że chłopak myślał trzeźwo. Nawet nie wypił dużo, a tymi paroma łykami wina przecież się nie upił. Louisa Bass miała na niego już taki wpływ i nic nie mógł na to poradzić. Nie ważne, jak bardzo próbowałby z tym walczyć to nie potrafił jej wyrzucić ze swojej głowy czy życia na dobre. Cóż, Caden w końcu nie był znany z tego, że podejmuje właściwie dla siebie decyzje. Zawsze ich potem żałował i jeśli będzie żałował tego, to trudno. Przynajmniej teraz się dobrze zabawi.
OdpowiedzUsuńOdchylił się na fotelu i obserwował dziewczynę z delikatnym uśmiechem na twarzy. Sunął wzrokiem po smukłym ciele dziewczyny, zawędrował za jej dłonią. Ciche westchnięcie wyrwało się spomiędzy jego ust, kiedy się odezwała. Nie chciał przyznawać jej racji, bo ta mała cholera ją miała. Było właśnie tak, jak dziewczyna mówiła przez cały ten czas i nic się pod tym względem nie zmieniło. Caden myślał o niej zawsze i nie potrafił wyrzucić dziewczyny ze swojej głowy. Powinien o niej dawno zapomnieć dla własnego dobra, ale zawsze lubił podejmować głupie decyzje, a obecnie podejmował bardzo głupie decyzje.
— Tak samo o tym myślę, jak ty — odpowiedział. Mogła go okłamywać, ale oboje wiedzieli, jaka jest prawda i że dziewczyna równie intensywnie o nim myślała co on o niej. Tak było od lat i nie zapowiadało się na to, aby cokolwiek miało się w związku z nimi zmienić. Trudno, zaryzykuje i zobaczy, dokąd to ich zaprowadzi. Najwyżej potem oboje będą wszystkiego żałować.
Kiedy znów na nim usiadła zacisnął palce na jej pośladkach.
— Do mnie. Tylko do mnie — odpowiedział. Naparł na usta brunetki, jednocześnie w nią powoli i bez zbędnego pospiechu wchodząc. Doskonale wiedział, czego od niego chce, ale nie zamierzał jej dać tego od razu. Wolał się z nią chwilę zabawić niż podać jej wszystko na tacy. Wymruczał cicho jej imię, kiedy znalazł się w niej cały. — I lepiej, abyś o tym pamiętała, Lou.
Caden, podobnie do dziewczyny, nie przejmował się tym, że ktoś z obsługi mógłby wejść. Trudno, powinni wiedzieć lepiej, żeby im nie przeszkadzać. A jeśli to był ten sam skład, co dawniej, to zbyt dobrze wiedzieli, że kiedy ich dwójka jest razem to lepiej im nie przeszkadzać.
loffki i kisski🤭
W rzeczywistości dla Cadena to był pierwszy wyjazd odkąd wyszedł z więzienia. I cieszył się, że wybór padł akurat na Aspen, z którego miał naprawdę wiele dobrych wspomnień. Jeździli tutaj wiele razy w przeszłości, lubili spędzać razem czas w tym miejscu. I wcale się żadne z nich nie pomyliło, bo większość czasu spędzili na stoku, w łóżku i na imprezach korzystając z własnego towarzystwa. Obecnie Cadenowi nie było w głowie dodawanie kolejnych osób do ich łóżkowych zabaw i właściwie to cieszył się, że są we dwójkę. Było tak o wiele lepiej niż jakby musiał się dziewczyną dzielić.
OdpowiedzUsuńObudził się dość wcześnie, co było sporym zaskoczeniem. Po wczorajszej imprezie spodziewał się, że będzie spał przynajmniej do południa, ale nic podobnego nie miało miejsca. Zegarek na jego nadgarstku wskazywał godzinę dziewiąta. Dobra, może to wcale nie było jakoś wybitnie wcześnie, ale jak na fakt, że zeszłej nocy wlewał w siebie niezliczoną ilość alkoholu to było naprawdę wcześnie. Przekręcił się i z lekkim uśmiechem dostrzegł pogrążona we śnie Louise. Odgarnął z jej twarzy kosmyk włosów. Chyba jeszcze do niego nie docierało, że ich drogi ponownie się skrzyżowały i tym razem oboje byli pewni tego, czego od siebie chcą. Dziewczyna była dla niego cholernie ważna, choć on sam ciągle powtarzał, że potrzebuję jeszcze czasu na to, aby zadecydować co właściwie między nimi jest. Tak w rzeczywistości chyba wiedział, ale bał się powiedzieć to na głos.
Wstał z łóżka i skierował się do łazienki, gdzie chciał się trochę ogarnąć. Wciągnął jeszcze na tyłek bokserki. W pierwszej kolejności umył żeby, chcąc pozbyć się z ust porannego oddechu. To zwykle pomagało mu się obudzić do życia. Caden był tak skupiony na porannej pielęgnacji, że zupełnie nie słyszał Louise. Nie wspominał jej o pobycie w więzieniu, bo nie chciał do tych wspomnień wracać. W zupełności wystarczyło mu, że miała świadomość, gdzie Whitmore spędził ostatnie lata. Odwrócił się gwałtownie w stronę skąd doszedł go głos, a choć wszystko krzyczało w nim, że to jest znajomy głos i nie musi się bronić, tak jego ciało zareagowało pierwsze. Odepchnął od siebie brunetkę. Dobiegł go dźwięk pękniętego szkła, które rozsypało się w następnej kolejności po podłodze, a potem uslyszal przepełniony bólem jek. Jeszcze jednak nie dotarło do niego, co właściwie się tutaj wydarzyło. Oddychał płytko, wzrok miał jakby zamglony i nie wiedział co się wydarzyło. Dopiero po kilku sekundach zaczęło do młodego mężczyzny docierać co się wydarzyło. Jego spojrzenie zatrzymało się na Louise.
– Lou – jęknął cicho, nie wiedząc jak ma w tej chwili zareagować. Płytki pokrywały się powoli we krwi, tak samo jak i jasna piżama, która dziewczyna miała na sobie. Kurwa, kurwa, kurwa. Byli sami, odesłali wczoraj wszystkich, bo nie widzieli sensu w tym, żeby ktoś z nimi był. Kurwa. Kurwa. Jak on mógł do tego dopuścić? – Przep... przepraszam, Lou.
Osunął się na podłogę przed dziewczyną. Zupełnie nie wiedział, co ma zrobić, jak zareagować. Powtarzał tylko w kółko jej imię razem z przeprosinami.
wybacz❤️🩹
Caden naprawdę sądził, że wszystko jest już za nim. W końcu wyszedł parę miesięcy temu. Zdawało mu się, że to nie ma już na niedługo wpływu, ale najwyraźniej było odwrotnie. Do tej pory jednak Caden nie miał podobnych wypadków, właściwie to nie zdarzyło się nic podobnego odkąd wyszedł. Ale z kolei tutaj nikt tez nie zaskakiwał go od tyłu. Musiał mieć oczy dookoła głowy, kiedy był zamknięty. Może nie był w jednej celi z osobami, które mordowały swoje rodziny, ale już takie osoby krążyły dookoła. Wydarzyło się naprawdę wiele i o większości Whitmore nie chciał mówić. Właściwie to nie mówił o niczym, co miało tam miejsce, bo to nie miało według niego sensu. Musiał się z tego otrząsnąć i dać sobie spokój z przeszłością, a nie zachowywać się tak, jakby to miało na niego jakiś wpływ. Nawet jeśli wyraźnie było widać, że ta sytuacja nie daje mu spokoju. Teraz ucierpiała Louise i łatwiej było udawać, że to wszystko co przeżył jest w zakamarkach jego mózgu, kiedy nikomu nie działa się krzywda. Do tej pory jedyna osoba, która krzywdził był tak naprawdę on sam. I chociaż wcześniej chęć zemszczenia się na dziewczynie przysłaniała wszystko inne, tak obecnie już sam nie wiedział czego tak naprawdę od niej chce.
OdpowiedzUsuńGłos dziewczyny dochodził do niego jakby z oddali. Potrzebował dłużej chwili, aby dotarło do niego, co właściwie miało tutaj miejsce. Lou, prysznic, pęknięta szyba. Kurwa. Nie wiedział w tej chwili, co dokładnie szyba przecięła, ale było wystarczająco dużo krwi, aby zrobiła się tu kałuża. W końcu coś udało mu się otrząsnąć z tego chwilowego szoku.
- Kurwa mac – warknął. Chwycił za leżący na umywalce ręcznik i docisnął go do głowy brunetki, gdzie zdawało mu się miała największą ranę. Przeklinał pod nosem, jednocześnie rozglądając się za telefonem, ale ich komórki były w sypialni. – Hej, nie zasypiaj. – Adrenalina musiała w niego już uderzyć. Nie było nawet śladu po chłopaki, który jeszcze chwilę temu siedział zmarnowany na podłodze. Wziął rękę dziewczyny i położył ją na ręczniku, aby przetrzymała przy swojej głowie.
- Muszę wezwać pomóc, przepraszam, maleńka – jęknął. Niechętnie się podniósł i wybiegł z łazienki. Otarł się dłońmi o ścianę, na której pozostawił mokre, krwawe odcinki swojej dłoni. Telefon znalazł się zakopany w pościeli, która równie prędko zabarwiła się na bordowo. Udało mu się wybrać numer alarmowy, chaotycznie opowiedział o wypadku. Pomijając, że to on ją popchnął. Nie zrobił tego specjalnie, nie chciał tego przecież zrobić.
- Lou, jesteś jeszcze? – Wrócił do łazienki i opadł na kolana przy dziewczynie. – Hej, super nie straciłaś jeszcze przytomności. Za parę minut przyjedzie karetka – poinformował. Wciąż był połączony z dyspozytorem, jednak tego ignorował. Louise dosłownie przelewała mu się w dłoniach, kiedy przejął od niej ręcznik. Ułożył ją w swoich ramionach. – Po tym już żaden widok krwi nie będzie Ci straszny – zaśmiał się nerwowo, ale już nie był pewien czy go słyszała.
❤️🩹🥲
Widział w więzieniu o wiele gorsze rzeczy, a odrobina krwi nie robiła na szczęście na nim wrażenia. Właściwie w ogóle nie był wrażliwy na ten widok. Dobrze się teraz składało, bo jeszcze tego brakowało, aby i on zaczął tutaj mdleć. Miał przez chwilę mroczki przed oczami, kiedy dotarło do niego co zrobił, ale szybko się z tego otrząsnął. Nie chciał, aby Louise musiała się martwić o niego. W tej sytuacji to nie na nim powinna skupić swoją uwagę, a raczej na sobie i na fakcie, że właściwie to przez niego się znalazła w takim stanie. Nie chciał teraz się nad tym rozwodzić, bo i tak nie uda im się dojść do porozumienia. Zwłaszcza, że oboje mieli nieco inne zdanie na ten temat.
OdpowiedzUsuńCaden nie wiedział, czy będą dzwonić po jej rodziców. Teoretycznie nie powinni, a z drugiej strony on sam już tak naprawdę nie wiedział. Miała niby skończone osiemnaście lat, mogła robić już wiele rzeczy, ale nie wiedział. To zresztą też było bez znaczenia. Kiedy tylko pojawili się ratownicy Caden się od razu odsunął, aby ci mogli zająć się Louise, która straciła przytomność jeszcze w jego ramionach. Jasne było, że muszą zabrać ją do szpitala. Poinstruowany przez ratownika sam się ubrał i pozbierał jakieś ubrania dla Louise, aby miała się w co przebrać, gdy będą wracali ze szpitala. Czuł na sobie spojrzenia pozostałych, jakby nie do końca wierzyli w jego wersję wydarzeń. Jednak, póki co nie mogli nic zrobić, a jeśli chcieli zawiadomić policję, co być może się wydarzyło, to Caden dobrze wiedział, że będzie miał przejebane. Siedział za włamanie, więc istniała spora szansa na to, że pomyślą, iż jest za to odpowiedzialny. I wcale by się nie pomylili. Jednak, póki co zamierzał trzymać się wersji Louise. Poślizgnęła się i upadła. Nie był przecież nigdy wcześniej agresywny. Ba, nawet jeśli coś wypił to nie był taki, a raczej był wesołym chłopakiem. Mówił wtedy głośniej, opowiadał sprośne żarty, których normalnie by nie powiedział. Sama droga do szpitala cholernie mu się dłużyła, ale nie marudził. Zależało mu przede wszystkim na tym, aby Louise doszła do siebie i aby powiedzieli mu, że dziewczynie nic nie będzie. Sam siebie uspokajał, że to nic poważnego, ale wiedział, że dopóki tego nie usłyszy od kogoś z doświadczeniem medycznym to nie zaufa sobie samemu.
Na miejscu od razu się nią zajęli. Caden musiał zaczekać przed salą zabiegową, bo był tylko jej chłopakiem, a nie kimś bliższym, więc nie mogli go tam wpuścić. Bił się z myślami czy powinien poinformować jej rodziców. Z jednej strony chciał to zrobić, a z drugiej najpewniej już wiedzieli. Raczej ktoś taki jak rodzina Bass zawsze wiedziała, jeśli ktoś im bliski był w kłopotach. Louise na dodatek była jedynaczką, która była oczkiem w głowie swoich rodziców. Whitmore wcale nie byłby zaskoczony, gdyby za parę godzin pojawił się tu jej ojciec. Lub gdyby był tu nawet szybciej, bo kto wie, gdzie się on faktycznie znajdował. Mógł być w zasadzie wszędzie.
Siedział na krzesełku, nerwowo chodziła mu noga, której drżenia nie mógł opanować. Jasne, że się martwił i miał ochotę wparować do pokoju zabiegowego, ale musiał się powstrzymać. Pielęgniarki go doglądały czy nie robi żadnych głupot. Obracał w dłoniach telefon, bijąc się z myślami. Dzwonić, nie dzwonić. Kurwa, naprawdę nie wiedział co ma robić.
— Pan Whitmore? — Lekarz w końcu wyszedł z pomieszczenia, a jego wzrok padł na chłopaka. — Panna Bass pytała o pana.
— O, zajebiście. Dzięki.
Poczuł, jak z serca spada mu sporej wielkości kamień. Wyminął lekarza i wpadł do środka. Brunetka na tle jasnego łóżka wyglądała jeszcze bladziej niż wcześniej. Przywołał na twarz głupkowaty uśmiech i do niej podszedł.
— Podobno już za mną tęskniłaś i kazali mi tu przyjść — rzucił. Nachylił się nad nią i musnął ustami jej czoło. — Jak się czujesz?
Pielęgniarka
Jeśli miał być szczery to bez dwóch zdań to był to jeden z gorszych momentów w jego życiu. Zrobił naprawdę wiele głupot przez ostatnie lata, często nie miał hamulców, pakował się w różne kłopoty, nieraz skończył z czymś złamanym, wybitym czy obitym, ale to zawsze był on poszkodowany. W końcu wtedy, kiedy wybił sobie obojczyk to był jego pomysł, aby zeskoczyć z deskorolki, kiedy znajdował się między jedną, a drugą rampą i tak przywalił, że wzywali karetkę. Zawsze jakieś głupie rzeczy działy się jemu, a nie komuś innemu. Przy innych się hamował, starał się nie robić głupot, które mogłyby mieć przykre konsekwencje dla innych. Dlaczego więc tego poranka Lou musiała się zakraść za niego? Dlaczego podeszła bez żadnego ostrzeżenia? Jego ciało zareagowało już automatycznie, odepchnął od siebie zagrożenie, myślał jedynie o swoim bezpieczeństwie. Tylko, że żadnego zagrożenia nie było, a to była jedynie Louise, która przez niego wylądowała w szpitalu, musieli przytoczyć jej krew i kurwa, to mogło się źle skończyć. Musiał wrócić do Los Angeles. I najpewniej się zabunkrować, bo obecnie sobie w ogóle nie ufał. I nie rozumiał, jakim cudem ona jeszcze jemu ufa.
OdpowiedzUsuńSkoro była w stanie żartować razem z nim to musiało być z nią faktycznie lepiej. Przynajmniej miał nadzieję, że tak jest i dziewczyna nie udaje niczego. To byłoby do niej podobne. Zacisnąć zęby i udawać, że nic się nie stało, byle tylko się do niczego nie przyczepił. Tylko, że Caden miał się do czego przyczepić. To była jego wina. W ogóle do tego nie powinno dojść.
— Zostawię kroplówkę tobie, mi wystarczy na dziś wszystkiego — mruknął. Adrenalina powoli zaczęła z niego schodzić, ale nadal miał wrażenie, jakby buzowała mu w żyłach. Cały czas dudniło mu w uszach, a przed oczami miał pokrytą szkłem i krwią Louise. To nigdy nie powinno mieć miejsca. Ale czasu przecież nie cofnie, nie mógł w żaden sposób przewidzieć, że tak zareaguje. Chociaż może powinien. Może, gdyby nie był taki uparty, to poszedłby do specjalisty, ale prawda była taka, że Caden nie chciał słuchać żadnego psychiatry, który mu będzie kazał przeżywać traumę na nowo. Wolał się nią zająć na swój własny sposób. Nawet, jeśli ten sposób wcale dobry nie był. — Seks nam nie ucieknie. Niech ci najpierw wyjmą te szwy albo niech się wchłoną. Potem będziemy mogli pogadać o czymś więcej.
Zorganizował dla niej jakieś ubrania, ale o sobie nie pomyślał. Tak naprawdę jego ciuchy były pokryte krwią dziewczyny, bo przecież nie miał tam czasu umyć rąk, kiedy na szybko się ubierał. Wtedy nie było to ważne. Po przyjeździe do szpitala trochę zmył z siebie krwi, ale i tak to niewiele dało. Udało mu się też skontaktować z obsługą jej domu, którym polecił, aby przywieźli im nowe ubrania.
— Będziesz mogła stąd dziś wyjść? — spytał. Chyba nie będą chcieli zatrzymać jej na obserwacje. Wydawało mu się, że porobili wszystkie badania dziewczynie. Caden się na tym nie znał, ale te wszystkie z głową i takie tam, aby się upewnić, że nic w środku uszkodzone nie jest. Nie wybaczyłby sobie, gdyby jednak coś gorszego się jej stało. Już i tak stało się coś poważnego. — Jak to jest, że nawet w takiej chwili wydajesz się być napalona, co? Przerażasz mnie trochę — zaśmiał się nieco nerwowo.
Po tym, jak pielęgniarka odłączyła ją od aparatury poprowadził ją w stronę łazienki. Uważał na każdy jej ruch, jakby zaraz miała znów stracić przytomność. W łazience zsunął z niej piżamę, którą równie dobrze mógł wyrzucić i raczej właśnie to zrobią. Niedługo później Sali już pod prysznicem, z którego leciała ciepła, ale nie gorąca woda, która spływając po ich ciałach zabarwiła się na różowo.
— W dziwny sposób to podniecające — mruknął, kiedy bez pospiechu sunął nasączoną płynem gąbką po ciele dziewczyny.
Pielęgniarka na medal
Przynamniej ona o tym nie myślała. W głowie bruneta aż huczało od nieprzyjemnych myśli. Sądził, że prysznic mu pozwoli się bardziej rozluźnić, a woda zmyje z niego nie tylko krew, ale i poczucie winy, które rosło w nim coraz bardziej. Próbował sobie żartować, ale nie wychodziło mu to tak zgrabnie, jakby sobie tego życzył. Naprawdę chciałby cofnąć czas i nie dopuścić do tej sytuacji. Powoli zaczynało go drażnić, że tak bardzo się tym przejmował. Wiedział, że Louise chciała, aby przestał, ale to nie było takie proste i chwilowo zaczynało brakować mu pomysłów, co mogliby zrobić, żeby jednak przestał się tym zadręczać.
OdpowiedzUsuń— Może powinnaś? Dla pewności, że nic się gorszego nie stało — zasugerował. Naprawdę nie miał ochoty na to, aby po raz kolejny dzwonić na pogotowie. Ten jeden raz w zupełności mu wystarczył. Mogli wrócić jutro, kiedy lekarze potwierdzą, że wszystko jest w porządku. A on z nią zostałby na noc. Przemęczy się parę godzin na fotelu. Sypiał w końcu w o wiele gorszych miejscach. — A coś ci mówili o policji czy… no wiesz, cokolwiek? — spytał. Scena w łazience wyglądała niczym wyjęta prosto z horroru. Z pewnością jej to musieli zasugerować i dopytywali czy dziewczyna przypadkiem nie jest ofiarą przemocy domowej. Caden mógł się dopuścić wielu rzeczy, ale nigdy nie podniósłby świadomie ręki na kobietę. Lał się z chłopakami, potrafił któremuś wybić zęby, jeśli taka zaszłaby potrzeba. Kobiety i słabsi byli poza jego limitem. Poza tym, to było zwyczajnie niemoralne. I tak, jak robił wiele niemoralnych rzeczy, tak to była jego granica, której przekraczać wcale nie zamierzał.
— Całe szczęście, że tam nie masz. Nie wiem, które z nas by bardziej cierpiało, ale wciąż mogą pęknąć i nie wiem, czy tego chcemy — mruknął w odpowiedzi. Jedna krwawa rzeź w zupełności im teraz wystarczyła. Nie musieli przez taki dramat przechodzić po raz kolejny. I tym razem, raczej bez dwóch zdań dzwoniliby po policję, gdyby Louise ponownie przez niego zaczęła krwawić.
Mruknął cicho, kiedy dziewczyna go pocałowała. Zwlekał może parę sekund z odwzajemnieniem pieszczoty. Powoli wsunął dłoń w jej włosy, uważając na to, aby nie zrobić jej żadnej dodatkowej krzywdy. Doprowadzała go do szału i zaczynał mieć dość tego, jak się czuł.
— Jesteśmy, ale nie wiem czy w tej chwili — mruknął pod nosem. Miał obawy, co było dość zrozumiałe. Nie wiedział, czy powinni, choć przygodny seks w szpitalu brzmiał ciekawie i byłoby to kolejne miejsce z ich listy, które mogliby odhaczyć. Sam już nie wiedział, a brunetka wcale nie pomagała mu się skupić. Westchnął, kiedy się odwróciła do niego tyłem. Nie miał kontroli nad reakcją własnego ciała, a wystarczyło, że dziewczyna pojawiła się w pobliżu i to mu wystarczyło. Jeszcze teraz, kiedy się wypinała w jego stronę i o niego ocierała, nie potrzebował dodatkowej zachęty. Nawet jeśli w głowie nadal miał myśli, że nie powinien tego robić, to nie potrafił się powstrzymać. Odłożył na bok nieprzyjemne myśli związane z tym dniem. Rzucił gąbkę pod nogi, woląc przesunąć dłońmi po smukłym ciele dziewczyny. Nachylił się i wargami musnął jej szyję, gdzie nie było piany. — Jesteś niemożliwa, wiesz? Nie znam drugiej tak popieprzonej dziewczyny, która chciałaby seksu po tym, jak jej chłopak prawie ją przekręcił na drugą stronę — mruknął. Dobra, może przesadzał, ale gdyby źle trafiła to być może i mogło to się skończyć tragedią.
No może i będzie...
Sam już nie wiedział, czy powinien jej ulec czy może jednak okazać się tym bardziej rozsądnym i przerwać. Z jednej strony chciał to zakończyć, ale z drugiej był podniecony i nie chciał się opamiętać. Kurwa, naprawdę powinien przestać, ale wysyłała mu tyle sygnałów, że ciężko było się powstrzymać.
OdpowiedzUsuń— Pozwoliłaś raz — mruknął, aczkolwiek zrobił to po to, aby się z nią raczej podroczyć, a nie wspominać ich gorsze chwile. Było minęło. Tak w skrócie, bo prawdę mówiąc nic nie minęło i nadal bardzo wiele się działo. Caden naprawdę powinien się opanować, zapomnieć o tym, co miało miejsce w przeszłości, ale zwłaszcza dziś to było ciężkie do zrobienia. Odchylił lekko głowę w tył, kiedy jej dłoń znalazła się na jego kroczu. To nie była dziewczyna, która lubiła słowo nie, a odmowa nie była czymś co przyjmowała z łatwością. Czasami miał wrażenie, że gdy ktoś jej odmawiał to robiła jeszcze gorsze rzeczy. — Racja, to co panienka Bass powie, tak ma być — wymruczał. I tak już wcześniej przystał na jej wersję. Przede wszystkim bał się powrotu do więzienia, a z jego kartoteką to było bardzo możliwe. Musiał uważać, nie przekraczał prędkości, gdy jechał autem, nie przechodził na czerwonym świetle i trzymał się z dala od pojebanych akcji, bo nie chciał znów znaleźć się w tamtym miejscu. Dlatego jeszcze w domu tak łatwo na to przystał, ale kiedy emocje już opadły to… był gotów ponieść konsekwencje. I Louise nie powinna go kryć. Nawet jeśli to wydarzyło się przez przypadek. Wymyślona przez nią historia miała sens. Zapewne jeszcze rano w jej organizmie znajdował się alkohol, ten w końcu nie mógł wyparować przez parę godzin i nawet badania krwi by to wykazały.
Warknął cicho, kiedy go ugryzła. Ból pojawił się nagle, ale nie był on nieprzyjemny. Właściwie było w nim coś… cholera, podniecającego. I to na tyle, że nie chciał się już powstrzymywać czy udawać przed nią, że nie chce jej tu i teraz. Stracił nad sobą całkiem kontrolę, kiedy jej nogi owinęły się wokół jego bioder. Właściwie dalsze jej słowa nie docierały już do niego. Wsunął dłoń między nich, aby nakierować członka na kobiecość dziewczyny. Tak, jak jeszcze chwilę temu myślał, że to jest idiotyczny pomysł, tak teraz mógł się nią w pełni cieszyć. Miała rację, nie była z cukru, nic poważniejszego się nie stało. A oni byli sobą. Zawsze robili wszystko razem. Od tych normalnych po najbardziej pojebane rzeczy. Wszedł w nią i od razu zaczął się w brunetce poruszać. Szybko i mocno, tak aby mogła dokładnie poczuć każdy jego centymetr. Zupełnie nie dbał o to, że zaciekawiona pielęgniarka mogła tu wejść, aby sprawdzić czy wszystko w porządku. Mogła dołączyć, miał wyjebane. Liczyła się teraz brunetka, liczyli się teraz tylko oni i nic więcej nie miało już znaczenia.
Zacisnął mocniej dłonie na jej pośladkach. Po łazience roznosiły się ich jęki, westchnięcia, uderzające o siebie nawzajem ciała. Poza nimi nie istniało teraz nic, a świat skurczył się do tej szpitalnej łazienki, w której oboje oddawali się sobie nawzajem.
bez porno i duszno to sensu nie ma
On również miał wątpliwości czy powinni to robić, ale chyba oboje śmiało mogli powiedzieć, że zdrowy rozsądek nie miał tu teraz obecnie nic do powiedzenia. Caden prawdę mówiąc miał nadzieję, że to pomoże mu oderwać się od tych uporczywych myśli i poniekąd tak właśnie było. Nawet jeśli jeszcze na początku myślał, że lepiej będzie się wycofać i zostawić dziewczynę w spokoju, to przestał tak myśleć w chwili, w której się w niej znalazł.
OdpowiedzUsuń- Mam nadzieję, że od orgazmu – zaśmiał się. Był w końcu tak dobry, aby doprowadzić laskę do zawrotów głowy, bo orgazm jest tak dobry. Nie ukrywał tego, ale Louise również miała swoje zdolności, które sprawiały, że jemu robiło się wręcz słabo. – Dobra, w szpitalu jeszcze tego nie robiłem. Do tej pory – mruknął. To zdecydowanie było jedno z bardziej interesujących miejsc. Wydawało się być nawet trochę niepoprawne, ale Caden naprawdę teraz nie umiał się tym przejąć. Oboje tego chcieli, nikt ich nie przyłapał i można było uznać, że wszystko jest dokładnie tak, jak być powinno. Louise powinna się ucieszyć, bo jednak przestał w tak dręczący sposób myśleć o tym, co miało miejsce rano. W jego myślach gościły teraz wspomnienia sprzed chwili, kiedy oddawali się sobie nawzajem. Caden miał nadzieję, że na razie ma spokój od tych myśli. Naprawdę tego potrzebował. Zamierzał się jakoś zmierzyć ze swoimi myślami, jednak chwilowo po prostu musiał się wstrzymać z tym. Może po powrocie do LA uda mu się coś z tym zrobić. Obawiał się, że gdy tylko wrócą do miasta to zapomni o wszystkim. Nie chciał żadnej pomocy, bo uważał, że jej nie potrzebuje. Nawet jeśli sytuacja z dziś mówiła mu coś zupełnie innego.
- O widzisz, czyli nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Pokonałaś dzięki mnie swój strach przed krwią – zaśmiał się. Zaczynał znów żartować, a to zawsze było dobrym znakiem. Chyba ten szybki seks pod prysznicem naprawdę mu pomógł i sprawił, że nie musiał się już tak bardzo spinać.
Jego rozluźnienie w chwilę zniknęło, kiedy powiedziała o policji. Przewrócił oczami, gdy zaczęła sobie z niego żartować. Naprawdę miał teraz ochotę na to, aby się na niej zemścić.
- Wiesz co, powinnaś tu zostać teraz na noc za takie gadanie – rzucił z przekąsem. Jeśli myślała, że jest zabawna to wcale nie była. Jednak uniesione kąciki ust wskazywały na coś zupełnie innego.
- Naćpana Louise to ciekawy widok – powiedział. Zwykle brała jakiś syf, który on również brał i totalnie nie pamiętał nic z nocy. Jednak faza po lekach to było zupełnie co innego. – Bierz te prochy i wracajmy do domu.
Prawdę mówiąc on sam nie miał ochoty już tutaj dłużej być. Zależało mu na tym, aby wrócić do miejsca, gdzie oboje poczują się nieco lepiej. Aspen może i było miłym miejscem, ale ich pobyt tu nie skończył się najlepiej. Należało zamknąć ten rozdział i zobaczyć, co szykuje dla nich Los Angeles.
- Jaki ja mam jutro kurwa egzamin? – Szok i zdziwienie w jego glosie było prawdziwe. O czymś nie wiedział? I jakim cudem Louise wiedziała lepiej, co jest w jego planie? Naprawdę nie kojarzył, aby miał jakiekolwiek jutro egzaminy. – Jebać to. Są drugie terminy – mruknął, bo coś czuł, że i tak tego nie zaliczy. Nawet jeśli się pojawi na tym egzaminie.
🤎
Posiadanie dużej kasy miało swoje plusy. Minusy co prawda również, bo zawsze było się narażonym na kradzieże, włamania, a nawet i porwania dla okupu. Jednak Caden widział głównie plusy w dużych kwotach. Mógł sobie pozwolić na naprawdę wiele; mógł kupować co tylko chciał, wydawać pieniądze na idiotyczne rzeczy. Tak było w przypadku jego deskorolek, niektóre miał tylko dlatego, że fajnie wyglądały. Nawet na nich nie jeździł, tylko wisiały na ścianie jako ozdoba. Mógł też latać prywatnym odrzutowcem w miejsca, o których inni tylko marzyli. Można było też przekupić ludzi, aby trzymali buzię na kłódkę i często to wykorzystywał. Luksusowe kurorty również miały do siebie to, że wszyscy tu coś odwalali. Robili głupoty, o których się nie mówiło głośno, bo każdy cenił sobie tutaj prywatność. Obsługa była zawsze na najwyższym poziomie, podpisywanie NDA, aby żadne informacje nie wyciekły. Idealne miejsce.
OdpowiedzUsuńCaden nie odzywał się, kiedy dziewczyna podpisywała dokumenty i rozmawiała z pielęgniarką, która przyniosła wypis. Miał nadzieję, że to pójdzie sprawnie, bo naprawdę chciał stąd się już wydostać. Chwilę temu namawiał ją czy nie byłoby lepiej, aby została na obserwacji, ale teraz czuł, że to głupi pomysł. W Los Angeles miała swojego lekarza, któremu pewnie ufała bardziej niż tym tutaj i gdyby coś się zadziało to choćby miał ją zaciągnąć za włosy do lekarz, to to zrobi. Jednak nie podejrzewał, że mogłoby się jeszcze coś złego wydarzyć. Louise wyglądała lepiej, dostała leki i powinno być już w porządku.
— Zanim pojedziemy, to co? — mruknął. Jeszcze przez chwilę nie wiedział, co dziewczyna w zasadzie planuje, ale to szybko się wyjaśniło. Caden raczej nie brał prochów. Nigdy go do nich nie ciągnęło. Czasami zapalił zioło, może wziął jakieś ekstazy, ale nigdy nic, poza tym. Nie miał takiej potrzeby. W przeciwieństwie do większości swoich znajomych, to jemu naprawdę nie były one jakoś bardzo do szczęścia potrzebne. Caden nawet nie skomentował tego, co właśnie robiła brunetka, a jedynie stał na czatach, aby na pewno nikt nie zajrzał tu wcześniej niż powinien. Nie zamierzał jej umoralniać czy rzucać motywacyjnych gadek, aby niczego nie brała. To była w pełni jej decyzja, a on nie planował na bycie tym, który wyciągnie ją z tego dna. Poza tym, nie posłuchałaby się go i doskonale o tym wiedział. Co najwyżej by go olała i dalej robiła swoje. Więc po co miał się tak naprawdę produkować? — I planujesz się tym wszystkim naćpać w samolocie? — zaśmiał się. Może sam by się skusił, ale obecnie nie czuł takiej potrzeby. Zastanawiał się skąd w niej taka nagła zmiana, czemu nagle zdecydowała się na taki ruch. Który był dość ryzykowny. Przecież zawsze ktoś mógł tu przyjść.
— Kurwa, wiedziałem, że o niczym nie zapomniałem — westchnął i przewrócił oczami. Prawie się zdenerwował, że jakiś egzamin wyleciał mu kompletnie z głowy. Naprawdę się starał, chciał pokazać wszystkim dookoła, a przede wszystkim sobie, że może wyjść na prostą. Nie chciał całkiem zaprzepaścić swojej przyszłości. Zależało mu na tym, aby coś jeszcze ciekawego w życiu osiągnąć. — Wracamy w takim razie do domu. — Uśmiechnął się lekko i objął ramieniem dziewczynę, kiedy skierowali się w stronę wyjścia. Na parkingu czekał na nich już prywatny kierowca, ich rzeczy, które tu kupili zostały spakowane i przewiezione na lotnisko. Nie musieli się niczym absolutnie martwić. Wszystkim zajął się już ktoś. Nawet palcem żadne z nich nie kiwnęło.
mania nie mania, będzie fajnie
Caden się cieszył, że mogli o tym wypadku zapomnieć i zaczęli skupiać się na sobie. Chyba tego właśnie potrzebowali. Trochę spokoju po dość chaotycznym wyjeździe, który przyniósł im trochę nerwowych emocji. Dalej się obwiniał, czuł się źle z tym, że dziewczyna przez niego wylądowała w szpitalu, a jednocześnie czuł sporą ulgę, że nic poważniejszego się jej nie przytrafiło. Mogło skończyć się o wiele poważniej, a po wypadku nie było już prawie śladu. Może jakieś niewielkie siniaki jeszcze zostały, ale rozcięcia ładnie się zagoiły. Jeszcze parę dni po powrocie trochę się tym martwił, ale ostatecznie nie było jednak czym i Caden naprawdę cieszył się, że oboje mieli to już dawno za sobą.
OdpowiedzUsuńJego rodzice nie byli najszczęśliwsi wiedząc, że znów zaczął spotykać się z Louise, ale nie mogli z tym nic zrobić. Caden mieszkał sam, utrzymywał się sam i był dorosły. Już od paru lat był dorosły i nie mogli powiedzieć nic. Starali się podejść do dziewczyny neutralnie, dać drugą szansę. Dawali ją nie tylko jemu, ale i innym ludziom. Widząc, że zależy mu na tej relacji również zamierzali zobaczyć czy Louise warto jest zaufać. Caden sam dalej nie wiedział, na czym właściwie stoją w tej relacji, ale to nie było dla niego najważniejsze. Najważniejsze dla niego było to, że dobrze się bawili i nic więcej nie musieli robić. Jeszcze nie teraz.
— Nie wiem, możemy skoczyć do Rzymu na weekend — zgodził się. Dawno tam nie był, a włoska pizza brzmiała jak świetny pomysł. Mogli się pokręcić po mieście, pojechać nad morze i trochę spędzić tam czasu. Zjedzą dobre żarcie, spędzą razem miło czas, a potem wrócą ponownie do Los Angeles. — Albo możemy zaplanować coś na dłużej. Niedługo oboje mamy koniec roku, możemy gdzieś polecieć na dłuższe wakacje — zaproponował. Mieli w końcu cały świat do wyboru. Nie musieli się ograniczać. Co prawda myślał, aby w wakacje kupić w końcu tego kota, ale dalej się nie zdecydował jakiego chce. Wiedział tyle, że chce zwierzaka. I choćby życie mu podstawiało ciągle kłody pod nogi, to on go kupi. Albo od razu weźmie dwa. Jeszcze nikt mu tego pomysłu, na szczęście, z głowy nie wybił i Caden liczył, że nie wybije.
Uśmiechnął się, kiedy usiadła mu na biodrach. Ułożył dłonie na udach dziewczyny i przesunął nimi w górę, słuchając jej z lekkim uśmieszkiem.
— Co powiesz na pękniętą szybę? — mruknął żartobliwie. Może nie powinien był do tego wracać, ale skoro potrafił z tego żartować to chyba było lepiej. Właściwie to pomysł zaczął sam już mu się układać w głowie, a skoro chciała coś od niego, to nie było problemu, żeby coś dla niej zaprojektował. Rysować w końcu potrafił. — Coś pikantnego ci się marzy, tak? Dostałabyś podobiznę mojego kutasa, ale skoro nie, to wymyślę coś innego — prychnął przewracając oczami. Wątpił, aby Louise była na tyle pojebana, żeby sobie go wytatuować i szczerze mówiąc, to Caden by chyba nie chciał. Nie, zdecydowanie by nie chciał. Wolał, aby miała go w sobie niż na sobie.
Nie spodziewał się, że ten wieczór może przerodzić się w kolejną tragedię. Zabawa, która przerodziła się w coś, czego żadne z nich nie oczekiwało. W momencie, kiedy chłód metalu zetknął się z jego szyją powróciły nieprzyjemne wspomnienia. Z samego początku. Oczy zaszły mgłą, a serce zaczęło kołatać w piersi jak oszalałe. Po raz kolejny wszedł w tryb obronny, z którego nie tak łatwo było mu się otrząsnąć. Nie zarejestrował chwili, w której zamienił ich pozycję, a jego szczupłe, długie palce zaciskały się z siłą imadła na gardle brunetki. Nie będzie ofiarą, nie tym razem. Nie teraz. Nie da sobie tego zrobić po raz kolejny.
jednak nie jest fajnie
Nie było z nim dobrze.
OdpowiedzUsuńOdkąd wyszedł z więzienia nie było z nim dobrze i podświadomie to wiedział, ale nie robił nic z tym, aby było mu lepiej. Dopóki krzywdził tak naprawdę tylko samego siebie, to po co miał sobie zajmować głowę robieniem w niej porządku? Po co miał się przed kimś otwierać, robić zamieszanie? Robił swoje, zajmował sobie myśli grami, studiami i masą innych rzeczy, które pozwalały mu się na moment wyłączyć z życia. Czasami miewał gorsze dni, a czasami miewał lepsze. Na ogół miał te lepsze, jednak po wizycie w Aspen prędko się przekonał, że pomoc jest mu potrzebna. Jednak to nie było wystarczające, aby kogoś poszukać, a przede wszystkim, aby przyznać się przed samym sobą, że potrzebuje pomocy. Takiej, której nie dostanie od znajomych, rodziców czy Louise. Żadne z nich nie było w stanie mu pomóc i sprawić, że Caden wróci na odpowiednie tory. Musiał wziąć się w garść, jednak cały czas wmawiał sobie, że to, co działo się w Aspen było jednorazowe i nigdy więcej się nie powtórzy. Cholera, tak właśnie powinno być. To w końcu była Louise, ta sama dziewczyna, za którą szalał i która była dla niego ważna, więc dlaczego w tym momencie z siłą imadła zaciskał dłonie na jej gardle? Nie widział jej przed sobą, nie słyszał jej głosu. Wszedł w tryb obronny, wiedząc, że musi się obronić, aby nie skończył gorzej niż ten, który próbował go zaatakować. Nie mógł liczyć na pomoc innych, tutaj każdy radził sobie przecież sam. Wszyscy radzili sobie sami. Najpewniej za ten wybryk skończy w izolatce, może przedłużą mu wyrok, ale to nie było ważne. Nie chciał zginąć. Nie mógł tutaj zginąć. Zupełnie nie docierało do niego, że ma pod sobą Louise. Warknął coś niezrozumiałego w odpowiedzi, kiedy próbowała mu uświadomić kim jest. Niczym kubeł zimnej wody był dopiero jej ojciec, który go od niej z trudem odciągnął. Szarpnął się, jednak powoli rzeczywistość zaczęła do niego docierać. Nie, nie, nie. Nie znowu, kurwa.
Oddychał płytko, nie wiedział, gdzie ma podziać oczy, co robić czy mówić. Był przerażony tym, co właśnie się stało. Po raz kolejny, a słowa jej ojca oraz samej dziewczyny powoli zaczęły do niego docierać. Drgnął, kiedy dostrzegł czerwone ślady na twarzy brunetki. Ślady, które on jej zostawił. Zacisnął usta, milcząc. Bo co miał powiedzieć? Przepraszam, że znowu cię skrzywdziłem? To nawet nie miało sensu i Caden dobrze o tym wiedział. Zdarzyło się wcześniej, zdarzyło znowu i może zdarzyć po raz kolejny. Ściągnął ze swojej twarzy dłoń brunetki, nie chciał jej teraz przy sobie.
— Nie chciałem… ja… ja nie chciałem.
Czuł, że to nie jest żadne wytłumaczenie i mogą mu nie uwierzyć; nie musieli mu wierzyć. Jej ojciec był podejrzliwy już po powrocie z Aspen, ale podobnie, jak reszta udawał, że wierzy w bajeczkę o tym, że Louise była pijana i wpadła na szybę prysznicową. Teraz miał jednak dowód, że to wcale nie było tak, jak oboje opowiadali.
Głos dziewczyny mieszał mu się z głosem jej ojca, jakby się przekrzykiwali, ale żadne sensowne słowa do niego nie docierały. Unikał spoglądania na Louise lub jej ojca, nie chciał widzieć tego rozczarowania w jego oczach czy zrozumienia w jej. Ostatnie co powinna mu dawać to zrozumienie.
— Ja nie chciałem — powtórzył cicho, bardziej do siebie. Jakby to samego siebie próbował przekonać, że wcale nie chciał zrobić jej krzywdy.
no on nie chciał😔
Hej! Myślę, że w takim razie obie się zgadzamy, że żal było kisić Ezequiela w roboczych. ^^ Cieszę się też, że mój zbój zapadł komuś w pamięć, mimo że nie udało mi się go tutaj na blogach do tej pory rozwinąć, to bardzo miłe. I prawda? Ben pasuje idealnie, kupuje mnie ten jego chłopięcy urok z pazurem. Ślicznie dziękuję za powitanie i powodzenia z gromadką, bo widzę, że uzbierało Ci się kilku interesujących bohaterów. Na pewno będę ich podglądać. Niech wena będzie z Tobą! ♥
OdpowiedzUsuńEZEQUIEL F. RODRIGUEZ
Po raz kolejny stracił nad sobą kontrolę. Odmawiał uparcie pójścia na terapię, przekonany, że wszystko jest z nim w porządku. Przecież nie potrzebował pomocy. Wyszedł już jakiś czas temu z więzienia, miał teraz znów wszystko i życie stało przed nim otworem. Dlaczego miał więc marnować swój czas na wizyty u lekarza, który poza gadaniem nic więcej nie zrobi? Niby wiedział, że to bzdura i to może mu pomóc, ale nie był jakoś w stanie tego zrozumieć i przyjąć do wiadomości. Miał swoją prawdę, w którą wierzył bardziej niż w cokolwiek innego. Caden nawet nie bronił się, kiedy ojciec dziewczyny wymierzył w niego pierwszy cios. Ten był oszałamiający i przez sekundę nie wiedział co się dzieje. Drugi go orzeźwił i nawet, jeśli miał ochotę na to, aby oddać to powstrzymał się. Gdyby to był ktokolwiek inny, nie zawahałby się nawet przez moment i to zrobił, ale narobił już dość szkód. Powinien odejść od niej dawno i nie pozwolić na to, żeby do niego wróciła, ale Louise miała swoje sposoby, a Caden nie potrafił się jej oprzeć. Nie ważne, jak bardzo mógł chcieć to zawsze w jego sercu i życiu było miejsce dla tej dziewczyny. Chciał tego czy też nie, ale zawładnęła nim na dobre.
OdpowiedzUsuńOddychał ciężej, kiedy mężczyzna go w końcu puścił. Czuł w ustach metaliczny posmak krwi, ta z kolei spływała mu z nosa i rozciętych warg. Rękawem bluzy starł ją z twarzy, ale na niewiele się to zdało. Nie doszłoby do tego wszystkiego, gdyby Caden chciał przyjąć pomoc, a tę przecież miał na wyciągnięcie ręki. Była tuż przed nim, a jednak był na tyle uparty, aby jej odmawiać i każdemu, a przede wszystkim sobie wmawiać, że nic przecież mu nie jest i nie potrzebuje ratunku. Potrzebował, ale jeszcze bardziej potrzebował tego, aby ktoś nim porządnie potrząsnął i kazał wziąć się w garść.
— Idę! — Warknął odpychając od siebie mężczyznę. Jej ojciec miał rację, a jego dawno już nie powinno tutaj być. Krótko spojrzał na Louise, która wyglądała, jakby zaraz miała się rozlecieć na małe kawałeczki. Gdyby tylko mógł to podszedłby do niej i zapewnił, że wszystko będzie w porządku, ale nie mógł jej dać takiej deklaracji. Nie mógł jej w żaden sposób zapewnić, że jest w porządku, bo nic nie było w porządku. — Przepraszam.
Tyle mógł tylko powiedzieć, ale te słowo teraz nic nie znaczyło. Nie, kiedy po raz kolejny prawie nie doprowadził do tego, że coś poważnego stało się Louise. Spojrzał na nią jeszcze raz, jakby chciał jej tym samym przekazać, że nic się nie stało, a ona nie musi się martwić. Tyle, że wiedział, że to wcale nic jej nie da, a znając ją będzie robiła wszystko, żeby do niego jakoś dotrzeć. Caden nie chciał ryzykować już tym, że jej ojciec znów mu przyłoży. Zabrał swoje rzeczy, których nie było wiele i skierował się do wyjścia. Nie spoglądał już na dziewczynę ani na jej ojca, który tylko czekał na to, aż Whitmore opuści jego dom i najpewniej nigdy więcej tutaj nie wróci. Nie miał zamiaru, a przynajmniej jeszcze nie. Wiedział, że ojciec dziewczyny ma ogromne wpływy i byłby w stanie go znów wrzucić do więzienia, a pewnie jego rodzice jeszcze by mu przytaknęli. Caden w końcu obiecał, że się zmienił i że nie jest już taki, a teraz wszystko wskazywało na to, że jest jeszcze gorszy niż przedem.
caden