NAGŁÓWEK/HTML1

L.A. Dreamers

INFORMACJE/HTML2

❤️‍🔥 Na blogu pojawiła się lista obecności!

❤️‍🔥 Kilka punktów regulaminu uległo zmianie (zaznaczenie kolorem), zapraszamy do zapoznania się z treścią!

❤️‍🔥 Zapraszamy do zapisów! 👁️

My boy only breaks his favourite toys

Say you can't sleep, baby, I know
That's that me, espresso

Xavier Callegaro
Xavier Giovanni Callegaro ♔ 26 latek; urodzony 28 stycznia 1998 roku w Rzymie — aktor, który coraz chętniej spogląda w stronę muzyki — w Los Angeles dopiero od tygodnia; oficjalnie przyleciał na przesłuchania do filmu — so I hold in my hands pictures of you — ten, który na drugie imię powinien mieć skandal — mocna kawa i papieros na dobry początek dnia

Włoskie media na zmianę go kochają i nienawidzą.

Średnio co kwartał dostarcza nowych, soczystych informacji na temat swojego życia. Jedne szokują, inne wywołują uśmiech na twarzy, a pozostałe sprawiają, że ma się ochotę dać mu w pysk. I najczęściej właśnie na to zasługuje. Żyje tak, jakby jutra miało nie być. Korzysta z młodości, pieniędzy i coraz szybciej rosnącej sławy. Bawi się w klubach, na prywatnych imprezach gwiazd, ale najchętniej bawi się innymi.

Na ekranach włoskiej telewizji zagościł po raz pierwszy, kiedy miał siedem lat. Zagrał wtedy mało znaczącą rolę, której nawet nie chciał. Występowanie przed kamerą spodobało mu się na tyle, że do dziś jest wdzięczny matce za ciąganie po castingach i nieprzespane noce, które spędzał na uczeniu się scenariusza.

Amerykańskie media jeszcze go nie znają, co w najbliższym czasie planuje zmienić. Przyleciał do miasta aniołów z planem rozwinięcia tu swojej kariery, ale przede wszystkim przyleciał, aby odzyskać coś, za czym zdążył się stęsknić. 

Hej!
Kartę sponsoruje Taylor Swift w tytule, Sabrina Carpenter oraz Måneskin w karcie, a Damiano David na wizerunku. 
Chodźcie po wąteczki! 
bysiaa44@gmail.com

61 komentarzy:

  1. Hello, Mr. Freak...
    Zaraz nam wąteczek zacznę!

    OdpowiedzUsuń
  2. [Dobry wieczór, witam przystojnego pana Włocha! <3 Póki co młodsza irytująca siostra jeszcze siedzi w roboczych, ale na wątek chętnie go porwę! Skandale to coś, czemu mówimy zdecydowanie TAK! Bawcie się dobrze, nie zjedzcie nam siostry (żartuję, bierz ją i wypad na ranczo), no i oczywiście zapraszam do siebie, czy to do drugiej panny Greenwood, czy do Fibs. :D]

    Phoebe Miller

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Wygląda chłopak na takiego co lubi siać zamieszanie i coś czuję, że to właśnie będzie robił ;D I ja nie wiem czemu, ale wizerunek kojarzy mi się z Jackiem Sparrowem xD
    Dużo weny życzę żeby ogarnąć tą wesołą gromadkę i owocnych wątków w LA! ]

    Yongsun

    OdpowiedzUsuń
  4. — Idziesz z nami wieczorem? — głos Michaela sprawił, że Isa uniosła głowę, przez krótką chwilę spoglądając na niego zdezorientowana. Dopiero te kilka długich sekund, które minęły, sprawiły, że doszły do niej słowa blondyna. Uśmiechnęła się lekko, kiwając przy tym głową. Tak, wyjście na miasto było zdecydowanie dobrym pomysłem, biorąc pod uwagę fakt, że był już piątek. No i to właśnie nie kto inny, a Mike zaproponował jej spotkanie, co z tego, że w gronie znajomych.
    — Jasne, o dwudziestej pierwszej w centrum? — zapytała jeszcze, dla pewności, bo gdzieś tam zdołała usłyszeć godzinę, o której wszyscy mieli się zobaczyć pod jednym z bardziej znanych klubów w Los Angeles.
    — Tak. Przyjść po CIebie? — przenikliwe spojrzenie Michaela sprawiło, że przeszedł ją delikatny dreszcz, ale miała nadzieję, że mężczyzna tego nie zauważył. Podziękowała, mówiąc, że zdecydowanie bardziej wolałaby, gdyby odprowadził ją po imprezie do mieszkania. Nie wspomniała, że jeszcze milej by było, gdyby został na noc, uznając, że to chyba jeszcze za wcześnie na takie propozycje, choć kto wie, jak skończy się dzisiejszy wieczór.
    Gdyby tylko wiedziała, jak to wszystko się dzisiaj potoczy, Isa zapewne nie wyszłaby z mieszkania, i pewnie już dawno pakowała walizki, by jak najszybciej wyjechać z Los Angeles, najlepiej niezauważona. Była jednak nieświadoma tego, co szykuje dla niej los. Może kiedyś to wszystko byłoby miłą niespodzianką, tak teraz jednak komplikowało wszystko, co sobie zaplanowała i do czego powoli dążyła. Przeszłość nieuchronnie za nią podążała, deptała po piętach i z oddali ukazywała postać kogoś, kogo już zdecydowanie nie chciała widzieć.

    Głośna muzyka wdarła się do jej głowy. Migające światła co chwilę oślepiały, a rytm muzyki wprawiał ciało w ruch. Słodki drink był niczym słodki sok, ale mocno zdradliwy. Czuła, że jeszcze kilka takich porządnych drinków, a być może będzie mało co pamiętać z tego wyjścia. Na propozycję kolejnego drinka, którego chciał jej postawić jakiś nieznany facet, pokręciła przecząco głową, po czym szybko zniknęła z jego pola widzenia wraz z Iris, która to po raz kolejny pociągnęła ją w stronę parkietu. Isabella nie pamiętała nawet, kiedy z niego zeszły i znalazły się przy barze.
    Otarła kilka kropelek potu, które pojawiły się na jej czole. Chwilę potem odchyliła głowę w tył, przymykając lekko powieki. Powietrze było ciepłe i wręcz lepkie od ilości ludzi wokół, ale to jej zupełnie nie przeszkadzało. Znów dała się ponieść muzyce, wprawiając ciało w ruch, kręcąc się i kiwając w rytm muzyki. Czasami czuła na sobie spojrzenia, kobiet i mężczyzn, którzy rzucali je ukradkiem w jej stronę. Gdzieś mignęła jej sylwetka Michaela, który mimo, iż tańczył z jakąś blondynką, co jakiś czas spoglądał w stronę Isabelli, a ona nie była mu dłużna. Dwa drinki więcej i zapewne przełamie się, aby do niego podejść i odgonić nieznajomą. Teraz jednak jeszcze nie była gotowa.
    Mruknęła cicho, kiedy poczuła przy sobie czyjąś obecność. Nie odwróciła się jednak, pozwalając by ciepłe ciało przylgnęło do jej pleców. Po chwili poczuła ciężki, męski perfum, zmieszany z zapachem tytoniu, łapiąc się na tym, że już kiedyś czuła ten zapach. Był bardzo znajomy, otulał ją, przyciągając do siebie. Przełknęła ślinę, nie odwracając się, jakby nagle zabrakło jej na to siły. Wiedziała, że powinna to zrobić. Odwrócić się i spojrzeć, kto za nią stał. Ale mimo wszystko, nadal wytrwale kołysała się w rytm muzyki, popijając zbyt szybko resztkę drinka.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  5. I wanna be your slave, I wanna be your master 🥵
    Czy jemu Seojun też może przekazać cukierka z ust do ust??

    OdpowiedzUsuń
  6. W pierwszej chwili nie skojarzyła wszystkich faktów, które notabene, miała podane na tacy. Powinna od razu rozpoznać zapach jego perfum. Przypomnieć sobie dotyk dłoni, kiedy błądziły po jej ciele. Była jednak zamrożona; wypitym alkoholem, atmosferą. Dlatego chyba nie od razu zorientowała się, z kim ma do czynienia.
    Ostatnie pół roku było najlepszym czasem w jej życiu. Tą chwilą, o której tak marzyła i której tak pragnęła. Wystarczył tylko jeden krok, dokładnie ten, o którym mówił jej ojciec, gdy zapłakana dzwoniła do niego wcześnie rano, nie bacząc na to, jak wielka dzieli ich różnica czasu. Pamiętała ten dzień dokładnie, kiedy z rozmazanym makijażem siedziała w łazience, nie wiedząc co zrobić i jak się z tego bagna uwolnić. On był jak narkotyk, a Isa zawsze była na tyle słaba i podatna, że do niego wracała. Wytresował ją sobie do tego stopnia, że zawsze uważała, że wszystko jest jej winą. On bawił się i korzystał z życia, jej zabraniając wszystkiego. Trzymał na krótkiej smyczy przez tyle lat, ale wystarczyła chwila jego nieuwagi, i Greenwood skorzystała z okazji, nie zastanawiając się nad konsekwencjami. We Włoszech zostawiła wszystko, nie bacząc nawet na matkę, która do dnia dzisiejszego była zła na to, jak postąpiła jej córka.
    Przecież nie każdy związek jest idealny.
    A tego właśnie chciała Isabellą. Idealnego związku. Takiego, w którym będzie tylko we dwoje, i nikogo więcej. Xavier tego nie rozumiał, a ona już nie miała siły tłumaczyć i wybaczać kolejnych zdrad.
    W końcu się odwróciła. Powoli i niespiesznie, unosząc głowę nieco w górę. Przełknęła ślinę, łapiąc się w momencie na tym, jak bardzo zaschło jej w gardle, i nie było to spowodowane brakiem picia. Nie zmienił się ani trochę, nadal był taki, jakim go zapamiętała. Jej Xavierem.
    Nagle jego dotyk zaczął parzyć, ale w ten nieprzyjemny sposób. Odsunęła się, chowając twarz w rozpuszczonych włosach, w nadziei, że nie widział jej twarzy i jej nie poznał, choć w ciemnych włosach było mało co podobna do siebie sprzed pół roku.
    Jedyne, co przyszło jej do głowy, to jak najszybsze ewakuowanie się z parkietu, a najlepiej z klubu. Niewiele więc myśląc, odwróciła się, z trudem przeciskając się przez tłum w stronę wyjścia.
    Najlepsze pół roku jej życia właśnie się zakończyło.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  7. [Co dwie Izki, to nie jedna 😏 Którędy do tej winnicy?]

    Iselin

    OdpowiedzUsuń
  8. Zabrakłoby jej palców u rąk, gdyby zaczęła wymieniać wszystkie sytuacje, kiedy Xavier nadużył jej zaufania. Niejednokrotnie przecież wracał nad ranem, a ona nie chciała myśleć i nie dopuszczała do siebie, że nie bawił się sam. Że zapewne znalazła się jakaś chętna, żeby umilić mu imprezę, by ten nie nudził się samotnie. A potem wracał do niej, kładł się tuż obok i przytulał, jak gdyby nigdy nic.
    Wyprowadzka z mieszkania była jak ucieczka z więzienia. Dopiero kiedy siedziała już na pokładzie samolotu i ze strachem spoglądała na płytę lotniska, powoli zaczynała czuć powiew wolności, który mocniej uderzył ją dopiero, kiedy wylądowała w Los Angeles. Miasto to miało stać się jej nowym domem, bezpieczna przystania, do której nie dotrze przeszłość. Było to przecież tak wielkie miasto, że mogli nie wpaść na siebie latami, choć teraz, mając Xaviera przed sobą, wiedziała, że jest zdolny do wszystkiego. I że jej nie odpuści. Kurwa.
    Ucieczka z klubu była jedynym wyjściem, choć i ten pomysł spalił na panewce. Uświadomiła to sobie w momencie, gdy znów poczuła uścisk jego dłoni na swoim nadgarstku, a Xavier przyciągnął ją do siebie. Chciała krzyczeć i wyrywać się z całych sił, a jednak sparaliżował ją strach. Strach? Nie, to było czyste przerażenie. I mogła grać jeszcze chwilę na swoją korzyść, udawać, że nie słyszy co do niej mówi, poszukać wzrokiem przyjaciół, albo chociażby kiwnąć w stronę ochroniarza, który stał naprzeciw niej, oddalony o kilka metrów.
    Zamiast zrobić cokolwiek, nie zrobiła nic. Czekała. W nadziei, że Włoch odpuści, że stwierdzi, że ona jednak nie jest chętna na zabawę w jego towarzystwie. Było jednak zupełnie inaczej, a Isa czuła, jak grunt usuwa jej się spod nóg i za chwilę nastąpi bolesny dla niej upadek.
    Przełknęła po raz kolejny ślinę, odwracając głowę lekko w bok, w jego stronę. Nie wiedziała, co powiedzieć, najlepiej nie mówiłaby nic. Bo to głos zdradzi ją bardzo szybko.
    — Muszę poszukać przyjaciół. Zbieramy się już — powiedziała, dziękując za to, że jej głos był nieco zachrypnięty w tej chwili. Miała nadzieję, że to sprawiłoby, że Xav jej nie rozpozna i pozwoli odejść, jak usłyszy o tym, że jest tu ze znajomymi.
    — musisz mnie puścić. Taksówka na mnie czeka, a mam dość daleko do domu— skłamała gładko, bo prawda była taka, że mieszkała dość blisko. Wystarczyło niecałe piętnaście minut, żeby znalazła się w domu, bezpieczna. Albo i też nie. Xavier nawet nie wiedział, jak sporo racji którymi się w jego pytaniu o ucieczkę.
    Niewiele myśląc, szarpnęła ręką, robiąc krok przed siebie. Udało jej się wyrwać z uścisku Xaviera, ale popełniła jeden, mały błąd. Odwróciła się i spojrzała na niego. To było silniejsze od niej, ale nie potrafiła się powstrzymać. Widziała, jak dociera do niego, kogo ma przed sobą, a do niej docierało to, jak bardzo ma przejebane. I to wszystko przez swoją własną głupotę. Co też ona sobie myślała, zamiast ruszyć przed siebie w momencie, kiedy miała ku temu okazję.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  9. [Kto by nie chciał wątku z wschodzącą gwiazdą filmową (bo jakoś zakładam, że będziesz dla niego na tyle łaskawa, że pozwolisz mu osiągnąć karierę xd)! Ja nie wiem, muszę się w końcu jakoś lepiej zorganizować i kiedyś ponadrabiać ilość wątków XD bawcie się dobrze!]

    Ruda & spółka

    OdpowiedzUsuń
  10. Xaviera znała od zawsze, praktycznie całe swoje życie i od kiedy sięgała pamięcią, zawsze gdzieś obok niej był i kręcił się od najmłodszych lat. Nie wiedziała, czy to był pomysł ich matek, ale tak właśnie podejrzewała, że to wszystko było odgórnie przez nie zaplanowane. Cała trójka, jakby władała jej życiem, nie zwracając zbytniej uwagi, czego chce Isa.
    Nie mogła powiedzieć, że go nie kochała. Kochała go jak nikogo innego i to chyba właśnie był błąd. Bo Isabella nie wiedziałaś, co to znaczy kochać kogoś innego, bała się wręcz tego uczucia, że obdarzy miłością kogoś innego niż Xaviera, i świat będzie na nią o to cholernie zły.
    Wyjeżdżając, wymusiła na swojej matce, że nie powie mu, dokąd się udaje. Co jak co, ale Veronica potrafiła dotrzymywać słowa, więc była pewna, że to raczej nie ona puściła parę z ust, a ktoś inny. W ich towarzystwie było wiele plotek, które krążyły i wywierały niemałe zdziwienie, więc pewnie i jej wyjazd nie umknął czyjejś uwadze. Były wśród nich spostrzegawcze osoby, które wiedziały nieco więcej i sprawnie potrafiły połączyć ze sobą kropki, żeby dojść do tego, gdzie mogła podziewać się Isabella.
    Więc zdziwiło ją nieco, że Xavier nie od razu skojarzył jej ucieczkę z wyjazdem do ojca. I że zajęło mu to aż pół roku, aby w końcu się tu pojawić. Z drugiej zaś strony wiedziała, że może daje jej coś w stylu chwili spokoju od siebie i odetchnięcia. To, że tu był, oznaczało, że jej czas się skończył, a on jest cholernie zły o tą ucieczkę. Widziała to po jego spojrzeniu, znała go przecież jak nikt inny, i w moment mogła wyłapać, kiedy coś go wkurwiało.
    Przełknęła w myślach, uważnie obserwując każdy jego ruch. Nie odezwała się słowem, nie komentowała jego słów, bo i tak nie miało to sensu. Isa była na straconej pozycji.
    Prychnęła z pogardą, słysząc wzmiankę o tym, że się stęsknił. Spojrzała też na Xaviera pewna siebie, bo przecież nie miała się co bać. Była w klubie, gdzie był tłum ludzi i ochroniarze, zapewne gdyby chciała zwrócić na siebie uwagę, w mig by ktoś zauważył to, że coś jest nie tak.
    — Po pół roku? I nie znalazła się żadna, która Cię pocieszała w tym czasie? Biedaczysko — warknęła, robiąc krok w tył. Pokręciła głową na boki, słysząc jego kolejne słowa. Nie, nie mieli do porozmawiania, zdecydowanie nie.
    — Nie wydaje mi się, że mamy do porozmawiania. Najlepiej będzie, jeśli zejdziemy sobie z dróg. Znajdź sobie jakąś na dzisiejszy wieczór, w końcu w tym właśnie jesteś najlepszy. Ja już muszę iść — powiedziała, po czym odwróciła się. Cała ta sytuacja wyprowadziła ją z równowagi, że aż nie zauważyła Michaela, na którego to weszła. Uniosła głowę w górę, spoglądając na blondyna, który odruchowo złapał ją za ramiona, z uwagą spoglądając to na Isę, to na Xaviera. Musiał im się przyglądać już od dłuższego czasu, bo posłał Włochowi niezbyt przychylne spojrzenie.
    — Wszystko okej, Bella? — zapytał, a ona aż krzyknęła w myślach. Nikt przecież nie miał prawa tak do niej mówić, a już na pewno nie w momencie, kiedy Xaviera był tuż obok, na wyciągnięcie ręki.
    — Tak, zbieram się już — wyjaśniła pokrótce, chcąc uciąć temat.
    — Odprowadzę Cię. Chodź — Michael chwycił ją za rękę, kierując się w stronę wyjaśnia. Isa raz jeszcze spojrzała na Xaviera, mając nadzieję, że nie odstawi żadnego przedstawienia, jak to miał w zwyczaju.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  11. Nigdy nie mogła być zazdrosna. Zawsze musiała przymykać oko, udawać, że nie widzi jego spojrzenia w stronę innych dziewczyn, że nie czuje zapachu damskich perfum, czy też nie widzi tych cholernych śladów po paznokciach na jego skórze. Zawsze musiała to ignorować, uśmiechać i robić dobrą minę do złej gry. Będąc jeszcze z Xavierem nie czytała nic na jego temat na plotkarskich stronach. Ignorowała zdjęcia zrobione przez paparazzich i artykuły, że znowu był widziany w towarzystwie kogoś innego. Czuła się tak, jakby była w otwartym związku, ale tylko on miał przyzwolenie na to, aby spotykać się z kimś innym.
    Przeklinała w myślach ich matki, które wplątały ich dwójkę w całą tą chorą sytuację. Co też te kobiety miały w głowie, że nawet nie zrezygnowały w momencie, widząc że ten związek nie ma sensu. Dalej w to brnęły, ciągle i ciągle godząc ich ze sobą, jakby nie potrafiły pogodzić się ze swoją porażką.
    — Nigdy nie mogę być zazdrosna. To ja wiecznie muszę udawać, że nie widzę tych Twoich skoków w bok i uśmiechać się, kiedy mówią, że jesteśmy taką świetną parą. Nie, Xavier, nie jesteśmy. Nigdy nie byliśmy świetną parą — warknęła w jego stronę, odwracając się gwałtownie w stronę Włocha. Michael spojrzał na nią zaskoczony, bo tak naprawdę widział Isę w takim stanie pierwszy raz. I nawet jeśli nie rozumiał ani słowa po włosku, to od razu dało się zauważyć, że to nie jest miła rozmowa między tą dwójką.
    — Nie chcę odchodzić? Zrobiłam to, kurwa, pół roku temu, jakbyś nie zauważył. Mnie już nie ma w Twoim życiu, czas się z tym pogodzić. Bądź wolnym człowiekiem i baw się jak do tej pory. Zdjęcia z Twoich wakacji i tej pieprzonej szmaty, która zawsze była obok Ciebie, mówią wyraźnie, że raczej za mną nie tęskniłeś — tym razem to Isabella zbliżyła się do Xaviera, zdecydowanie zbyt blisko. Spojrzała na niego w złości, ciskając w jego stronę wręcz pioruny. Naprawdę, gdyby wzrok mógł zabijać, zapewne już dawno by nie żył.
    — Spierdalaj. Nie będziesz mi mówił, z kim mam wrócić do domu, a z kim nie. Nawet jeśli będę chciała, to będę się z nim pieprzyć całą noc, zapominając że tu jesteś — dodała, po czym uśmiechnęła się w jego stronę najmilej jak potrafiła, bo wiedziała, że te ostatnie zdanie, a nawet wizja, która mogła pojawić się w głowie Włocha, rozdrażni go jeszcze bardziej. I o to właśnie jej chodziło. Chciała mi wbić szpilkę, chciała żeby poczuł się tak, jak ona, kiedy ją zdradzał, choć wątpiła by to w jakikolwiek sposób ruszyła Xaviera Callegaro.
    — Baw się dobrze i korzystaj z uroków Los Angeles, Xav. Chciałabym powiedzieć, że miło Cię widzieć, ale skłamałabym samą siebie — mówiąc to wyprostowała się, robiąc krok w stronę Michaela, który nadal przyglądał się całej sytuacji z uwagą. Chwilę później chwyciła go za rękę, odwracając głowę w stronę blondyna.
    — Na nas już czas, Mike. Nic tu po nas, z Xavierem już wszystko sobie wyjaśniliśmy.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  12. Z opóźnieniem docierały do niej wszystkie słowa, które rzucał w jej stronę Xavier. Jego uśmiech mówił aż zbyt wiele, jednak czy był w stanie posunąć się akurat do tego kroku? Owszem, był dupkiem, Isa wiedziała to aż za dobrze, ale wiedziała też, że stać go na wiele, jeśli chciał coś osiągnąć. A teraz najbardziej zależało mu na niej, jak chyba jeszcze nigdy przez cały ich związek. Znaczy, ten związek nadal istniał w jego głowie, a dla dnuej nie znaczył już nic, a na pewno tak to sobie tłumaczyła i wmawiała. To było zagranie poniżej pasa, ale całkiem w jego stylu i wyrzucała sobie właśnie w myślach, że zgodziła się na to, aby nagrać kiedykolwiek tą cholerną taśmę. Kurwa, po co jej to było? Chciała być jak pieprzona Kim Kardashian, która chwyciła się najgorszego pomysłu jaki mógł istnieć, by zyskać sławę?
    Nie skomentowała słowem wzmianki o domu. Rzym już nie był jej domem i nawet nie tęskniła za tym miastem. Tutaj czuła się całkiem dobrze, do momentu aż na jej drodze znów nie pojawił się Xavier.
    A potem nastąpiło coś, co zaskoczyło Isę chyba bardziej niż kogokolwiek innego, kto oglądał tą całą sytuację z boku. Kiedy tylko Callegaro odważył się zadać pytanie o filmie, chwilę później Isa wymierzyła mu całkiem soczysty policzek. Soczysty do tego stopnia, że aż zapiekła ją ręka od żądanego uderzenia, a na policzku mężczyzny powoli zaczynał pokazywać się czerwony ślad.
    — Pierdolony dupek z Ciebie — wysyczala w jego stronę. Groził jej. Był na tyle bezczelny, że brał garściami wszystko, co tylko chciał, wiedząc, że Isabellą mu nie odmówi. Że mimo wszystko nie zdecyduje się na tak poważny krok, by w jednej chwili wszystko zaprzepaścić. Nie, zbyt wiele pracy i czasu poświęciła przez ostatnie pół roku, by tak szybko się z tym wszystkim pogodzić.
    — Mike — odwróciła się w stronę blondyna, spoglądając na niego. Był nieco… zaskoczony? Zszokowany? Idą sama nie wiedziała, jak to określić. Niemniej jednak, zastanawiała się, czemu nie ruszył jej w jakikolwiek sposób na pomoc, tylko jakby czekał na to, jak rozwinie się dziś sytuacja między nią a Xavierem. W sumie, Greenwood był już w tym stanie, że pieprzyło ją już wszystko i nawet zachowanie Michaela nie zrobiło na niej jakiegoś większego wrażenia.
    — Pogadamy jutro na sesji. Idź do reszty, ja niestety… niestety muszę sobie wyjaśnić kilka spraw z tym tutaj — westchnęła z rezygnacją. Mikę jeszcze przez chwilę upewniał się czy aby na pewno Isa się co robi, a gdy ta wręcz i na niego nawarczała, w końcu ruszył do reszty znajomych, zostawiając ją sam na sam z Xavierem.
    — Nie mam zamiaru zostać tu ani chwili dłużej. Jeśli już tak bardzo chcesz mi postawić drinka, wybierzmy inne miejsce.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  13. Isa miała ogromnego pecha, aż sama nie wierzyła w to, jak los postanowił sobie z niej gorzko zadrwić. Bo nie mogła tego inaczej nazwać, niż drwiną. Jak bardzo musiała kiedyś zawinić, że teraz wszystko nagle zaczęło się tak cholernie komplikować? Co też takiego uczyniła, że nagle to wszystko się spierdoliło? Przez te ostatnie pół roku pech jakby o niej zapomniał, ale wraz z pojawieniem się Xaviera, nagle do niej wrócił, a ona nie wiedziała co ma robić. Czuła, jak grunt usuwa się jej spod nóg, że zamiast twardej ziemi czuje błoto, które wciąga ją do środka z każdym jej mocniejszym szarpnięciem. W żaden sposób nie chciała mu się podporządkowywać i być potulną jak kiedyś. Przecież, ostatnie pół roku pokazało, że może zawalczyć o siebie i jest w stanie dużo osiągnąć, szczególnie bez Xaviera u boku. Że bez niego jest zupełnie inna osoba. Pewna siebie i mająca swoje zdanie, którego nie boi się mówić. A on i jego nagłe pojawienie się, sprawiało, że ta iskierka, która Isa w sobie obudziła, nagle zaczęła słabnąć. Musiała więc zrobić wszystko, by ona nie zgasła, a sama Isa nie wróciła do punktu wyjścia, z którego tak trudno było się wydostać.
    Miłość, którą darzył ją Xavier była chora. Chora, pokręcona i toksyczna. Wiedziała, że to miłość, że on nie potrafi tego ukazać w normalny sposób, tylko właśnie w taki szalony. I kiedyś była do tego przyzwyczajona, teraz zauważała, jak wiele w tym wszystkim obłędu. Obłędu, w którym ona nie chciała uczestniczyć.
    — Boże, jesteś idiotą — skwitowała jedynie pytanie, które padło z ust bruneta. Nakręciło go to. Kręciła go świadomość, że Isa nie jest już potulna i grzeczna, że ma w sobie jednak jakąś cząstkę mocnego charakteru i potrafi pokazać zupełnie inną twarz. Twarz taką, której on nie znał. I może to był kolejny błąd, który popełniła. Bo może powinna się powstrzymać, nie dawać mu kolejnej chorej satysfakcji, która mu się spodoba. Jak zawsze zresztą, postąpiła inaczej, i być może będzie tego wszystkiego jeszcze mocno żałować.
    Michaela odprowadziła wzrokiem, by później spojrzeć na Xaviera, zlustrować uważnie jego sylwetkę i wywrócić oczami, z irytacją. Może i kiedyś potrafiłby się nią dobrze zająć, ale teraz to było tylko jego niespełnione marzenie. Fantazja, której nigdy oboje nie zrealizują. Taką nadzieję miała Isabella, że mu nie ulegnie jak kiedyś.
    Mogła tylko się domyślać, jakie myśli krążyły w głowie jej byłego chłopaka. Co mógł sobie myśleć i o czym marzyć. Musiał jednak się pogodzić z tym, że ich dzisiejsze spotkanie skończy się na drinku. A mógł sobie znaleźć inne towarzystwo, bardziej chętnej, która poleciałaby na jego włoski akcent i piękne oczy. Mógł, ale nie zrobił tego. Gdy tylko ją zobaczył, porzucił wszystkie swoje dotychczasowe plany, być może mając nadzieję, że spotkanie z Isabellą skończy się inaczej.
    — Zdecydowanie mam już dość klubów i ludzi — stwierdziła.
    Wiedziała, że pójście z Xavierem do jego apartamentu to zły pomysł. Mogła postawić na jakąś małą, kameralną knajpkę, których tu było wiele, ale nie chciała jak coś urządzać kolejnych scen i dawać taniej pożywki ludziom. Mieszkanie więc wydawało się znacznie lepszym miejscem, choć jeszcze musiała wymyślić, co mogłaby zrobić, gdyby Xavier przypadkiem nie chciał jej po dobroci wypuścić.
    — Masz mnie nie dotykać i nie robić niczego, czego nie będę chciała. Inaczej naprawdę, obiecuję, że zrobię wszystko, żeby Twój przyjazd tutaj w ogóle nie wypalił, Xav. Zachowuj się i bądź grzeczny, chociaż raz — zażądała, spoglądając na niego groźnie, a później, nie czekając na odpowiedź z jego strony, ruszyła do wyjścia. Tak, potrzebowała jak najszybciej znaleźć się na świeżym powietrzu. Bo po tym wszystkim czuła, że po prostu się dusi.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  14. Oczywiście, że źle postępował. Xavier zawsze wszystko robił na odwrót, jakby każdemu w okół chciał pokazać za wszelką cenę, że on nie należy do typu dobrego chłopca. Media kochały go właśnie za takie zachowanie — nie był jak większość gwiazd, które robiły wszystko, żeby tylko dobrze wypaść. Nie, on aż za bardzo pokazywał, jaki jest naprawdę. Jego trudny charakter był jego znakiem rozpoznawczym we Włoszech.
    Wierność nie była jego najmocniejszą cechą, choć nie mogła powiedzieć, że mieli same złe momenty w całym tym swoim długoletnim związku. Nie, były też chwile, kiedy rozpisywali się o nich, jak o najlepszej parze we Włoszech. Rozpisywali się o ich czułościach, których nie szczędzili sobie na jakimś urlopie, na premierach czy ściankach. Takich właśnie ich uwielbiało, gdy szli ze sobą ramię w ramię. A potem przychodził moment, kiedy Xaviera to wszystko chyba nudziło i szukał nowych doznań. Isa jak zawsze przymykała oko, udając, że wszystko jest okej.
    Ostatnie pół roku pokazało jej, że bycie sama wcale nie jest takie złe. Że może się skupić na sobie, robić co tylko chce i co najważniejsze, spotykać się z kim tylko chce. Że świat nie kończy się tylko i wyłącznie na Xaviwrze. Owszem, początki były najgorsze, bo męczyła ją tęsknota za nim, jednak też pojawiło się w Greenwood te dziwne samozaparcie, by nie dawać mu satysfakcji i nie wracać z podkulonym ogonem.
    Prychnęła kolejny raz na wzmiankę o tym, że coś w nim kocha, choć okłamałaby samą siebie, gdyby powiedziała, że jej serce nie podskoczyło na jego widok, a jej samej nie zrobiło się gorąco. Nadal wywierał na niej te wszystkie chore uczucia, ale już nie tak mocno jak kiedyś. Do świadomości dochodził rozsądek, że to wszystko nie ma sensu.
    Nadal był pewny tego, że to wszystko wróci do normy. Że wrócą do siebie i będzie jak dawniej. Wiedziała to, nawet nie musiała na niego spoglądać. Słyszała tą pewność siebie w jego głosie. Wkurwiało ją to.
    Idąc w stronę jego mieszkania, Isabella intensywnie myślała nad tym, co ma dokładnie zrobić i czy to aby na pewno dobry pomysł, że tam z nim szła. Nie, to oczywiście nie był dobry pomysł, wiedziała to dokładnie. Jedyne co jej przyszło na myśl, to wysłać wiadomość do ojca, gdzie się znajduje i że jakby nie dała znać do konkretnej godziny, to ma po nią przyjechać. Tak, to chyba był najlepszy pomysł.
    Odwróciła się w stronę Xaviera, unosząc w górę jedną brew. Rzuciła mu zaskoczone spojrzenie, bo ta nutka nadziei w jego głosie gdy wspominał o uderzeniu była nieco… dziwna.
    — Co jest z Tobą nie tak? — zapytała. To była popierdolona sytuacja.
    Z ulgą jednak odetchnęła, kiedy obiecał, że nie zrobi niczego, bez jej zgody. Jedyne czego pragnęła, to wyjaśnienia tego wszystkiego, ustalenia nowych zasad i w sumie… rozstania się. Bo nie miała ochoty, ani nie widziała sensu aby to wszystko dalej ciągnąć.
    — To model, a nie zawodnik mma, że stanąłby w mojej obronie — skomentowała zachowanie Michaela. W sumie, nie dziwiła mu się, że stał z boku i się nie wtrącał. Ich branża była dość wymagająca, a raczej agencja nie byłaby zadowolona z faktu, gdyby jeden z głównych modeli przyszedł pobity.
    — Mike jest ciekawy, za to Ty raczej robisz za tego typa spod ciemnej gwiazdy. Co tu w ogóle robisz, Xav? Czemu cholerne Los Angeles? Jest tyle miast na świecie, a Ty akurat musiałeś pojawić się tutaj — powiedziała, odwracając się w jego stronę. Przystanęła na moment, spoglądając na bruneta. Była ciekawa, jak to wszystko sobie zaplanował i czy w ogóle porażkę brał pod uwagę. Po co rzucał się na głęboką wodę, jak kariera we Włoszech dawała mu wszystko, czego tylko chciał.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  15. To była nieodłączna część Xaviera, ta jego postawa złego chłopca, którego wiele osób kochało, ale i wiele osób nienawidziło. Isa czasami zastanawiała się, czy jest taki naprawdę, czy to po prostu zwykła gra aktorska, coś co się dobrze sprzedawało, a on to najzwyczajniej w świecie po prostu wykorzystywał dla własnych celów i satysfakcji. A prawda była taka, że Xavier uwielbiał, gdy było o nim głośno. Nie ważne co mówili, ważne by mówili, takie wrażenie odnosiła Isabella przez te wszystkie lata, kiedy z nim była. Ale jednak,rzadko zdarzały się momenty, że i jej pokazywał swoją drugą twarz. Owszem, one były, ale nie za często. Niemniej jednak, to właśnie Greenwood była powierniczką wielu jego sekretów, które u niej były najzwyczajniej w świecie bezpieczne. Sama za wiele jednak Xavierowi nie mówiła, choć nie wiedziała, czym to było spowodowane. Strachem, że kiedyś coś ujawni? Niechęcią? Sama nie wiedziała.
    Jak już było wspomniane, ów otwarty związek był tylko korzystny dla jednego z nich. Xavier korzystał ile mógł, jednocześnie pilnując przy tym Isy, by przypadkiem i ona nie pomyślała, że mogłaby się spotykać z kimś za jego plecami. Ograniczał ją, przez te wszystkie lata wręcz nauczył, że ona w tym związku nie ma takich samych przywilejów jak on. A ona, jak przystało na jakąś grzeczną dziewczynkę (którą już chyba notabene nie była), przywykła do wszystkiego i tak po prostu trwała.
    Wiedziała, że ją kocha, na swój własny, szalony sposób. Że była jedną z najważniejszych osób w jego życiu, i pewnie nie umiał, a może i nawet nie chciał dopuścić do siebie myśli, że kiedyś nadejdzie moment, że Isa zniknie. Wiedziała, że te pół roku musiało być dla niego ciężkim doświadczeniem, w końcu stracił coś, nad czym miał władzę praktycznie od zawsze. Isa była tym przysłowiowym ptakiem w złotej klatce, któremu udało się uciec. Korzystała więc z wolności ile tylko mogła, nie zaprzątając sobie głowy za bardzo Xavierem.
    Owszem, tęskniła. To z resztą było czymś normalnym, bo przecież poświęciła mu kawał swojego życia, a przecież jeszcze nie tak dawno sądziła, że to wszystko jest na zawsze. Nauka życia w pojedynkę była trudna, ale też miała swoje plusy.
    — Może kiedyś. Ale teraz już nie mam na to ochoty — stwierdziła, wzruszając ramionami. Nawet jakoś nie pomyślała o tym, żeby go ukarać. Karą dla niego było to, że zniknęła i nie było jej pół roku. Isie wydawało się, że to wystarczająca kara, ale jak widać, Xavier chyba miał inne zdanie. Wiedziała, że gdyby odpowiedziała twierdząco na jego pytanie, on zacząłby robić wszystko, aby tylko doprowadzić ją na skraj wytrzymałości. Ten policzek, który sprzedała mu chwilę temu w klubie aż za bardzo go nakręcił.
    — Nie mam zamiaru Cię karać. Pół roku beze mnie chyba było wystarczającym rodzajem kary dla Ciebie — dodała po chwili, odgarniając ciemny kosmyk włosów za ucho. Ruszyła niespiesznie przed siebie, bo przecież i tak nigdzie im się zbytnio nie spieszyło, a już na pewno nie Isabelli. Nie skomentowała słów o Michaelu. Wolała to zostawić bez słowa i nie wracać do tego, czego Mike był świadkiem w klubie. Odwróciła głowę w stronę Xaviera, pozwalając, by uśmiech mimo wszystko pojawił się na jej ustach.
    — Och, jasne. Praca — skwitowała, nieco rozbawiona tym stwierdzeniem. Mógł ją oszukiwać, ale prawda była zupełnie inna, i Xavier nie zdecydował się tu przylecieć tylko dlatego, że miał możliwość wyprowadzić swoją karierę na wyższy poziom.
    — Oboje wiemy, że byłam jednym z powodów, dla których tu jesteś. I tak, jesteś tu również dla mnie, nie potrafisz beze mnie żyć i chcesz, żebym do Ciebie wróciła. Bo Twój mały, idealny świat się zawalił, a Ty nie potrafisz odnaleźć się w tej rzeczywistości i żyć beze mnie — powiedziała, już poważniej na niego spoglądając.
    — Bo nie znajdziesz drugiej takiej jak ja. I wkurwia Cię świadomość, że przez własną głupotę mnie straciłeś. Jesteś wkurwiony jak nigdy, że ja potrafię jednak odnaleźć się bez Ciebie u boku.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  16. [Wiedziałam, że ta piosenka nie tylko na mnie tak działa! Wyrzucić z głowy się nie da, jak już raz wejdzie.
    Przyznaję się, że mam sentyment do buźki pana wyżej, więc kupiony został od razu, no. Z całego serducha mam nadzieję, że ukoi tęsknotę. A jeśli jednak nie to chociaż ta kariera się rozpędzi.
    Dobrej zabawy życzę, a gdyby naszła Cię ochota na wykombinowanie wspólnie jakiejś historii — zapraszam serdecznie!]

    A. Moore, R. Donovan

    OdpowiedzUsuń
  17. Nigdy nie ujmowała mu tego, że jest złym aktorem. Był dobry w swoim fachu, dokładnie wiedział co robić w danej sytuacji. Ciąganie go przez matkę na castingi było dobrym pomysłem i Xavier był jedną z tych młodych gwiazd, którym wyszło na dobre zaparcie rodzica. Jednak, prawda była taka, że jakoś zbytnio za kobietą nie przepadała, nawet jeśli ta była najbliższą przyjaciółką jej matki.
    Isabella czasami zastanawiała się, czy Xavier po prostu czasami nie mógł spróbować przestać grać nawet w prawdziwym życiu. Ciągle miała wrażenie, że nie wychodził z roli, nawet kiedy byli sami. Owszem, były te nieliczne chwile, kiedy był zupełnie inny, ale szybko mu się to nudziło i wracał do bycia dawnym Xavierem, którego wszyscy tak dobrze znali. Ona sama chciała widzieć w nim kogoś innego, ale niestety, dawał jej zbyt mało okazji, by tak się stało. Nie umiał do tego podejść w normalny sposób, jakby nie potrafił nauczyć się funkcjonować z normalnymi uczuciami.
    To, że wiele dziewczyn jej zazdrościło związku z Xavierem może było fajne na początku, z czasem jednak zaczęło być męczące, a ona sama już nie podchodziła do tego z wielkim entuzjazmem jak na samym początku.
    Dlatego ta przerwa, na którą się zdecydowała, dość mocno otworzyła jej na wszystko oczy i pokazała, że może być jej samej całkiem dobrze. Już nie myślała pod kątem, że nie odnajdzie się przy boku kogoś innego, niż Xavier. Już przestała wierzyć w to, że są dla siebie stworzeni i łącząca ich więź jest wręcz nierozerwalna.
    — Raczej nie wróci, Xavier — powiedziała, kręcąc przy tym głową. O dziwo, powiedziała to z przekonaniem, choć myślała, że będzie zupełnie inaczej. Wiedziała, że Włoch zrobi wszystko, żeby Isa zmieniła zdanie i na nowo zapragnęła z nim być. Że będzie robił wszystko, aby do niego wrócić, ale ona… cóż, chyba już nie chciała. Chyba za bardzo posmakowała wolności, która tak bardzo jej się spodobała. Jeśli już mieli ze sobą w jakikolwiek sposób walczyć, to Isa była na to gotowa bardziej, niż kiedykolwiek, i nie miała zamiaru tak łatwo się poddać i dać mu ten cień satysfakcji, że znowu wszystko wyszło na jego. Choć raz chciała zobaczyć rozczarowanie na jego twarzy. Chciała zobaczyć, jak godzi się ze świadomością, że już jej nie odzyska, a to wszystko co było między nimi, już po prostu nie istnieje.
    Isabella za to nie miała zamiaru wracać do Włoch. Całkiem dobrze jej się tu żyło i miała lepsze perspektywy na przyszłość. Nie musiała użerać się z matką, która wiecznie mówiła jej, co dla niej najlepsze. Nikt jej tu praktycznie nie znał, a niewiele osób, głównie ze świata modelingu kojarzyło ją przez nazwisko jej ojca. Tu mogła zacząć od nowa, w sumie już to zrobiła. I chciała iść w to wszystko dalej.
    — To nie wiem, może poszukaj jakiejś pani, która Cię za coś ukarze, mnie to raczej nie interesuje — odgryzła się, spoglądając na niego. Znów był pewnym siebie dupkiem, dawnym Xavierem, którego tak dobrze znała. Kiedy przyciągnął ją do siebie, nie mogła już w żaden sposób zareagować. Wybrał odpowiedni moment, kiedy Isa na moment straciła czujność. Rzuciła mu spojrzenie pełne gniewu, kiedy przycisnął ją do ściany. Kilka osób, które ich mijało, rzuciło spojrzeniem w ich stronę, jednak i tak się nie zatrzymali.
    Przeszedł ją dreszcz, który Callegaro mógł z łatwością zauważyć i zapewne mu się to bardzo spodobało, że Isabella nadal była tak podatna na jego dotyk i bliskość. Mieszał jej cholernie w głowie i czerpał z tego ogromną przyjemność. Ona sama krzyczała w myślach, że ma ją zostawić w spokoju, a z drugiej strony o dziwo pragnęła jego bliskości. Czuła się tak, jakby właśnie zwariowała.
    — Nie, to nie jest przejściowe. Nie wrócimy już do siebie, Xav. Musisz się z tym pogodzić i zacząć życie na nowo — powiedziała.
    Jednak, miała wrażenie, że w jego słowach jest sporo prawdy. Chyba nie było miejsca, gdzie mógłby jej nie znaleźć.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  18. Zawsze nieco zazdrościła Xavietiei tego, że wychował się w pełnej rodzinie, choć to Hejo matka miała większy wpływ na swojego syna. Isabella zawsze była tylko z matką, nie licząc tych kilku wyjazdów do ojca na wakacje, czy jego kilkutygodniowych wizyt w Rzymie. Isa też nie ukrywała tego, że bardziej lubi ojca swojego chłopaka, niż jego matkę. Marco był miły i czasami też dochodziło do tego, że ucinali sobie dłuższe pogadanki, kiedy Greenwood zdarzało się u nich nocować. Może dla Xaviera i Matilde mężczyzna był zbyt spokojny i cichy, jakby nie pasujący do reszty rodziny, ale Isabelli to zupełnie nie przeszkadzało.
    Czasami chciała też, żeby właśnie Xavier był nieco podobny do ojca, on jednak chyba w całości odziedziczył charakter po matce, albo ona po prostu ulepiła go na swoją podobiznę.
    — Daj spokój, Xavier. Czasami naprawdę warto odpuścić — powiedziała, choć wiedziała, że w jego wykonaniu jest to niemożliwe. Isa rzucają mu wyzwania, a on je z wielką chęcią przyjmował. Lubił to, dawało mu to swego rodzaju kopa, nakręcało go do działania. Nie mógł i nie potrafił jej odpuścić i zostawić w spokoju. Nie mógł pogodzić się z myślą, że Isa pójdzie w swoją stronę, a on straci nad nią kontrolę. Było to męczące, szczególnie dla niej. Było to jak walka z wiatrakami, albo jakby stała przed ścianą i odbijała od niej piłeczkę. Miała dwa wyjścia — albo się podda i wszystko wróci do dawnego układu, albo będzie zawzięta, pokaże, że ma charakter i to wszystko między nimi jest skończone. Miała cichą nadzieję, że Xavier w końcu się podda i da jej spokój, choć na razie się na to nie zanosiło. Był bojowo nastawiony do tego, żeby Ise odzyskać za wszelką cenę.
    — Tak, raczej nie jestem typem osoby, która to w jakiś sposób kręci, żeby dawać komuś kary. To Ty wymyślasz sobie scenariusze, w tej Twojej chorej głowie — tym razem to ona pokusiła się na to, aby go dotknąć. Uniosła więc rękę i kilkakrotnie popukała go palcem w sam środek czoła. Szaleniec.
    — Marnowała? W jaki sposób się marnuje, a będąc u Twojego boku tego nie robię? Wyjaśnij mi to, bo chyba nie rozumiem — powiedziała, spoglądając prosto w oczy Xaviera. Lśniły w ten sam sposób co zawsze. To były te oczy, w których nie raz się zatracała. I złapała się na myśli, że to był jej Xavier, że nie należał do nikogo innego, tylko do niej. Racji mi jednak nie chciała przyznać.
    Wykorzystywał każdy możliwy gest, żeby być jak najbliżej niej. Wiedział, jak na nią działa i jak szybko Isa może stracić chęć na walkę z nim. Westchnęła mimowolnie, a gdy odsunął się od niej, powiodła za brunetem spojrzenie.
    — Jeden drink i znikam. Rano mam dużo spraw do załatwienia.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  19. Jego bliskość sprawiła, że Isa zrezygnowała i się poddała. Wróciło jej dawne ja, te które Xavier tak uwielbiał. Naprawdę, mógł z nią zrobić co tylko chciał, a ona pragnęła tylko tego, by nie odchodził. Była wariatka? Owszem. Nie miała zbyt silnej woli? Ani trochę, a już na pewno nie w jego pobliżu.
    Mimo tego, że Xavier widział dokładnie, co się z nią działo, nie zrobiła nic innego, przezwyciężyła w sobie chęć przyciągnięcia go do siebie i pocałowania go.
    Był kretynem, którego Isa mimo wszystko kochała. Przez te ostatnie pół roku jakoś te uczucie zdążyło osłabnąć, ale nie zniknąć. Podejrzewała, że nigdy nie zniknie, że Xavier zawsze już miał mieć miano jej pierwszej miłości. Nawet jeśli by się rozstali, tak po prostu miało pozostać.
    Isa myślała, że ta rozłąka będzie coś dla niego znaczyć, może otworzy mu oczy i nieco zmieni. Może zauważy błędy, jakie popełnił i wyciągnie z nich wnioski. Xaviera nie był głupi, wiedział dokładnie co robi nie tak, a mimo wszystko nadal w to wszystko uparcie brnął. Isabelli po prostu już zabrakło sił na to, aby o nich walczyć, dlatego też odpuściła.
    Spojrzała na niego zaskoczona, kiedy powiedział, że o nią powalczy. Trochę jej tym… zaimponował? W sumie nie wiedziała, jak to nazwać, i nie wiedziała też, czy robi to po prostu bo nie potrafi bez niej żyć, czy robi to tylko dlatego, że ubzdurał sobie, że Isa należy tylko do niego.
    — Och, czyli co, teraz Ty chcesz wymierzać kary? — zapytała, zanim zdążyła się ugryźć w język. Naprawdę, nie powinna nic mówić, powinna się zamknąć i przemilczeć jego słowa. To byłoby najlpepsze wyjście z całej tej chorej sytuacji. Ale nie, Isa była głupia. Podłapała w mig jego grę i weszła w to, z wielką ochotą. Xaviera zapewne za chwilę będzie to wykorzystywał, była tego niemal że pewna. Sama wizja tego, co powiedział Włoch, sprawiła, że Isa zaczęła o tym intensywnie myśleć, choć naprawdę nie chciała. Była jednak od niego uzależniona, nie mogła temu zaprzeczyć, a on o tym bardzo dobrze wiedział.
    — Jesteś okropny, wiesz? Albo nie, nienormalny. Bo każdy inny na Twoim miejscu dałby spokój, i ruszył do przodu. Ty tego nie pptrafisz — powiedziała, kręcąc głową na boki, po czym ruszyła w stronę jego mieszkania. Na moment spojrzała nawet na budynek, zastanawiając się, gdzie Xaviera wynajął mieszkanie. Była niemalże pewna, że widok stamtąd musi robić wrażenie.
    — Proponujesz, że odstąpisz mi swoją sypialnie, a sam pójdziesz spać na kanapę? Dziękuję, jednak nie skorzystam. Od Ciebie mam niedaleko do swojego mieszkania — powiedziała, choć tu też pewnie popełniła kolejny błąd, bo przecież niepotrzebnie wspominała, że mieszkają praktycznie obok siebie.
    — Nie wątpię, że robisz dobre drinki, ale cholernie mocne. Jeden starczy, i tak już dzisiaj trochę wypiłam — odparła. Była lekko zaskoczona, że tak dobrze się trzymała. Chyba ten szok, który przeżyła, gdy zobaczyła Xaviera sprawił, że procenty z niej uleciały.
    Kiedy weszło do budynku, Isa skinęła lekko głową na powitanie portiera. Mężczyzna był raczej znudzony tym, że trafiła mu się nocna zmiana, i chwilę potem jak ruszali w stronę wind, wrócił do przerwanego zajęcia, jakim było oglądanie czegoś na telefonie.
    Stanęła obok Xaviera, kiedy czekali na windę, ściskając w rękach pasek niewielkiej torebki. Cisza między nimi była nieco dziwna, ale jakoś bardzo jej nie przeszkadzała.
    — Czytałam o Twoim najnowszym filmie. Ludzie są zachwyceni — zagadnęła w końcu, odwracając głowę w jego stronę. To było dziwne, czytać o swoim byłym, a robiła to mimowolnie. Gdzieś kiedyś mignął jej artykuł na jednej z włoskich stron.
    — Kiedy premiera? Czy już była? — zapytała, znów spoglądając przed siebie.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  20. [Oh, stop it! Pisanie kart postaci idzie mi jak krew z nosa, a więc gdyby była choć trochę dłuższa, to pewnie nikomu - a już zwłaszcza mnie! - by się nie spodobała. Dziękuję jednak pięknie, miód na serce. Odwzajemniam komplement i powiem szczerze, że sama bym chętnie ekscentryczne życie Xaviera intensywnie śledziła we włoskim odpowiedniku Pudelka, a już niedługo TMZ, bo nie sądzę, żeby Ameryka była odporna na jego czar. Gdyby Xavier spojrzał w stronę muzyki mniej nieśmiało, to Val się poleca jako fellow European do trzymania się razem i branżowych wskazówek. Tymczasem raz jeszcze dziękuję i oby wena nie opuszczała!]

    Val

    OdpowiedzUsuń
  21. Miękła, i to ja właśnie bardzo martwiło. Widziała, że te samozaparcie nagle gdzieś znika, a ona staje się podatna niczym plastelina w jego rękach. Jednej strony była wkurwiona na siebie za to, z drugiej strony w ogóle się nie dziwiła, że jest taka łatwa, szczególnie dla Xaviera. Miał w sobie to coś, co w nim uwielbiała o co ją do niego przyciągało. Przyzwyczaiła się do tego, że był dupkiem, ignorantem i nie widział nic więcej, prócz czubka własnego nosa. Taki już był, i nie było takiej osoby na świecie, która zmieniłaby jego charakter.
    Zdecydowanie, poczuła odrobinę wolności, i to jej się bardzo podobało. Jednak, gdzieś ten los nie był dla niej zbyt łaskawy, skoro zsyłał na jej drogę znów Xaviera i stawiał ich przed sobą. Wiedziała, że gdyby na siebie dzisiaj nie wpadli, pewnie jakaś inna wylądowałaby w jego mieszkaniu, a rano wyszła dość szybko, bo tak zazwyczaj się to u niego kończyło. Chyba nie miał w zwyczaju poświęcać poranka komuś, kogo chciał tylko zaliczyć.
    Włoch zapewne miał teraz idealny powód, by zostać w Ameryce nieco dłużej, niż zakładał z początku. Isa jeszcze nie wiedziała, co ma zrobić. Z jednej strony chciała żyć swoim dotychczasowym życiem, jakie prowadziła przez ostatni czas — móc korzystać z życia singielki, chodzić na randki i poznawać nowe osoby. Rozwijać się i być tylko dla siebie, a nie dla kogoś. Z drugiej strony był on, i skłamałaby, gdyby powiedziała, że przez ten czas za nim nie tęskniła i o nim nie myślała. Tęskniła i myślała, gdzieś nawet w pewnym momencie pojawiła się myśl, żeby chociaż do niego napisać krótką wiadomość. Nie zrobiła tego jednak, pokazując samej sobie, że ma wystarczająco samozaparcia.
    Nie robiła sobie te żadnej nadziei na to, że Xavier się zmieni. Tacy jak on się nie zmieniają. Miał łatkę Piotrusia Pana, którego mało co obchodzi.
    Uniosła w górę jedną brew, przemilczając jego słowa. Miała wrażenie, że ją testował, jak długo wytrzyma. Bo z łatwością zauważył, że Isabella mięknie, tego była pewna. I wiedziała, że to wykorzysta, że nie zrezygnuje z okazji, jaką miał.
    — Nadal zostanę przy swoim, że wrócę do siebie. Mogłeś postąpić zupełnie inaczej, i gdybyś wybrał kogoś innego, miałbyś towarzystwo na dzisiejszą noc — powiedziała, po czym weszła do windy, która akurat przyjechała. Weszła do środka, opierając się plecami o chłodną ściankę. Winda o dziwo była przyjemna na pierwszy rzut oka, a nie zimna i metalowa, jak to w zwyczaju było widywać. Lekko przygaszone światło, całkiem przyjemne, jasno brązowe ścianki i ta specyficzna muzyka, która zawsze dało się usłyszeć, choć w żaden sposób nie umilała jazdy.
    Wyrzucała sobie w myślach, że zdradziła mu to, że mieszka niedaleko. Zapewne za jakiś czas mogła się spodziewać, że Xavier jakimś cudem zdobędzie jej adres, nawet by to jej nie zdziwiło, gdyby pewnego razu spotkała go pod swoim mieszkaniem.
    Kiedy wcisnął odpowiedni guzik z piętrem, prychnęła, wywracają oczami.
    — Czterdzieste piętro. Zawsze lubiłeś spoglądać na wszystkich z góry — mruknęła. Doprawdy, było to dla niej zabawne.
    — Raczej będę wtedy zajęta i nie będzie mnie w Rzymie. Będziesz musiał iść sam, albo znaleźć sobie inną towarzyszkę. Zapewne wiele się znajdzie. Może zrobisz casting? Nie możesz pokazać się z byle kim — powiedziała, nie mogąc powstrzymać się na nutkę sarkazmu w głosie, było to silniejsze od Isy. Spojrzała na Xaviera, lustrując z uwagą jego profil.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  22. — Raczej samego siebie — powiedziała, drocząc się z nim dalej. Isabella była święcie przekonana o tym, że wypiją drinka, może dwa i wróci do siebie, zostawiając Xaviera, który mógłby się jedynie obejść smakiem. Przecież obiecał jej, że nie zrobi niczego, czego ona nie będzie chciała. I nie podejrzewała, że byłby w stanie ją przetrzymywać wbrew jej woli. Był dupkiem, ale nie aż takim.
    Po tym, jak zdradziło ją jej własne ciało, Isa wiedziała, że jest na straconej pozycji. Xavier wychwycił to wszystko, był zadowolony z obrotu sprawy. A ona, w sumie też już nie widziała sensu w tym, żeby się ukrywać, choć nadal to robiła. Zarówno jej jak i jemu, dawało to swego rodzaju jakąś chorą satysfakcję. Ona uważała, że jest silna i niezależna, on po prostu się dobrze bawił, zauważając może jakieś niewielkie zmiany w jej charakterze, bo takie i owszem zaszły. Bo w sumie, nie była już taka cicha i spokojna jak kiedyś. Teraz już w sumie nie bała się mówić co myśli, po prostu to robiła. I nie wiedziała, czy to zmieniło ją aż tak bardzo to miasto, czy ona naprawdę odkryła w sobie jakąś dziwną cząstkę tej siły, która gdzieś tam w niej drzemała przez te wszystkie lata.
    — Nawet całkiem mi się podobało — powiedziała, kiedy wspomniał o ich wspólnym mieszkaniu. Prawda, lubiła je. Miało całkiem przyjemny widok na Rzym. Teraz różniło się jedynie miasto, no i może byli nieco wyżej. Isabella miała ochotę podejść do wielkiej, przeszklonej ściany i spojrzeć na miasto aniołów, które akurat teraz było zapewne skąpane w świetle latarni i neonów, jednak nie zrobiła tego. Natomiast rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym się znajdowali. Było zwyczajne, przystosowane do wynajmu i wydawało się być takie… zimne. Zupełnie inne od tego, które kiedyś ze sobą dzielili. Mieszkając razem, Xavier raczej nie wtrącał się za bardzo do wystroju, choć Isa zawsze pytała go o zdanie. Dzięki temu ich mieszkanie było dopasowane pod nich i było tam czuć swego rodzaju ciepło.
    — Uważasz, że kłamię? — zapytała, spoglądając na bruneta. Nawet uniosła w górę jedną brew.Czy naprawdę uważał, że go okłamywała? Akurat tu się mylił, bo na wrzesień Isa postanowiła zrobić sobie mały urlop. — Wyjeżdżam wtedy. Robię sobie krótki urlop, gdzieś gdzie jest ciepło. I podają dobre drinki — wyjaśniła, uśmiechając się lekko. Owszem, nadal czekała na tego drinka, którego jej obiecał. Jak na razie nie kwapił się do tego, żeby go zrobić. Nie czekając, Isa podeszła w końcu do przeszklonej ściany, spoglądając w dół, na ulicę. Mimo późnej pory, nadal panował tam spory ruch, a miasto było skąpane w świetle ulicznych latarni.
    — Okropny z Ciebie gospodarz. Ociągasz się z tym drinkiem. Jeśli już jesteśmy przy tym temacie, poproszę dużo kostek lodu, jeśli masz — powiedziała, spoglądając w jego stronę przez swoje ramię. Po chwili jednak znów spojrzała przed siebie. W sumie, mogłaby się przyzwyczaić do widoku z tej wysokości. I nie dziwiła się, że Xavier wybrał akurat mieszkanie na tym piętrze, bo widok zapierał dech w piersi.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  23. Iselin Greenwood była tak wściekła, że najchętniej rozniosłaby dom na milion małych kawałków, rozwaliła ściany głową i zdarła pazurami płytki. Nie mieściło jej się w głowie, że mogło dojść do sytuacji, w której musi podzielić się swoim ojcem po równo; jak niby miałaby to przewidzieć? Od narodzin była oczkiem w głowie tatusia. To on uczył ją jeździć na rowerze i zabierał do wesołego miasteczka, a także kupował ubrania, czesał, odprowadzał do szkoły – wszystkie te rzeczy, które większość małych dziewczynek woli robić z mamą. Jej matka była jednak tak chłodna i zdystansowana, że Izzy szybko nauczyła się trzymać od niej z daleka; a jednocześnie na tyle blisko, by nauczyć się niektórych przydatnych umiejętności. Wyłącznie dzięki temu nauczyła się grać na pianinie i kochała to, zamiast zostawić sprawy własnemu biegowi i czekać, aż któregoś dnia matka zapragnie ją do tych lekcji zmusić, a ona na zawsze już znienawidzi pianino i nuty. Zdobywać uwagę matki mogła wyłącznie poprzez dzielenie z nią niektórych zainteresowań, a tak się szczęśliwie złożyło, że najwyraźniej zamiłowanie do muzyki odziedziczyła w genach. Niespecjalnie przejmowała się tym, że mama jej nie kocha – wiedziała, że tak było i nie zdążyła nawet pomarzyć, że mogłoby być inaczej. Miała przecież tatę, a tata kochał ją za nich dwoje. I to jej wystarczało.
    Do czasu, aż jej ukochana siostrzyczka zjawiła się w Los Angeles po raz pierwszy. Choć nawet wtedy nie było tak źle – trzeba było przetrwać okres wakacji i wszystko wracało do normy. Po kilku takich odwiedzinach nieco przywykła do sytuacji i starała się jak najmniej czasu spędzać w domu. Najczęściej wychodziła z koleżankami na plażę i wracała o wiele za późno.
    Rozpętało się jednak prawdziwe piekło, kiedy ona postanowiła zostać w LA na dłużej, a ojciec, ten pieprzony zdrajca, podarował jej mieszkanie, które miała dostać Iselin. Obiecał jej to kilka lat wcześniej. Nie mogła się już doczekać, aż wyniesie się w cholerę od matki i zacznie żyć jako wolny człowiek. A tu taka wstrętna niespodzianka. I nieważne, że ojciec ją przepraszał albo proponował jej mieszkanie w tym samym budynku. Żałosne, też coś – miałaby zadowolić się ochłapami i jeszcze dzielić apartamentowiec ze swoją siostrą?
    Wciąż buzowała w niej adrenalina po awanturze którą urządziła ojcu, nawet, kiedy już wyszła z domu i skierowała się na imprezę na plaży. Ubrana w jeansowe szorty, które więcej odsłaniały, niż zasłaniały, i obcisły top, Izzy czuła na sobie męskie spojrzenia i bardzo jej się to podobało. Od dawna wiedziała, że podoba się chłopakom, ale tacy w jej wieku nie mieli żadnych szans; to byli zwykli nieopierzeni nieudacznicy, którym wydawało się, że randka to zaproszenie dziewczyny na hot doga z plażowej budki, a po wszystkim szybki seks pod gwiazdami. Prychnęła jak rozjuszona kotka. Przygryzła wargę, dostrzegając całkiem niezłego faceta przy barze. Stanęła obok, oparła się łokciami o kontuar i zagadnęła barmana:
    – Jedno Cherry pie. – To był jej ulubiony drink. Potem spojrzała na siedzącego obok faceta, zlustrowała go wzrokiem z góry na dół, i w końcu się odezwała. – Cześć. Jestem Izzy.

    Iselin G.

    OdpowiedzUsuń
  24. — Więc widzisz, nawet samotnie możesz się dzisiaj wieczorem dobrze bawić — wzruszyła ramionami, wciąż wyglądając za okno. Widok był tak ładny, że ciężko jej było oderwać spojrzenie, a z drugiej strony, gdzie miałaby patrzeć? Na Xaviera, który mógłby sobie za dużo pomyśleć? Nie chciała dawać mu kolejnych powodów do tego, aby sądził, że tak łatwo poradzi sobie z Isą.
    Mimo tego, że miękła, nadal była nastawiona do tego, aby za niedługo stąd wyjść. Tak jak sobie powiedziała, drink, góra dwa i miało jej tu nie być. Mieli spędzić te kilka chwil na całkiem miłej rozmowie, albo mogli nawet milczeć, jej było to obojętne.
    Isa też go nie rozumiała. Bo każdy inny facet na jego miejscu byłby wpatrzony tylko w nią. Cholera, ona dokładnie zdawała sobie sprawę, jak wielu się podobała. Że nie jeden byłby lepszy niż Xavier i zdecydowanie wierniejszy. Tylko on miał jakiś spaczony mózg, który funkcjonował na innych zasadach. Może i rozumieli się w wielu kwestiach i w wielu sprawach dogadywali się bez problemu, tak wierność w związku każde z nich traktowało zupełnie inaczej.
    — Mhm, zdaje sobie z tego sprawę. Czeka zupełnie jak Ty —- zdała sobie sprawę, że była dla niego niebywale wredna. Warczała i kąsała, jakby chciała dać upust tym wszystkim negatywnym emocjom, które przez lata się w niej nagromadziły. Temu całemu bólowi, który jej wyrządził i którego tak nie rozumiał. Wciąż czekał, święcie przekonany do tego, że Isa do niego wróci i będzie tak jak dawniej. Ale ona naprawdę chciała jakiejś zmiany w życiu, i właśnie to robiła.
    Odetchnęła , nieco ze zrezygnowaniem, kiedy Xavier stwierdził, że oszukuje go z urlopem, a prawda była taka, że właśnie na ten cholerny wrzesień zaplanowała sobie kilka dni urlopu.
    — Lecę z Lisą na Karaiby, bo akurat wrzesień jej najbardziej pasuje. Kończy jej się wtedy kilka kontraktów i chce zregenerować siły — wyjaśniła. Lisa była jedną z jej bliskich koleżanek, a może i przyjaciółek. Razem we Włoszech były w jednej agencji modelek i tak właśnie nawiązały znajomość, która trwała do dziś. Była też ona jedna z nielicznych osób, które bardzo dokładnie wiedziały, gdzie mieszka Isabella. Owszem, mogła wyjechać gdziekolwiek w każdej chwili, ale na razie nie miała na to zbytnio czasu. Właśnie zaczął się jeden z tych okresów, gdzie ludzie z branży w LA zaczęli ją zauważać, nie mogła więc zrezygnować w takim momencie.
    Kiedy Xavier do niej podszedł, odwróciła się do niego twarzą, odbierając drinka. Parsknęła z rozbawieniem na nazwę napoju. Jakże by inaczej mogło być. Od razu z łatwością połączyła wszystkie kropki.
    — Czyli co, nawiązujesz do przeszłości? Czy marzysz o seksie na plaży? — zapytała. Nie mogła powiedzieć, że tamte chwile nie były miłe, one były wręcz cholernie miłe i zapadły głęboko w jej pamięci.
    Upiła łyk, spoglądając na bruneta.
    — Gdybyś tylko chciał się zmienić, Xavier, to nie musiałabym uciekać. Ale nie dałeś mi innego wyboru.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  25. — Wolałbyś się bawić ze mną, a potem co? Pójść na jakąś imprezę, przelecieć fankę w łazience? — zapytała, chociaż znała odpowiedź bardzo dobrze. Xavier był wolnym duchem, którego nic nie mogło ograniczać. Nic i nikt tak naprawdę. Zbyt bardzo sobie cenił to, że Isa nigdy o nic nie pytała, nie wyrzucała mu za bardzo tego wszystkiego, choć wkurwiało ją jego postępowanie. Skłamałaby , gdyby powiedziała, że jest dla niego zbyt oschła. Miała do tego prawo, po tym wszystkim co jej zrobił i jak traktował. Była zabawką w jego rękach, ale taka, o której sobie czasami przypominał, mimo lecącego czasu. Tą zabawką, z którą nie potrafił się rozstać, mimo, że może ich czas już dawno minął. Sama Isabella nie wiedziała, czy to wszystko minęło, czy może jest jeszcze jakaś szansa, albo choćby jej cień. Dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki, a ona już nawet przestała liczyć, ile razy popełniła ten błąd.
    — Podobny, który Ty wbijałeś mi setki razy — powiedziała, upijając łyk drinka. Chyba właśnie tego potrzebowała, upicia się i zapomnienia tych wszystkich smutków.
    Uśmiechnęła się lekko, może z lekkim smutkiem, kiedy wspomniał znów o ich mieszkaniu. Naprawdę, lubiła je i na początku było jej tak trudno przyzwyczaić się do życia w pojedynkę i w zupełnie nowym, oraz nieznanym mieście. Tęskniła za Rzymem, owszem. Tam przecież spędziła całe swoje życie, zanim zdecydowała się na tak poważny krok, takim był przylot do Ameryki.
    Po tym, jak wyjechała, Lisa chciała, a może i nawet napomknęła o tym, że pozwoliła sobie na powiedzenie Xavierowi co o nim myśli, i jak bardzo wszystko zjebał, ale w tamtym czasie Isabella zdecydowanie nie chciała o nim słyszeć, dlatego też temat ten szybko ucieka, i żadna z nich do niego już więcej nie wracała. Greenwood wiedziała, że z jego strony te wyrzuty sumienia nie potrwają za długo.
    — Mhm. Było przyjemnie — odpowiedziała. Tamten czas chyba był jednym z lepszych, jaki mieli w swoim związku, Isa dobrze go wspominała. Bo Xavier na moment się uspokoił, a ona była wówczas całym jego światem.
    Milczała przez dłuższą chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią.
    — Naprawialiśmy to tysiące razy. Ja sama próbowałam to naprawić, ale wiecznie nie wychodziło — powiedziała w końcu. Nie pamiętała, żeby kiedykolwiek mieli tak poważną rozmowę. Większość kończyła się awanturą i cichymi dniami.
    — Z resztą, sam w to nie wierzysz, że udałoby się nam to wszystko naprawić — dodała, po czym pierwszy raz od chwili ich spotkania, to Isa uniosła rękę i położyła ją na policzku mężczyzny, delikatnie gładząc jego skórę. W sumie, nie wiedziała, czemu zdecydowała się na ten gest. Było to od niej zbyt silniejsze, a ona nie potrafiła się temu uczuciu oprzeć.
    Na jego kolejne słowa pokręciła lekko głową na boki, jakby nie zgadzała się z jego słowami, choć wiele osób na jej miejscu od razu przyznałoby mu rację.
    — Nigdy nie uważałam, że byłeś okropny. Zawsze tłumaczyłam to sobie jakimś Twoim zagubieniem. Ale pewnego dnia już po prostu nie miałam na to wszystko siły, i dlatego wyjechałam — wyjaśniła, wzruszając przy tym ramionami.
    — Wyjechanie bez słowa było znacznie łatwiejsze, niż gdybym miała to zrobić uprzednio z Tobą rozmawiając, bo wiem, że Ty zrobiłbyś wszystko, żebym tylko została. To miała być swego rodzaju nauka dla Ciebie, żebyś zobaczył, jak można coś nagle stracić, Xav. Ale nie wiem czy czegoś Cię to nauczyło.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  26. — Nie wiem, czy mam to uznać za komplement, czy może za obrazę — powiedziała nieco rozbawiona, bo w sumie już chyba wypłakała się z powodu tych wszystkich jego zdrad. — A nie mógłbyś zaczynać i kończyć tylko ze mną, hm? — zapytała po chwili, przechylając głowę lekko w bok. No właśnie, nie mógł by? Czy Isie czegoś brakowało, że szukał ciągle kogoś, by zabawić się z boku. — Albo postaw się na moim miejscu, jak Ty byś się czuł, gdybym ja ciągle szukała sobie innego faceta, a Ty byś na mnie czekał. To wkurwiające, wiesz? I doprowadzające do tego, że mam wrażenie, że czegoś ciągle mi brakuje — powiedziała, spoglądając na Xaviera. Ta jej nagła śmiałość zdecydowanie go zaskoczyła, widziała to w jego spojrzeniu. I zamiast przerwać to wszystko, Isa postąpiła zupełnie odwrotnie. Zrobiła coś, czego nie powinna w ogóle robić, bo przecież wcześniej tak bardzo się przed nim zapierała.
    — Ty nigdy nie pozwalałeś, żeby mnie ktoś dotykał, a ja zawsze musiałam się Tobą z kim dzielić. Gdzie ta cholerna sprawiedliwość? Czemu tylko jedno z nas mogło korzystać z takich przywilejów? — zapytała, zbliżając się do niego. Musnęła ciepłym oddechem jego szyję. Mimo ogromnej chęci, nie pocałowała go, tylko nadal się drażniła. Doprowadzała na skraj i chciała choć na chwile mieć go w garści. I miała, wiedziała o tym bardzo dobrze. Samo jego ciało go zdradziło, kiedy tylko poczuł jej dotyk pierwszy raz od pół roku.
    — Może, ale nie musi. Nie możesz wszystkiego dostawać, bo tak chcesz — stwierdziła, odsuwając się na moment od niego, by położyć szklankę ze swoim drinkiem na niewielkim stoliku tuż obok nich. Na jej korzyść działało to, że mogła się nim tak okrutnie bawić, a Xavier nie mógł nic zrobić, bo przecież na początku obiecał jej, że nie zrobi niczego co by jej się nie spodobało, i nawet jej nie dotknie.
    Delikatny, nieco złośliwy uśmiech pojawił się na ustach Isabelli, gdy znów ponownie była tak blisko mężczyzny.
    — Wierzysz w to bardzo mocno, Xav. Za dobrze Cię znam, praktycznie całe życie. Szkodzi nam wiele rzeczy, żeby spróbować jeszcze raz. Bo to nie ma racji bytu — mówiąc to, przesunęła palcem po jego szyi. Była okropna? Owszem. Czuła się z tym źle? Ani trochę, musiała przyznać sama przed sobą, że podobała jej się ta zabawa. Xavier tracił cierpliwość, a ona bawiła się wyśmienicie. On czekał i się wkurwiał, żeby móc ją w końcu do siebie przyciągnąć i poczuć, Isa natomiast nie miała zamiaru o to prosić. Jego niedoczekanie.
    — Doprawdy? I coś zrozumiałeś? Bo moje źródła mówią, że raczej niewiele — mruknęła, muskając ustami jego szyję.
    — Pamiętaj, nie dotykaj — przypomniała, uśmiechając się przy tym złośliwie.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  27. Gdyby tylko chciał, pewnie mógłby się zmienić. Wystarczyłoby tylko trochę chęci i samozaparcia ze strony Xaviera, a mógłby sprawić, że między nimi byłoby dobrze. Nawet nie dobrze, a zajebiście dobrze. Wszystko zależało tylko i wyłącznie od niego, ale Isa wiedziała, że raczej to są tylko słowa rzucane na wiatr przez Xaviera.
    — Myślisz? Jakoś przez ostatnie pół roku nie narzekałam na brak Ciebie — powiedziała ze złośliwym uśmiechem — musiała jakoś ugasić tą jego pewność siebie, która była nieodłączną częścią mężczyzny. Niejako chciała go sprowadzić na ziemię i pokazać, że nie tylko on potrafił o nią zadbać.
    — Znalazło się kilku, którzy byli zdecydowanie zadowoleni z tego, że się z nimi spotkałam i hm… spędziłam całkiem przyjemnie wieczór. W sumie, nie dziwię Ci się, że tak sobie skakałeś. To całkiem miłe uczucie, kiedy możesz w kimś wybierać jak w zabawkach — dodała, mimowolnie odpinając guzik jego koszuli. Isa nie wiedziała, co w nią wstąpiło i czemu nagle taka się stała. Jakby z całej siły chciała mu pokazać, że bez niego radzi sobie wyśmienicie, i że Xavier nie jest jej do niczego innego. Że na jego miejsce zapewne z łatwości ktoś by się znalazł, nawet ten cholerny Michael. Nawet on traktowałby ją jak księżniczkę, gdyby Isabella mu na to pozwoliła.
    Greenwood lubiła nową wersję siebie. Nie była już cichutką, grzeczną Isabellą, którą wiele osób znało, i zapewne sam Xavier był ogromnie zaskoczony tą zmianą swojej byłej dziewczyny. Nie miała zamiaru i już raczej nie chciała wracać do tego, jaka była kiedyś. Ta nowa Isabella bardzo jej się podobała.
    Uniosła głowę w górę, spoglądając na Callegaro. Zastanawiała się, ile prawdy jest w jego słowach, a może i obietnicy, że się zmieni. Miała wrażenie, że mówił to tylko po to, aby uśpić jej czujność i sprawić, by wróciła do niego. Było to dla niego swego rodzaju wyzwanie, którego nie mógł odmówić.
    Pocałowała go, krótko ale niespiesznie, napawając się tym, że może z nim robić takie rzeczy. To była swego rodzaju kara dla niego, nauczka, ale i zachęta, żeby w końcu przekroczył tą granicę i dotknął ją.
    — Zależy mi na Tobie. Kocham Cię, nie potrafię bez Ciebie żyć. Jesteś najważniejsza — mruknęła te wszystkie zdania jednym tchem, które on tak często jej powtarzał, a on ślepo w nie wierzyła. Znała to wszystko na pamięć, miała to wyryte głęboko w głowie. Karmił ją tymi słowami przez wiele lat, że ciężko jej było to wszystko zapomnieć.
    — Nie przez nas. To nasze szalone matki sobie to wszystko zaplanowały, a my grzecznie przystaliśmy na ich pomysł — powiedziała. Szalone było to, że kobiety miały wszystko zaplanowane, jeśli o nich chodził. I chyba najbardziej one nie mogły pogodzić się z tym, że Isa podjęła decyzję o wyjeździe.
    Uśmiechnęła się złośliwie na jego słowa. Nawet miała ochotę się zaśmiać, choć nie zrobiła tego.
    — A Ciebie to kręci. Boże, jak Tobie się to podoba — tu już zaśmiała się cicho, widząc jego reakcję na to, co Isa robiła. A pozwalała sobie na wiele.
    — Na razie na czym bardzo Ci zależy, to dobranie się do mnie. I aż skręca Cię, bo nie możesz nic zrobić.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  28. Isa spoglądała na Xaviera co jakiś czas, poświęcając mu na to długie minuty. Zastanawiała się, czy powinna dać mu kolejną znowu szansę, czy powinna zaufać i wrócić do tego, co było kiedyś. Oczywiście, że mieli momenty, kiedy było między nimi wręcz świetnie. Tylko, że ona nie chciała, aby tak było co jakiś czas, chciała za to, żeby było tak zawsze. A znała go przecież na tyle dobrze, że wiedziała, jaki jest i jak postępuje.
    Bawiła się nim i jego uczuciami, choć przecież w przeszłości nie pozwalała sobie na takie czyny. Isabella raczej należała do tych osób, które prędzej komuś pomagały, niż się kimś bawiła. Ale to był Xavier. Jej Xavier, który miał w zwyczaju nie spoglądać na nią, kiedy skakał w bok po raz kolejny, nie zastanawiał się nad jej uczuciami i tym, jak bardzo ją to wszystko bolało. Teraz więc pozwoliła sobie na to, aby zachować się tak jak on. Z łatwością, mogła go zaciągnąć dzisiaj do łóżka, bo za nim by jej nie odmówił, a jutro mogła spotkać się z kimś innym, i mieć głęboko gdzieś uczucia Callegaro. Dlatego też to robiła, bawiła się nim, doprowadzała do skraju wytrzymałości i bardzo, naprawdę bardzo jej się to podobało. Za to Xavier mógł podziwiać Isę w innym wydaniu, nieznanym dla niego. Z jednej strony zapewne był pod wrażeniem tej jej otwartości, z drugiej pewnie wkurzał się z tego powodu, że nie jest juz taką grzeczną dziewczynką jak kiedyś. W sumie już nawet nie wiedziała, czy nadal była jego Isą, choć on nadal tak ją nazywał.
    Zagryzła dolną wargę, zastanawiając się nad jego pytaniem. Było trudne, a odpowiedź na nie skomplikowana. Z jednej strony nie chciała mieć z nim nic wspólnego, z drugiej zaś jakaś część niej krzyczała, że go potrzebuje mimo wszystko. Westchnęła, znów na niego spoglądając.
    — Zadajesz trudne pytania — odpowiedziała, bawiąc się kolejnym guzikiem jego koszuli. Po co to wszystko robiła? Czemu nie mogła mu powiedzieć wprost, że nie chce z nim być i nie chce mieć z nim do czynienia?
    — Chyba nie umiem bez Ciebie żyć. Chciałabym, ale chyba nie potrafię — powiedziała w końcu, wzdychając przy tym. Taka właśnie była prawda. Chciała móc zacząć wszystko od nowa, ale jego pojawienie się w Los Angeles wszystko skomplikowało. A to była zapewne odpowiedź, której oczekiwał, która dała mu zielone światło i nadzieję, że jeszcze będzie tak jak dawniej.
    — Powinnam dać Ci spokój i sobie pójść. Oboje powinniśmy trzymać się od siebie z daleka, ale nie potrafimy. To wszystko jest tak bardzo pojebane — powiedziała, w końcu odpinając kolejny guzik. Niespiesznie i leniwie, bo przecież mieli na wszystko czas.
    Chwyciła go za rękę, po czym poprowadziła w stronę kanapy, a gdy już się przy niej znaleźli, Isa bez zastanowienia, pchnęła na nią Xaviera, by chwilę później usiąść okrakiem na jego udach. Miała gdzieś to, że jej sukienka za bardzo się podwinęła i było jej nieco niewygodnie.
    — Chcesz mnie? — wymruczała cicho, wprost w jego usta, by następnie musnąć je delikatnie. Znała ich strukturę najbardziej. Znała jego ciało najlepiej ze wszystkich, a ono zdradzało go w tym momencie bardzo. Czuła, jak na nią reagował, jak był spragniony każdego dotyku czy pocałunku, który dawała mu w tej chwili Isa.
    Oderwała się na moment od bruneta, prostując się. Spojrzała na Xaviera, przeczesując palcami jego przydługie kosmyki włosów. Zatopiła w nich palce, odchylając głowę mężczyzny nieco w tył, by następnie opaść ustami na jego szyję, gdzie złożyła kilka pocałunków.
    — Chcesz mnie taką jak teraz, czy swoją dawną Bellę? — zapytała, przesuwając ustami po jego żuchwie.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  29. Jakby nie patrząc, Isabella torturowała ich obojga, choć Xavierowi obrywało się najbardziej. Ona miała tą możliwość, żeby go dotknąć czy pocałować. Nie musiała się w żaden sposób hamować i ograniczać, uważać na każdy jeden gest. Był jej marionetką, ulubioną zabawką, o której przypomniała sobie po długim czasie. Ona za to była na wyciągnięcie jego ręki, a nadal tak odległa i nieosiągalna. Chyba pierwszy raz w życiu wywinęła mu taki numer i bardzo się z tego cieszyła. Miała kilka opcji do wyboru; mogła się z nim bawić tak długo, jak tylko chciała. Mogła usiąść obok i zacząć rozmawiać, jakby to wszystko przed chwilą nie miało miejsca. Mogła wyjść, albo w ostateczności pozwolić mu na to, aby ją dotknął. Ostatniej rzeczy była bardzo świadoma — gdyby tylko pozwoliłaby mu na dotyk, jego instynkt wziąłby górę, i zapewne zdarłby z niej, jak i siebie, ubrania. Ta opcja podobała jej się najbardziej. Już sama myśl o tym sprawiała, że Isię robiło się gorąco, zdecydowanie za gorąco. I choć podobała jej się ta gra, i główna rola jaką miała, to i ona z każdą kolejną sekundą słabła. Był naprawdę gotowa na to, aby zdjąć ten cholerny zakaz, który narzuciła mu na samym początku. Bo była go spragniona; jego dotyku, pocałunków i w końcu jego ciała, które tak cholernie ją kusiło.
    Dała im jednak jeszcze kolejną, długą chwilę, w której rozpięła do końca guziki jego koszuli, a rękami zaczęła błądzić po jego klatce piersiowej. Znała to ciało wręcz perfekcyjnie. Wiedziała co lubił i jak ma go dotknąć, żeby pragnął jeszcze więcej. USA nigdy jakoś szczególnie nie musiała się starać o to, żeby Xavier nie zwrócił na nią uwagi. Jeśli chodziło o seks w ich związku, to na to nigdy nie musiała narzekać. Pomimo tych kilku lat ze sobą, ich pożądanie nigdy nie słabło, nawet jak byli ze sobą pokłóceni. Może wówczas był on nieco gwałtowniejszy, ale to też jej się podobało.
    Nie odpowiedziała na żadne jego pytanie, zamiast tego odwróciła się do niego plecami, odgarniają włosy na jedno ramię, żeby ułatwić mu dostęp do zapięcia sukienki.
    — Rozepnij — poprosiła, specjalnie też poruszając się na jego udach. Przesunęła dłonią po jego udzie, wbijając w nie paznokcie, chociaż przez materiał spodni pewnie nie czuł tego zbyt wyraźnie.
    — Dzisiaj chcę być tylko z Tobą. Masz się postarać tak, jak wtedy na tych Malediwach — powiedziała, uśmiechając się delikatnie. Odwróciła głowę, spoglądając na mężczyznę przez ramię.
    — Zadbaj o mnie, Xav. Żebym nie musiała żałować decyzji, że to właśnie Tobie poświęciłam swój wieczór.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  30. Oboje się męczyli w tej chorej grze, która z takim uwielbieniem prowadzili. Był to chyba pierwszy raz, kiedy zarówno Isa jak i Xavier tak bardzo się powstrzymywali i przedłużali ten nieubłagany moment, którego oboje pragnęli. Było jej gorąco i duszno, czuła jak brakowało jej oddechu. W sumie na moment nawet zapomniała, jak się oddycha. W końcu jednak, kiedy jej własne ciało się odezwało, wzięła głęboki oddech, zasysając powietrze.
    Jęknęła głośno, nie chcąc się nawet przed tym powstrzymywać, kiedy poczuła Xaviera tak blisko siebie, gdy rozpinał posłusznie jej sukienkę. Przyjemny dreszcz przebiegł przez jej ciało, gdy jego język przesunął się po skórze wzdłuż kręgosłupa. Boże, co on z nią robił? Teraz oboje, już bez żadnych wyrzutów sumienia, torturowali siebie nawzajem.
    Wyleciało jej już z głowy, jakim cudem się tu znalazła, i że tak naprawdę nie powinna iść z nim do łóżka. Jednak, to było silniejsze od niej. Przez te ostatnie pół roku nie znalazł się żaden, który by dogodził jej tak, jak Callegaro. To on znał jej ciało najlepiej i to on wiedział, co takiego zrobić z Isą, by ta straciła wszystkie zmysły. Tak naprawdę to właśnie on nauczył ją najwięcej, jeśli chodziło o seks i żaden niestety mu nie dorównywał. Nie chciała nawet teraz myśleć, jak długo musiałaby znów szukać idealnego partnera, kiedy tego miała na wyciągnięcie ręki.
    Jego bliskość była uzależniająca. Był jak ten najlepszy narkotyk, którego pożądała za każdym razem. Tylko jego dotyk wywoływał taki dreszcz na jej ciele, żaden inny nie mógł się z nim równać. Tylko jego pocałunki były tymi, za którymi tak tęskniła przez ostatni czas. Już nie mogła się dłużej oszukiwać, że lepiej by jej było bez niego. Miał rację, że ona i on to było coś nierozłącznego, coś, co miało istnieć już na zawsze.
    Wstała posłusznie, kiedy ją o to poprosił, by chwilę później mruknąć cicho, z przyjemnością, kiedy przyciągnął ją do siebie. Przylgnęła plecami do jego ciała, chłonąc te wszystkie chwile, jakby bała się, że to wszystko jest jednorazowe.
    Odwróciła się do niego niespiesznie, zsuwając z nóg szpilki, które do niczego jej teraz nie były potrzebne. Stojąc tak przed nim, znów poczuła się dawną Isą, jego Bellą. Dawną, a jednak odmienioną, ale to chyba nie przeszkadzało żadnemu z nich.
    — Sam dokładnie wiesz co masz robić. Znasz mnie najlepiej. Pieprzyć tą głupią obietnicę — powiedziała, zbliżając się do niego. Złożyła kilka pocałunków na jego skórze, przylegając do Włocha.
    — Tęskniłam za Tobą — wyznała w końcu, unosząc głowę w górę, by móc na niego spojrzeć. Mówiła prawdę, tęskniła za nim cholernie, i mimo początkowego oporu, cieszyła się, że tu był, tak blisko niej. Położyła ręce na jego policzkach, po czym przyciągnęła go do siebie i złączyła ich usta w mocnym pocałunku.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  31. [Cześć! Ale mi słodzisz, kompletnie się tego nie spodziewałam! Sama również jestem fanką true crime (co chyba widać, haha), i tym bardziej się cieszę, że Jim wpadł Ci w oko. ;)
    Jestem bardzo ciekawa, co dokładnie chodzi Ci po głowie, więc postaram się cierpliwie poczekać na publikację Emory. Próbowałam podejrzeć, bo również jestem podglądaczem, ale wita mnie jedynie zdjęcie i uśmiechnięta minka. Jakoś będę musiała wytrzymać z moją ciekawością!
    Tobie też życzę udanej zabawy; widzę, że z Xavierem już podbijacie LA. :D]

    Jim

    OdpowiedzUsuń
  32. Isabella chciała wierzyć w to, że Xavier chciał się zmienić, choć nadal część niej samej krzyczała, że jest to niemożliwe. Mimo wszystko, brunetka chciała dać mu kolejną szansę, już nawet nie licząc która to z rzędu. Chciała dać mu pole do popisu, żeby pokazał jej, że tym razem nie rzuca słów na wiatr, choć obawiała się, że to wszystko nie mogło potrwać długo. Jednak, może myśl, że Isa miałaby kogoś innego, podziałała na Włocha jak kubeł zimnej wody? W tej chwili właśnie takie odniosła wrażenie.
    Tylko z nim jej jęki brzmiały tak dobrze, i były prawdziwe. Przy każdym zbliżeniu z brunetem nigdy nie miała w zwyczaju udawać, gdzie przez te ostatnie pół roku brakowało jej dobrego seksu. Szczególnie takiego, który wręcz wyssie z niej całą energię, ale w ten pozytywny sposób. I w końcu miała to wszystko dostać, co niezmiernie ją cieszyło.
    Sama też dziwiła się sobie, że udało jej się wytrzymać pół roku. Rzuciła się w wir pracy, znajdowała sobie dodatkowe zajęcia, byleby nie myśleć i byleby przypadkiem nie wrócić do Włoch, nagle stwierdzając, że w Ameryce jej czegoś brakuje. Te pół roku było trudne, chyba był to najtrudniejszy czas w jej życiu, ale teraz powoli wszystko wracało na swój dawny tor. A może zaczynali od nowa? Może ta przerwa pokazała im, że warto spróbować raz jeszcze, a nowe miejsce im w tym pomoże.
    W tym momencie Isa nie miała w głowie myśli, żeby uciekać, bo i tak już zabrnęli w tym wszystkim za daleko. Skupiała się na tym, co jest tu i teraz, a na zastanawianie się nad wszystkim innym przyjdzie jeszcze czas.
    Jęknęła cicho po raz kolejny, gdy Xavier wymruczał jej słowa do ucha. Ciało Isabelli zwariowało, a ona nawet nie potrafiła już tego ukryć. Przeszedł ją delikatny dreszcz, kiedy mężczyzna przesunął dłońmi po jej ciele. Przez te pół roku nie zmieniła się w ogóle, ale ona również z wielką ochotą badała jego ciało. Jedyne, co zauważyła, to może kilka nowych tatuaży, których Xavier sobie nie odmawiał, jak kilku innych rzeczy w życiu.
    Spojrzała na niego roziskrzonym wzrokiem, nim znów ją pocałował, by chwilę później podnieść. Zaśmiała się cicho, wprost w usta bruneta, oplatając rękami jego szyję. Przycisnęła swoje ciało do jego, przeklinając w myślach to, że ona ma na sobie bieliznę, a on spodnie i resztę garderoby. To wszystko nie było im zupełnie potrzebne w tym momencie, a ona błagała w myślach, żeby Xavier się z nią nie droczył zbyt długo i szybko pozbył się niepotrzebnych ubrań. Jej ciało zaprotestowało, gdy usadził ją na chłodnej komodzie, ale już po chwili i ono przyzwyczaiło się do zimnej faktury. Isa zacisnęła palce na krawędzi mebla, z uwagą obserwując, jak Xavier ściąga z niej majtki. Uniosła się nieco, ułatwiając mu to zadanie, a następnie przygryzła wargę, gdy powtórzył jej słowa. Nie wątpiła w to, że za nią tęsknił. Każdy jego gest jej o tym mówił.
    Gdy jego usta odnalazły miejsce na jej szyi, odchyliła głowę nieco w tył, przymykając oczy. Czuła jak robi jej się gorąco i słabo jednocześnie, jak robi się coraz bardziej wilgotna, jak z każdą mijającą sekundą pragnie tylko więcej i więcej. Uśmiechnęła się delikatnie, gdy nazwał ją swoim skarbem. Lubiła to, wtedy czuła się wyjątkowa i ważna dla Xaviera. Chciała, żeby zawsze ją tak nazywał.
    — Zawsze nim będę — powiedziała, spoglądając na to, jak mężczyzna schodził z pocałunkami coraz niżej. Niewiele myśląc, wzięła jedną z jego rąk, nakierowując ją na siebie, jakby chcąc mu pokazać, że jest na niego gotowa i nie muszą się bawić w żadne gry wstępne.
    — Ale jeśli chcesz, nie mam nic przeciwko. Odwdzięczę się — powiedziała z uśmiechem. Poprawiła się nieco, wplątując palce jednej ręki w jego ciemne kosmyki włosów.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  33. Isa uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę, kiedy spojrzenie Xaviera spoczęło na jej twarzy, gdy on sam w tym czasie zdał sobie sprawę, że jest na niego gotowa. A była, jak chyba nigdy wcześniej. Czuła się tak, jakby ktoś po tej półrocznej rozłące, dał jej coś wyśmienitego do zjedzenia. Czuła głód, ale to był rodzaj głodu emocjonalnego. Bo to właśnie emocje odgrywały ogromną rolę w ich związku, a bez nich byliby zwyczajnie nudni.
    Wiedziała, że ta noc może należeć do długich, chciała tego. Nie chciała zwykłego, szybkiego numeru, po którym każde z nich poszłoby w swoją strone, za to chciała nacieszyć się Xavierem, jego dotykiem, pocałunkami i w końcu ciałem, za którym tak tęskniła. Wszyscy inni, którzy na chwilę zagościli w jej życiu przez te pół roku, byli tylko namiastką jego, marną podróbką, która tak naprawdę nie była nic warta. Oboje stracili te sześć miesięcy, które w jakiś sposób uświadomiły im, że to nie może się tak skończyć.
    — Mmm, podoba mi się ta odpowiedź — powiedziała, uśmiechając się równie zadziornie. Obserwowała, jak opada na kolana i z taką ochotą zatapia w niej swój język. Jęknęła głośno kilka chwil później, czując jak jej oddech przyspiesza. Skłamałaby , gdyby powiedziała, że w ostatnim czasie ktoś jej dał tak dobry orgazm. Tylko Xavier to potrafił, tylko on wiedział, jak doprowadzić jej ciało na kraniec i robił to z tak wielką ochotą.
    W tej całej fali emocji, która szarpała jej ciałem za każdym razem, gdy czuła na sobie wyraźnie jego język, zapomniała już, jak nad sobą zapanować. Chciała zacisnąć uda w momencie, kiedy czuła zbliżającą się falę rozkoszy, ale on mocno je przytrzymał, i jedyne na co Isa się zdecydowała, to kilkukrotne poruszenie ciałem, co jeszcze bardziej spotęgowało orgazm. Rozlał się on po ciele brunetki, powoli, docierając do najmniejszych zakamarków. Wstrząsnął nią dreszcz, ale ten przyjemny, który mogłaby przeżywać raz za razem.
    Czuła, jak z tego wszystkiego pieką ją policzki, na pewno były już mocno zaróżowione , zdradzając tym samym jak dobrze jej było. Oddychała szybko, łapiąc krótkie i niepełne oddechy, by następnie pokręcić lekko głową i zaśmiać się cicho z tego, co z nią zrobił. Wystarczyło kilka sprawnych ruchów jego języka, by Isa straciła całą samokontrolę.
    Kiedy chwycił ją za podbródek, przyciągając do siebie, nie protestowała. Zrobiła dokładnie to samo, następnie przesuwając rękę na kark Callegaro, gdzie zacisnęła mocniej dłoń. Już chciała go zacząć błagać, by się w niej znalazł, ale nawet nie zdążyła powiedzieć ani słowa, gdy poczuła jak napiera swoją męskością na nią. Odruchowo rozchyliła mocniej nogi, by dać mu łatwiejszy dostęp do siebie, a następnie jęknęła głośno, gdy w nią wszedł. Te kilka sekund, które jej dał na przyzwyczajenie się, w zupełności wystarczyły. Ani Isa, ani Xaviera nie zapomnieli, jak dobrze byli ze sobą zgrani. Z łatwością dostosowała się do jego ruchów. Ta pozycja może i była dla nich wygodna, ale brunetka nie miała zamiaru trwać w niej do samego końca.
    — Obróć mnie — szepnęła prosto w usta Xaviera po kilku minutach, które ciągnęły jej się dość długo. — Chce od tyłu, mocno. Nie ograniczaj się — poprosiła, uśmiechając się przy tym.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  34. [Dziękujemy z Elijah za wszystkie miłe słowa! Chętnie coś razem napiszę. Przyznam, że kusi mnie zobaczyć jak Xavier wyprowadza go z równowagi. Jedyne, co przychodzi mi do głowy to, że na podstawie książki Elijah powstaje właśnie film, w którym ten grałby główną rolę i poznaliby się na planie. Elijah na pewno jest zaangażowany w produkcję, bo czymś musi zająć głowę. Nie mam tylko pomysłu na relację, która mogłaby z tego powstać ani w co ich wplątać, ale na pewno jakiś dramacik by się przydał.]
    Elijah

    OdpowiedzUsuń
  35. Pół roku to była wieczność. I może gdyby Xavier tu nie przyjechał, to Isabella po pewnym czasie przestałaby zwracać uwagę na to, jak długo już nie są razem. Przestałaby liczyc dni, godziny i minuty, zaczęła żyć na nowo. On jednak się zjawił, niszcząc jej wszystkie postanowienia w jeden wieczór. I nie, ta noc nie miała im zagwarantować straconego czasu, już raczej nie mieli możliwości, żeby to wszystko nadrobić. Mogli żyć jedynie tym, co mieli tu i teraz, nie rozmawiać o przeszłości, ani nawet o przyszłości, bo w sumie Isa nie wiedziała, czy chciała poruszać ten temat.
    Aktualnie, to w jej głowie panował chaos. Jakby ktoś zrzucił bombę i z wielkim, diabelskim uśmiechem spoglądał, jak jej plany legły w gruzach. Jak szybko straciła pewność siebie i być może jak łatwa była, ale z drugiej strony, Xavierowi nie potrafiła się oprzeć w żaden sposób, nieważne jak zła i wkurwiona by na niego nie była. Wiedział, jak ją podejść i zawsze to wykorzystywał, a ona tak łatwo się poddawała.
    Mruknęła, kiedy ściągnął ją z komody, a następnie pchnął w stronę kanapy. Ruszyła w jej stronę, by następnie opaść na nią kolanami, rękoma zaś przytrzymując się oparcia mebla. Koniuszkiem języka zwilżyła suche wargi, by na moment też spojrzeć na Xaviera, gdy znalazł się tuż za nią. Chciała mu odpowiedź, czy może nawet zaprzeczyć, by nieco się z nim podrażnić, ale jednak jej ciało zdradziło ją po raz kolejny, gdy jęknęła głośno, czując go w sobie. To chyba była wystarczająca odpowiedź, nic więcej mówić nie musiała, bo przecież on dokładnie wiedział, jaka była prawda. Isa zacisnęła palce na kanapie, kiedy Xavier zaczął się w niej mocniej poruszać. Już nie próbowała stłumić głośnych jęków, które wydobywały się z jej ust raz za razem, z każdym jego pchnięciem. Jedyne, czego pragnęła w tej chwili, to odsunąć od siebie tą falę ekstazy, która nieubłaganie się do niej zbliżała, a ona chcąc czy też nie, musiała się jej w końcu poddać. Cholernie podobało jej się to, kiedy pociągnął ją za włosy, czy też zacisnął palce na jej pośladku. To było coś, czego właśnie potrzebowała od dłuższego czasu, a Xavier nie bał się jej tego dać.
    W chwili, gdy poczuła jak Xavier dochodzi, i jej ciałem wstrząsnął dreszcz, a sama Isa zawzięcie łapała powietrze w płuca, bo na moment znów zapomniała, jak się oddycha. Roziskrzonym od emocji wzrokiem, spojrzała na mężczyznę, uśmiechając się z rozkoszą. Pozwoliła mu, by ją do siebie przyciągnął, a sama uniosła rękę, oplatając nią jego szyję.
    — Muszę się nad tym zastanowić. Nie myśl, że tak łatwo Ci poszło. Owszem, cholernie dobrze mi było, ale jeden seks jeszcze nic nie znaczy — mruknęła. Powoli odwróciła się w jego stronę, spoglądając na bruneta z lekkim rozbawieniem.
    — Musisz się jeszcze trochę postarać, kochanie — dodała, pozwalając sobie złożyć pocałunek na jego ustach.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  36. Lisa bywała bezpośrednia, z tego właśnie słynęła. Kiedy trzeba było się z kimś wykłócić, czy rzucić mu gorzką prawdą prosto w twarz, ona była pierwsza, która robiła to bez zawahania czy nawet mrugnięcia okiem. Isa czasami podziwiała jej tą pewność siebie i bezpośredniość, bo sama taka nie potrafiła być, do pewnego czasu oczywiście. We Włoszech była raczej tą miłą, grzeczną dziewczyną, z ładną buzią i zgrabnym ciałem. Wszyscy mówili raczej o niej w samych superlatywach, rzadko kiedy dało się usłyszeć na jej temat jakiś negatywny komentarz. Po przeprowadzce do Los Angeles wiele się w niej zmieniło. Już nie bała się mówić, że coś jej się nie podoba i coś jej nie pasuje. Już nie bała się mieć własnego zdania, i miała gdzieś, co inni sobie o niej pomyślą. Jakby wraz ze zmianą koloru włosów na ciemny, i jej charakter nabrał też nieco ciemniejszych barw. Ale to było LA, miasto, które rządziło się swoimi prawami i trzeba było mieć twardy tyłek, rozpychać się rękami i nogami, aby dostać to, o czym się marzyło. To właśnie powiedział jej ojciec w dniu, kiedy przyleciała do miasta i razem oglądali zachód słońca na plaży, popijając przy tym chłodne piwo. Wtedy też na moment zapomniała o Xaviere; o tych wszystkich latach, które spędzili ze sobą. O wszystkich zdradach, kłótniach i byciu trzymaną na krótkiej smyczy. Liczyła, że tak już zostanie, ale Callegaro lubił wracać do niej jak bumerang. Nagle i bez zapowiedzi, choć moze myśl o tym, że kiedyś znowu go zobaczy, towarzyszyła jej gdzieś z tyłu głowy.
    Przez ten czas, kiedy się nie widzieli, Isa nieco sobie zasmakowała zupełnie innego życia, które jej się spodobało. Teraz była w kropce, bo nie chciała rezygnować z niczego, a też nie chciała za nic wracać do tego co było kiedyś.
    Pokręciła głową, z lekkim uśmiechem. Jeśli liczył, że nagle, po tej jednej nocy, będzie między nimi dobrze i tak jak kiedyś, to się mylił. Usiadła okrakiem na jego kolanach, przez chwilę rozkoszując się jego pocałunkiem.
    — Nie bierz mnie na litość, proszę — mruknęła, nieco rozbawiona. Wiedział, jak pociągnąć za sznurki, żeby Isa mu szybko odpuściła. Teraz chciała, żeby było inaczej, na jej zasadach. Żeby nie miał żadnej taryfy ulgowej. Xavier miał wiele wad, na które ona przymykała oko, i je wybaczała raz za razem, jednak miał swoje momenty, kiedy naprawdę tracił dla niej głowę, a ona była wówczas dla niego najważniejsza. Ale jak było wspomniane, to były tylko momenty, a Isabella raczej, albo nie, ona pragnęła, żeby zawsze tak było. Chciała związku, gdzie byłaby dla niego jedyna, żeby nie liczyły się żadne inne, jednak nie wiedziała, jak do tego doprowadzić. Nie wiedziała, co miałaby zrobić, żeby Xavier Callegaro w końcu zauważył, że tylko ona jest dla niego odpowiednią osobą.
    Spojrzała na niego z uwagą, kiedy z taką czułością odgarniał kosmyki jej włosów, czy gładził po ciele, które jeszcze nie do końca jakby doszło do siebie po ich zbliżeniu. To były te nieliczne gesty, które tak bardzo na nią działały, a on doskonale to wiedział. Westchnęła cicho, choć Xavier zapewne to bardzo wyraźnie usłyszał. Przeczesała palcami jego włosy, zagarniając kilka niesfornych kosmyków do tyłu. Nie chciała go zostawiać, tego była pewna.
    — Mam jutro sesję, chcesz, żeby mnie odesłali, jak przyjdę z odstającym brzuchem po takim nocnym jedzeniu? — zaśmiała się, spoglądając na niego. — Zgodzę się na prysznic, drugą rundę i może… jednego cheesburgera. Trzecia runda też nie brzmi źle — zaśmiała się ponownie. Ten jeden raz mogła mu ulec. Tęsknota i rozłąka w sumie też zrobiły swoje. Drgnęła delikatnie, kiedy brunet leniwie przesuwał palcami po jej ciele, a chwilę później błądził ustami po szyi, dekolcie, zahaczając o piersi. Uniosła jego głowę, po czym oparła swoje czoło o jego, przymykając oczy. Nie wiedziała, czy dobrze robi, nie była pewna tak wielu rzeczy, a jednak miłość do Włocha była o wiele silniejsza, niż zdrowy rozsądek.
    — Zostanę — szepnęła, całując go delikatnie w usta.
    — Ale teraz to musi już być naprawdę, Xav. Muszę być dla Ciebie najważniejsza i jedyna. Bo dłużej nie zniosę już bycia wiecznie na drugim planie.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  37. Upiła łyk drinka i przesunęła językiem po wargach, zlizując słodycz alkoholu. Posłała mężczyźnie nieodgadnione spojrzenie, jednocześnie z zadowoleniem rejestrując, że najwidoczniej nie zamierzał jej spławić. I dobrze; skoro i tak czekało ją piekło na ziemi, mogła się przy okazji zabawić.
    Xavier. Już samo jego imię brzmiało wystarczająco egzotycznie, wystarczająco intrygująco, by nabrała ochoty, żeby poznać go lepiej. W dodatku zamówił whiskey, a Izzy miała słabość do facetów pijących whiskey – na ogół wydawali się dojrzalsi, bogatsi i znacznie bardziej elokwentni od amatorów piwa czy wódki.
    Uśmiechnęła się nieco drapieżnie, upijając kolejny łyk i znów oblizując usta, powoli i dokładnie.
    – W takim miejscu, to znaczy w jakim? – spytała żartobliwym tonem, wodząc palcem po rancie wysokiej koktajlowej szklanki z cienkiego szkła. – Nie wiem, skąd jesteś, ale jeśli nie ma tam plaży, to pewnie to samo dzieje się w klubach – zaśmiała się. W Los Angeles najbardziej podobała jej się właśnie ta bliskość olbrzymich ilości wody, nieodmiennie dodająca miastu swoistego uroku.
    Poprawiła włosy i rozejrzała się wokół, sprawdzając, czy nie nadciąga ktoś znajomy, gotów jej popsuć tak ładnie układający się plan, ale na szczęście plaża była pełna obcych ludzi.
    – Och. Tak się włóczę po mieście. Może szukam towarzystwa, a może ono samo mnie znalazło – uśmiechnęła się ponownie, nie zamierzając wyjawiać mu nic więcej. Półsłówka i częściowo odkryte karty zazwyczaj działały lepiej, niż zbytnia wylewność, czy kompletna tajemniczość. Wiedziała, jak większość mężczyzn reaguje na jej duże niebieskie oczy i niewinną twarzyczkę. Zaszklony wzrok i głupia mina imitująca cielęcy zachwyt. Mieli irytujący zwyczaj niedoceniania jej. Nawet ojciec, który do niedawna był bezsprzecznym bohaterem, rycerzem swojej małej księżniczki; zabolało, kiedy przekonała się o tym na własne oczy. Uparła się wtedy, że pokaże całemu światu, na co ją stać, a potem ten świat stanie w płomieniach, bo ona sobie tego zażyczy.
    Władza.
    Jakie to było upajające.
    – Jeżeli wolałbyś jednak zmienić otoczenie, to daj znać – rzuciła, niby to obojętnie. – Nieźle znam miasto, nie chwaląc się. Mogłabym cię oprowadzić.

    Izzy

    OdpowiedzUsuń
  38. [ z niesamowitym opóźnieniem przychodzę podziękować za przywitanie, jak i samej powitać ciebie i xaviera oficjalnie na blogu! mam nadzieję, że będziecie się oczywiście dobrze bawić, a sam xavier wygląda na kogoś, kto lubi mieszać i mam nadzieję, że będzie robić właśnie to 🤭
    jeszcze raz dobrej zabawy i mnóstwa weny ♥♥ ]

    OdpowiedzUsuń
  39. Lisa chyba od zawsze jej powtarzała, że Xavier nie jest dla niej odpowiedni, zupełnie nie rozumiejącego wszystkiego, co między nimi było. Isabella czasami jednak zastanawiała się, czy w ich życiu był taki moment, kiedy naprawdę się w sobie zakochali, czy to po prostu zasługa ich matek, które wiecznie pchały ich w swoje ramiona. Od kiedy tylko sięgała pamięcią, Xavier przy niej był. Poważniej spojrzała na niego może w wieku czternastu lat, kiedy powoli jej nastoletni, buntujący się wówczas umysł, ogarniał na swój dziwny sposób, co to miłość. Choć na początku nazywała go tylko przyjacielem, to pewnego dnia po prostu było razem. Ot, dla nich coś zwykłego, dla wielu zapewne bardzo dziwna i chora historia jak i relacja.
    Mówienie więc przez Lisę, żeby spróbowała czegoś innego, Isa na początku traktowała jak coś abstrakcyjnego i niemożliwego. Bo jakby miała zakochać się w kimś innym? Znała tylko jedną miłość, tą do Xaviera. Jak mogła spojrzeć na innego mężczyznę, jak miała go przy swoim boku.
    Nie sądziła jednak, aby ten opiernicz, który Xav zebrał zaraz po jej wyjeździe, jakoś na niego zadziałał. Może chwilowo by go otrzeźwił — albo już się to stało, bo w końcu tu byli razem, a on obiecywał jej, że się zmieni, ale jakaś część Isabelli jakoś w tą przemianę nie wierzyła mocno. Chciała wierzyć, że Los Angeles przyniesie im zupełnie inną przyszłość, niż Rzym do tej pory.
    — Umówmy się, że bierzesz mnie troszkę na litość i Ci się to skutecznie udaje. Mam do Ciebie cholerną słabość, wiesz o tym bardzo dobrze — powiedziała z rozbawieniem. Brał ją na litość, wiedzieli o tym oboje. Taki już był, żeby tylko Isa została, Callegaro był gotów do największych poświęceń. Gdyby teraz wyszła, zapewne znów poczułby, że traci grunt pod nogami, a co najgorsze — traci ją. A ona mogłaby być na tyle wredna, żeby ubrać się i sobie pójść, zostawiając go samego sobie. I wiedziała, że gdyby tak zrobiła, on miałby dwa wyjścia. Pierwsze, zostać w mieszkaniu, a drugie to wrócić na miasto i znaleźć sobie jakąś dziewczynę do towarzystwa. To stałoby się bardzo szybko i było chyba pewniejszą opcją, na którą zdecydowałby się Xavier, gdyby Isa go zostawiła.
    Na kolejne słowa mężczyzny zaśmiała się, kręcąc głową na boki. Cóż, tego była pewna, że raczej nie da jej spokoju po jednym razie. Był jej spragniony jak nigdy, więc nie mógł odpuścić okazji, a Isa, cóż, ona nie chciała mu odmawiać.
    — Jestem tego w pełni świadoma — powiedziała z rozbawieniem. Isabella nigdy jakoś nie trzymała się żadnej diety, pozwalała sobie na wiele, ale też nie była typowym leniem i lubiła chodzić na siłownię czy basen, co zdecydowanie pomagało jej w tym, aby spalić zjedzone kalorie.
    Uśmiechnęła się lekko, słysząc jego reakcje na pocałunek. Boże, jak wiele mogła z nim teraz zrobić, był tak bardzo podatny na jej każdy pocałunek i dotyk, i zapewne nie protestowałby w ogóle. Teraz właśnie była tą jedną, najważniejszą osobą na całym świecie, nie widział nikogo innego oprócz niej.
    — Sześć. Wtedy cały dzień spędziliśmy w łóżku. Boże, wróciłabym na te Malediwy — jęknęła z wyraźnym rozmarzeniem. Tak, to chyba był jeden z najlepszych ich urlopów. — Nawet nie czułam się zmęczona, co mnie bardzo hm… cieszy. Bardziej myślałam, że to Ty w pewnym momencie nie dasz rady — zaśmiała się, po czym spojrzała na Xaviera, kiedy znalazł się tuż nad nią. Gdyby tylko jutro nie miała tej cholernej sesji, z wielką ochotą powtórzyłaby całodzienne nie wychodzenie z łóżka.
    — Obiecałeś mi prysznic. Musimy trochę się chyba pospieszyć, bo ranek za chwilę nas zastanie. A nie ukrywam, wolałabym też się chociaż jakąś godzinę przespać — powiedziała, przesuwając palcami po jego ramieniu.
    — Może popołudnie zarezerwujesz dla mnie? Przyjdę, ugotujemy coś, albo i niekoniecznie? — zaproponowała.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  40. Isa musiała przyznać sama przed sobą, że czasami miała ogromną ochotę, żeby tak zrobić. Rzucić Xaviera na dobre, zacząć wszystko od nowa, znaleźć kogoś, kto ją pokocha i nie będzie jej zdradzał na każdym kroku. Ale nie potrafiła. Isabella była jakby uwiązana jego osoby i najzwyczajniej w świecie nie widziała się z kimś innym u swojego boku. Nawet teraz, po tych sześciu miesiącach rozłąki, mimo wielkich chęci i samozaparcia, uległa mu z niebywałą łatwością. Wiedziała, że to wszystko siedzi w jej głowie, że Xavier naprawdę nie jest najlepszym materiałem na chłopaka, ale nie mogła z niego zrezygnować. Przeszli ze sobą tak wiele i byli ze sobą tak długo, że opcja zaczęcia nowego związku ją po prostu odrzucała. Co innego taka przerwa, która pomogła jej zaczerpnąć powietrza i na chwilę się pobawić.
    — Mi. Zdecydowanie mi to szkodzi, bo nie potrafię Ci odmówić i Ty to dokładnie wiesz — zaśmiała się. Oczywiście, że to ona w tym wszystkim była najbardziej poszkodowana. Wykorzystywał to, że Isa miała do niego słabość. Robił to wręcz bezczelnie, nie kryjąc się z tym zbytnio, a ona mu na to pozwalała, może przez własną głupotę, bo jak inaczej mogła to nazwać? Była głupia na jego punkcie, od zawsze. Teraz najważniejsze dla niego było to, żeby Isa przypadkiem nie poszła sobie za wcześnie.
    Xavier zapewne w głowie miał już ułożony szczegółowy plan odnośnie ich życia. Pewnie zdecyduje się tu zostać przez jakiś czas, a później namówi Isę na powrót do Włoch. Ona o tym bardzo dobrze wiedziała, ale musiała się jeszcze zastanowić nad tym, czy chce wracać do ich rodzinnego kraju. Jak na razie w Ameryce było jej całkiem dobrze i nie widziała potrzeby, żeby ruszać się z tego kraju, choć wiedziała, że we Włoszech czekało na nią dawne życie.
    — Xav, kochanie, dokładnie wiesz, że ja muszę wziąć sobie dłuższy urlop, by móc się obżerać bez konsekwencji — zaśmiała się. Czasami właśnie tak robiła i nie czuła się z tym ani trochę źle, w przeciwieństwie do swoich koleżanek z branży. Niektóre aż za bardzo sobie wszystkiego odmawiały, obawiając się, że jeśli tylko sobie pozwolą na coś niezdrowego, zaraz się to odbije na ich karierze. Uśmiechnęła się lekko na jego kolejne słowa. Tak, gdyby tylko powiedziała słowo, że chce stąd się wyrwać, polecieć gdziekolwiek, Xavier zaraz by spełnił jej zachciankę. Znalazł najbliższe loty i zarezerwował jakiś dom czy apartament, z dala od ciekawskich ludzi.
    — Chodź, na razie musi nam wystarczyć prysznic i może łóżko. A jutro muszę być o dziewiątej już na sesji. Mam nadzieję, że uda nam się dość szybko ją skończyć, nie jest to nic wielkiego — powiedziała. Gdyby tylko mogła, Isa z pewnością jutro odwołałaby jutrzejszą sesję, ale o tym niestety nie było mowy. Pociągnęła go zdecydowanie w stronę sypialni, która znajdowała się nieopodal nich, zakładając, że tam też znajdzie łazienkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kac dopadł gdzieś koło szóstej rano, jednak to nie był ten, który spowodował wypity wcześniej alkohol. Ten kac był bardziej moralniakiem, który dał o sobie znać w momencie, gdy Isabella otworzyła oczy i spojrzała w prawą stronę, gdzie obok niej spał Xavier. Westchnęła bezgłośnie, chwilę później też podnosząc się cicho z łóżka, bo ostatnią rzeczą, która chciała, to aby mężczyzna się obudził. Miała mętlik w głowie, tego była pewna. Jak również i tego, że chyba zdecydowanie zbyt łatwo mu uległa i wybaczyła to wszystko, co jej zrobił. Nim wyszła z jego apartamentu, przez dłuższą chwilę wpatrywała się w śpiącego bruneta, a potem, kiedy zmusiła się do ruchu, wyszła z mieszkania. Nie oglądając się za siebie.
      Cały dzień miała zaplanowany tak, że nie zaprzątała sobie głowy tym, co stało się poprzedniego wieczora, w sumie też nie myślała o tym, że Xavier jest w Los Angeles. Miasto było tak wielkie, że dla Isy było wręcz niemożliwe, aby znów na siebie trafili. Nie czuła też zbyt wielkich wyrzutów sumienia, kiedy nie odezwała się do niego w południe, tak jak obiecała i prosiła. Okej, może byłoby miło z jej strony, gdyby do niego napisała, albo odpowiedziała na którąś z wielu wiadomości, które otrzymała od Callegaro, jednak nie zrobiła tego.
      Za to z ochotą, ale nie zbyt wielką, wyszła wieczorem do jednego z plażowych barów, w towarzystwie tym razem Maxa, z którym znała się głównie z imprez, które urządzali ich wspólni znajomi. Ot, nic wielkiego, po prostu zwykłe, koleżeńskie wyskoczenie na drinka, nic zobowiązującego.
      Nie zauważyła, że popełniła jeden, znaczący błąd, który nie rzucił się jej w oczy, gdy z taką ochotą wrzucała zdjęcie drinków, które aktualnie niespiesznie z Maxem pili. Jeden, mały, ale jak bardzo znaczący błąd, którym była nazwa klubu na szklankach. Nie sądziła też, że Xavier po tym jak go potraktowała, będzie tak uważnie śledził jej profil. A mogła go zablokować, dla swojego świętego spokoju.
      🖤

      Usuń
  41. Oczywiście, że popełniła błąd. Mogła do niego napisać wiadomość, jakakolwiek. Że nie da dzisiaj rady się z nim zobaczyć, że musi to wszystko przemyśleć albo, że to po prostu był błąd. Isa miała tak wiele opcji, by wyjść z tej niewygodnej dla niej sytuacji, a wybrała chyba najgorsza z możliwych. Nie, to była najgorsza z możliwych opcji — milczenie i ignorowanie Xaviera. Przecież jak nikt inny dobrze wiedziała, że to bruneta wkurwi równie mocno, co jej widok w towarzystwie innego faceta.
    Mogła im obojgu zaoszczędzić tych niemiłych chwil, które zaczęły się kumulować w momencie, gdy zobaczyła go przed sobą. Wówczas uświadomiła sobie, gdzie popełniła błąd i jak to wszystko może teraz się dalej potoczyć. A opcji do wyboru było wiele; począwszy od pokazania swojego niezadowolenia przez Xaviera, poprzez ironiczne siedzenie przy ich stoliku, na jakiejś awanturze i może jakimś szantażu kończąc.
    Odetchnęła głęboko, kiedy jej mózg znów zaczął pracować na najwyższych obrotach, gdy tylko minął pierwszy szok. Spojrzała na Callegaro, lustrując go uważnie spojrzeniem, a później to spojrzenie przeniosła na Maxa, który w sumie nadal nie wiedział, co takiego właśnie się działo, jedynie na pytanie o randkę, zaśmiał się, jakby usłyszał całkiem dobry żart.
    — Ty myślisz, że my randkę mamy? — zapytał, upijając łyk drinka. Isa odetchnęła z ulgą, że nie miał jej tego za złe, że ktoś, o kim bardzo, bardzo dużo słyszał, nagle zepsuł im spotkanie.
    — Xav, to nie tak — zaczęła, chwytając za swoją szklankę z drinkiem. Upiła również łyk, a jej szkliste spojrzenie zatrzymało się na twarzy bruneta. Czy była na niego zła? Nie. Była zła za to na siebie. Odgarnęła kosmyk ciemnych włosów za ucho, znów szybko spoglądając na Maxa. Ten wywrócił oczami, nadal rozbawiony.
    — Och, no powiedz mu w końcu — ponaglił, spoglądając na Isę.
    — Max, cóż, nie gustuje w dziewczynach — wyjaśniła. Blondyn za to rozsiadł się wygodnie na swoim miejscu, z uwagą spoglądając na Xaviera.
    — Za to Ty jesteś niczego sobie — pochwalił z uśmiechem, szybko jednak krzywiąc się przy tym, w momencie, kiedy Isa kopnęła go dość boleśnie prosto w łydkę.
    — Kurwa, Bella, przecież go nie przelecę — syknął. Greenwood uśmiechnęła się, nieco złośliwie.
    — Mam nadzieję. Inaczej uwierz mi, pozbawiłabym Cię tego, co jest dla ciebie cholernie cenne — zagroziła z rozbawieniem. Max pochylił się w stronę Xaviera, wzdychając przy tym.
    — Kocham ją, stary, ale cycki mnie nie interesują. Nie spierniczyłem Ci randki, to ona spanikowała po tym wszystkim, co między wami zaszło i dlatego mnie tu wyciągnęła. Chcesz drinka? Piwo? Whisky? Z chęcią będę waszym mediatorem, czy kimś tam. Macie okropne problemy ze sobą — pokręcił głową ze zrezygnowaniem, opierając brodę na ręce. Isabella spojrzała na Maxa, i oboje w jednej chwili uśmiechnęli się, jakby właśnie pomyśleli k tym samym.
    — Tequila— rzucili jednocześnie, zaczynając rozglądać się za kimś z obsługi. W końcu, po krótkiej chwili Max stracił cierpliwość, i przepraszając ich, ruszył do baru, by złożyć zamówienie.
    — Stęskniłeś się? — Zapytała, spoglądając na Xaviera. Dopiła ok końca drinka, po czym odłożyła szklankę nieco zbyt mocno.
    — Upiłam się. Ale nie chce jeszcze iść. Zostańmy, proszę.
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  42. A więc ten przystojniak był Włochem. Ciekawie. Izzy nigdy jeszcze nie poznała Włocha, nie licząc tego zarozumiałego Fabiana, który chodził z nią do podstawówki i miał przezwisko Pawian. Musiała przyznać, że ten tutaj był bez porównania smaczniejszy od Pawiana, który miał typowy wygląd szkolnego kujona. Aż miała ochotę się oblizać, jak kot na widok kanarka.
    — Och, nie wiedziałam — spojrzała na niego wielkimi ze zdumienia oczami, przybierając pełną niewinności minę. Przygryzła wargę, nie spuszczając z niego wzroku. — Może więc ja pokażę ci miasto, a ty pokażesz mi, jak… bawicie się w Rzymie? — mruknęła cichym, lekko zachrypniętym głosem, z każdym wypowiedzianym słowem przysuwając się bliżej i bliżej, aż do momentu, w którym ich klatki piersiowe niemal się ze sobą zetknęły.
    Uśmiechnęła się lekko, zerkając na niego spod rzęs. Czuła ciepło bijące od jego skóry na swojej własnej skórze. Była tak blisko.
    — Czym te rzymskie zabawy różnią się od naszych, hm?
    Przysunęła się jeszcze odrobinę, zmniejszając ledwie istniejący między nimi dystans. Nigdy nie była wymalowaną niunią, o którą trzeba zabiegać. Chętnie i pewnie stawiała pierwsze kroki, wysyłała znaczące sygnały i uważała za znakomitą zabawę fakt, że czasem trzeba się bardziej postarać, użyć nieco subtelniejszej techniki, a czasem można powiedzieć wszystko wprost.
    Przeszedł ją dreszcz, kiedy poczuła jego dłoń na swoim udzie, przez ułamek sekundy i tak delikatnie, jakby w tym miejscu przysiadł motyl. Uniosła wzrok, pozwalając figlarnym błyskom zamigotać w swoich oczach. Delikatnie oblizała wargę.
    — Przecież nie możemy dopuścić, żebyś jej żałował — szepnęła z twarzą tuż przy jego twarzy, uśmiechając się flirciarsko, jakby nic innego w życiu nie robiła. — W takim razie pozwól, że znajdziemy sobie ciekawsze miejsce.
    Miała zamiar udać się w odległy i cichy zakątek plaży, gdzie raczej nikt się nie zapuszczał. Wspaniale było stamtąd widać rozgwieżdżone niebo, ale tego wieczoru Izzy miała przed oczami inne widoki niż gwiazdy, znajdujące się zresztą znacznie bliżej.
    Poprowadziła go za sobą śmiałym krokiem, po drodze obmyślając sobie strategiczny plan, który miała nadzieję wcielić w życie. Taka już była; komentarze określające ją jako dziwkę albo szmatę spływały po niej jak po kaczce. Lubiła flirt i całą tę otoczkę. Była jak ciekawa gra, odskocznia od wszechobecnej nudy. Nigdy jednak nie szła do łóżka z żonatymi facetami – na ogół po prostu nie byli warci problemów, które ta jedna noc mogła na nich ściągnąć. Idąc uśmiechała się drapieżnie. Jak kot, który jednak upolował tego kanarka.

    Izzy G.

    OdpowiedzUsuń
  43. Owszem, wyrzucała sobie w myślach to, że tak łatwo mu się poddała. Xavier był jej słabością, najczulszym punktem, koło którego nie potrafiła przejść obojętnie. Nawet ta próba, te pół roku, które spędzili w dwóch różnych krajach, pokazała, że zawsze będą potrafili się jakimś dziwnym trafem odnaleźć. I tak, powinna poczekać, zobaczyć co też on zrobi, i czy przypadkiem nie przerośnie go ta próba bycia tylko dla niej. Seks z nią mógł być nagrodą, tak samo jak ich możliwy powrót do siebie. Jednak Isa postąpiła poprzedniego wieczoru zupełnie inaczej, niż sobie założyła i teraz po prostu musiała jakoś pogodzić te wszystkie wyrzuty sumienia, które nawarstwiły się w jej głowie.
    Gdyby to była randka, zapewne zrobiłaby wszystko, żeby Xavier sobie stąd poszedł, ale wiedziała, że potem przez resztę czasu myślałaby co robi i z kim też jest. Bo zapewne zemściłby się na niej tak, jak potrafił najlepiej — znalazłby pierwszą lepszą, wiedząc, że to zadziała na Isabellę jak czerwona płachta na byka.
    Niejednokrotnie była k niego zazdrosna, jednak nigdy nie okazywała tego w jakiś szczególny sposób. Dobrze, może kilka razy zdarzyło się, że podczas jakiejś wspólnej imprezy dała dobitnie znać, że Xavier w żaden sposób dzisiaj nie pójdzie z żadną inną, niż z nią. Czasami pozwalała sobie na pokazanie pazurów i zaznaczenie, że Callegaro jej jej. Tylko i wyłącznie. Jemu się to podobało, a ona czuła okropne wkurwienie, na te wszystkie dziewczyny, które śliniły się na jego widok i miały gdzieś fakt, że nie jest sam.
    On za to był mistrzem w okazywaniu zazdrości. Och, gdyby była kategoria największego zazdrośnika, rok w rok statuetka zapewne ładowałaby w jego rękach. Potrafił pokazać, na co go stać, a Isa nie raz musiała wszystko odkręcać, kiedy przypadkowo przyszedł na jakąś jej sesję i nie spodobało mu się to, że dotyka ją ktoś inny.
    Widziała po nim to, że chyba nieco ciężko pogodzić mu się z myślą, że Isa nagle stała się taka otwarta i pewna siebie. Gdzieś zniknęła ta cicha i spokojna Bella, która tak dobrze znał, a na jej miejsce pojawił się ktoś nowy i jakby zupełnie nieznany. Z uwagą spojrzała, jak odpowiadał Maxowi, a później odprowadzał go wzrokiem. Xavierowi było na rękę to, że na moment zostali całkiem sami. Gdy położył paczkę na stole, Isa bez skrępowania sięgnęła po nią, by chwilę potem odpalić jednego papierosa. Nigdy szczególnie jakoś nie powiedziałaby, że jest uzależniona od papierosów, zazwyczaj popalała je właśnie, kiedy za dużo wypiła.
    — Nie nazwałabym tego, że Cię olałam. Spanikowałam — wyjaśniła, spoglądając na rękę Xaviera, która sunęła po jej udzie. Był okropny, wykorzystywał jej słabą wolę, zapewne ciesząc się przy tym jak małe dziecko. Pochyliła się nieco w jego stronę, po raz kolejny zaciągając papierosem. Dym gryzł ją w gardło, ale jakoś nie przeszkadzało jej to zbytnio. Na jego pytanie, pokręciła głową na boki.
    — Gdybym chciała, żebyś poczuł się jak ja, na pewno nie wybrałabym spotkania z gejem — rzuciła sarkastycznie, po czym złapała go za rękę i przyciągnęła nieco w swoją stronę.
    — Nie pogrywaj ze mną, Xav. Nie chcemy chyba skończyć dzisiaj na wojennej ścieżce, hm?
    🖤

    OdpowiedzUsuń
  44. Dziwiła się sobie, że tak łatwo znów mu się poddała, wiedząc, że nie powinna. Xavier wykorzystał okazję momentalnie – był jak pająk, który tylko czekał, aż jakiś robak złapie się w jego sieć, a kiedy już tak się stało, atakował. Ona była tym głupim robakiem, który był nieuważny, zbyt łatwowierny i teraz dopiero uświadomiła sobie, jak wielki błąd zrobiła. Mimo szarpania, chęci ucieczki, to i tak na zbyt wiele się nie zdało. Była w potrzasku, i miała tylko dwa wyjścia. Pogodzić się z tym, że jest na straconej pozycji, albo mimo wszystko walczyć. I chyba ta cała śmiałość, która obudziła się w niej te pół roku temu, w końcu dała o sobie znać.
    Bawił się nią. Widziała to w jego spojrzeniu. W tym momencie podjął jedną ze swoich ulubionych gier i wciągał Isę w to wszystko, starając się z całych sił, aby wyprowadzić ją z równowagi. Nie mógł sobie pozwolić na to, aby to ona rozdawała karty, a tego właśnie chciała brunetka i do tego też dążyła. Cholera, mogła mu powiedzieć, żeby spieprzał. Że nie będzie z nim rozmawiać w taki sposób, ani pozwalać na to, żeby to on dyktował warunki. Że jeśli chce, niech idzie, znajdzie sobie jakąś inną i tyle. Nie potrzebowała jego zainteresowania, bo te zaczęło ją najzwyczajniej w świecie wkurwiać.
    — Chce, żebyś go przeleciał — powiedziała z równie bezczelnym uśmiechem, który pojawił się na twarzy Xaviera, wciąż nie spuszczając z niego spojrzenia. Cóż, była skłonna do wszystkiego, naprawdę. Max spojrzał na nią zdezorientowany, a później powiódł wzrokiem po twarzach ludzi w barze.
    — Kto? — zapytał, szczerze zaskoczony, stawiając tacę z tequilą, kieliszkami i wszystkim, co było im potrzebne do picia.
    — Xavier. Chyba ma za mało wrażeń. Lubi przekraczać granicę, a ta jeszcze widocznie została przez niego niezbadana — wyjaśniła, znów zaciągając się papierosem. Chwilę później chwyciła kieliszek z alkoholem, spoglądając na Maxa. Był zmieszany, i ewidentnie nie wiedział, co ma zrobić lub powiedzieć.
    — Och Max, daj spokój. Ten tutaj, to największa zdzira, jaką znam. Daje każdemu, albo woli, jak to jemu się daje. Nie wiem jak z facetami, ale kobiety to on uwielbia — wyjaśniła. Zlizała z drugiej ręki sól, wypiła tequilę po czym zagryzła ją kawałkiem limonki. Po chwili znów spojrzała na Xaviera, przechylając głowę lekko w bok. Wkurwił ją. On o tym wiedział bardzo dobrze, tak samo jak Isa czy Max, który nadal był milczący, ale za to spojrzeniem przeskakiwał od Isy do bruneta. Kiedy przełknęła już cały trunek, który sprawił, że Isabella nieco się skrzywiła, ta znów przysunęła się do Xaviera, chwytając jego policzki w jedną rękę i boleśnie wbijając w skórę długie, pomalowane na czerwono paznokcie. Uśmiechnęła się znów w bezczelny sposób, przez chwilę spoglądając na niego bez słowa.
    — Myślałam. Nawet zaliczyłam, i bardzo mi się podobało. Jednak jakoś nie przemawia do mnie myśl, że jakiś facet miałby Ciebie pieprzyć, więc odpuszczę. Ale jeśli chcesz, to proszę, droga wolna. Może Ci się spodoba — syknęła po włosku, puszczając w końcu jego twarz. Powstrzymała się chyba też przed tym, żeby go nie uderzyć i nie zetrzeć tego cholernie bezczelnego uśmiechu z jego twarzy. Jeśli chciał się bawić w taki sposób, Isa podjęła tą grę z wielką ochotą. Powiodła spojrzeniem po pomieszczeniu, a potem, jak gdyby nigdy nic wstała ze swojego miejsca, rękami przeciągając po materiale opiętej sukienki.
    — Muszę skoczyć do ubikacji — powiedziała ze znudzeniem, ruszając przed siebie, nawet nie czekając na jakiekolwiek słowa ze strony jej towarzyszy. Kiedy nieco się oddaliła, Max spojrzał na Xaviera, unosząc w górę jedną brew, po czym odwróćił głowę nieco w tył, spoglądając za Isą. Może i ich znajomość nie trwała jakoś wybitnie długo, ale w ciągu tych kilku miesięcy zdążyli się dość dobrze poznać.
    — Macie pojebaną relację. A Ty jej zdecydowanie nie doceniasz — stwierdził, upijając łyk drinka, który został mu jeszcze w szklance.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Jest małą diablicą, która da Ci właśnie popalić. Trochę nawet mi Cię szkoda, ale tylko trochę — dodał, uśmiechając się przy tym. Kiwnął głową za siebie, by zwrócić tym samym uwagę Xaviera.
      — Tamten wysoki, ciemny blondyn. Patrz uważnie, kochanie — westchnął. Był rozbawiony, bo wiedział, co za chwilę nastąpi.
      Isa za to była wkurwiona. Działała może i spontanicznie, ale wiedziała, jaki ma w tym cel. To była łatwa gra, znała ją doskonale. Wiedziała, co ma robić. Pójście do toalety było jedynie marną wymówką, bo miała zupełnie inny cel. Idąc w stronę łazienki, niby niechcący wpadła na tego blondyna, z którym wcześniej wymieniła kilka spojrzeń. Uśmiechnęli się do siebie w tym samym momencie, wymieniając kilka miłych słów. A później, jak gdyby nigdy nic znów ruszyła w stronę toalet, a niewiele później to samo zrobił i jej nowy znajomy.
      🖤

      Usuń
  45. — Nie, nigdy nie byłam we Włoszech — odpowiedziała, nie spuszczając wzroku z jego twarzy. — Właściwie nie sądziłam, że można tam spotkać, hm… — obrzuciła go szybkim spojrzeniem i uśmiechnęła się łobuzersko — … takie widoki.
    Lubiła grać w tę grę, przerzucać się niejednoznacznymi półsłówkami, krążyć wokół siebie, jakby tańczyli jakiś skomplikowany taniec. Zawsze wprawiało ją w dobry nastrój, kiedy wszystko układało się po jej myśli.
    — Cóż, to zależy, na ile sobie możesz pozwolić — mruknęła cicho. — Skąd mam wiedzieć, czy twoja dziewczyna nie wyleci zaraz na mnie z pazurami?
    Właściwie naprawdę spodziewała się tego, że miał dziewczynę. Boże, wątpiła, by tak przystojny facet uchował się jako singiel w tłumie napalonych hollywoodzkich dziewcząt. Nie, żeby jej to przeszkadzało — przecież nie powiedział wprost, że jest zajęty, a wręcz dosyć chętnie podjął jej grę. Ona z kolei nie robiła nic złego — ostatecznie nie była w żadnym związku, nie miała faceta, który mógłby poczuć się zazdrosny albo zraniony. To nie była jej wina, że mężczyźni tak często nie potrafili trzymać łap przy sobie i zadowolić się jedną kobietą.
    Poczęstowała się papierosem i skinęła głową w podziękowaniu. Wydmuchując siwy dym i przemierzając plażę w drodze do celu, nie zastanawiała się nad możliwymi skutkami swoich działań. Odpychanie od siebie wahania w takich momentach przychodziło jej zupełnie naturalnie.
    — No wiesz — zaśmiała się cicho, prowadząc go za drewniane altanki, za dnia służące ludziom do popijania zimnych drinków na plaży, nocą zaś puste i ciche. Wystarczyło je minąć i zejść kawałek po niewielkiej skarpie, żeby znaleźć się w uroczym, nieuczęszczanym zakątku, otoczonym palmami i ukrytym przed ludzkim wzrokiem.
    Zerknęła na niego, siadając na piasku.
    — Mam za to nadzieję, że ty nie masz morderczych zamiarów… — powiedziała, przesuwając delikatnie palcem po jego szyi. — Chociaż sądzę, że śmierć z twoich rąk mogłaby być co najmniej… interesująca.
    Odchyliła głowę do tyłu i oparła się na łokciach, wyciągając przed siebie długie nogi i patrząc na swojego towarzysza spod rzęs. Pozwoliła, by i tak krótkie szorty podwinęły się jeszcze odrobinę do góry i mruknęła:
    — Wspaniale widać stąd gwiazdy, gdybyś miał ochotę je pooglądać. — Przysunęła się bliżej, gasząc papierosa w rozgrzanym piasku i wyrzucając niedopałek za siebie. — Możemy też porobić coś innego. Na przykład pograć w jakąś grę, albo się napić — wyciągnęła z torby butelkę wódki. — Albo, może, jeszcze coś innego…

    Izzy

    OdpowiedzUsuń
  46. Isabella była dokładnie świadoma tego co robi, a co najważniejsze, jak to może się skończyć. Za wszelką cenę chciała mu pokazać, że nie ma najmniejszego zamiaru być znowu tylko i wyłącznie zabawką w jego rękach. Że nie jest już tą Isą, która Xavier tak dobrze znał. Więc kiedy zobaczyła zaskoczona minę, której nawet nie starał się ukryć, musiała przyznać sama przed sobą, że triumfowała i jakaś jej część duszy wręcz urosła do niewyobrażalnych rozmiarów. Podobało jej się to uczucie, cholernie dobrze czuła się z tym, że w końcu w jakiś sposób go zaskoczyła. W sumie, nie tylko Xavier nie wiedział, jak się zachować. Brew Maxa powędrowała ku górze, a on sam potrząsnął głową, jakby chciał pozbyć się tego, co właśnie usłyszał. Isa widziała, że podjął decyzję nie wtrącania się i nie komentowania w żaden sposób tego, co właśnie działo się pomiędzy Xavierem a Isabellą. Był za to jedynie bardzo ciekaw tego, jak to wszystko się potoczy, bo na jego oczach rozgrywała się właśnie scenka rodem z jakiejś telenoweli. Był zachwycony.
    — Spodziewałeś się, że nagle znów stanę się grzeczna? — zapytała, unosząc w górę jedną brew. To wkurwienie, które narastało w brunecie, tak przyjemnie łaskotało jej ego. Och, jak bardzo jej się to podobało. Zaskakiwała nie tylko jego, ale również i siebie. Naprawdę, czasami nie poznawała samej siebie. Przed wyjazdem do Los Angeles, Isabella raczej nigdy nie pozwoliłaby sobie na takie zachowanie. Ale przecież byli w zupełnie innym miejscu. Ona była zupełnie inna, niż pół roku temu. Nim odeszła, rzuciła Xavierowi jeszcze jedno, szybkie i dość wymowne spojrzenie. Byli dla siebie okropni. Byli najbardziej toksycznymi osobami w swoim życiu, i jak nikt inni potrafili wyrządzić sobie nawzajem ogromną krzywdę, a jednocześnie szybko wybaczyć to, co złe.
    Brunetka dokładnie wiedziała, jak to wszystko się skończy. Wystarczyło, że da mu kilka minut, w których on zacznie się gotować ze złości. Bo myśl, że jest z nią ktoś inny, doprowadzała Włocha do szału, a ona wiedziała o tym doskonale.
    — Mhm, właśnie widzę. Oboje siebie baardzo doceniacie — Max z dozą ironii specjalnie przeciągnął jedno słowo w swojej wypowiedzi, z uwagą spoglądając na Xaviera, a później prychnął pod nosem, kręcąc głową na boki. Naprawdę, cała ta sytuacja była tanią dramą.
    — Lepiej idź za nią. A potem nie wiem, zabierz do siebie i wszystko sobie wyjaśnijcie, albo i nie. Jesteście pojebani — powiedział, wzruszając przy tym ramionami, po czym odprowadził Włocha spojrzeniem, gdy ten kierował się w stronę klubowych łazienek.
    Czy Isa żałowała tego, jak się zachowała? Ani trochę. Mężczyzna, który znalazł się tuż koło niej, był przystojny, i widać było po nim to, że wie, jak potrafi zwrócić uwagę kobiet. Wykorzystywał to, a one jego. Był więc idealną ofiarą dla niej, choć on myślał, że to Isabella da mu się owinąć wokół palca. Spojrzała na jego dłonie, które dość szybko znalazły się na jej ciele, po czym uśmiechnęła się delikatnie, nieco niewinnie. Czasami lubiła zagrać taką głupią, naiwną dziewczynę, bo wiedziała, jak wielu to kręciło. Powoli też zaczęła odliczać kolejne sekundy, które mijały i mijały, aż w końcu w drzwiach pojawił się Xavier. O to właśnie jej chodziło. Chciała, aby on poczuł się tak, jak ona za każdym kolejnym razem, kiedy znikał gdzieś z jakąś inną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Mmm, uroczy — mruknęła, posyłajac blondynowi uśmiech, po czym swoje spojrzenie skierowała na Callegaro. Przypominał jej jakieś dzikie zwierze, które powoli zbliża się do swojej ofiary. Niewiele myśląc, uniosła się nieco, po czym pocałowała blondyna delikatnie, dość szybko odsuwając się od niego, tak, aby nie zdążył jej do siebie w jakikolwiek sposób przyciągnąć i przytrzymać, po czym podeszła do Xaviera, zatrzymując się dosłownie przy nim tak blisko, jak tylko mogła.
      — Proponujesz mi zabawę z dwoma facetami, więc dlaczego nie ten? Facetów też chcesz mi wybierać? — mruknęła po włosku, spoglądając na niego z uwagą.
      — Jest fajny, podoba mi się — dodała już po angielsku, spoglądając przez swoje ramię na blondyna, który stał, z uwagą spoglądając na ich dwójkę.
      — Możecie się podzielić, jeśli się zgodzi — powiedziała z rozbawieniem, przesuwając dłonią po klatce piersiowej Xaviera.
      To co, może zabawa?

      Usuń
  47. W ich związku zawsze było troszkę rywalizacji. Coś, bez czego jakby nie potrafili normalnie funkcjonować, co napędzało ich do działania. To było dla nich tak normalne i przyziemne, że już nawet nie zwracali na to zbytniej uwagi. Jednak, zaskakiwanie tej drugiej osoby, a już szczególnie w wykonaniu Isabelli, zdarzało się dość rzadko. I jak myślała, że jest już na wygranej pozycji, tak Xavier zawsze musiał postawić na swoim. Odwrócić karty tak, że to jego były na wierzchu i tak jak zawsze – to on musiał wygrać. Wkurwiła się, tak najzwyczajniej w świecie. Czuła tą narastającą złość, którą powoli, niczym lawa rozlewała się po jej ciele. Znała bardzo dobrze ten błysk, który pojawił się w oczach bruneta i już wiedziała, że podjął jej grę i teraz za nic nie da jej wygrać. Nie wytarga jej z tej łazienki, mówiąc, że chyba ją pojebało i że jest tylko jego. Nie, Xavier z wielką chęcią wstąpił do tej cholernej rywalizacji między nimi, a Isa też była na tyle uparta, że nie zamierzała ustąpić. Choć raz w życiu chciała postawić na swoim, czy mu się to podobało czy też nie, ale sądząc po jego minie, Xavier bawił się całkiem nieźle.
    Stłumiła przekleństwo, które z całej siły cisnęło jej się na usta, z uwagą lustrując swojego chłopaka (chociaż nadal nie miała pewności, czy to aby dobre określenie dla jego osoby), po czym przełknęła ślinę, chcąc też równocześnie ogarnąć jakoś ten chaos, który zapanował w jej głowie. Boże, w co ona się, kurwa, wpakowała?
    Z drugiej jednak strony, czy była aż tak zła na to, że Xavier utarł jej nosa? Chyba nie. Chyba bardziej zła by była, gdyby zamiast blondyna, na jego miejscu stała jakaś kobieta. Tak, to chyba zdecydowanie bardziej wkurwiłoby Isabellę, a ona szybko zmieniłaby zdanie, nie chcąc pozwolić, aby Callegaro dotykał przy niej jakąś inną. Nie mogła jednak pozwolić, aby to Xavier znowu przejął inicjatywę, dlatego też to właśnie ona chciała aby to wszystko było po jej myśli. I aby przypadkiem to oni nie zajmowali się sobą długo. Nie, to ona miała być na pierwszym planie. To w końcu ona chciała się dobrze bawić, a Xavier jak i blondyn mieli być jak zabawki w jej rękach.
    Przesunęła koniuszkiem języka po suchych wargach, uśmiechając się potem delikatnie. Jeśli liczył, że to on będzie miał z tego jakieś większe korzyści, to bardzo się mylił. Pozwoliła, aby Xavier pociągnął ją w stronę blondyna, śmiejąc się cicho, jak mała dziewczynka, kiedy to usłyszała słowa Cavallaro. Przez jej ciało przebiegł dreszcz, gdy poczuła dłoń na swoim udzie. Boże, co on z nią robił i jak bardzo chciała jego dotyku.
    A później z uwagą i lekkim zaskoczeniem obserwowała, jak to brunet robi śmiały krok w stronę mężczyzny, by następnie go pocałować. Ot, jak gdyby nigdy nic, jakby kiedyś już to robił. O dziwo, Isa nie poczuła się z tym faktem dziwnie, była może tylko delikatnie zdziwiona, że jednak Xavier zdecydował się na to, ale nie była w wielkim szoku. W końcu znała go i wiedziała, że jest w stanie przekroczyć wiele barier, a to co teraz właśnie się działo, pewnie odbierał jako zwykłą zabawę. Zastanawiało ją jednak, czy aby na pewno on będzie czuł się dobrze z tą świadomością, jak i może widokiem tego, że Isę dotyka ktoś inny oprócz niego. Tak, to było bardziej nurtujące ją pytanie, niż to, czemu jej facet zdecydował się na pocałowanie innego mężczyzny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez dłuższą chwilę jej spojrzenie wędrowało od jednego, do drugiego, a ona sama złapała się na tym, że cóż, zaczynają się bawić całkiem nieźle bez niej. Już chciała odchrząknąć, dać o sobie znać, ale na szczęście Xavier oderwał się od ich nowego kolegi i przyciągnął w swoją stronę. Oboje nad nią górowali, mimo tego, że Isa miała całkiem wysokie sandały na obcasie. Zadarła głowę do góry, napotykając spojrzenie blondyna. Uśmiechnął się delikatnie, a jego rysy twarzy nieco złagodniały. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, poczuła ciepłe usta na swoich. Całował cholernie dobrze, aż czuła jak miękną jej nogi. Odwzajemniła pocałunek, mrucząc z zadowoleniem w usta mężczyzny, ale też mimowolnie przylegając plecami do ciała Xaviera. Z jednej jak i drugiej strony czuła ich wyraźnie, a atmosfera między nimi gęstniała z każdą mijającą sekundą.
      Niechętnie przerwała pocałunek, spoglądając to na Xaviera, to na blondyna przed sobą. Nagle zapragnęła znaleźć się z dala od klubu i ludzi, którzy byli tak niedaleko nich, zaledwie za drzwiami.
      — Nie tutaj — powiedziała, kręcąc głową na boki. Zdecydowanie to nie było najlepsze miejsce na takie zabawy, a już na pewno nie dla Isy.
      — Mieszkam niedaleko. Pójdę zapłacić rachunek, zamówię taksówkę i możemy się zbierać, jeśli chcecie — spojrzenie blondyna przeskoczyło z Isy na Xaviera i spowrotem. Brunetka szybko kiwnęła głową, zgadzając się na tą propozycję, która była, hm rozsądna?
      — A my pójdziemy się grzecznie pożegnać z Maxem — powiedziała, odwracając głowę w stronę Xaviera.Zlustrowała go uważnym spojrzeniem, zastanawiając się, co kryje się w tej jego szalonej głowie. Ich nowy kolega już nic więcej nie powiedział, szybko znikając z ubikacji. Isa, korzystając z tego, że zostali sami, popchnęła Xaviera w stronę umywalek, a gdy ten oparł się o nie plecami, stanęła między jego nogami, napierając swoim ciałem na jego.
      — W co Ty pogrywasz, Callegaro? — zapytała, przechylając głowę lekko w bok.
      mały diabeł 😈

      Usuń
  48. Isabella z uwagą spojrzała na Xaviera, przesuwając spojrzeniem po jego twarzy. Przyglądała się temu, jak na twarzy bruneta maluje się tak dobrze znany jej uśmiech. Jak w jego oczach pojawiają się te niebezpieczne, wręcz szalone ogniki, które wróżyły tylko jedno — aż za bardzo mu się to wszystko podobało, a ona jedyne co mogła, to kląć na siebie, bo głupia podsunęła mu ten pomysł z trójkątem. Testował ją, była tego pewna. Chciał zobaczyć, na jak wiele może sobie przy niej pozwolić, aż przekroczy tą niewidoczną linię, jedną z granic Isy, których się nie przekracza. Chciał wiedzieć, kiedy brunetka powie dość, a ona sama… cóż, chciała go zaskoczyć pewnością siebie. Nie mogła znów pozwolić na to, żeby Xavier wygrał i chełpił się tym. Chciała mu utrzeć nosa, pokazać, że to ona tym razem będzie rozkładać karty.
    Czy był wredna? Owszem. Była obrzydliwie wredna, ale kochała to uczucie. Gdy więc brunet się do niej zbliżył i robił wszystko, co sprawiało, że ona mogła się rozpłynąć przez jego dotyk, Isa trzymała się twardo. Na jej ustach również pojawił się uśmiech, ale nieco złośliwy, co Callegaro na pewno zauważył. Perfidnie zbliżyła się do niego jeszcze bardziej, gdy przyciągnął ją do siebie, i tym razem to ona niespiesznie przesunęła dłonią od jego twarzy, aż po uda. Gdyby przesunęła ręką kilka centymetrów w bok, z pewnością trafiłaby na to jedno miejsce na ciele Xaviera, które mocno by go zdradziło. Zaśmiała się cicho, zbliżając do niego. Jej oddech również musnął skórę Włocha, a ona z wielką wręcz ochotą jeszcze mocniej naparła na jego ciało. Byli względem siebie okropni. Kochali i nienawidzili jednocześnie, nie potrafiąc z siebie zrezygnować, ale też nie potrafiąc też być tylko dla siebie. Isa miała wrażenie, że ciągle szukali czegoś, co jeszcze bardziej ich do siebie zbliży, jakby między nimi było za mało iskier.
    — Jaki Ty jesteś dla mnie dobry — mruknęła, kiedy Xavier powiedział, że oferuje jej zabawę.
    — Umówmy się, kochanie. To ja tu rozdaje karty, Ty się dzisiaj grzecznie słuchasz. Robisz to, co każe, i nie chce słyszeć słowa sprzeciwu — powiedziała z uśmiechem, po czym niespiesznie, wręcz leniwie musnęła jego usta, na moment przygryzając lekko wargę bruneta. Westchnęła cicho, odsuwając się od niego chwilę później.
    — Więc słuchaj. Nie tchórzę, dwóch facetów to nie jest dla mnie za dużo. Bardzo podoba mi się ta wizja. Ale jak już wspomniałam, słuchasz się grzecznie. No więc, nie bawicie się razem, skupiacie się na mnie. Jak będziesz chciał, to umów się z nim kiedy będziesz chciał, ale to nie dzisiaj — powiedziała, spoglądając na niego z uwagą.
    — To mi ma być dzisiaj cholernie dobrze, okej? A następnym razem Ty będziesz mógł wybrać jakąś dziewczynę, i to my będziemy robić wszystko, żeby Tobie było dobrze — zaproponowała, robiąc krok w tył. Chwyciła dłoń Xaviera, pociągając go nieco w swoją stronę.
    — Ale zawsze też możesz zrezygnować i możemy zniknąć tylko we dwoje, a wtedy będę cała dla Ciebie i nie będziesz musiał się mną dzielić i wkurwiać, bo ktoś stawia Ci warunki. Jeśli tylko będziesz chciał, będę bardzo grzeczną dziewczynką, tylko dla Ciebie — z uśmiechem na ustach rzuciła mu spojrzenie, jedno z tych wyzywających. Bo przecież toczyli ze sobą cichy pojedynek. Coś jak przeciąganie liny, żeby zobaczyć, kto jest silniejszy.
    😈🖤

    OdpowiedzUsuń
  49. [Cześć, Ice! Zawsze jest cudownie widzieć Ciebie i Twoje postacie na blogach, tym bardziej dzięki za powitanie i miłe słowa. <3 Historia rodziny Itan pewnie wielokrotnie była wałkowana przez media i w trakcie wywiadów, i na pewno będzie przewijać się w wątkach. ;)
    Aż przeklikałam wszystkie karty na blogu, bo nie mogłam uwierzyć, że nie ma tutaj więcej aktorów, przecież to idealne miejsce na takie postacie! Ale w końcu Xavier ma kogoś do siania chaosu również na planach filmowych, nie tylko prywatnie. :D I zdecydowanie muszą razem pokrzyczeć na planie! Może wraz z Itan spotkali się na tych przesłuchaniach, o których wspomniałaś w karcie? I oboje dostali główne role może w horrorze, może w czymś innym. ;)
    Tobie też życzę dobrej zabawy i samych wspaniałych wątków. <3]

    Itan de Hui

    OdpowiedzUsuń
  50. [Cześć! Podobnie jak na NYC tu też chętnie coś z Tobą napiszę, jeśli tylko masz ochotę. :) W sumie zastanawiałam się do której z Twoich postaci podbić, bo wszystkie są interesujące, jednak najwięcej powiązań widzę między Xavierem a Lilą, w końcu oboje są aktorami! Co prawda ona gra w teatrze, więc jest lekka różnica.
    Co do social mediów Lilianny to właśnie mam zagwozdkę czy powinna całkowicie ich nie mieć, czy powinna je prowadzić jej menadżerka.]

    lilianna swan

    OdpowiedzUsuń
  51. [Jeśli Xavier gra też w teatrze, to czemu nie.
    Może rzeczywiście coś ich połączyło, a on zostawił ją bez słowa wyjaśnienia? A teraz się spotykają na gruncie stricte zawodowym? Więc mogłoby być trochę niezręcznie. :D Lila mogłaby go ignorować i być dla niego zimną suką, a go by to natomiast irytowało i znowu próbowałby ją zdobyć, pobawić się jej uczuciami? Ostrzegam, że tym razem tak łatwo by się nie dała, o ile w ogóle. No chyba że miałaby takie podejście, że to jednorazowy wyskok... Sama nie wiem, trudno mi przewidzieć jej reakcje. :D]

    lilianna swan

    OdpowiedzUsuń
  52. [Kurczę, rozumiem koncept Twojej postaci, ale nijak mi się to nie klei z moją. :< Po pierwsze tak jak Lila mogłaby mieć wakacyjny romans, tak nie zalicza się do chętnych panienek, po drugie mógłby ją co prawda zauroczyć, ale o zakochaniu nie ma mowy, bo ona jest raczej dość mocno zdystansowana i trzyma uczucia na wodzy. Więc niestety muszę odrzucić taki pomysł… Wybacz. :( Nie wiem, chciałabyś pomyśleć o czymś innym? Jakaś konkurencja, coś bardziej w tym kierunku?]

    lilianna swan

    OdpowiedzUsuń
  53. Przez te wszystkie lata, które Isa spędziła u jego boku, brunetka zdążyła poznać już wiele twarzy — a może bardziej masek — które Xavier z chęcią przybierał. Był aktorem, i to w dodatku świetnym, więc uwielbiał wykorzystywać swój talent nawet w życiu codziennym. Nigdy nie było wiadome, na którą z wielu jego postaci się akurat trafi.
    Teraz Isa mogła powiedzieć, że trafiła najgorzej. Trafiła na pewnego siebie fupka, który bierze wszystko garściami i nie przejmuje się niczym. Czy zabolało ją to, że z taką łatwością i ochotą chciał się nią podzielić z jakimś obcym facetem? Troszkę tak, bo zazwyczaj była przyzwyczajona do zaborczego i zazdrosnego Xaviera, który płonął ze złości, gdy jakiś facet zbyt długo spoglądał na Isabellę.
    Wiedziała też, że to wyzwanie, które musi przyjąć, a nie odrzucić, bo tego właśnie oczekiwał od niej Calkegaro, a ona za nic nie chciała dać mu tej cholernej satysfakcji, że jednak się boi. On tylko na to właśnie czekał, a gdyby Isa postąpiłaby w ten sposób, pokazałaby, że jest mu uległa, a tego nie chciała. Chciała być zadziorna, wprawić go w zaskoczenie i pokazać, że nie odpuszcza tak łatwo.
    Jęknęła mimowolnie, gdy jego ciepłe palce owinęły się wokół jej szyi. Spędzili ze sobą tyle lat, że świetnie oboje wiedzieli, co i jak zrobić, by druga osoba zaczęła tracić zmysły. Mogli dotykać się z zamkniętymi oczami, bo swoje ciała znali bardzo dobrze. A mimo to za każdym razem, pod wpływem hejo dotyku, brunetka czuła jakby się roztapiała. Jakby jej ciało było z wosku, a on był płomieniem, który jest zbyt blisko.
    W jej spojrzeniu pojawił się zadziorny błysk, kiedy ciemne oczy spoczęły na twarzy Włocha. Uśmiechnęła się, przygryzając przy tym dolną wargę. Miała ogromną ochotę wręcz błagać go, aby dotykał ją dalej, albo żeby zrobił z nią wiele innych rzeczy, w tej klubowej łazience.
    — Jeśli będziesz grzeczny, to może spełnię to twoje małe marzenie o byciu dominą — zaśmiała się. Prawda była taka, że zupełnie nie widziała się w takiej roli, ale zawsze przecież mogła spróbować, prawda? A może jej wyjdzie.
    Wiedział, że mogła błagać o wiele, a Xaviera bardzo, naprawdę bardzo by to wówczas ucieszyło, Idą wiedziała to bardzo dobrze. Widząc jego uśmiech, i ona się uśmiechnęła, zbliżając swoją twarz w jego stronę. Nie mogła się powstrzymać, Xavier był dla niej jak narkotyk, po który tak chętnie sięgała. Uzależniła się dawno temu, i nie chciała aby ten stan kiedykolwiek minął, nie ważne jak źle między nimi mogło być. Należeli do siebie, choć oboje byli bardzo toksyczni.
    — Na mały paluszek mogę Ci to przysiąc. Ale to też idzie w drugą stronę, Xav. Możesz pieprzyć inne albo i innych, jeśli chcesz, ale kiedy wracasz, zawsze jesteś tylko mój. Otwarty związek, co Ty na to? Żeby żadne z nas nie było mocniej poszkodowane w tym pojebanym związku — powiedziała, spoglądając na bruneta z uwagą. Czuła, że opcja otwartego związku z jednej strony może mu się spodobać, z drugiej zaś może mieć spore opory, by przystać na jej propozycję, która wiązała się z tym, że Isa będzie spotykać się też z innymi. A to przecież Xavierowi nie podobało się najbardziej, udowodnił to wielokrotnie. Mimo wszystko, była ciekawa jego ostatecznej decyzji i tego, czy w końcu pozwoli na to, aby w tym związku oboje byli na równi, a nie tylko on miał przywileje.
    Musnęła najpierw delikatnie jego wargi, by po chwili pogłębić pocałunek, który stał się nieco zachłanny. Przysunęła się najbliżej jak tylko mogła, by następnie opleść rękami szyję Callegaro.
    — Ja nie tchórzę. A Ty tchórzysz? — zapytała, zsuwając się ustami na szyję mężczyzny.
    Is gonna love you harder than ever before😈

    OdpowiedzUsuń
  54. Od kiedy tylko potrafiła sobie przypomnieć, Xavier zawsze szkolił swój aktorski warsztat. Tą dziwną, wręcz szaloną dla Isy, chęć bycia najlepszym wpoiła mu jego matka. Zawsze traktowała go jak kogoś lepszego od innych, i może dlatego był taki, a nie inny. Nie wiedział co to pokora, bo najzwyczajniej w świecie nie został tego nauczony.
    Lubił być na języka, lubił słuchać o sobie plotek, ale także i ich dostarczać. Isabella nie miała z nim łatwo, i choć czasami udawało jej się go jakoś utemperować, to nie trwało to długo, góra kilka tygodni i Xavier wracał do ustawień fabrycznych. Xavier Callegaro był dupkiem, i to miało się nigdy nie zmienić.
    Jednak miał w sobie to coś, co przyciągało do niego ludzi, a on chętnie to wykorzystywał, jak i tych, którzy pojawiali się u jego boku. To zawsze on miał czuć się dobrze, uczucia innych nie były ważne. Zawsze był tylko on, on, on. Czasami gdzieś tam przejawiała się Isa, dla której starał się, ale zazwyczaj mu to nie wychodziło, a ona już po prostu nauczyła się przymykać oczy na jego wybryki. Jednak, to właśnie głównie ona też doradzała mu, jak wyjść z jakiś patowych sytuacji, gdy niekoniecznie one przemawiały w dobrą stronę.
    Tak naprawdę, to brunetce jakoś nie zależało mocno, aby ich kolega poszedł z nimi. Już nie. Po tym, jak zachowywał się Xavier, miała coraz większą ochotę zostać z kim sam na sam, ale jakaś część jej chciała sprawdzić, czy nie trafi go szlag, gdy zobaczy Isę z kimś innym. Byłaby całkiem usatysfakcjonowana, gdyby w pewnym momencie ją po prostu zabrał, ale wiedziała, że raczej tak się nie stanie. Oboje mieli paskudne charaktery i jak nikt inny potrafili sobie robić na złość. I teraz właśnie to robili, grali w jakąś chorą, tylko im znana grę.
    — Tak jesteś tego pewien? — zapytała, unosząc w górę jedną brew. Owszem, byłaby skłonna spełnić każde jego marzenie, nawet te najbardziej szalone. Była w nim zakochana jak jakaś głupia smarkula, a uczucie to nie zelżało ani trochę, mimo iż tyle lat już ze sobą byli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bila od niego pewność wypowiedzianych słów, on dokładnie wiedział i znał ją najlepiej. Wiedział, że ulegnie i na pewno wykorzysta to w odpowiednim dla siebie momencie.
      Przygryzła dolną wargę, z uwagą lustrując twarz Xaviera. Była niemal pewna, że ten pomysł mu się nie spodoba. Że zacznie stawiać warunki, które ograniczą Isę i jej szalony pomysł. A może nie? Może przystanie na jej propozycję? Wiedziała na razie, że nie chciał o tym teraz rozmawiać, a ona nie nalegała. Jutro zdecydowanie będzie na to najlepszy moment.
      — Okej, rano — zgodziła się, kiwając przy tym głową. Nie miała innego wyjścia, bo gdyby właśnie teraz zaczęła naciskać, cała ta przyjemna atmosfera by opadła, a oni rozeszliby się na swoje strony.
      — Ktoś tu chyba nie może wytrzymać — zaśmiała się cicho, unosząc się nieco na palcach i zbliżając ustami jego ucha, które to musnęła delikatnie, a później zsunęła się nieco niżej, zostawiając pocałunki na jego szyi.
      Ciche skrzypnięcie drzwi dało znać, że ktoś znalazł się w środku. Isa niespiesznie odwróciła głowę za siebie, spoglądając na ich nowego znajomego, którego imię już zdążyła zapomnieć. Jej spojrzenie nieco zaiskrzyło. Pozwoliła, by Xavier ją do siebie przysunął. Ten gest był subtelny, ale wiele mówił. Dzisiaj pozwalał każdemu z nich na wiele, ale nowo poznany mężczyzna musiał mieć na uwadze, że jeśli pozwoli sobie na zbyt dużo, to może się źle skończyć.
      Greenwood z łatwością wyplątała się z objęć Callegaro, po czym ruszyła w kierunku mężczyzny. Widziała, jak ten skierował spojrzenie na nią, a oddech jakby nieco mi przyspieszył.
      — Mmm, uroczy — mruknęła, kiedy znalazła się tuż przy nim. Po jego zachowaniu wywnioskowałam, że to nie była pierwsza tego typu zabawa, w której brał udział. Delikatny, może nieco zbyt złośliwy uśmiech zawitał na jej ustach, które wygięła w lekkim uśmiechu, kiedy przyciągnęła blondyna bliżej siebie i pocałowała go.
      — Możemy się zbierać, czy potrzebujesz jeszcze chwili? — zapytała chwilę później, spoglądając na mężczyznę, który kiwnął głową, przyciągając ją bliżej siebie.
      — Taksówka już czeka — odparł z uśmiechem, spoglądając na Xaviera.
      😈

      Usuń
  55. Isabella nie przepadała za bardzo za matką Xaviera. Z resztą, zarówno Matilde jak i Veronica były charakterami bardzo do siebie podobne, choć Nica nieco bardziej bujała w obłokach, może dlatego też tak kurczowo trzymała się Matildy, która jak trzeba było, sprowadzała ją na ziemię. Poza tym, obie miały jakiś dziwny, szalony plan na ich dwójkę, które o dziwo wypaliły już lata temu.
    Za to jeśli chodziło o Marco, Isabella go uwielbiała. Był zupełnym przeciwieństwem swojej żony – spokojny, ułożony i zazwyczaj krzywo patrzył na szalone pomysły Matilde, jednak rzadko kiedy się temu wszystkiemu sprzeciwiał. Ida lubiła rozmawiać z nim przez długie godziny, chłonąc jego spokój i ucząc się tego, że zarówno Matilde jak i Xavier są tak silnymi charakterami, że nie da się ich raczej powstrzymać. Jeśli chciała być z Xavierem, musiała zaakceptować to, jaki Callegaro był. Więc przyzwyczaiła się, miała cholernie dużo czasu do tego, by przywyknąć.
    Xavier czerpał z życia o wiele więcej niż Isabella. Ona zawsze była jego przystanią. Wracał do niej raz za razem, kiedy wszystko mu się już znudziło. Zawsze była i nie potrafiła sobie wyobrazić, by mogło być inaczej. Czekała na niego, wybaczała i udawała, że wszystko jest w porządku. Teraz jednak chciała coś zmienić, a on jej na to pozwolił, wywołując u Izy wielkie zdziwienie, choć ona nie dała tego po sobie poznać. To nie było podobne do Xaviera, aby przystawać na jej pomysły, które na dodatek na pewno nie były przez niego w pełni akceptowane. Xavier szalał za każdym razem, gdy widział, że Isabella zwracała uwagę innych mężczyzn, a nie oszukując, robiła to bardzo często.
    Chyba chciała, aby Xavier ją stąd zabrał. Aby zniknęli tylko we dwójkę, jednak tak się nie stało. Nadal trwali w miejscu, czekając na swojego nowego znajomego.
    Drgnęła, kiedy brunet przesunął palcem po jej policzku, po czym spojrzała na niego zaintrygowana. Oczywiście, że byłby w stanie zrobić wszystko. No, prawie wszystko. Wierność była ciężkim tematem i czymś, do czego Xavier nie potrafił się przekonać.
    — Mówisz, wszystko? — zapytała. Przesunęła spojrzeniem po twarzy Xaviera, po czym westchnęła, odchylając nieco głowę w tył. Nie chciała go o to prosić, wiedząc, że w jego przypadku dochowanie wierności było wręcz czymś niemożliwym.
    — Zawsze do mnie wracaj, tylko tyle chcę. Myślę, że to nie jest aż tak wielka prośba, której nie mógłbyś spełnić — powiedziała w końcu, spoglądając na niego. Mógł już ją zdradzać, mieć inne dziewczyny na boku, ale chciała, żeby to do niej zawsze wracał. To było szalone z jej strony, ale miłość do Xaviera była niczym uzależnienie, z którego Bella wyjść nie potrafiła.
    Była ciekawa tego, jak ten układ by im wyszedł, i czy ona by się w nim odnalazła. Oczywiście, kiedy nie była z Xavierem, potrafiła robić wiele rzeczy, żeby zapomnieć i sobie ulżyć, ale to nie było to samo. Nikt nie potrafił jej tak dogodzić w łóżku jak Callegaro. Tylko on wiedział jak ją dotknąć czy pocałować, by Isa straciła zdrowy rozsądek. Tylko i wyłącznie on był w stanie to zrobić.
    Teraz jednak widziała w jego spojrzeniu, że jej ulega. Daje jej wolną rękę, by mogła poczuć się choć trochę wolna, a nie uwięziona w tym związku. Wiedział, że musiał się zgodzić na pomysł Belli, bo gdyby jej odmówił, za nic by do niego nie wróciła. A on bez niej nie istniał.
    — Grzeczny chłopczyk — wymruczała nieco rozbawiona, słysząc jego słowa. Była w szoku, że. Xavier zachował spokój. Bardziej spodziewała się jakiejś scenki, jednak w taksówce przekonała się, że i jemu się to wszystko coraz bardziej podoba. Raz odważyła się podnieść spojrzenie, które skrzyżowało się ze spojrzeniem taksówkarza. Wiedziała, za kogo ją uważa, ale w tym momencie Isa miała to gdzieś. Liczyła się tylko ich trójka.
    Odwróciła głowę w stronę Xaviera, uśmiechając się, po czym chwyciła jego podbródek w palce, przyciągając go do siebie.
    — I tak jesteś najważniejszy — mruknęła, zanim mocno go pocałowała.
    😈😈

    OdpowiedzUsuń
  56. Isabella za to była zupełną odwrotnością Xaviera. Zawsze dbała o swoją prywatność, nie lubiła za bardzo tego, gdy ktoś o niej cokolwiek mówił. Niejednokrotnie jednak, za sprawą jej chłopaka wszystko to, co tak bardzo chroniła, było obnażone, a ona mimo swojej niechęci, była na językach innych. Tyle razy już słyszała, że jest głupia, że nadal jest z Xavierem. Że pozwala mu się tam wykorzystywać, że przecież może mieć innego. Tego ostatniego była świadoma, a już chyba przybycie do Ameryki, ją o tym przekonało.
    Jednak, Xavier był jedyny. Był przy niej zawsze, a ona nie wyobrażała sobie, że ich drogi miałyby się rozejść. Nawet jeśli ją ranił, wykorzystywał, traktował tylko jak swoją własność — Isa dawała mu na to ciche pozwolenie. Była od niego uzależniona, ale w żaden sposób nie chciała się z niego wyleczyć.
    Niestety, Xavier był czasami nie do odgadnięcia nawet i przez Isabelle. Tak samo jak teraz, widziała w jego spojrzeniu, że gdzieś tam w głębi nie podoba mu się cała ta sytuacja, ale jak już wszedł w to bagno, to brnął głębiej mimo wszystko. Ona za to chciała mu zrobić na złość, a widząc jego zachowanie, aż zalewała ją fala złości, że jej to nie wychodzi. Luke był tylko pionkiem, jakby zapalnikiem między nimi. Nadal miała gdzieś tam nadzieję, że w końcu nie wytrzyma i każe spadać blondynowi. W myślach przeklnęła, kiedy będąc już w apartamencie Xaviera, zauważyła, że brunet nijak się nie sprzeciwia.
    — poproszę. Coś mocnego — powiedziała. Czuła, że potrzebowała alkoholu, żeby się rozluźnić i nie zrezygnować ze swojej głupiej zachcianki, która z każdą kolejną sekundą zaczynała jej się coraz mniej podobać.
    Drgnęła lekko, wręcz niezauważalnie, gdy Luke ją do siebie przyciągnął. Gdy ją pocałował, Isa mimo wszystko ow pocałunek oddala, poddając mu się. Całował całkiem nieźle, ale to nie było to, do czego Isabella była przyzwyczajona.
    Słysząc słowa Xaviera, zagotowało się w niej. W końcu nie taką mieli umowę, a on znowu zaczynał to robić; tylko on mógł się bawić i co chwilę lądować z kimś w łóżku, ona nie. Odwróciła się w stronę bruneta, nie bacząc na to, że materiał sukienki dość łatwo zsunął się z jej ciała. Luke spojrzał na nią nieco zaskoczony, czuła jego spojrzenie na swoich plecach, ale nie on był najważniejszy w tym momencie.
    – Nie dotykaj nie, Luke – poprosiła, choć w jej głosie dało się wyczuć gniew. Spojrzała na Xaviera, chwilę potem chwytając jego twarz w swoje dłonie. Uśmiechnęła się przy tym złośliwie, bo naprawdę, powinien pochłaniać się z niektórymi słowami.
    – Kochanie, powtórzy się pewnie jeszcze niejednokrotnie – powiedziała. Jej spojrzenie zapłonęło, w głowie powoli rodził się szalony plan.
    Niewiele myśląc, pchnęła Xaviera w stronę jednego z foteli, a gdy w końcu na nim usiadł, pochyliła się w jego stronę.
    — Nie ruszasz się stąd. Chcesz dyktować warunki? Nie tym razem — powiedziała, muskając przelotnie jego usta. Nie mógł mieć wszystkiego, prawda? A dzisiaj zgodził się na to, aby się nią podzielić.
    Kiedy była już pewna, że Xavier się jej posłuchał, podeszła do blondyna, który nieco zaskoczony przyglądał się całej tej scenie. Uśmiechnęła się, chwytając go za rękę i przyciągając do siebie.
    — Jestem cała dla Ciebie, Luke. Możesz zrobić wszystko, na co tylko masz ochotę —- mruknęła, opierając się plecami o chłodną ścianę. Długo czekać nie musiała, bo już po chwili dłonie mężczyzny zaczęły błądzić po jej ciele, z łatwością podnajmując drogę do bielizny Isabelli. Ona też nie była mu dłużna, i już po chwili Isabella pozbawiła go koszulki i spodni.
    — Mam nadzieję, że masz dobry widok, Xav — odezwała się w momencie, kiedy Lucas z ochotą zsuwał się coraz niżej z pocałunkami na ciele Isy.
    😈😈

    OdpowiedzUsuń