

Bry. :)Daphne Marcella Bower 🥀 urodzona 25 sierpnia 2000 roku w Los Angeles ◇ Kiedyś córka, dziś nieznajoma mijana z pogardą na ulicy; Kiedyś koleżanka od wspólnych brunchy, dziś wytykana palcami nieznajoma, której nie powiodło się w życiu ◇ Przerwane studia prawnicze ◇ Kelnerka i barmanka w restauracji Spice & Delight ◇ Niewielkie mieszkanie w okolicy Silver Lake ◇ Mama przeuroczej Skyli, urodzonej 16 maja 2020 roku ◇ Zostawiająca wszędzie sierść Marble ◇
Ranek zawsze zaczyna w biegu.
Nigdy już, chyba, nie nauczy się wstawać z pierwszym budzikiem. Stara się jednak dawać córce dobry przykład, ale nie jest idealna i wątpi w to, czy uda się jej wychować Skylę na dobrego człowieka. W pospiechu budzi córkę, której podsuwa pod nos często to samo śniadanie i każdego ranka ma wyrzuty sumienia, że nie potrafi w idealne, instagramowe śniadania, jak kobiety, które obserwuje w internecie. Sama przecież kiedyś była ikoną internetu, więc jak to się stało, że teraz już nie nadąża za trendami, a jej profil świeci pustkami? Chciałaby córce zapewnić takie życie, które miała ona sama. Tylko zupełnie nie wie jak.
Jedna decyzja, jeden błąd, jedna relacja sprawiła, że całe dotychczasowe życie zostało jej odebrane. Nie było już czarnego Amexa tatusia, który otwierał wiele drzwi. Zniknęły wspólne brunche z koleżankami. To już nie Daphne z nimi obgaduje wszystkich wokół, a jest tematem głównych rozmów. Nie spędza świąt w Aspen w rodzinnej rezydencji, nie wyjeżdża wylegiwać się na zanzibarskich plażach; spędza je samotnie z córką w małym mieszkaniu.
Czasami chciałaby cofnąć czas. O parę lat, aby nie utracić poprzedniego życia, mieć wszystko i dalej być słodką blondyneczką, którą można było się chwalić na bankietach i opisywać jako największe szczęście. Wystarczy jednak, aby usłyszała wesołe mamo z drugiego pokoju i momentalnie zapomina o swoich potrzebach. Może czasami nie ma już sił, aby zaprowadzać ją każdego dnia do przedszkola, aby odpowiadać na tysiąc denerwujących pytań, ale wie, że nie zamieniłaby tego na nic innego. Bo być może nie ma już niczego, ale zyskała wszystko.
Taylor Swift w tytule i karcie, na wizerunku Gigi Hadid.
Chętnie przygarnę znajomych z przeszłości Daph i wcisnę komuś ojca Skyli.
🖤🖤🖤
OdpowiedzUsuńlet's go bitch
Marie Crain obudziła się z jakimś niejasnym, acz przykrym uczuciem gdzieś w środku, w okolicach serca, a może żołądka. Oto był piątek, jeszcze nieskazitelny, ze słońcem wlewającym się przez okno i głaszczącym martwe przedmioty swoimi długimi paluchami. Błękit nieba raził ją w oczy, jeszcze zaspane i utkwione gdzieś w snach, które zostawiła za sobą. Przeciągnęła się leniwie jak kot, zamierzając spędzić poranek w spokoju, zamiast biegać po domu jak zwykle. W końcu mogła zadbać trochę o siebie, nie tylko o innych. Naprawdę mogła. To było zdrowe podejście.
OdpowiedzUsuńZ wolna wyostrzały się jej zmysły, pokój nabrał kształtów i barw, a z kuchni dobiegł ją dźwięk radia grającego jakąś skoczną melodię. Ziewnęła, przeczesała palcami rozsypane na poduszce jasne włosy, zamrugała kilkakrotnie, pozbywając się senności spod powiek.
Przez drzwi wkradł się znajomy zapach, chociaż nie była w stanie rozpoznać, co tak pachnie, ani gdzie to już kiedyś poczuła. Jakieś wspomnienia zamigotały jej z tyłu głowy, ale nieostre, zbyt rozmazane, by potrafiła je rozpoznać. Serce przyspieszyło jej odrobinę. To jeszcze nie był lęk, ale mógł się nim stać — czasami próby uspokojenia samej siebie po prostu nie działały, bo przeczucia nie dawały spokoju. Nie była jeszcze na tyle rozbudzona, by przetwarzać informacje tak szybko, jak w środku dnia, ale każdym nerwem w ciele wyczuwała, że coś jest nie w porządku.
Dwadzieścia minut później miała lęk wypisany na twarzy, a w oczach cały ocean rozpaczy, kiedy załamywała ręce nad zwęglonymi szczątkami patelni, na której ojciec widocznie zamierzał przygotować sobie śniadanie. A przynajmniej jeszcze pół godziny temu miał taki plan — w tym momencie bowiem patelnia nadawała się jedynie do tego, by nakarmić nią kosz na śmieci. W całym mieszkaniu unosił się duszący zapach spalenizny. Marie miała ochotę zarazem pogratulować sobie przezorności, kompletnie się załamać, a także osunąć się na kolana i płakać tak długo, aż wypłakałaby wszystkie łzy.
— Tato. — Miała taki zmęczony głos, była taka zmęczona. Chciała rozmawiać i chciała dać sobie spokój. Chciała na niego nawrzeszczeć i się do niego przytulić. Chciała mu tyle powiedzieć. I żeby chociaż raz to on przytulił ją do siebie z tym pustym, wytartym frazesem Wszystko będzie dobrze na ustach. A jednak udało jej się wydusić z siebie tylko: — Znowu?
— Nie mam pojęcia, jak to się stało — odparł ze skruchą w głosie, drapiąc się po głowie i niepewnie rozglądając się po zadymionej kuchni. Wyglądał przy tym na tak zagubionego i tak zrezygnowanego, aż Marie była gotowa przysiąc, że jeszcze chwila, a pęknie jej na ten widok serce. — Przepraszam, Lady Jane — powiedział. — Same masz przeze mnie kłopoty.
— Przestań — zaprzeczyła od razu, a że przełykała akurat łzy, zabrzmiało to tak, jakby się topiła. — Nic się nie stało.
Posprzątała, wywietrzyła, zaniosła ojcu śniadanie, chociaż sama nie była w stanie nic przełknąć i wyszła do pracy, mając w pamięci, że tak rozpoczęty dzień już chyba nie powinien okazać się gorszy. A jednak, ledwie przekroczyła próg restauracji, rzuciła rzeczy w kąt i stanęła za barem, ciotka Rachel poinformowała ją rozgorączkowanym szeptem, że wieczorem odbędzie się jakaś wystawna kolacja (dla wyjątkowych gości), w związku z czym wszystko ma być przygotowane jak należy. Marjorie bardzo, naprawdę bardzo lubiła ciotkę Rachel i doceniała fakt, że przyjęła ją do pracy, kiedy z pieniędzmi było coraz bardziej krucho, ale nie była to wiadomość, która napawałaby ją optymizmem w takim dniu, jak ten.
— Ach, jeszcze jedno, koteczku, przyjdzie dzisiaj nowa dziewczyna do pracy. Zaopiekuj się nią, dobrze? Ty sobie ją wyszkolisz, a ona pomoże ci wieczorem. Mogę na ciebie liczyć?
No jasne, cholera. Zawsze wszyscy mogą liczyć na Stowarzyszenie Marie-Pomocy-Crain. Westchnęła ciężko i oparła się czołem o chłodny blat. I zaraz musiała biec na interwencję, kiedy od strony tylnych drzwi dobiegła ją jakaś awantura.
love ya
[oo jaka fajniutka kolejna pani! Ty to masz wenę, zazdroszczę i podziwiam 🤍
OdpowiedzUsuńPrzeurocza córeczka i śmieszny kot :P myślę, że słodkie wołanie małej, wynagradza wszystkie chwili goryczy, żalu, czy zwątpienia! teraz Daphne ma nowe życie, nie gorsze, czy lepsze, ale inne i na pewno ona jest inna, niż kilka lat temu, gdy nie miała trosk i jedyne zmartwienie, to była decyzja gdzie zjeść kolejny popisowy brunch :P Teraz jest na pewno ciekawiej!
trzymam kciuki, aby znalazła siłę, która doda jej skrzydeł i przepędzi wszelkie wątpliwości i tęsknotki za przeszłością! ]
Riley
— Okej, czy ktoś może mi wyjaśnić, dlaczego skaczecie sobie do gardeł, chociaż jeszcze nawet nie zaczęliśmy porządnie pracy?
OdpowiedzUsuńByła zmęczona. Zmęczona i sfrustrowana, i zła. Bolała ją głowa, częściowo od nagromadzonych emocji, częściowo pewnie od tego dymu, którego nawdychała się rano. Użeranie się z bandą dorosłych, bądź co bądź, ludzi, którzy nie potrafią dojść do porozumienia naprawdę nie powinno jej obchodzić.
Wywnioskowała, że znowu doszło do spięcia na linii kelnerzy-kucharze i przewróciła oczami. A przecież prosiłam, westchnęła w myślach, gryząc się w język, żeby nie wybuchnąć. Prosiłam: nie wpisujcie Vica i Marshalla na jedną zmianę.
Problem polegał na skrajnościach. Vic był zbyt kolorowy, jak na gust Marshalla, a Marshall zbyt spięty, jak na gust Vica. A ja naprawdę mam to gdzieś. Wzięła głęboki oddech i powoli wypuściła powietrze przez zęby, bardzo starając się nad sobą zapanować.
— Słuchajcie, czy moglibyście, proszę, jakoś się dogadać? Rachel twierdzi, że wieczorem szykuje się większa impreza, także chyba warto byłoby schować dumę do kieszeni i harować, żeby wszyscy dostali premię i żeby nikt nie był pokrzywdzony. Kto zamierza ze mną na ten temat dyskutować, zaraz zarobi w pysk — uprzedziła.
Wciąż dziwnie czuła się z faktem, że mogła powiedzieć takie zdanie i nie przyczyniało się to do antypatii innych ludzi wobec niej samej. Wychowana pośród barwnych, wyrazistych charakterów wyrosła jak dzika jabłoń w lesie, chwytając się najmniejszych promieni słonecznych prześwitujących pomiędzy większymi drzewami. Nie wiedziała nawet kiedy właściwie stała się domowym mediatorem i jedyną osobą w rodzinie, której można było powierzyć odpowiedzialne zadania. Zwłaszcza, że przedtem była dosyć pyskatym dzieckiem, które zawsze chodziło własnymi ścieżkami. Nawet nie zdążyła się zorientować, kiedy z wolna wszystko znalazło się na jej głowie. Zawsze wiedziała, że czas jest jak guma do żucia, ale nawet ją można przerwać, jeśli się za mocno rozciągnie.
Zostawiła chłopaków, żeby rozwiązywali swoje konflikty w jakikolwiek skuteczny sposób, byleby nie narażali na szwank pracy wszystkich innych, i zaczęła przeglądać zaopatrzenie barowe. Pogrążona w myślach, nawet nie zauważyła, że ktoś do niej podszedł, dopiero dźwięk nieznajomego głosu sprawił, że niemal podskoczyła ze strachu. Uniosła wzrok na twarz dziewczyny i chwilę analizowała sytuację, zanim przypomniała sobie, co jeszcze powiedziała jej Rachel.
— Och. Boże, przepraszam. Cześć — wyrzuciła z siebie, wychodząc zza baru i stając obok blondynki. — Mam na imię Marie — wyciągnęła dłoń w jej stronę. — Rachel wspominała, że przyjdziesz. Chodź, oprowadzę cię na szybko, a potem pokażę ci, co i jak.
Pokazała jej szatnię i zaplecze, na którym piętrzyły się kartony przeróżnych soków oraz alkoholi, a potem kuchnię, gdzie atmosfera uległa wyraźnemu rozluźnieniu. Gotowano tam sobie teraz przy akompaniamencie muzyki, w której co drugie słowo padało jakieś przekleństwo. Marie teatralnie przewróciła oczami, dając nowej na migi do zrozumienia, że chłopcy już tacy są, i zakończyła pospieszny obchód, wracając z powrotem na główną salę.
— Okej, więc… — zawahała się, nie będąc pewna, od czego właściwie powinna zacząć. — Pracowałaś już kiedyś w gastro? Nie chcę cię zanudzić na śmierć gadaniem o podstawach, jeżeli już je znasz.
Uśmiechnęła się lekko i odwróciła wzrok, przyglądając się uważnie polerowanemu akurat kieliszkowi. Nigdy przedtem nie była odpowiedzialna za żadnego nowicjusza i trochę się obawiała, że coś pomiesza, o czymś zapomni, a jeszcze coś wytłumaczy kompletnie na opak.
baby, let the games begin
Dzień dobry 💖
OdpowiedzUsuńHihi, podglądamy, podglądamy. ♥
OdpowiedzUsuńpodpisu nie trzeba...
— O cholera — skrzywiła się ze współczuciem, no bo pięć lat? Boże. — Znaczy, pewnie nie powinnam narzekać, w końcu sama tutaj pracuję — przewróciła teatralnie oczami i uśmiechnęła się lekko. — W ogóle się tego nie spodziewałam. Masz za mało siwych włosów jak na taki staż w gastronomii — dodała żartobliwym tonem.
OdpowiedzUsuńMarie od najmłodszych lat uczyła się tej pracy. Ciotka rozkręciła restaurację ponad dwadzieścia lat temu, więc mała Marjorie spędziła na tym zapleczu sporą część swojego dzieciństwa, pomagając i przeszkadzając, aż w końcu stała się większą pomocą, niż przeszkodą. Od tamtej pory harowała tutaj w każde wakacje, ostatecznie przyjmując tę robotę na stałe. W ostatnich miesiącach miała jednak coraz bardziej dosyć. Marzyła, by wyrwać się gdzieś daleko, zaczepić na jakimś statku wycieczkowym, choćby i jako barmanka, i zwiedzać sobie odległe zakątki świata. Nic nie musieć, niczego się nie spodziewać. Być człowiekiem, który naprawdę jest wolny.
— Drinki… ale to sama zobaczysz, kwestia zapamiętania receptury. Mamy praktycznie same autorskie — wyjaśniła nieco przepraszającym tonem, jak gdyby to była jej wina, że nie serwowano tu praktycznego old fashioned czy margarity. Można było za to spróbować czegoś nowego, i z doświadczenia wiedziała, że nawet najbardziej marudnemu klientowi jakiś koktajl przypadnie do gustu.
Uzupełniła lodówki, upychając w nich możliwie najwięcej soków, piw i mleka do kawy, po czym rzuciła okiem na zegarek.
— Dobra. Otwieramy za dziesięć minut. Przygotuj się na ostrą jazdę wieczorem, Rachel wspominała coś o wielkiej rezerwacji — dodała zrezygnowanym tonem. — Ale z rana zazwyczaj jest spokojnie. Piją kawę i zamawiają jakieś nudne śniadanie — wzruszyła ramionami. — Jakbyś czegoś nie wiedziała, to pytaj śmiało. Chociaż myślę, że szybko załapiesz.
Uśmiechnęła się do dziewczyny uśmiechem, który zawsze serwowała ludziom na pocieszenie i który zazwyczaj odnosił pożądany efekt. Miała nadzieję, że faktycznie doświadczenie zrobi swoje i Daphne nie kłamała w kwestii swoich umiejętności.
Wieczór faktycznie przyniósł im sporo pracy. Marie uważnie pilnowała, by mieć nową koleżankę na oku, jednak widać było, że radzi sobie nieźle. Dzięki temu czuła się spokojniejsza. Nie dałaby rady ponownie przechodzić przez koszmar, jakim było ostatnich kilka miesięcy współpracy z nierozgarniętym Charliem, poruszającym się za barem jak słoń w składzie porcelany, ale w tempie bardzo ospałego leniwca. Nieraz świerzbiły ją ręce, żeby po prostu zrobić większość rzeczy za niego, ale nie miała zamiaru pracować za dwie osoby, jeżeli nie dostawała za to podwójnej pensji. Nie uśmiechała jej się też powtórka pracy z Mattem, który notorycznie mylił zamówienia, ani z Ann, której pierwsze zdanie brzmiało: Chciałabym przestać ćpać.
Na szczęście nowa była wyraźnie rozgarniętą osobą, w dodatku faktycznie pomagała, zamiast utrudniać, i Marie poczuła się tak, jakby uśmiechnęło się do niej szczęście.
Kiedy wreszcie udało im się zamknąć restaurację, ogarnęła wzrokiem syf, który panował zarówno za barem, jak i na sali, i pokiwała ze zrozumieniem głową, po czym spojrzała na dziewczynę.
— To co, sprzątamy i… może masz ochotę wyskoczyć na drinka? — zaproponowała. Co prawda było już sporo po północy, ale często po pracy wybierali się jeszcze do jakiejś knajpy, żeby się napić.
don't want no other shade of blue but you
Jego przyjazd do Los Angeles odbił się głośnym echem wśród jego rodziny i znajomych, zwłaszcza, że zjawił się tu kompletnie niespodziewanie, zaburzającym tym samym spokój swoich sióstr. Lubił dostawać to, czego chce, zależało mu na tym, aby we wszystkim przodować, przez to i z rodzeństwem często rywalizował, zamiast się wspierać. Wyznawał zasadę, że z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciu, choć oczywiście i tak nikt nigdy nie wyjdzie tak korzystnie, jak on. Długo wahał się, czy powinien opuścić Paryż i skupić się na rozwoju marki w odległej, nieco odbiegających od jego standardów Ameryce, ale chęć utarcia nosa siostrzyczką i możliwości, jakie dawało Miasto Aniołów, skłoniły go do chwilowej przeprowadzki. Zdążył już zdobyć tutaj spore grono nowych znajomych, zanim jednak dołączy do kumpli w jednym z ekskluzywnych klubów, skierował swoje kroki do restauracji, którą poleciła mu przyjaciółka. Żałował, że nie zabrał ze sobą z Francji kucharza, który od lat przygotowywał posiłki dla jego rodziny, zwłaszcza, że sam nigdy w życiu nie kwapił się, aby przygotować dla siebie choćby głupi kubek kawy czy herbaty.
OdpowiedzUsuń- Co do cholery…- mruknął, kiedy ktoś wpadł w niego, zanim kelner zdążył do niego podejść, aby wskazać mu zarezerwowany dla niego stolik – Daphne? – uniósł pytająco brew, badawczo się jej przy tym przyglądając. Poznali się dawno temu w kasynie w Monako i przez wiele lat utrzymywali dość bliskie relacje, zwłaszcza, że często bywał w Stanach i samym Los Angeles w delegacji. Pieprzyli się razem na potęgę, seks z nią zdecydowanie był rewelacyjny, ale przez ich rozkapryszone charaktery ciągle rozstawali się i schodzili, aż w końcu dość niespodziewanie całkiem zniknęła z jego życia i jedynie co jakiś czas śledził co u niej poprzez doniesienia prasowe czy portale społecznościowe.
- Planowałem się z tobą skontaktować, odkąd tylko przyleciałem do Los Angeles. Jak dobrze, że spadasz mi dzisiaj z nieba, niemalże dosłownie – uśmiechnął się, przeczesując dłonią włosy zroszone deszczem, który właśnie rozszalał się za oknem na dobre – Jesteś sama czy z ekipą? Mogę się przysiąść? – dodał, rozglądając się wokół w poszukiwaniu stolika, który zajmowała. Często spędzali czas w swoim towarzystwie, przez co dość dobrze znał jej bliskie przyjaciółki i był przekonany, że jeśli nie jest sama, nikt nie będzie miał nic przeciwko, aby do nich dołączył.
no to dzień dobry po kilkuletniej przerwie 'milejdi'
Nigdy nie lubiła takich wieczorów, jak ten, kiedy miała ręce pełne roboty, a i tak przydałaby się jej jeszcze druga, a najlepiej i trzecia para. Cieszyła się, że tym razem wyjątkowo trafiła na rozgarniętą koleżankę w pracy, bowiem nie była pewna, czy sama ogarnęłaby taki bajzel. Mnóstwo ludzi i mnóstwo wydziwiania przy zamówieniach, mojito bez lodu, ekspresso z wodą, czemu nie ma pizzy? Denerwowało ją, że klienci nie potrafią po prostu zaakceptować pewnych rzeczy, zamiast wykłócać się o błahostki. I z pewnością nie poprawiał także sytuacji fakt, że coraz częściej trafiali się wyjątkowo egocentryczni goście, z którymi trudno było dojść do ładu. Zawsze po takim dniu czuła się tak wykończona, jak gdyby przejechał ją walec.
OdpowiedzUsuń— Dobrze ci poszło — pochwaliła Daphne, sprawiedliwie dzieląc napiwki, które jacyś życzliwi klienci wrzucili do stojącego na barze słoiczka. — Całe szczęście, bo chyba umarłabym ze zmęczenia, gdybym miała samodzielnie użerać się z tymi ludźmi.
Przewróciła oczami i uśmiechnęła się, dając znać, że poniekąd był to żart, chociaż tkwiło w nim ziarno prawdy. Wzdychając ciężko zabrała się za sprzątanie, najpierw baru, a potem całej reszty restauracji. Miała to zrobić Melanie, kelnerka, ale wywinęła się wciskając kit o chorej babci. Gdyby Marie nie słyszała dwa miesiące temu, że babcia zmarła, pewnie serdecznie współczułaby dziewczynie.
Pomieszczenie wyglądało tak, jakby przeszło tędy wyjątkowo złośliwe tornado. Na samo wspomnienie tej dużej grupy, która siedziała w kącie, zrobiło jej się słabo. Oczywiście przesadzili z alkoholem i panowie kończyli wieczór śpiewając głośno pijackie piosenki, natomiast panie chichotały na cały głos i przesiadywały w łazience. Do kompletu śmiało mogła dodać rodzinkę z dwójką rozwrzeszczanych bachorów, które rzucały frytkami i rozlewały coca-colę na stół i podłogę. Oczywiście żadne z rodziców nie zamierzało zwrócić im uwagi. Skutek odniosło dopiero postraszenie gówniarzy na osobności, a straszącym był szef kuchni, którego Marie namówiła, by odegrał małe przedstawienie.
— Och — wyrwało jej się, bo z jakiegoś powodu założyła, że Daphne nie ma żadnych dzieci. Bardzo ciężko bowiem było godzić taką pracę z opieką nad potomstwem. Zaimponowało jej to, ale również trochę zmartwiło. Miała nadzieję, że nowa koleżanka nie wykończy się za szybko. — Ile ma lat? — spytała z ciekawością, przecierając klejące się stoliki i zrzucając na podłogę okruchy. — Przepraszam, bo to właściwie nie jest moja sprawa, ale… jesteś pewna, że chcesz tu pracować? — spytała z wahaniem. — Nie będzie to, no wiesz, zbyt duże obciążenie? Nie mam dzieci, ale czasem opiekuję się bratanicami — dodała pospiesznie. — Zupełnie szczerze, nie wyobrażam sobie wziąć ich do siebie po takim dniu, jak dzisiejszy.
but it would've been fun if you would've been the one 🌼
OdpowiedzUsuńCieszył się, że spotkał dawną znajomą i nie zamierzał dać jej tak łatwo uciec. Martwił się, że coś jej się stało, zwłaszcza, że ciężko było dowiedzieć się co u niej, kiedy niespodziewanie zniknęła z mediów społecznościowych. Takie zachowanie było totalnie nie jej stylu, zaczął nawet podejrzewać, że wstąpiła do jakiejś sekty, przez co musiała kompletnie odciąć się od świata.
- Daj spokój, wieki się nie widzieliśmy, nie spławisz mnie tak łatwo – pokiwał przecząco głową, delikatnie przytrzymując ja za ramię – Poza tym, gdzie się niby spieszysz? Jesteś w restauracji, na pewno jesz kolację, nawet jeśli z facetem, trudno, musi poczekać – dodał, rozglądając się po sali, aby znaleźć stolik, przy którym siedziała. Niewiele zmieniła się przez te ostatnie lata, nadal była tak samo atrakcyjna i gdyby tylko okazało się, że wciąż jest wolna, chętnie skończyłby z nią w łóżku, jak za starych, dobrych czasów. Nie nadawał się do związków, był wolnym strzelcem, jeśli ona także wciąż miała podobne podejście do życia, znów mogliby się świetnie dogadywać.
- Martwiłem się, że skończyłaś w jakiejś seksie na Alasce albo Antarktydzie. Cieszę się, że jednak żyjesz i nie masz wypranego mózgu – odetchnął z ulgą, klepiąc ją przy tym przyjacielsko po ramieniu – Zniknęłaś ze świata tak nagle, że naprawdę zakładem już najgorsze. Co się tak właściwie stało? – zagadnął, wodząc wzrokiem po sali, nigdzie jednak nie był w stanie namierzyć samotnie siedzącego przy stoliku mężczyzny – Nie widzę, aby ktoś był w restauracji sam, nie jesteś więc na randce, a to oznacza, że znajomi naprawdę mogą poczekać – objął ją ramieniem tak, aby skierować się w stronę najbliższego, akurat wolnego stolika. Nie zrobił nic, co mogłoby ją zranić, czy sprawić, aby chciała go za wszelką cenę unikać. Wyjechał do Francji, ale nie łączyło ich jakieś głębsze uczucie, raczej dobra zabawa, która zarówno jej, jak i jemu, idealnie odpowiadała.
- Nie daj się prosić, przecież nie zajmę ci dużo czasu. To tylko kolacja, pamiętam nawet, co lubisz. O ile ta sekta jednak nie wyprała ci całkiem mózgu i nie zamieniła w jakiegoś kosmitę – zaśmiał się, przywołując ręką kelnera, aby złożyć zamówienie – Poproszę danie szefa kuchni dla mnie i dla znajomej, nadal podajecie tutaj w czwartki najlepsze owoce morza? – uniósł pytająco brew, przy okazji kierując wzrok na Daphne – Dlaczego nie siadasz? Jeśli chcesz, na upartego mogę zjeść po prostu z tobą i twoimi znajomymi, chyba aż tak się mnie nie wstydzisz? – zaśmiał się, grożąc jej przy tym palcem. Kompletnie nie rozumiał, gdzie tak bardzo się spieszyła i miał nadzieję, że nawet jeśli to faktycznie coś pilnego i wymagającego jej obecności, mimo wszystko zmieni dla niego swojego plany.
nie daj się prosić misiu
Nie spodziewał się takiej odpowiedzi, zwłaszcza, że nie słyszał nic o tym, aby jej rodzina miała jakieś nagłe problemy finansowe. Zakładał już wszystko, łącznie z tą przeklętą sektą, ale nie to, że pracuje jako kelnerka w restauracji w której jeszcze do nie dawna regularnie otrzymywała vipowski stolik.
OdpowiedzUsuń- Przegrałaś jakiś zakład? – wypalił, bo to jedyne, co przychodziło mu teraz do głowy. Nijak nie pasowała mu do pracy w takim miejscu, zwłaszcza, że jeszcze do niedawna sama niezbyt dobrze traktowała ludzi z niższej czy nawet średniej klasy społecznej. – Myślę, że twój szef nie będzie miał nic przeciwko, jeśli skończyć wcześniej, załatwię to z nim – dodał, bo choć nie było go od dłuższego czasu w mieście, wcześniej był tu regularnym klientem, pozostawiając przy tym zadawalające napiwki. Dopiero teraz zwrócił uwagę na jej strój, który współgrał z tym, jaki nosili pozostali kelnerzy. Nie żartowała, naprawdę tutaj pracowała, a nie szukała wymówki, aby go szybko spławić i wrócić do jakiś znajomych czy faceta czekającego na nią przy stoliku.
- Twoja rodzina ma jakieś kłopoty finansowe? Mogłaś mi powiedzieć, pomoglibyśmy wam jakoś – nadal próbował dociec przyczyny, jakim cudem pracowała jako kelnerka, zamiast korzystać z wpływów i majątku rodziców. Jeśli byli bankrutami, albo uwikłali się w jakąś aferę, co się stało, że umknęło to uwadze mediów? Nic w tej układance nie miało sensu i nic do siebie nie pasowało, miał nadzieję, że dziewczyna wszystko dokładnie mu wyjaśni, choć nie chciał, aby czuła się też przy tym jakkolwiek skrępowana Ludzie miewali różne problemy, ale ktoś z takim nazwiskiem, jak ona czy on, koniec końców i tak zawsze spadał na cztery łapy.
- Wstydzę? Znamy się przecież od lat Bower, jak mógłbym podejść do tego w taki sposób? – westchnął, nieco urażony tą sugestią. Fakt, zdarzało mu się źle traktować ludzi, ba, nosił głowę bardzo wysoko i patrzył na cały świat z wyższością, ale przecież Daphne pochodziła z wyższych sfer, nawet jeśli teraz niewiele na to wskazywało. Kto wie, może po prostu pokłóciła się z rodzicami, chciała im coś udowodnić, ale koniec końców i tak za pewne wróci do nich z podkulonym ogonem, byle nie utracić wpływów i nazwiska, które otwiera wiele drzwi i setki możliwości.
- Co z prawem? Nie powinnaś być teraz w kancelarii, zamiast bawić się w jakąś kelnerkę? – uniósł pytająco brew, doskonale pamiętając o jej studiach prawniczych i związanymi z tym planami na przyszłość. Nie pasowała tutaj, to nie był jej świat i po cichu liczył, że to tylko jakaś durna zabawa w którą dla fanu weszli miejscowi bogacze.
Laurent
To wszystko wydawało się być naprawdę skomplikowane i nie zamierzał odpuścić, dopóki nie pozna prawdy na temat diametralnej zmiany jej sytuacji materialnej. Wszelkie jego dotychczasowe podejrzenia okazały się ślepym zaułkiem, choć wydawały się być jedynym słusznym wytłumaczeniem.
OdpowiedzUsuń- Jeśli nie bankructwo, nie sekta, nie jakiś głupi zakład, to co? – rzucił prosto z mostu, oczekując przy tym szczerej odpowiedzi. Nigdy nie byli w związku, nie łączyła ich też być może jakaś szczególna więź, ale spędzali dawniej cholernie dużo czasu i powinna wiedzieć, że może mu zaufać – Jesteś chora? – szukał dalszej przyczyny obecnego stanu rzeczy, choć ta opcja była chyba najgorszą z możliwych i nie chciałby, aby była prawidłową odpowiedzią na jego pytanie. Dawniej naprawdę zależało jej na tych studiach, wątpił, aby ot tak znudziły jej się na drugim roku. Poza tym była mądra i inteligentna, nie należała do osób, które wyleciałby ze studiów za złe wyniki, nawet jeśli spędzałaby większość czasu na imprezach. Zresztą, nawet gdyby totalnie zawaliła sprawy na uczelni, jej nazwisko pozwalało jej wyjść nie z takich kłopotów i nikt nie odważyłby się skreślić jej z listy studentów.
- Dlaczego? Odrzuciłaś całe dotychczasowe życie? Przyjaciół, znajomych? Czy to oni się od ciebie odwrócili? – znów zarzucił ją serią pytań, nie pozwalając tym samym na zmianę tematu. U niego niewiele się wydarzyło, robił przez ostatnie lata dokładnie to samo, co wcześniej, a ona nie wiedzieć czemu z obrzydliwie bogatej laski, nagle została kelnerką w restauracji dla snobów – I nie, nie martw się, nikomu nie powiem, możesz mi zaufać. Zresztą, dopiero co przyleciałem, nie odnowiłem jeszcze z nikim dawnych kontaktów – zapewnił, bo nawet jeśli kochał skandale i sensacje tego typu, naprawdę lubił Daphne i zaczynał się o nią martwić. Zmiana stroju sprawiła, że zaczęła nieco przypominać dawną siebie, brakowało jej jednak tego blasku w oczach i zawadiackiego uśmieszku, na widok którego każdemu facetowi miękły nogi. Nigdy nie narzekała na brak powodzenia i w czasach, kiedy trzymali się razem, chętnie z tego korzystała. Dziwne, że teraz tego nie wykorzystała, nawet jeśli rodzice jakimś cudem odcięli ją od rodzinnej fortuny, nie jeden bogaty facet z przyjemnością zostałby jej ‘sugar daddy’. Kto, jak to, ale Daphne, którą znał, nie miała by z tym żadnego problemu, wręcz przeciwnie, wykorzystałaby kilku takich kolesi, aby znów stanąć na nogi i za wszelką cenę pozostać w kręgu wyższych sfer, do których zresztą była stworzona.
- U mnie niewiele się zmieniło, to teraz mało istotny temat. Martwię się o ciebie, jeśli faktycznie tutaj pracujesz, to coś musi być nie w porządku. Powiedz co się dzieje, na pewno jestem w stanie ci pomóc – westchnął, odruchowo łapiąc dłoń, którą miała położoną na stoliku i gładząc ją czubkiem swojego kciuka.
taki jestem troskliwy
W ich środowisku rodziny były często idealnym potwierdzeniem powiedzenia, że z ‘z rodziną dobrze wychodzi się jedynie na zdjęciu’. Wysokie wymagania, opieranie wszystkiego na wpływach i pieniądzach, a co najczęstsze, życie na pokaz i bycie na świeczniku, stanowiły wyzwania, którym nie każdy był w stanie podołać. Sam nie miał na co narzekać, nie był czarną owcą rodziny, raczej pupilkiem, któremu wszystko uchodziło na sucho. Uwielbiał modę, świetnie się w tym odnajdywał i był naprawdę dobry w promowaniu rodzinnej marki. Jeśli jego rodzina zajmowałaby się medycyną, za pewne znajdowałby się na końcu „łańcucha pokarmowego”, tutaj jednak nie musiał wykazywać się inteligencją czy mądrością, a poczuciem estetyki i kreatywnością. Cieszył się, że jego Blanchardowie nie skupiali się jedynie wokół prawa, tam nie miałby aż takiego pola do popisu, to zdecydowanie bardziej była działka jego siostry i to ona wiodła w tym prym.
OdpowiedzUsuń- Zawsze lubiłaś być niezależna, to fakt, ale musiałaś im ostro zaleźć za skórę, skoro zdecydowali się aż na taki krok – westchnął, upijając łyk wina, które podał im właśnie do stolika kelner – Na co masz ochotę? Rozpieść choć dzisiaj swoje podniebienie i zapomnij na moment o tym, że tu pracujesz – dodał, zachęcając, aby na spokojnie zapoznała się z kartą i bez skrępowania wybrała coś, co lubi. Nie wyobrażał sobie, że z dnia na dzień miałby zamienić się rolami i zamiast konsumować pyszne pokarmy, obsługiwać klientów, często zresztą roszczeniowych i cholernie niemiłych.
- No więc, co takiego zrobiłaś, że nawet twoja matka nie stanęła w twojej obronie? – drążył dalej kwestie rodzinne, nie zamierzając się poddać. Znał jej matkę i wiedział, że skoczyłaby za nią w ogień, nie był w stanie pojąć, co takiego mogła zrobić, że nawet ona się od niej odwróciła, to nie trzymało się kupy. Nie zwracał uwagi na to, czy ten temat jest dla niej trudny lub czy wręcz przeciwnie, wstydzi się o tym opowiadać, znali się na tyle długo, że mogła mu przecież powiedzieć o wszystkim. Nie był typem człowieka, który leci do innych powiedzieć czyjś największy sekret, nie mówiąc o tym, że w życiu nie sprzedałby informacji o niej prasie. Nie bywał przekupny, zwłaszcza, że jego rodzina znajdowała się na szczycie śmietanki towarzyskiej i żadne sumy nie robiły na nim wrażenia.
- Dobrze? Nie wierzę, że takie życie ci się podoba, zbyt dobrze cię znam. Zresztą, po co w ogóle zniknęłaś z social mediów? Nawet jeśli pokłóciłaś się z rodzicami, mogłabyś zarabiać na Insta fortunę, miałaś miliony obserwujących i byłaś stworzona do wrzucania tam pieprzonych rolek – mruknął, nie wierząc, że taki pomysł nie przyszedł jej do głowy, aby odbić się od dna. Nie musiała tutaj pracować, mogła zarabiać na siebie swoją marką, która dobrze się sprzedawała w Internecie i z której spokojnie mogła się utrzymywać, nawet bez wsparcia ze strony rodziców.
- Nie jestem typem człowieka, który martwi się o każdego, więc doceń, że choć w stosunku do ciebie przejawiłem tak wysokie uczucie, jakim jest troska o drugiego człowieka – zaśmiał się, nie ukrywając tego, jakim jest typem człowieka. Był pieprzonym egoistą, zapatrzonym w czubek własnego nosa facetem, który skupiła się jedynie na własnej przyjemności. Co nie zmienia faktu, że w przypadku rodziny i przyjaciół, a właśnie za przyjaciółkę miał od dawna Daphne, potrafił czasem udowodnić, że miewa przebłyski pozytywnych uczuć i nawet zdarza mu się mieć dobre serduszko.
doceń ten przebłysk człowieczeństwa i uczuć wyższych
Temperatura co prawda nie była już tak wysoka, co trzy miesiące temu, ale nadal wystarczająca, aby móc w spokoju posiedzieć na dworze i nacieszyć się promieniami słońca. Oczywiście, Octavia zastanawiała się, czy nie wyjechać na jakiś czas gdzieś, gdzie jest znacznie cieplej, gdzie mogłaby poleżeć w bikini i złapać nieco opalenizny, jednak większość spraw nie pozwalało jej na to, aby opuścić Los Angeles. Poza tym, był już październik, wielkimi krokami zbliżał się grudzień oraz święta, a to oznaczało, że w jej rodzinie po raz kolejny zacznie się świąteczny szał. Matka i babcia będą pewnie już za niedługo robić przygotowania, a ona, chcąc nie chcąc, zostanie w to wszystko wciągnięta, kolejny rok z rzędu.
OdpowiedzUsuńDzisiejszy dzień pozwalał jej na to, aby się wyluzować, a że nie miała zamiaru siedzieć w domu, wybrała się na pobliską plażę, gdzie znajdował się jeden z lepszych barów, do którego Olivia często przychodziła wraz z przyjaciółmi. Teraz też nie było inaczej, bo kiedy rozsiadła się przy jednym ze stolików, miała jeszcze chwilę czasu do przyjścia Jenny, jednej z jej dobrych znajomych. Nie miała za wiele przyjaciółek, sama nie wiedziała też dlaczego. Mało kiedy potrafła zaufać ludziom, oddać im wręcz cząstkę siebie. Zrobiła to raz, raz w życiu miała w swoim życiu osobę, którą nazywała przyjaciółką, ale ta znajomość została przerwana kilka lat temu i to nie za sprawą Octavii.
O Daphne Bowman zapomniała. Nie chciała wracać wspomnieniami do ich znajomości. Oczywiście, że na początku pisała, dzwoniła, próbowała na wszystkie możliwe sposoby się z nią skontaktować, jednak jej przyjaciółka zapadła się pod ziemię. Zniknęła, choć Octavia podejrzewała, że raczej nigdzie nie wyjechała, za bardzo kochała to miasto.
Pięć lat to spory kawałek czasu, i w ciągu tylu lat bardzo wiele zmieniło się w życiu Blanchard, a ona sama już dawno przestała zaprzątać sobie głowę Daphne Bowman.
Upiła łyk drinka, a następnie wsunęła ustnik epapierosa między wargi. Chłodny, mentolowo-winogronowy smak po chwili rozszedł się po jej podniebieniu, a dym w końcu dotarł do płuc. Octavia przytrzymała go chwilę, a później niespiesznie wypuściła szary obłok dymu. Rozejrzała się wręcz ze znudzeniem w okół siebie. Oprócz niej w barze o tej dość wczesnej, popołudniowej godzinie, było bardzo mało osób.
Już miała wyciągać telefon, żeby zadzwonić do Jenny, gdzie też ona się znajduje i czy w ogóle wyszła z domu, kiedy jej uwagę zwróciło coś innego, a raczej ktoś. Na samym początku barowego tarasu stanęła mała, brązowowłosa dziewczynka, rozglądając się z niepewnością w okół siebie. Octavia dłuższą chwilę przyglądała jej się z uwagą, by następnie rzucić spojrzenie w stronę plaży, czy gdzieś obok przypadkiem nie znajdują się jej rodzice, ale nikogo takiego tam nie zauważyła. Westchnęła, podnosząc się ze swojego miejsca, po czym dość szybko znalazła się przy małej. Kucnęła, tak by zrównać się z nią spojrzeniami, kładąc jednocześnie skrzyżowane ręce na kolanach.
— Część, Kwiatuszku. Zgubiłaś się?
— zapytała, uśmiechając się lekko. Dziewczynka kiwnęła głową, spoglądając na nią wielkimi, niebieskimi oczami. Blanchard westchnęła, po czym wyprostowała się i wyciągnęła do małej rękę.
— Chodź, wezmę tylko swój napój i pójdziemy poszukać Twoich rodziców – zakomunikowała.
— Mamy — Cichy, dziecięcy głosik dotarł do uszu Octavii. Znów uśmiechnęła się lekko w stronę przestraszonej dziewczynki, która mimo wszystko złapała ją za rękę.
— To pójdziemy poszukać Twojej mamy. Pewnie jest tu gdzieś niedaleko i Cię szuka — uspokoiła, podchodząc do stolika i chwytając za niewielką torebkę i szklankę z drinkiem, by chwilę później ruszyć przed siebie z małą, brązowowłosą istotką u boku.
nieświadoma ciotka
Miał wrażenie, że Daphne bardziej stara sobie wmówić, że wszystko jest w porządku, niż faktycznie tak jest. Znał ją na tyle dobrze, aby wiedzieć, kiedy kłamie, poza tym za bardzo kochała tamto życie, aby odnaleźć się swobodnie w zupełnie innej rzeczywistości.
OdpowiedzUsuń- Często robiłaś głupie rzeczy, które mu się nie podobają, ale nigdy nie wylądowałaś jako kelnerka w restauracji. Nie wiem, zostałaś nagle jakimś bezbożnikiem albo wyznawcą szatana? – parsknął, bo zaczynały mu się kończyć pomysły. Jej ojciec był bardzo konserwatywny, ale i tak zdarzało mu się przymykać oczy na wiele wybryków córki. Nie miał pojęcia co takiego musiała zrobić, że nawet jej matka nie była w stanie uchronić jej przed jego gniewem – Nawet jeśli odcięli cię od wszystkiego, nadal nie rozumiem, dlaczego przez to zniknęłaś z social mediów, zamiast na odwrót. Mogłabyś tam spokojnie zarabiać, miałaś rzesze fanów, ludzie by się od ciebie nie odwrócili – kontynuował wątek, nie zważając na to, czy jest skrępowana tym tematem, czy nie. Dawniej naprawdę byli bliskimi przyjaciółmi i nie powinna mieć przed nim sekretów. Miał charakter nastolatka i sieczkę w mózgu, ale zawsze można było mu zaufać, zwłaszcza, jeśli znajdowało się na liście bliskich mu osób. Nie lubił plotkować, nigdy nie przenosił niczego do prasy, zresztą, nikt nie był w stanie go niczym przekupić, pochodził z rodziny, które mogła pozwolić sobie na wszystko i żadne kwoty nie robiły na nim większego wrażenia. Długo nie było go także w Los Angeles, więc nie miał żadnego kontaktu z jej koleżankami więc tym bardziej powinna wyrzucić z siebie wszystko i powiedzieć mu co jest właściwie grane.
- Zawsze byłaś mi bliska, seks z tobą był niesamowity i nie uważam, żebyś miała jakikolwiek powód, aby coś przede mną ukrywać. I tak, to ważne, bo naprawdę nie rozumiem, po co się tutaj męczysz, zamiast utrzeć im nosa i żyć na swoim poziomie. Nienawidzisz tego, więc po chuj tkwić w tym bagnie? – westchnął, starając się jakoś poukładać tą niepasującą do siebie układankę. Nawet jeśli uniosła się honorem i chciała pokazać rodzinie, że świetnie sobie bez nich radzi, istniał szeregi innych, mniej drastycznych form, aby to udowodnić – Nie, nie wierzę w to. To zawsze był i będzie twój świat, pasujesz tutaj jako gość, nie jako obsługa. I byłaś idealna taka, jaka byłaś, nie musisz patrzeć inaczej na świat, bo tamta Daphne nie miała żadnego powodu ku temu, aby się w ogóle zmieniać – dodał, skinieniem głowy dziękując kelnerowi, za przyniesione dania. Często zdarzało mu się być niemiły dla obsługi, ale ze względu na sytuację Daphne, starał się docenić wysiłek i trud, jaki pracownicy wkładają, aby ich klienci byli zadowoleni, wychodząc stąd szczęśliwi i najedzeni.
nie odpuścimy słonko
Był uparty i nie lubił odpuszczać, ale miał wrażenie, że im dłużej będzie naciskał, aby wyznała mu prawdę, tym gorzej dla ich relacji. Czuł, że jeśli zada kolejne pytanie w tej kwestii, dziewczyna wyjdzie stąd wściekła i ‘tyle ją widzieli’.
OdpowiedzUsuń- Dlaczego nie? Myślisz, że mógłbym to komuś przekazać, serio? – westchnął, mimo wszystko zadając jeszcze jedno, tym razem już ostatnie pytanie w tej kwestii. Cokolwiek to było, nie oceniałby jej, wręcz przeciwnie, na pewno miewał o wiele gorsze rzeczy na sumieniu niż to, co ona za wszelką cenę starała się ukryć przed nim i znajomymi z ich grona sprzed lat. Dziwił się, że nie miała kontaktu z nikim z dawnej paczki, przecież nie rozpłynęła się w powietrzu, cały czas była w Los Angeles, gdzie roiło się od ludzi z którymi wcześniej się trzymała.
- Nie lubię waszego jedzenia i totalnego braku gustu jeśli chodzi o ubiór, ale zatęskniłem za Stanami i moją rodziną. Wróciłem, żeby przypomnieć o sobie moim kochanym siostrzyczką, poza tym jestem twarzą nowej kolekcji jednej z marek, która z nami współpracuje, chcę przypilnować wszystkiego tutaj na miejscu – uszanował jej prośbę i zgodził się na zmianę tematu, choć ciągle nurtowało go, dlaczego aż tak bardzo musiała zmienić swoje życie. Widać było, że bije się z myślami i coś ją ewidentnie trapi, zwłaszcza, że sama przyznała, że wcale nie jest tak kolorowo, jak starała mu się wmówić – Nie wiem na jak długo zostanę, może to być kilka tygodni, miesięcy, albo i lat, niczego nie planuję, znacz mnie – dodał, odpowiadając na dalszą część jej pytania. Był lekkoduchem, żył z dnia na dzień, a brak jakichkolwiek zobowiązań pozwalał mu być w różnych częściach świata, kiedy tylko miał taki kaprys. Lubił swoje życie, cenił niezależność i swobodę, na jakie mógł pozwolić mimo upływu lat. Fakt, że przy okazji stać go było na wszystko, jedynie ułatwiał sprawę i pozwalał robić rzeczy o których przedstawiciele klasy niższej czy średniej mogli jedynie pomarzyć.
- W przeciwieństwie do ciebie, u mnie niewiele się zmieniło. Jeśli znudzi mi się tutaj, polecę gdzie indziej i tak w kółko, monotonia mnie przeraża, jestem typem ryzykanta, ale to doskonale wiesz – mrugnął do niej porozumiewawczo, wspominając tym samym czasy, kiedy razem robili mnóstwo głupich i niekoniecznie bezpiecznych rzeczy. Obydwoje nigdy nie mieli nic do stracenia, rodzina, mimo, że bywali czarną owcą, ich uwielbiała i koniec końców każdy i tak przymykał oko na ich wybryki. Przyjaciele bili się o to, aby móc spędzać z nimi czas, a miliony obserwujących na Instagramie zazdrościli im wszystkiego, co mają. Przeskok z takiego życia, to bycia kelnerką w restauracji i życiu od wypłaty do wypłaty musiał być cholernie drastyczny i naprawdę było mu jej żal. Sam nie wyobrażał sobie, aby jego życie miało z dnia na dzień zmienić się o 180 stopni i nie życzył tego nawet najgorszemu wrogowi.
daj sobie pomóc nooo
Dawniej mówili sobie o wszystkim, nawet jeśli ich relacja opierała się głównie na seksie. Nie wiedział, co takiego wydarzyło się od tamtej pory, że zaczęła mieć sekrety przed nim czy w ogóle przed ludźmi z dawnej paczki, ale uszanował jej wolę i zamknął ten temat.
OdpowiedzUsuń- A może jednak wyciągnąłbym to od ciebie w łóżku, co? Różne rzeczy lubisz krzyczeć podczas orgazmu – zaśmiał się, wiedząc, że w tym wypadku może pozwolić sobie na taki żart. To był ostatni raz, kiedy poruszył kwestię jej sekretu. Nie chciał, aby wybiegła z lokalu jak poparzona, zamierzał zostać tutaj przynajmniej na kilka tygodni i liczył, ze choć częściowo uda im się odbudować dawną znajomość. Minęło pięć lat, ale przecież to, co ich łączyło, nie zniknęło ot tak, naprawdę bardzo ją lubił i miał nadzieję, że ona także zamierza kontynuować ich relację.
- Ty jesteś w tej kwestii wyjątkiem. Zresztą, cała zawsze byłaś wyjątkowa, nie tylko pod względem ubioru. Zdecydowanie dobrze reklamujesz Amerykę – zaśmiał się, ukazując nieco łobuzerskie dołeczki w policzkach. Miał z nią same dobre wspomnienia i nie kłamał mówiąc, że dzięki niej łatwiej było mu się tutaj odnaleźć. Nadawali na podobnych falach, szybko znaleźli wspólny język i to za nią najbardziej zdarzało mu się tęsknić zaraz po powrocie do Paryża.
- Daj spokój, to tylko głupi obiad – machnął ręką, nie zamierzając przyjmować żadnego dowodu wdzięczności za taką drobnostkę – Wszystko w porządku? – uniósł pytająco brew, obserwując, jak zaczyna się nagle denerwować. To zdecydowanie nie był pozytywny telefon – Uber? – dodał, podnosząc urządzenie, które wypadło jej z rąk – Daj spokój, nie zdążyłem niczego wypić, a w okolicy i tak nie ma teraz żadnego kierowcy. Bez sensu, żebyś tyle czekała. Gdzie jedziemy? – zapytał, choć wcześniej padło jakieś słowo związane ze szpitalem i domyślał się, że za pewne w takim kierunku będę musieli się udać. Miał nadzieję, że to nic poważnego i nikomu z jej rodziny nie przydarzyło się nic niedobrego. Nawet jeśli nie miała z nimi kontaktu, patrząc po jej gwałtownej reakcji i zmartwieniu wymalowanym na twarzy, telefon dotyczył kogoś na kim ewidentnie jej zależało.
- Nie daj się prosić, nawet nie przyjmuję odmowy – mruknął, zabierając jej płaszcz z wieszaka i przytrzymując go tak, aby mogła włożyć w rękawy swoje ręce – Wiem, że nigdy nie lubiłaś i pewnie nadal nie przepadasz za przyjmowaniem od kogokolwiek pomocy, ale kierowca z aplikacji będzie tu najwcześniej za 15 minut, a w tyle czasu to my zdążymy dojechać spokojnie do tego szpitala. Chodź, ja i tak nie mam dzisiaj nic innego do roboty – zapewnił, dając tym samym znać, że nie ma innego wyjścia i chcąc nie chcąc, musi się zgodzić, aby to właśnie z nim udać się pod adres, jaki ktoś podał jej przez telefon.
no to jedziemy?
Widział, że jest bardzo zdenerwowana, darował więc sobie dalszą serię pytań i skupił się na drodze, aby jak najszybciej znaleźć się w szpitalu. Zawał ojca? Problemy ze zdrowiem u matki? Jakiś wypadek, a może udar, wylew? W głowie rodziło mu się mnóstwo scenariuszy, żaden jednak nie był bliski prawdy i w życiu nie przypuszczałby, że chodzi o jakieś dziecko.
OdpowiedzUsuń- Do zobaczenia? – uniósł pytająco brew, ale zanim zdążył jakkolwiek zareagować i coś odpowiedzieć, zobaczył przed sobą jedynie plecy oddalającej się i biegnącej w kierunku wejścia blondynki. Odpuścił temat związany z przyczyną tego, jak aktualnie wyglądało jej życie, ale nie zamierzał zostawić jej samej w takiej sytuacji. Była przestraszona, roztrzęsiona i zdecydowanie potrzebowała wsparcia kogoś, kto po prostu będzie obok, zachowując przy tym dyskrecję. Nie należał do ludzi o dobrym sercu, przejmował się głównie sobą i martwił się jedynie o swój własny tyłek, mimo wszystko jednak lubił Daphne i zależało mu na tym, aby nie była teraz sama. Zostawił samochód na środku drogi, nie bawiąc się w szukanie parkingu i wybiegł za nią, starając się namierzyć w którym dokładnie kierunku się udała. Zakładał, że jeśli komuś stanie się krzywda, trafia na SOR albo od razu na blok operacyjny. Zdecydował się najpierw na to pierwsze, licząc, że to jednak nie na tyle poważna sprawa, aby wiązała się z jakimś zabiegiem ratującym życie. Zamierzał podbiec do jednej z pielęgniarek na recepcji, ale zatrzymał się gwałtowanie, słysząc znajomy głos zza uchylonych drzwi.
- Daphne? – wszedł do środka, zatrzymując się zaskoczony w pół kroku – Daphne? – dodał, przyjmując tym razem zdecydowanie bardziej zdziwiony wyraz twarzy. Nie spodziewał się jej zastać w objęciach jakiegoś dziecka, taka wizja nijak mu do niej nie pasowała, jeśli byłaby jakimś cudem w ciąży, na pewno usunęłaby płód i wtulająca się w nią dziewczynka musiała być z nią w jakiś inny sposób spokrewniona – Co się stało? Kto to? Kuzynka? Siostra, która mi umknęła? – zaczął szukać wśród członków jej rodziny, ale nie była nikim, kogo mógł znać i o kim mu kiedykolwiek wspominała. Musiała być dla niej naprawdę ważna, skoro aż tak się nią przejęła i rzuciła wszystko, aby jak najszybciej znaleźć się w szpitalu. Wszystko wskazywało na to, że to tylko jakiś drobny uraz nogi, odetchnął więc z ulgą, że z jej ojcem czy matką wszystko jest jednak w porządku. Nawet jeśli teraz byli posprzeczani, na pewno nadal byli dla dziewczyny ważni.
- Nie myślałaś chyba, że ot tak cię zostawię i za tobą nie pobiegnę. Jestem chujem bez serca, ale tyle lat wspólnego seksu rodzi silną więź i przywiązanie, a ja dbam o bliskie mi osoby – wyjaśnił, podchodząc nieco bliżej.
co tu się stanęło?
To było ostatnie, czego spodziewał się dzisiaj usłyszeć. Zamrugał kilkukrotnie, jakby upewniając się, że nie śni i obraz, jaki ma przed sobą, jest prawdziwy. Daphne nijak nie pasowała mu do roli matki, ale to faktycznie tłumaczyło, dlaczego rodzina całkiem się od niej odwróciła. Tak konserwatywny ojciec nie był w stanie znieść nieślubnego dziecka, aż słyszał w myślach jego krzyk, kiedy się o tym dowiedział. Dziwił się, że kobieta nie zdecydowała się na aborcję, aby mieć święty spokój i nadal żyć niczym w bajce. Najwyraźniej ciąża namieszała jej w głowie i obudziła jakiś instynkt macierzyński, którego w czasach ich znajomości nijak nie miała.
OdpowiedzUsuń- Przepraszam, ale to dość szokujący widok i wiadomość, nie dało się na to inaczej zareagować, niż poprzez przekleństwo – wyjaśnił, nie do końca wiedząc, jak należy zachowywać się przy dzieciach. Nie miał do czynienia z aż tak małymi istotami, w jego rodzinie nie było małych dzieci, a nawet jeśli, zazwyczaj trzymał się od nich z daleka. Nie potrafił się dogadać z nikim, kto miał poniżej jakiś czternastu lat. Ten wiek był wiekiem granicznym, bo mentalnie gdzieś na tym poziomie właśnie się za pewne znajdował.
- Teraz już rozumiem, dlaczego twoje życie wygląda tak, a nie inaczej. Planowałaś mi się do tego w ogóle przyznać? – dodał, nie brzmiąc przy tym pretensjonalnie, a raczej nadal troskliwie. Dziś ewidentnie ukrywała przed nim istnienie swojej córki, był ciekaw, czy w ogóle mu ufała i czy ten czas, jaki spędzili dawniej w swoim towarzystwie, cokolwiek dla niej w ogóle wtedy znaczył.
- To wszystko jest jakieś pokręcone i kompletnie mi do ciebie nie pasuje – westchnął ciężko, siadając z bezradności na pobliskim krześle. Miał nadzieję, że po tym, jak spotkali się dzisiaj w restauracji, znów będą się razem świetnie bawić, ale ta mała istota ewidentnie to wszystko komplikowała. Żałował, że nie było go na miejscu, kiedy dowiedziała się o ciąży. Kimkolwiek był ojciec tego stworzenia, na pewno namawiałby ją do aborcji, niezależnie od tego, co myślałby o tym ten, który to dziecko spłodził. Jej rodzina za pewne też łatwiej przełknęłaby to, niż fakt, że mogą stać się ofiarą wielkiego skandalu, ze względu na niespodziewaną i za pewne nieplanowaną ciąże ich ukochanej córeczki.
nadal nie wiem co tu się odpierdala
Nie wiedział, jak zachowywałby się na jej miejscu, ale nie sądził, że ukrywanie córki było dobrym pomysłem. Miasto było ogromne, fakt, ale kiedyś ktoś w końcu zobaczy ją w towarzystwie dziecka i wybuchnie z tego niezła afera. Nawet jeśli usunęła się w cień i urwała kontakt z dawnymi znajomymi, pochodziła z rodziny o której bywało głośno i media za pewne nigdy o niej nie zapomną, nawet gdyby usilnie o to zabiegała.
OdpowiedzUsuń- Jeśli o mnie chodzi, nie zamierzam nikomu o tym powiedzieć. Nie wchodzę aż tak z butami w życie innych, plotki i skandale to ostatnie, co mi w życiu potrzeba, przekupny też nie bywam – zapewnił, mając wrażenia, że kobieta właśnie tego potrzebuje. Widać było, że chce się upewnić, że to wszystko na pewno zostanie między nami, był honorowym człowiekiem, jeśli coś komuś obiecał, do końca się tego trzymał. Nadal nie mógł sobie tego wszystkiego poukładać w głowie i za pewne będzie potrzebował tygodni, o ile nie miesięcy, aby oswoić się z myślą, że Daphne ma dziecko, starał się jednak zachowywać w miarę naturalnie, aby jej jeszcze dodatkowo nie stresować swoją osobą. Sam szpital był wystarczająco nieprzyjemnym miejscem i z pewnością wystarczyło jej już wrażeń na dziś.
- To może zadzwonię po jej ojca? Nie wiem, pewnie będą potrzebować jakiegoś podpisu czy coś? Mogę też po niego pojechać, nie chcę, żebyś została z tym problemem sama – sięgnął po telefon, oczekując na numer, który mu poda. Był ciekaw, kto był ojcem dziewczynki. Obstawiał, że na pewno nikt z ich grona, bo wtedy Daphne nie miałaby problemów finansowych z którymi ewidentnie się obecnie borykała – Co to znaczy to może trochę potrwać? – zwrócił się wyraźnie poirytowany w kierunku pielęgniarki – Ta kobieta ma już na dzisiaj dość, jest cholernie zmęczona po całym dniu, a wy mówicie, że to może potrwać i ma czekać? Czy pani jest w tym momencie niepoważna? – warknął, piorunując kobietę wzrokiem. Nigdy nie korzystał z publicznej służby zdrowia, słyszał jednak same negatywne komentarze na jej temat i nie ma się co dziwić - Jeśli macie temu małemu człowiekowi zrobić jakieś dodatkowe badania czy inne pierdoły, proszę zrobi to teraz, już, na co pani w ogóle jeszcze do cholery czeka? – dodał, coraz bardziej poirytowany. Miał gdzieś tego dzieciaka, ale Daphne mimo wszystko nadal była dla niego ważna i zasłużyła na to, aby traktować ją tak, jak na członka rodziny Bower przystało.
- I tak, zostanę, oczywiście, że zostanę i zadbam o to, żebyś jak najszybciej miała to wszystko dzisiaj z głowy – westchnął, kręcąc przy tym z zażenowaniem głową w kierunku medycznego personelu.
cichy bohater
Wszystko wskazywało na to, że jednorazowa wpadka przekreśliła jej szansę na wymarzoną karierę w sektorze prawnym i uznanie w oczach całej rodziny. Tym bardziej nie rozumiał, dlaczego nie zdecydowała się na aborcję i podjęła ryzyko samotnego rodzicielstwa. Nijak mu to do niej nie pasowało, słyszał o kobietach w których podczas porodu budzi się nagle instynkt macierzyński, ale przecież mogła pozbyć się tego zlepka komórek, zanim płód zaczął się jakkolwiek rozwijać.
OdpowiedzUsuń- I cały dom, dziecko i praktycznie wszystko jest na twojej głowie? Naprawdę nie rozumiem, jak świadomie podjęłaś taką decyzję i zdecydowałaś się zachować ciążę – westchnął, choć akurat to przemyślenie pewnie powinien zachować dla siebie. Nie chciał jej obrazić, po prostu Daphne, którą myślał, że naprawdę dobrze znał, raczej nie wahałaby się odnośnie decyzji i jak najszybciej pobiegła do lekarza po jakieś tabletki wczesnoporonne czy zwyczajnie dokonała w jakiejś prywatnej klinice aborcji.
- Nie jadam w sieciach fast food – burknął, obserwując wściekłym wzrokiem lekarkę – Czy pani w ogóle kim ja jestem? Proszę spodziewać się w najbliższym czasie nagany, albo szybkiego zwolnienia – krzyknął jeszcze na odchodne, już do pleców kobiety, która ewidentnie go zignorowała. Nie przywykł do takiego traktowania, ludzie zazwyczaj skakali wokół niego, zabiegając o jego względy i uznanie. Lubił być w centrum uwagi, dzięki nazwisku był rozpoznawalny w różnych częściach świata, ta kobieta musiała być totalną ignorantką, skoro potraktowała go w ten sposób.
- Nie, nie możemy tu dłużej zostać. Biorąc pod uwagę ile lat byliśmy przyjaciółmi, nie zostawię cię na pastwę losu i chorego systemu. Wychodzimy stąd, dwie przecznice dalej jest prywatna klinika, zdecydowanie na dużo lepszym poziomie niż te gburowata baba. Fast food, ja i fast food, ona pożałuje, że w ogóle się tutaj zjawiła – narzekał pod nosem, podchodząc kilka kroków bliżej – Mogę ją wziąć na ręce? – dodał, bo nie chciał, aby Daphne niepotrzebnie męczyła i nadwyrężała swój kręgosłup. Nie był typem człowieka, który chętnie pomagał innym, ale nie miał dzisiaj innych planów, a blondynka wciąż była dla niego ważna, nawet jeśli funkcjonowała teraz w zupełnie innej rzeczywistości. Wszyscy myśleli, że łączył ich tylko dobry seks, ale więź, jaką zbudowali w łóżku, przekładała się też na życie codziennie i mogli liczyć na siebie naprawdę w każdej sytuacji. Była jedną z nielicznych osób, której mógł zaufać i powiedzieć o wszystkim i kto wie, gdyby nie to, że wyjechał do Francji, może zdążyłby namówić ją na aborcję, a tym samym ustrzegł przed zmarnowaniem sobie życia.
nie będzie takiego traktowania Blancharda, o nie będzie
Nie przepadał za dziećmi, ale nie chciał zostawić Daphne z tym samej. Miał wrażenie, że istnieje niewielkie grono osób na które może liczyć i nawet jeśli stało się tak niejako na jej własne życzenie, chciał, żeby wiedziała, że może na nim polegać. Ich wspólne wieczory zawsze kończyły się w łóżku, miał świadomość, że tym razem tak nie będzie, a mimo to chciał poświęcić swój wolny czas, zdecydowanie zaczynał się chyba starzeć.
OdpowiedzUsuń- Tyle pieniędzy? Proszę cię, więcej kosztuje garnitur, który mam na sobie – przewrócił teatralnie oczami, biorąc dziewczynkę ostrożnie na ręce. Nie potrafił obchodzić się z dziećmi, nie miał z nimi zresztą zbyt często do czynienia, na szczęście to było na tyle duże, że było ją trudniej uszkodzić niż jakieś niemowlę. Zdziwił się, że ot tak mu zaufała i bez protestu pozwoliła podnieść się do góry, najwyraźniej wciąż była zaspana i zmęczona dzisiejszym dniem.
- I to jest rozsądna decyzja – skomentował, kiedy poinformowała personel szpitala o tym, że przenosi dziewczynkę do innej placówki. Nie pozwoli nikomu traktować się w taki sposób i współczuł przyjaciółce, że musiała tego na co dzień doświadczać. Prędzej popełniłby samobójstwo niż zrezygnował z życia na wysokim poziomie. Od dziecka przywykł do tego, że cały świat jest na wyciągnięcie ręki, a ludzie są od tego, aby zabiegać o znajomość z nim i skakać wokół niego niczym małe roboty.
- Twoja rodzina cię skreśliła przez ciążę, ale później, nie chcieli jej poznać? Nie mają ochotę mimo wszystko zaangażować się w wychowanie wnuczki? – rzucił, ostrożnie układając dziewczynkę na tylnym siedzeniu. Nawet jeśli byli wściekli, powinni zdążyć się już z tym wszystkim oswoić i nie pozwolić, aby ich rodzona wnuczka zmuszona była korzystać z publicznej służby zdrowia. Miał nadzieję, że chociaż zadbali o ich warunki mieszkaniowe i Daphne nie musiała mieszkać z tym małym człowiekiem w jakiejś obskurnej, niebezpiecznej dzielnicy.
- Nie dasz się namówić, aby mimo wszystko odnowić dawne kontakty i ujawnić dlaczego zniknęłaś? To będzie trudne, ale na pewno mogłabyś to obrócić na swoją korzyść. Kto wie, może mogłabyś na tym sporo zarobić i już nigdy nie bawić się w bycie kelnerką. Na pewno tego nienawidzisz – westchnął, ruszając w kierunku prywatnej kliniki. Widziała, że ona w miarę spokojnie przyjął wiadomość o tym, że ma córkę, był pewien, że podobnie byłoby z jej dawnymi przyjaciółkami. Fakt, nie brakowało w ich otoczeniu fałszywych suk, które tylko czekały na potknięcie którejś z koleżanek, ale jego siostra np. zdecydowanie do takich nie należała i był pewien, że podobnie jak on, chętnie wsparłaby w tym wszystkim Daphne.
taki ze mnie kochany tatuś
Jej rodzina była nienormalna, ale nie spodziewał się, że mogą potraktować własne dziecko w aż tak podły sposób. Zniszczyła sobie za pewne życie tą ciążą, fakt, ale jako tak konserwatywni ludzie, tym bardziej powinni docenić, że nie usunęła płodu, tylko stanęła „za życiem”. Sam nijak nie był religijny, ale kojarzył te wszystkie hasła przeciwników aborcji, które ciągle przewijały się gdzieś na bilbordach czy w wiadomościach.
OdpowiedzUsuń- W takim razie nie zasłużyli na to, aby kiedykolwiek jeszcze się tam pokazać – westchnął, naprawdę współczując jej położenia w którym się teraz znalazła. Sam ciągle miał coś na sumieniu i był solą w oku swojej rodzinki, ale każdy koniec końców nie potrafił zbyt długo się na niego gniewać. Kochali się na swój pokręcony sposób i nikt nie był w stanie na dobre zerwać z kimś kontaktu. Zastanawiał się, jak może jej pomóc, ale skoro aż tak ją wtedy upodlili, nie zamierzał jednak naciskać na poprawę relacji z pseudo rodzicami. Dziwne, że nie dali sobie szansy i nie zdecydowali się poznać bliżej wnuczki, koniec końców i tak na pewno będą tego po latach żałować, zwłaszcza, że są już coraz starsi.
- Jesteśmy na miejscu. Wezmę ją na ręce, bo trochę już waży, ale ty do niej cały czas mów czy coś tam, żeby nie zaczęła płakać – zatrzymał się na parkingu pod kliniką i wyszedł z samochodu, aby otworzyć im drzwi – Nie znam się na dzieciach, nie miewam częstych kontaktów z małymi człowiekami - dodał, nie mając pojęcia, co w ogóle mógłby jej powiedzieć, czy jak ją podnieść, żeby jeszcze bardziej jej nie uszkodzić. Całe szczęście nie była już niemowlakiem, nie zniósłby chyba ciągłego płaczu, nie mówiąc o tym, że takie małe coś robiło ciągle w pampersa, co zdecydowanie było obrzydliwe i mogło doprowadzić go do niepotrzebnych mdłości.
- Nie uważasz, że powinniśmy się teraz pieprzyć na ciepłej, prywatnej wyspie? Taki przebieg zdarzeń zakładałem, kiedy zobaczyłem cię dziś w tej restauracji. Już miałem dawać pilotowi znać, że czeka nas szybki lot – zaśmiał się, nawiązując do okresu, kiedy ostatni raz ją widział i kiedy to nijak by nie przypuszczał, że Daphne skończy jako matka, na dodatek za pewne ledwo wiążąca koniec z końcem. Poświęciła dla tego dziecka strasznie dużo, musiała naprawdę się zmienić, pytanie, czy przez to będą w stanie w ogóle dogadywać się tak, jak dawniej. Miał nadzieję, że chociaż przekona ją do odnowienia kontaktu z Octavią, ta na pewno by się od niej nie odwróciła. Byli bliźniakami, mieli paskudny charakter, ale zdarzały im się często przebłyski dobrego serduszka, zwłaszcza w stosunku do bliskich im osób.
ten wieczór miał trochę inaczej wyglądać, meh
Miał nadzieję, że mimo wszystko nic nie stało na przeszkodzie i uda im się kiedyś zabawić, jak za starych, dobrych czasów. Zawsze mógł zorganizować tej małej istocie jakąś opiekę, na kilka godzin i zapewnić Daphne miłe chwile, których na pewno jej ostatnimi czasy brakowało. Nie zamierzał pytać jej o to, czy kogoś ma i jak wygląda teraz jej łóżkowe życie, domyślał się jednak, że na pewno nie jest tak barwne, jak jego, o ile zresztą w ogóle istnieje. Miała tylko córkę, nie zdziwiłby się, gdyby to na niej skupiała całą swoją uwagę, przy okazji zaniedbując każdą sferę swojego życia, zwłaszcza tą intymną.
OdpowiedzUsuń- Dzięki – odetchnął, kiedy wzięła na swoje barki tłumaczenie dziecku słówka, które padło z jego ust. Nie potrafił ugryźć się w język, nie wiedział, co można, a czego nie można mówić czy robić przy dzieciach, był w tym temacie kompletnie zielony. Zastanawiał się, jak Daphne się tego wszystkiego nauczyła, nie planowała mieć dziecka i ostatnie, co mogłaby przeglądać, kiedy ostatni raz ją widział, to jakieś poradniki dla rodziców – Dzieci rodzą się z instrukcją obsługi, czy skąd wiesz, co robić i jak się przy niej zachowywać? – uniósł pytająco brew, dzieląc się z nią swoimi rozterkami. Będzie potrzebował czasu, aby przestawić się na tryb ‘twoja przyjaciółka ma dziecko i nie jest już tylko na twoją wyłączność’. Cieszył się na przyjazd tutaj także ze względu na nią, konieczność dzielenia się nią w taki sposób, była dla niego zupełną nowością i pewnie jeszcze sporo czasu minie, zanim przestanie go to wszystko szokować.
- Tutaj przynajmniej będą traktować nas tak, jak na to zasługujemy. Zadbam o to, aby tamta durna kobieta od fast foodów została zwolniona. Wyobrażasz mnie sobie w jakimś McDonaldzie? – westchnął ciężko, wzdrygając się na samą myśl. Od dziecka żył w jakiejś mydlanej bańce i nie zamierzał nigdzie się z niej ruszyć. W przeciwieństwie do blondynki, nie było takiej rzeczy, która zupełnie skreśliłaby go w oczach rodziny, wręcz przeciwnie, był ich ulubieńcem, nawet jeśli zazwyczaj czarną owcą jednocześnie.
- Takie dzieci mają twardy sen? No wiesz, kiedy już zrobią co trzeba, dadzą jej jakieś środki na ból i tak dalej, może będziemy mogli w spokoju porozmawiać? – rzucił, mając nadzieję, że odczyta jego iluzję. Nie mógł znieść, że przez dziecko nie mogła czuć się tak, jak dawniej i chciał jej udowodnić, że nadal jest cholernie seksowną kobietą. Zresztą, nie musiałby się przy tym zbytnio wysilać, znała go i wiedziała, że często wystarczyło nawet i jej głupie spojrzenie, aby poczuł w spodniach uwierające drganie wzwodu.
długo jeszcze muszę czekać na ten seks?
Jeśli zdarzało się, że dziewczyna pojawiała się w nocy w jej sypialni, zdecydowanie nie narzekała na zbyt bogate życie seksualne i z pewnością nie miała aż tylu partnerów, co dawniej. Pieniądze i wpływy to jedno, ale odmawiać sobie w imię macierzyństwa dobrego seksu, to zdecydowanie było największe poświęcenie, jakie można sobie wyobrazić. Z każdą minutą coraz bardziej jej współczuł i choć nie do końca odpowiadało mu fakt, że ma dziecko, nie zamierzał przez to urwać z nią kontaktu, wręcz przeciwnie, chciał ją namówić do powrotu do dawnego życia i ich wspólnego towarzystwa.
OdpowiedzUsuń- I tak jej przed tym nie uchronisz. Nie nauczy się przeklinać w domu, to wyniesie to ze szkoły czy od znajomych, musisz się z tym liczyć –westchnął, choć był ostatnią osobą, która mogła się na tym znać i udzielać jakichkolwiek rad. Oglądał jednak dość dużo seriali dla nastolatków i zakładał, ze najgorsze dopiero przed nią – Nie obchodzi mnie, ilu miała pacjentów, ja powinienem stanowić dla niej priorytet i tak czy inaczej nie zamierzam tak tego zostawić – wzruszył bezradnie ramionami, ze spokojem obserwując, jak tutaj są zupełnie inaczej traktowani i mała może liczyć na natychmiastową pomoc. Dawna Daphne też robiłaby awanturę o takie rzeczy, ale najwyraźniej zdążyła już przywyknąć do zwyczajnego, pobawionego przywilejów elity życia. Naprawdę dziwił się, że tak szybko przestawiła się na tryb zwykłej, przeciętnej obywatelki, to nie było do niej podobne i nigdy w życiu by ją o to nie podejrzewał.
- Nie żałujesz, że się jej wtedy nie pozbyłaś? Nie chciałaś oddać jej do domu dziecka czy jakiegoś okna życia? No w sumie, może nadal się tam zmieści? – zażartował w ostatnim pytaniu, choć naprawdę był ciekaw, czy nie zdarzały się jej jeszcze jakieś momenty zawahania. To tylko jakaś mała istotka, na pewno świetnie by się odnalazła w jakiejś pierwszej lepszej rodzinie, a Daphne mogłaby dzięki temu wrócić do dawnego życia i mieć zwyczajnie święty spokój. Mogliby robić mnóstwo rzeczy razem, a ona zamiast czytać jej bajki na dobranoc, mogła świetnie bawić się w towarzystwie przyjaciół na imprezach dla bogaczy. Zdecydowanie powinna to jeszcze przemyśleć, ale bał się zaproponować jej tego wprost i nie w formie żartu, nie chciał, aby miała później do niego o to żal.
- Lampka wina brzmi dobrze, może ona też się z nami napije i pójdzie wcześniej spać? Przy okazji jakoś ją to znieczuli, na wypadek, gdyby jednak nadal bolała ją to noga. Tak, zaśnie smacznie i szybko, a my będziemy mogli skupić się na sobie – analizujący prześwietlenie nogi lekarz zaśmiał się pod nosem, ale on właściwie nie żartował, gotów był dać dziecku trochę alkoholu, przecież wszystko było dla ludzi, lepiej by się jej po tym spało i nie przeszkadzałaby im w środku nocy, nie rozumiał, co takiego miało być w tym zabawne.
może jednak okno życia?
Zadbał o to, aby dziewczynka miała opłacone i uregulowane dalsze wizyty, chcąc chociaż w ten sposób pomóc Daphne. Dla niego kwoty tego rzędu były niezauważalną stratą na koncie, a dla jej aktualnego budżetu z pewnością mogłyby stanowić duże, być może nawet nieprzekraczalne wyzwanie. Cieszył się, że go nie spławiła i pozwoliła odwieźć się do domu. Ze wszystkim była zdana na siebie, musiała w kilka miesięcy totalnie zmienić swoje nastawienie i z rozkapryszonej kobiety o mentalności szesnastolatki stać się odpowiedzialną za siebie i drugiego człowieka matką. Na ogół nie przejmował się innymi, ale naprawdę przepadał za tą blondynką i zwyczajnie cholernie jej współczuł. Wiedział, że w podobnej sytuacji on także mógłby na nią liczyć, nawet jeśli ich relacja opierała się głównie na seksie, naprawdę mogli nazwać się bliskimi przyjaciółmi.
OdpowiedzUsuń- Jasne, będę sobie tutaj grzecznie czekał – zapewnił, obserwując, jak znikała z małą w sypialni. Całe mieszkanie było mniejsze niż jej garderoba kilka lat temu, naprawdę nie powinna decydować się zachować ciążę, nie miała z tego żadnych korzyści, wręcz przeciwnie, jej życie zamieniło się w koszmar. Westchnął ciężko, siadając na krześle i obserwując gapiącego się na niego kota. Nie dość, że musiała ogarnąć dziecko, to jeszcze zwierzaka, ta dziewczyna zdecydowanie miała wszystkiego za dużo na głowie. Szkoda, że jednak opcja z oknem życia nie wchodziła w grę. Widział, że ją to poirytowało, nie zamierzał więc drugi raz poruszać tego tematu, nawet jeśli bez córki byłoby jej ewidentnie lepiej.
- Nie ma sprawy, to dla mnie drobiazg, nie miałem i tak planów na ten wieczór – wzruszył bezradnie ramionami, podchodząc do niej z lampką wina – Zamówiłem kuriera, nie wiem, jak stan twojego barku, ale domyślam się, że nie masz zbyt wiele możliwości, aby napić się przy dziecku. Jeśli już możesz dziś sobie na to pozwolić, to chociaż coś z standardów, na które zasługujesz – uśmiechnął się, pocierając ją przyjaźnie po ramieniu. Widać było, że jest zmęczona i ma dość na dzisiaj, nie zamierzał na nic naciskać i ją do niczego namawiać, nawet jeśli wcześniej robił to wszystko głównie po to, aby koniec końców wylądować z nią dzisiaj w sypialni. Ten dzień był kompletnie nieprzewidywalny i musiał pogodzić z tym, że to nie jest ta Daphne z którą pożegnał się przed powrotem do Paryża kilka lat temu.
- Naprawdę żałuje, że musiałem wtedy wrócić do Francji. Jeśli zostałbym trochę dłużej, nie musiałabyś szukać zaspokojenia u innych, pieprzyliśmy się w sumie głównie tylko ze sobą, a ja nigdy nie pozwoliłbym na to, żebyś zaciążyła i spieprzyła sobie życie – westchnął, upijając łyk wina. Miał nadzieję, że jego wypowiedź nie zabrzmiała wrednie i nie zostanie przez nią błędnie zinterpretowana, chodziło mu jedynie o troskę o nią i o to, jak wiele straciła przez zachowanie tej przeklętej, nikomu niepotrzebnej ciąży.
nie bij, to z troski
Upierała się, że nie żałuje swojej decyzji, nie zamierzał więc dłużej kontynuować tego tematu i przekonywać ją na siłę do swojej racji. Nie miał dzieci, właściwie to kompletnie za nimi nie przepadał, nie był więc w stanie postawić się w jej sytuacji i wczuć w instynkt macierzyński.
OdpowiedzUsuń- Mam zostać, czy wolisz się położyć i odpocząć? – uniósł pytająco brew, siadając obok niej na sofie. Wyglądała na przemęczoną, a dzisiejszy dzień zdecydowanie dał jej w kość, nie chciał się naprzykrzać, zwłaszcza, że i tak zamierzał kilka najbliższych miesięcy spędzić w Los Angeles. Był już kilka razy w tym mieście, miał tutaj całkiem sporo znajomych, bez trudu będzie mógł znaleźć więc towarzystwo na dzisiejszy wieczór.
- Moja siostra wie? Masz z nią w ogóle jakiś kontakt jeszcze? – dodał, licząc, że chociaż z Oktawią utrzymywał jakiekolwiek relacje. Niewiele rozmawiał z siostrą od czasu powrotu, nie mieli okazji porozmawiać o swoich wspólnych znajomych, raczej na swój sposób ‘nadrabiali stracony czas’. Nawet jeśli często się kłócili i ze sobą droczyli, byli bliźniakami i łączyła ich przez to szczególna więź. Nie potrafił do końca tego wytłumaczyć, ale zazwyczaj wiedział, kiedy u siostry coś było nie tak, podobnie zresztą było w jej wypadku.
- Nie chciałabyś choć na chwilę powrócić do dawnego życia? Nie ma szans, żeby zostawić ją w jakiejś sali zabaw na cały dzień, a my wyskoczymy gdzieś tylko we dwoje? – opróżnił kieliszek i dolał sobie wina. Miał nieograniczone możliwości, mógł ją zabrać nawet na drugi koniec świata, gdyby tylko miała na to ochotę. Dziewczynka była już duża, na pewno poradzi sobie bez niej przez dzień, czy dwa, a oni będą mogli robić to, co żywcem się im podoba i choć przez moment bawić się tak dobrze, jak dawniej. Nie narzekał na brak powodzenia, wręcz przeciwnie, mógł mieć każdą i wiele biło się o to, aby spędzić z nim choć trochę czasu, nie dało się jednak ukryć, że to Daphne miał najlepsze wspomnienia, zwłaszcza te łóżkowe. Potrafiła jak nikt inny go rozpalić i doprowadzić do szaleństwa, nie pamiętał, aby kiedykolwiek uprawiali seks, który nie skończyłby się dla niego przyjemną falą orgazmu.
- Potrzebujesz trochę czasu dla siebie, kogoś, kto przez moment zaopiekuje się tobą, a nie na odwrót. Niańka ze mnie chujowa, materiał na towarzystwo za to idealny, nie będziesz żałować – pochylił się w jej kierunku, aby i jej dolać do kieliszka wino. Nie był typem, który opiekuje się innymi, interesowały go głównie przelotne znajomości na jedną noc, nie potrafił jednak przejść obok sytuacji przyjaciółki obojętnie, za bardzo mu kiedyś na niej zależało, aby teraz ot tak pozostawił ją samej sobie, kiedy była niemalże wrakiem człowieka i zupełnym cieniem ‘jego Daph’.
uciekniemy gdzieś na seks?
Nie potrafił do końca tego nazwać, ale poczuł coś w rodzaju ukłucia zazdrości. W czasie, kiedy ostatni raz opuszczał Miasto Aniołów, spędzali ze sobą bardzo dużo czasu, mając się momentami praktycznie na wyłączność, ciężko było mu się ot tak przestawić, nawet jeśli przez ostatnie miesiące kontakt całkowicie się im urwał. Córka ewidentnie wypełniała każdy moment jej życia, czego nawet jeśli próbował, nie do końca był w stanie zrozumieć.
OdpowiedzUsuń- To akurat oczywiste, zawsze mam rację, nigdy nie przyjmuję innej opcji – zaśmiał się pod nosem, będąc świadom tego, jak duże bywa jego ego i o czym ona sama także nie raz zdążyła się już przekonać. Zamilkł na moment, zastanawiając się, jak przekazać jej to, o czy myśli, a przy okazji jej nie zranić. Wiedział, że córka jest dla niej najważniejsza na świecie, ale to nie oznaczało, że nie ma prawa przy tym zatroszczyć się o swoje samopoczucie.
- Nie obraź się, ale nijak nie pasujesz do życia, które starasz się teraz wieść. To nie jest twoja bajka, nie do tego zostałaś stworzona i nie uwierzę, jeśli powiesz, że jest w porządku. Jestem przekonany, że nienawidzisz tego mieszkania, nienawidzisz tej nawiedzonej dzielnicy, a przede wszystkim pracy, gdzie musisz znosić klientów typu Laurent Blanchard – westchnął, nie chcąc ją dobijać, a wręcz przeciwnie, nieco ułatwić otwarcie oczu i zrozumienie, że popełnia błąd, ukrywając się z córką przed środowiskiem z którego się wywodzi. Jej nazwisko było znane, samo to było wystarczające, aby zarabiać na promowaniu znanych marek, wyrywając się tym samym z tej dziury – Rozumiem, że kochasz swoje dziecko, chcesz dla niego jak najlepiej i tak dalej, ale nie pomożesz jej, kiedy skończysz w wannie z podciętymi żyłami. Nie przekonasz mnie, że tkwiąc w takim bagnie, nie myślisz czasami o samobójstwie, tak się naprawdę nie da żyć, a przynajmniej ty i ja nijak nie potrafimy żyć tak, jak ty usilnie teraz próbujesz – dodał, kręcąc przy tym zrezygnowany głową. Był tutaj, aby jej pomóc i aby ją wesprzeć i musiał to z siebie wyrzucić, nawet jeśli początkowo mogłaby źle odebrać jego słowa i nie tak, jak sobie życzył, odczytać jego naprawdę dobre intencje. Zawsze mówił to co myśli, ludzie doceniali fakt, że bywa szczery do bólu, tym razem choć próbował, nie był w stanie jednak robić dobrej miny do złej gry i udawać, że cieszy się z tego, jak skończyła jego bliska przyjaciółka.
- Wyjazd ze mną pozwoli ci poczuć się tak, jak dawniej i choć na moment o tym wszystkim zapomnieć. Dziecku nic się nie stanie, mogę zatrudnić mu najlepszą na świecie niańkę, albo wysłać ją do tej, która zajmuje się dziećmi brytyjskiego następcy tronu, cokolwiek, bylebyś się od niej na chwilę uwolniła i skupiła na sobie. Pozwól mi zadbać o to, aby dawna Daphne wróciła choć na moment…- mruknął, obdarowując ją przy tym pełnym współczucia spojrzeniem i odruchowo gładząc ją wierzchem dłoni po rozpalonym ze zmęczenia policzku.
taki jestem romantyczny i kochany
Jej życie naprawdę mocno się zmieniło i nadal nie do końca to do niego dochodziło. Byli tutaj sami, we dwójkę, kiedy dziewczynka spała i nie było jej na horyzoncie, niemalże zapominał w ogóle o jej istnieniu.
OdpowiedzUsuń- Tak, to nie podlega żadnym wątpliwością. Nie przyjaźnilibyśmy się, gdybyś uważała inaczej – zaśmiał się na wieść o tym, że jest jedyny w swoim rodzaju. Nie dało się ukryć, że był specyficzny, a raczej wyjątkowy, nie każdy mógł pozwolić sobie na życie na jego poziomie i nie każdy korzystał z uprzywilejowanej pozycji aż tak, jak on. Nie przeczył, że bywał typowym, bogatym dupkiem i nie raz zdarzyło mu się zwyzywać kogoś z obsługi, tylko, dlatego, że miał gorszy dzień, albo jego danie nie spełniało standardów jego wyszukanego podniebienia. Widok Daphne w roli pracownika restauracji nieco zmienił jego perspektywę, ale wątpił, aby ta zmiana miała trwać jakoś długo.
- A jak wygląda twoje obecne życie? Masz kogoś? Nie, gdybyś miała, to pewnie pomógłby ci teraz z dzieckiem. To może po prostu z kimś sypiasz? O matko! Daph, czy ty w ogóle uprawiałaś seks, odkąd to dziecko rozjechało twoją pochwę?! – poderwał się, pełen obaw o życie seksualne przyjaciółki. Miał nadzieję, że pomimo braku stało partnera, którego brak zakładał, nie nudziła się i czasem chociaż gdzieś wychodziła. Nie dało się za pewne uprawiać seksu przy dziecku, choć podobno takie szkraby mają mocny sen, no i za pewne nie mają pojęcia, co znaczą krzyki mamy dobiegające z sypialni, kiedy ktoś doprowadza ją do orgazmu.
- I tak musisz wziąć wolne, żeby się nią zająć, może wykorzystaj okazję i połącz przyjemne z pożytecznym? Polecimy na wyspę, przy okazji zabierając ją ze sobą. Ogarnę dla niej jakąś niańkę na miejscu, będzie cię, co jakiś czas zmieniać, kiedy ty będziesz spędzać czas tylko ze mną, ewentualnie jakimś seksownym, miejscowym Latynosem. Potrzebujesz seksu, drinków i słońca Daphn, szkoda marnować takiej pięknej buźki i seksownego ciała, wystarczy, że dziecko je mocno wytyrało. Co ty na to? – wyrzucił z siebie torpedę zdać, nadal podekscytowany perspektywą wspólnego wyjazdu. Musiał jej pomóc, nie mógł zostawić jej w takim bagnie, a jeśli będzie siedzieć codziennie w tych paskudnych czterech ścianach z dzieckiem z uszkodzoną nogą, zwariuje, a on nie mógł na to pozwolić. Była zbyt atrakcyjna, żeby marnować się w ten sposób, poza tym naprawdę ją lubił i nigdy nie rzucał słów na wiatr, kiedy komuś coś obiecywał. Zapewnił jeszcze w szpitalu, że chciałby jej jakoś pomóc i tego się będzie trzymał, nawet jeśli ona zamierzała się przed tym opierać.
Laurent
Właściwie to tak, miała rację, wyglądała rewelacyjnie i nawet zmęczenie, które ewidentnie malowało się na jej twarzy, nijak nie było w stanie odebrać jej wyjątkowej urody, jaką zawsze wyróżniała się w tłumie. Nie znał się na tych wszystkich sprawach związanych z ciążą, zawsze jednak wyobrażał sobie, że kobiety po takim etapie z trudem wracają do dawnej formy, męcząc się z rozstępami, bliznami i innymi niezrozumiałymi dla niego kompletnie poświęcaniami, związanymi z chęcią posiadania potomstwa.
OdpowiedzUsuń- Nie uważam się za jakiegoś najpodlejszego komara, ale z pewnością jestem uparty, a jeśli z twoją waginą jednak wszystko jest w najlepszym porządku…- wyszczerzył się głupkowato, wsuwając opadający kosmyk włosów za jej ucho – Nie mogę pozwolić, aby moja przyjaciółka wylądowała w psychiatryku. Zbyt długa abstynencja od seksu z pewnością powoduje liczne zaburzenia psychiczne – dodał, wpatrując się przez moment w jej twarz, aby zaraz po tym zatopić usta najpierw w delikatnym, a później coraz bardziej namiętnym pocałunku. Nie planował tego, przyszedł tutaj z prawdziwej troski, nie po to, aby ją przelecieć, ale to, co powiedziała, wymagało zdecydowanie pilnej interwencji. Nie mógł pozwolić, aby kobieta o takich kształtach i twarzy supermodelki marnowała się w ten sposób, miał gdzieś, że ma dziecko, sama zapewniała, że to nic nie zmieniło w budowie jej pochwy, mógł więc być spokojny, że nie zrobi jej krzywdy. Zresztą, od porodu minęły lata, a gdyby posiadanie dziecka wiązało się z wieczną absencją, nigdy nikt by się na coś takiego nie zdecydował.
- Oczywiście, że tak. Czuję się teraz wręcz w obowiązku, aby rozbujać twoje życie erotyczne, lepiej trafić nie mogłaś – dodał, sięgając po lampkę wina, którą trzymała w dłoni i odstawiając ją na pobliską szafkę. Nie czekając na reakcję z jej strony, ściągnął swoją, a później jej koszulkę, nie odrywając ust od jej szyi, którą obsypywał namiętnymi pocałunkami, połączonymi z delikatnym ugryzieniem. Nie wiedział, jak na to wszystko zareaguje, ale potraktował jej odpowiedzi, jako zaproszenie i liczył, że nie odczytał błędnie jej sygnałów. Zdecydowanie tego potrzebowała, a ktoś taki jak ona, nie mógł spodziewać się zaspokojenia ze strony jakiś kelnerów czy klientów restauracji w której pracowała.
- Zdecydowanie wyglądasz jeszcze lepiej niż przedtem, choć wątpiłem, że to w ogóle jest możliwe – mruknął, rozpinając rozporek jej jeansów, aby zsunąć niżej jej spodnie. Liczył, że właśnie od tego zaczną, kiedy dzisiaj zobaczył ją w restauracji i choć sprawa z dzieckiem nieco komplikowała sprawę, nadal przecież mogli opierać swoją znajomość na seksie, zwłaszcza, że doskonale znali swoje upodobania i podobali się sobie nawzajem. Spotykał się z wieloma kobietami, w przeciwieństwie do blondynki nie szczędził sobie, jeśli chodzi o seks, właściwie jeszcze wczoraj zaliczył jakąś przypadkową dziewczynę po imprezie w barze, żadna z nich jednak nigdy nie była w stanie doprowadzić go do aż takiego szaleństwa, jak robiła to dawniej Daph.
- Jestem pewien, jak niczego innego. Dziecko będzie miało świeże powietrze na wyspie, a ty będziesz miała świeżą dostawę seksu każdego dnia, czy to nie brzmi dla ciebie jak idealna wizja? Jestem jak pieprzona rybka, która spełnia życzenia – zaśmiał się, wsuwając dłoń pod jej bieliznę, aby pieścić palcem jej wargi sromowe. Brakowało mu tego, nawet jeśli uprawiał seks codziennie, to nigdy nie było to, czego do końca oczekiwał. Teraz już wiedział, że to nie z nim czy jego partnerkami cos było nie w porządku, chodziło po prostu o to, że one nie były Daphne.
mówisz, masz