NAG艁脫WEK/HTML1

L.A. Dreamers

INFORMACJE/HTML2

❤️‍馃敟 Porz膮dki po li艣cie obecno艣ci zrobione!

❤️‍馃敟 Lista obecno艣ci dobieg艂a ko艅ca. Karty autor贸w, kt贸rzy si臋 na ni膮 nie wpisali, zosta艂y przeniesione do archiwum. Autorzy maj膮 czas do 7.09 na zg艂oszenie ch臋ci dalszego wsp贸艂tworzenia bloga, po tym czasie zostan膮 usuni臋ci z grona autor贸w.

❤️‍馃敟 Kilka punkt贸w regulaminu uleg艂o zmianie (zaznaczenie kolorem), zapraszamy do zapoznania si臋 z tre艣ci膮!

❤️‍馃敟 Zapraszamy do zapis贸w! 馃憗️

Then say they didn't do it to hurt me
But what if they did?

You caged me and then you called me crazy
I am what I am 'cause you trained me
Daphne Bower

Daphne Marcella Bower 馃 urodzona 25 sierpnia 2000 roku w Los Angeles Kiedy艣 c贸rka, dzi艣 nieznajoma mijana z pogard膮 na ulicy; Kiedy艣 kole偶anka od wsp贸lnych brunchy, dzi艣 wytykana palcami nieznajoma, kt贸rej nie powiod艂o si臋 w 偶yciu Przerwane studia prawnicze Kelnerka i barmanka w restauracji Spice & Delight Niewielkie mieszkanie w okolicy Silver Lake Mama przeuroczej Skyli, urodzonej 16 maja 2020 roku Zostawiaj膮ca wsz臋dzie sier艣膰 Marble

Ranek zawsze zaczyna w biegu.

Nigdy ju偶, chyba, nie nauczy si臋 wstawa膰 z pierwszym budzikiem. Stara si臋 jednak dawa膰 c贸rce dobry przyk艂ad, ale nie jest idealna i w膮tpi w to, czy uda si臋 jej wychowa膰 Skyl臋 na dobrego cz艂owieka.  W pospiechu budzi c贸rk臋, kt贸rej podsuwa pod nos cz臋sto to samo 艣niadanie i ka偶dego ranka ma wyrzuty sumienia, 偶e nie potrafi w idealne, instagramowe 艣niadania, jak kobiety, kt贸re obserwuje w internecie. Sama przecie偶 kiedy艣 by艂a ikon膮 internetu, wi臋c jak to si臋 sta艂o, 偶e teraz ju偶 nie nad膮偶a za trendami, a jej profil 艣wieci pustkami? Chcia艂aby c贸rce zapewni膰 takie 偶ycie, kt贸re mia艂a ona sama. Tylko zupe艂nie nie wie jak.

Jedna decyzja, jeden b艂膮d, jedna relacja sprawi艂a, 偶e ca艂e dotychczasowe 偶ycie zosta艂o jej odebrane. Nie by艂o ju偶 czarnego Amexa tatusia, kt贸ry otwiera艂 wiele drzwi. Znikn臋艂y wsp贸lne brunche z kole偶ankami. To ju偶 nie Daphne z nimi obgaduje wszystkich wok贸艂, a jest tematem g艂贸wnych rozm贸w. Nie sp臋dza 艣wi膮t w Aspen w rodzinnej rezydencji, nie wyje偶d偶a wylegiwa膰 si臋 na zanzibarskich pla偶ach; sp臋dza je samotnie z c贸rk膮 w ma艂ym mieszkaniu.

Czasami chcia艂aby cofn膮膰 czas. O par臋 lat, aby nie utraci膰 poprzedniego 偶ycia, mie膰 wszystko i dalej by膰 s艂odk膮 blondyneczk膮, kt贸r膮 mo偶na by艂o si臋 chwali膰 na bankietach i opisywa膰 jako najwi臋ksze szcz臋艣cie. Wystarczy jednak, aby us艂ysza艂a weso艂e mamo z drugiego pokoju i momentalnie zapomina o swoich potrzebach. Mo偶e czasami nie ma ju偶 si艂, aby zaprowadza膰 j膮 ka偶dego dnia do przedszkola, aby odpowiada膰 na tysi膮c denerwuj膮cych pyta艅, ale wie, 偶e nie zamieni艂aby tego na nic innego. Bo by膰 mo偶e nie ma ju偶 niczego, ale zyska艂a wszystko.

    Bry. :)
    Taylor Swift w tytule i karcie, na wizerunku Gigi Hadid.
    Ch臋tnie przygarn臋 znajomych z przesz艂o艣ci Daph i wcisn臋 komu艣 ojca Skyli.

9 komentarzy:

  1. 馃枻馃枻馃枻
    let's go bitch

    OdpowiedzUsu艅
  2. Marie Crain obudzi艂a si臋 z jakim艣 niejasnym, acz przykrym uczuciem gdzie艣 w 艣rodku, w okolicach serca, a mo偶e 偶o艂膮dka. Oto by艂 pi膮tek, jeszcze nieskazitelny, ze s艂o艅cem wlewaj膮cym si臋 przez okno i g艂aszcz膮cym martwe przedmioty swoimi d艂ugimi paluchami. B艂臋kit nieba razi艂 j膮 w oczy, jeszcze zaspane i utkwione gdzie艣 w snach, kt贸re zostawi艂a za sob膮. Przeci膮gn臋艂a si臋 leniwie jak kot, zamierzaj膮c sp臋dzi膰 poranek w spokoju, zamiast biega膰 po domu jak zwykle. W ko艅cu mog艂a zadba膰 troch臋 o siebie, nie tylko o innych. Naprawd臋 mog艂a. To by艂o zdrowe podej艣cie.
    Z wolna wyostrza艂y si臋 jej zmys艂y, pok贸j nabra艂 kszta艂t贸w i barw, a z kuchni dobieg艂 j膮 d藕wi臋k radia graj膮cego jak膮艣 skoczn膮 melodi臋. Ziewn臋艂a, przeczesa艂a palcami rozsypane na poduszce jasne w艂osy, zamruga艂a kilkakrotnie, pozbywaj膮c si臋 senno艣ci spod powiek.
    Przez drzwi wkrad艂 si臋 znajomy zapach, chocia偶 nie by艂a w stanie rozpozna膰, co tak pachnie, ani gdzie to ju偶 kiedy艣 poczu艂a. Jakie艣 wspomnienia zamigota艂y jej z ty艂u g艂owy, ale nieostre, zbyt rozmazane, by potrafi艂a je rozpozna膰. Serce przyspieszy艂o jej odrobin臋. To jeszcze nie by艂 l臋k, ale m贸g艂 si臋 nim sta膰 — czasami pr贸by uspokojenia samej siebie po prostu nie dzia艂a艂y, bo przeczucia nie dawa艂y spokoju. Nie by艂a jeszcze na tyle rozbudzona, by przetwarza膰 informacje tak szybko, jak w 艣rodku dnia, ale ka偶dym nerwem w ciele wyczuwa艂a, 偶e co艣 jest nie w porz膮dku.
    Dwadzie艣cia minut p贸藕niej mia艂a l臋k wypisany na twarzy, a w oczach ca艂y ocean rozpaczy, kiedy za艂amywa艂a r臋ce nad zw臋glonymi szcz膮tkami patelni, na kt贸rej ojciec widocznie zamierza艂 przygotowa膰 sobie 艣niadanie. A przynajmniej jeszcze p贸艂 godziny temu mia艂 taki plan — w tym momencie bowiem patelnia nadawa艂a si臋 jedynie do tego, by nakarmi膰 ni膮 kosz na 艣mieci. W ca艂ym mieszkaniu unosi艂 si臋 dusz膮cy zapach spalenizny. Marie mia艂a ochot臋 zarazem pogratulowa膰 sobie przezorno艣ci, kompletnie si臋 za艂ama膰, a tak偶e osun膮膰 si臋 na kolana i p艂aka膰 tak d艂ugo, a偶 wyp艂aka艂aby wszystkie 艂zy.
    — Tato. — Mia艂a taki zm臋czony g艂os, by艂a taka zm臋czona. Chcia艂a rozmawia膰 i chcia艂a da膰 sobie spok贸j. Chcia艂a na niego nawrzeszcze膰 i si臋 do niego przytuli膰. Chcia艂a mu tyle powiedzie膰. I 偶eby chocia偶 raz to on przytuli艂 j膮 do siebie z tym pustym, wytartym frazesem Wszystko b臋dzie dobrze na ustach. A jednak uda艂o jej si臋 wydusi膰 z siebie tylko: — Znowu?
    — Nie mam poj臋cia, jak to si臋 sta艂o — odpar艂 ze skruch膮 w g艂osie, drapi膮c si臋 po g艂owie i niepewnie rozgl膮daj膮c si臋 po zadymionej kuchni. Wygl膮da艂 przy tym na tak zagubionego i tak zrezygnowanego, a偶 Marie by艂a gotowa przysi膮c, 偶e jeszcze chwila, a p臋knie jej na ten widok serce. — Przepraszam, Lady Jane — powiedzia艂. — Same masz przeze mnie k艂opoty.
    — Przesta艅 — zaprzeczy艂a od razu, a 偶e prze艂yka艂a akurat 艂zy, zabrzmia艂o to tak, jakby si臋 topi艂a. — Nic si臋 nie sta艂o.
    Posprz膮ta艂a, wywietrzy艂a, zanios艂a ojcu 艣niadanie, chocia偶 sama nie by艂a w stanie nic prze艂kn膮膰 i wysz艂a do pracy, maj膮c w pami臋ci, 偶e tak rozpocz臋ty dzie艅 ju偶 chyba nie powinien okaza膰 si臋 gorszy. A jednak, ledwie przekroczy艂a pr贸g restauracji, rzuci艂a rzeczy w k膮t i stan臋艂a za barem, ciotka Rachel poinformowa艂a j膮 rozgor膮czkowanym szeptem, 偶e wieczorem odb臋dzie si臋 jaka艣 wystawna kolacja (dla wyj膮tkowych go艣ci), w zwi膮zku z czym wszystko ma by膰 przygotowane jak nale偶y. Marjorie bardzo, naprawd臋 bardzo lubi艂a ciotk臋 Rachel i docenia艂a fakt, 偶e przyj臋艂a j膮 do pracy, kiedy z pieni臋dzmi by艂o coraz bardziej krucho, ale nie by艂a to wiadomo艣膰, kt贸ra napawa艂aby j膮 optymizmem w takim dniu, jak ten.
    — Ach, jeszcze jedno, koteczku, przyjdzie dzisiaj nowa dziewczyna do pracy. Zaopiekuj si臋 ni膮, dobrze? Ty sobie j膮 wyszkolisz, a ona pomo偶e ci wieczorem. Mog臋 na ciebie liczy膰?
    No jasne, cholera. Zawsze wszyscy mog膮 liczy膰 na Stowarzyszenie Marie-Pomocy-Crain. Westchn臋艂a ci臋偶ko i opar艂a si臋 czo艂em o ch艂odny blat. I zaraz musia艂a biec na interwencj臋, kiedy od strony tylnych drzwi dobieg艂a j膮 jaka艣 awantura.

    love ya

    OdpowiedzUsu艅
  3. [oo jaka fajniutka kolejna pani! Ty to masz wen臋, zazdroszcz臋 i podziwiam 馃
    Przeurocza c贸reczka i 艣mieszny kot :P my艣l臋, 偶e s艂odkie wo艂anie ma艂ej, wynagradza wszystkie chwili goryczy, 偶alu, czy zw膮tpienia! teraz Daphne ma nowe 偶ycie, nie gorsze, czy lepsze, ale inne i na pewno ona jest inna, ni偶 kilka lat temu, gdy nie mia艂a trosk i jedyne zmartwienie, to by艂a decyzja gdzie zje艣膰 kolejny popisowy brunch :P Teraz jest na pewno ciekawiej!
    trzymam kciuki, aby znalaz艂a si艂臋, kt贸ra doda jej skrzyde艂 i przep臋dzi wszelkie w膮tpliwo艣ci i t臋sknotki za przesz艂o艣ci膮! ]

    Riley

    OdpowiedzUsu艅
  4. — Okej, czy kto艣 mo偶e mi wyja艣ni膰, dlaczego skaczecie sobie do garde艂, chocia偶 jeszcze nawet nie zacz臋li艣my porz膮dnie pracy?
    By艂a zm臋czona. Zm臋czona i sfrustrowana, i z艂a. Bola艂a j膮 g艂owa, cz臋艣ciowo od nagromadzonych emocji, cz臋艣ciowo pewnie od tego dymu, kt贸rego nawdycha艂a si臋 rano. U偶eranie si臋 z band膮 doros艂ych, b膮d藕 co b膮d藕, ludzi, kt贸rzy nie potrafi膮 doj艣膰 do porozumienia naprawd臋 nie powinno jej obchodzi膰.
    Wywnioskowa艂a, 偶e znowu dosz艂o do spi臋cia na linii kelnerzy-kucharze i przewr贸ci艂a oczami. A przecie偶 prosi艂am, westchn臋艂a w my艣lach, gryz膮c si臋 w j臋zyk, 偶eby nie wybuchn膮膰. Prosi艂am: nie wpisujcie Vica i Marshalla na jedn膮 zmian臋.
    Problem polega艂 na skrajno艣ciach. Vic by艂 zbyt kolorowy, jak na gust Marshalla, a Marshall zbyt spi臋ty, jak na gust Vica. A ja naprawd臋 mam to gdzie艣. Wzi臋艂a g艂臋boki oddech i powoli wypu艣ci艂a powietrze przez z臋by, bardzo staraj膮c si臋 nad sob膮 zapanowa膰.
    — S艂uchajcie, czy mogliby艣cie, prosz臋, jako艣 si臋 dogada膰? Rachel twierdzi, 偶e wieczorem szykuje si臋 wi臋ksza impreza, tak偶e chyba warto by艂oby schowa膰 dum臋 do kieszeni i harowa膰, 偶eby wszyscy dostali premi臋 i 偶eby nikt nie by艂 pokrzywdzony. Kto zamierza ze mn膮 na ten temat dyskutowa膰, zaraz zarobi w pysk — uprzedzi艂a.
    Wci膮偶 dziwnie czu艂a si臋 z faktem, 偶e mog艂a powiedzie膰 takie zdanie i nie przyczynia艂o si臋 to do antypatii innych ludzi wobec niej samej. Wychowana po艣r贸d barwnych, wyrazistych charakter贸w wyros艂a jak dzika jab艂o艅 w lesie, chwytaj膮c si臋 najmniejszych promieni s艂onecznych prze艣wituj膮cych pomi臋dzy wi臋kszymi drzewami. Nie wiedzia艂a nawet kiedy w艂a艣ciwie sta艂a si臋 domowym mediatorem i jedyn膮 osob膮 w rodzinie, kt贸rej mo偶na by艂o powierzy膰 odpowiedzialne zadania. Zw艂aszcza, 偶e przedtem by艂a dosy膰 pyskatym dzieckiem, kt贸re zawsze chodzi艂o w艂asnymi 艣cie偶kami. Nawet nie zd膮偶y艂a si臋 zorientowa膰, kiedy z wolna wszystko znalaz艂o si臋 na jej g艂owie. Zawsze wiedzia艂a, 偶e czas jest jak guma do 偶ucia, ale nawet j膮 mo偶na przerwa膰, je艣li si臋 za mocno rozci膮gnie.
    Zostawi艂a ch艂opak贸w, 偶eby rozwi膮zywali swoje konflikty w jakikolwiek skuteczny spos贸b, byleby nie nara偶ali na szwank pracy wszystkich innych, i zacz臋艂a przegl膮da膰 zaopatrzenie barowe. Pogr膮偶ona w my艣lach, nawet nie zauwa偶y艂a, 偶e kto艣 do niej podszed艂, dopiero d藕wi臋k nieznajomego g艂osu sprawi艂, 偶e niemal podskoczy艂a ze strachu. Unios艂a wzrok na twarz dziewczyny i chwil臋 analizowa艂a sytuacj臋, zanim przypomnia艂a sobie, co jeszcze powiedzia艂a jej Rachel.
    — Och. Bo偶e, przepraszam. Cze艣膰 — wyrzuci艂a z siebie, wychodz膮c zza baru i staj膮c obok blondynki. — Mam na imi臋 Marie — wyci膮gn臋艂a d艂o艅 w jej stron臋. — Rachel wspomina艂a, 偶e przyjdziesz. Chod藕, oprowadz臋 ci臋 na szybko, a potem poka偶臋 ci, co i jak.
    Pokaza艂a jej szatni臋 i zaplecze, na kt贸rym pi臋trzy艂y si臋 kartony przer贸偶nych sok贸w oraz alkoholi, a potem kuchni臋, gdzie atmosfera uleg艂a wyra藕nemu rozlu藕nieniu. Gotowano tam sobie teraz przy akompaniamencie muzyki, w kt贸rej co drugie s艂owo pada艂o jakie艣 przekle艅stwo. Marie teatralnie przewr贸ci艂a oczami, daj膮c nowej na migi do zrozumienia, 偶e ch艂opcy ju偶 tacy s膮, i zako艅czy艂a pospieszny obch贸d, wracaj膮c z powrotem na g艂贸wn膮 sal臋.
    — Okej, wi臋c… — zawaha艂a si臋, nie b臋d膮c pewna, od czego w艂a艣ciwie powinna zacz膮膰. — Pracowa艂a艣 ju偶 kiedy艣 w gastro? Nie chc臋 ci臋 zanudzi膰 na 艣mier膰 gadaniem o podstawach, je偶eli ju偶 je znasz.
    U艣miechn臋艂a si臋 lekko i odwr贸ci艂a wzrok, przygl膮daj膮c si臋 uwa偶nie polerowanemu akurat kieliszkowi. Nigdy przedtem nie by艂a odpowiedzialna za 偶adnego nowicjusza i troch臋 si臋 obawia艂a, 偶e co艣 pomiesza, o czym艣 zapomni, a jeszcze co艣 wyt艂umaczy kompletnie na opak.

    baby, let the games begin

    OdpowiedzUsu艅
  5. Hihi, podgl膮damy, podgl膮damy. ♥

    podpisu nie trzeba...

    OdpowiedzUsu艅
  6. — O cholera — skrzywi艂a si臋 ze wsp贸艂czuciem, no bo pi臋膰 lat? Bo偶e. — Znaczy, pewnie nie powinnam narzeka膰, w ko艅cu sama tutaj pracuj臋 — przewr贸ci艂a teatralnie oczami i u艣miechn臋艂a si臋 lekko. — W og贸le si臋 tego nie spodziewa艂am. Masz za ma艂o siwych w艂os贸w jak na taki sta偶 w gastronomii — doda艂a 偶artobliwym tonem.
    Marie od najm艂odszych lat uczy艂a si臋 tej pracy. Ciotka rozkr臋ci艂a restauracj臋 ponad dwadzie艣cia lat temu, wi臋c ma艂a Marjorie sp臋dzi艂a na tym zapleczu spor膮 cz臋艣膰 swojego dzieci艅stwa, pomagaj膮c i przeszkadzaj膮c, a偶 w ko艅cu sta艂a si臋 wi臋ksz膮 pomoc膮, ni偶 przeszkod膮. Od tamtej pory harowa艂a tutaj w ka偶de wakacje, ostatecznie przyjmuj膮c t臋 robot臋 na sta艂e. W ostatnich miesi膮cach mia艂a jednak coraz bardziej dosy膰. Marzy艂a, by wyrwa膰 si臋 gdzie艣 daleko, zaczepi膰 na jakim艣 statku wycieczkowym, cho膰by i jako barmanka, i zwiedza膰 sobie odleg艂e zak膮tki 艣wiata. Nic nie musie膰, niczego si臋 nie spodziewa膰. By膰 cz艂owiekiem, kt贸ry naprawd臋 jest wolny.
    — Drinki… ale to sama zobaczysz, kwestia zapami臋tania receptury. Mamy praktycznie same autorskie — wyja艣ni艂a nieco przepraszaj膮cym tonem, jak gdyby to by艂a jej wina, 偶e nie serwowano tu praktycznego old fashioned czy margarity. Mo偶na by艂o za to spr贸bowa膰 czego艣 nowego, i z do艣wiadczenia wiedzia艂a, 偶e nawet najbardziej marudnemu klientowi jaki艣 koktajl przypadnie do gustu.
    Uzupe艂ni艂a lod贸wki, upychaj膮c w nich mo偶liwie najwi臋cej sok贸w, piw i mleka do kawy, po czym rzuci艂a okiem na zegarek.
    — Dobra. Otwieramy za dziesi臋膰 minut. Przygotuj si臋 na ostr膮 jazd臋 wieczorem, Rachel wspomina艂a co艣 o wielkiej rezerwacji — doda艂a zrezygnowanym tonem. — Ale z rana zazwyczaj jest spokojnie. Pij膮 kaw臋 i zamawiaj膮 jakie艣 nudne 艣niadanie — wzruszy艂a ramionami. — Jakby艣 czego艣 nie wiedzia艂a, to pytaj 艣mia艂o. Chocia偶 my艣l臋, 偶e szybko za艂apiesz.
    U艣miechn臋艂a si臋 do dziewczyny u艣miechem, kt贸ry zawsze serwowa艂a ludziom na pocieszenie i kt贸ry zazwyczaj odnosi艂 po偶膮dany efekt. Mia艂a nadziej臋, 偶e faktycznie do艣wiadczenie zrobi swoje i Daphne nie k艂ama艂a w kwestii swoich umiej臋tno艣ci.

    Wiecz贸r faktycznie przyni贸s艂 im sporo pracy. Marie uwa偶nie pilnowa艂a, by mie膰 now膮 kole偶ank臋 na oku, jednak wida膰 by艂o, 偶e radzi sobie nie藕le. Dzi臋ki temu czu艂a si臋 spokojniejsza. Nie da艂aby rady ponownie przechodzi膰 przez koszmar, jakim by艂o ostatnich kilka miesi臋cy wsp贸艂pracy z nierozgarni臋tym Charliem, poruszaj膮cym si臋 za barem jak s艂o艅 w sk艂adzie porcelany, ale w tempie bardzo ospa艂ego leniwca. Nieraz 艣wierzbi艂y j膮 r臋ce, 偶eby po prostu zrobi膰 wi臋kszo艣膰 rzeczy za niego, ale nie mia艂a zamiaru pracowa膰 za dwie osoby, je偶eli nie dostawa艂a za to podw贸jnej pensji. Nie u艣miecha艂a jej si臋 te偶 powt贸rka pracy z Mattem, kt贸ry notorycznie myli艂 zam贸wienia, ani z Ann, kt贸rej pierwsze zdanie brzmia艂o: Chcia艂abym przesta膰 膰pa膰.
    Na szcz臋艣cie nowa by艂a wyra藕nie rozgarni臋t膮 osob膮, w dodatku faktycznie pomaga艂a, zamiast utrudnia膰, i Marie poczu艂a si臋 tak, jakby u艣miechn臋艂o si臋 do niej szcz臋艣cie.
    Kiedy wreszcie uda艂o im si臋 zamkn膮膰 restauracj臋, ogarn臋艂a wzrokiem syf, kt贸ry panowa艂 zar贸wno za barem, jak i na sali, i pokiwa艂a ze zrozumieniem g艂ow膮, po czym spojrza艂a na dziewczyn臋.
    — To co, sprz膮tamy i… mo偶e masz ochot臋 wyskoczy膰 na drinka? — zaproponowa艂a. Co prawda by艂o ju偶 sporo po p贸艂nocy, ale cz臋sto po pracy wybierali si臋 jeszcze do jakiej艣 knajpy, 偶eby si臋 napi膰.

    don't want no other shade of blue but you

    OdpowiedzUsu艅
  7. Jego przyjazd do Los Angeles odbi艂 si臋 g艂o艣nym echem w艣r贸d jego rodziny i znajomych, zw艂aszcza, 偶e zjawi艂 si臋 tu kompletnie niespodziewanie, zaburzaj膮cym tym samym spok贸j swoich si贸str. Lubi艂 dostawa膰 to, czego chce, zale偶a艂o mu na tym, aby we wszystkim przodowa膰, przez to i z rodze艅stwem cz臋sto rywalizowa艂, zamiast si臋 wspiera膰. Wyznawa艂 zasad臋, 偶e z rodzin膮 dobrze wychodzi si臋 tylko na zdj臋ciu, cho膰 oczywi艣cie i tak nikt nigdy nie wyjdzie tak korzystnie, jak on. D艂ugo waha艂 si臋, czy powinien opu艣ci膰 Pary偶 i skupi膰 si臋 na rozwoju marki w odleg艂ej, nieco odbiegaj膮cych od jego standard贸w Ameryce, ale ch臋膰 utarcia nosa siostrzyczk膮 i mo偶liwo艣ci, jakie dawa艂o Miasto Anio艂贸w, sk艂oni艂y go do chwilowej przeprowadzki. Zd膮偶y艂 ju偶 zdoby膰 tutaj spore grono nowych znajomych, zanim jednak do艂膮czy do kumpli w jednym z ekskluzywnych klub贸w, skierowa艂 swoje kroki do restauracji, kt贸r膮 poleci艂a mu przyjaci贸艂ka. 呕a艂owa艂, 偶e nie zabra艂 ze sob膮 z Francji kucharza, kt贸ry od lat przygotowywa艂 posi艂ki dla jego rodziny, zw艂aszcza, 偶e sam nigdy w 偶yciu nie kwapi艂 si臋, aby przygotowa膰 dla siebie cho膰by g艂upi kubek kawy czy herbaty.
    - Co do cholery…- mrukn膮艂, kiedy kto艣 wpad艂 w niego, zanim kelner zd膮偶y艂 do niego podej艣膰, aby wskaza膰 mu zarezerwowany dla niego stolik – Daphne? – uni贸s艂 pytaj膮co brew, badawczo si臋 jej przy tym przygl膮daj膮c. Poznali si臋 dawno temu w kasynie w Monako i przez wiele lat utrzymywali do艣膰 bliskie relacje, zw艂aszcza, 偶e cz臋sto bywa艂 w Stanach i samym Los Angeles w delegacji. Pieprzyli si臋 razem na pot臋g臋, seks z ni膮 zdecydowanie by艂 rewelacyjny, ale przez ich rozkapryszone charaktery ci膮gle rozstawali si臋 i schodzili, a偶 w ko艅cu do艣膰 niespodziewanie ca艂kiem znikn臋艂a z jego 偶ycia i jedynie co jaki艣 czas 艣ledzi艂 co u niej poprzez doniesienia prasowe czy portale spo艂eczno艣ciowe.
    - Planowa艂em si臋 z tob膮 skontaktowa膰, odk膮d tylko przylecia艂em do Los Angeles. Jak dobrze, 偶e spadasz mi dzisiaj z nieba, niemal偶e dos艂ownie – u艣miechn膮艂 si臋, przeczesuj膮c d艂oni膮 w艂osy zroszone deszczem, kt贸ry w艂a艣nie rozszala艂 si臋 za oknem na dobre – Jeste艣 sama czy z ekip膮? Mog臋 si臋 przysi膮艣膰? – doda艂, rozgl膮daj膮c si臋 wok贸艂 w poszukiwaniu stolika, kt贸ry zajmowa艂a. Cz臋sto sp臋dzali czas w swoim towarzystwie, przez co do艣膰 dobrze zna艂 jej bliskie przyjaci贸艂ki i by艂 przekonany, 偶e je艣li nie jest sama, nikt nie b臋dzie mia艂 nic przeciwko, aby do nich do艂膮czy艂.

    no to dzie艅 dobry po kilkuletniej przerwie 'milejdi'

    OdpowiedzUsu艅
  8. Nigdy nie lubi艂a takich wieczor贸w, jak ten, kiedy mia艂a r臋ce pe艂ne roboty, a i tak przyda艂aby si臋 jej jeszcze druga, a najlepiej i trzecia para. Cieszy艂a si臋, 偶e tym razem wyj膮tkowo trafi艂a na rozgarni臋t膮 kole偶ank臋 w pracy, bowiem nie by艂a pewna, czy sama ogarn臋艂aby taki bajzel. Mn贸stwo ludzi i mn贸stwo wydziwiania przy zam贸wieniach, mojito bez lodu, ekspresso z wod膮, czemu nie ma pizzy? Denerwowa艂o j膮, 偶e klienci nie potrafi膮 po prostu zaakceptowa膰 pewnych rzeczy, zamiast wyk艂贸ca膰 si臋 o b艂ahostki. I z pewno艣ci膮 nie poprawia艂 tak偶e sytuacji fakt, 偶e coraz cz臋艣ciej trafiali si臋 wyj膮tkowo egocentryczni go艣cie, z kt贸rymi trudno by艂o doj艣膰 do 艂adu. Zawsze po takim dniu czu艂a si臋 tak wyko艅czona, jak gdyby przejecha艂 j膮 walec.
    — Dobrze ci posz艂o — pochwali艂a Daphne, sprawiedliwie dziel膮c napiwki, kt贸re jacy艣 偶yczliwi klienci wrzucili do stoj膮cego na barze s艂oiczka. — Ca艂e szcz臋艣cie, bo chyba umar艂abym ze zm臋czenia, gdybym mia艂a samodzielnie u偶era膰 si臋 z tymi lud藕mi.
    Przewr贸ci艂a oczami i u艣miechn臋艂a si臋, daj膮c zna膰, 偶e poniek膮d by艂 to 偶art, chocia偶 tkwi艂o w nim ziarno prawdy. Wzdychaj膮c ci臋偶ko zabra艂a si臋 za sprz膮tanie, najpierw baru, a potem ca艂ej reszty restauracji. Mia艂a to zrobi膰 Melanie, kelnerka, ale wywin臋艂a si臋 wciskaj膮c kit o chorej babci. Gdyby Marie nie s艂ysza艂a dwa miesi膮ce temu, 偶e babcia zmar艂a, pewnie serdecznie wsp贸艂czu艂aby dziewczynie.
    Pomieszczenie wygl膮da艂o tak, jakby przesz艂o t臋dy wyj膮tkowo z艂o艣liwe tornado. Na samo wspomnienie tej du偶ej grupy, kt贸ra siedzia艂a w k膮cie, zrobi艂o jej si臋 s艂abo. Oczywi艣cie przesadzili z alkoholem i panowie ko艅czyli wiecz贸r 艣piewaj膮c g艂o艣no pijackie piosenki, natomiast panie chichota艂y na ca艂y g艂os i przesiadywa艂y w 艂azience. Do kompletu 艣mia艂o mog艂a doda膰 rodzink臋 z dw贸jk膮 rozwrzeszczanych bachor贸w, kt贸re rzuca艂y frytkami i rozlewa艂y coca-col臋 na st贸艂 i pod艂og臋. Oczywi艣cie 偶adne z rodzic贸w nie zamierza艂o zwr贸ci膰 im uwagi. Skutek odnios艂o dopiero postraszenie g贸wniarzy na osobno艣ci, a strasz膮cym by艂 szef kuchni, kt贸rego Marie nam贸wi艂a, by odegra艂 ma艂e przedstawienie.
    — Och — wyrwa艂o jej si臋, bo z jakiego艣 powodu za艂o偶y艂a, 偶e Daphne nie ma 偶adnych dzieci. Bardzo ci臋偶ko bowiem by艂o godzi膰 tak膮 prac臋 z opiek膮 nad potomstwem. Zaimponowa艂o jej to, ale r贸wnie偶 troch臋 zmartwi艂o. Mia艂a nadziej臋, 偶e nowa kole偶anka nie wyko艅czy si臋 za szybko. — Ile ma lat? — spyta艂a z ciekawo艣ci膮, przecieraj膮c klej膮ce si臋 stoliki i zrzucaj膮c na pod艂og臋 okruchy. — Przepraszam, bo to w艂a艣ciwie nie jest moja sprawa, ale… jeste艣 pewna, 偶e chcesz tu pracowa膰? — spyta艂a z wahaniem. — Nie b臋dzie to, no wiesz, zbyt du偶e obci膮偶enie? Nie mam dzieci, ale czasem opiekuj臋 si臋 bratanicami — doda艂a pospiesznie. — Zupe艂nie szczerze, nie wyobra偶am sobie wzi膮膰 ich do siebie po takim dniu, jak dzisiejszy.

    but it would've been fun if you would've been the one 馃尲

    OdpowiedzUsu艅