NAGŁÓWEK/HTML1

L.A. Dreamers

INFORMACJE/HTML2

❤️‍🔥 Porządki po liście obecności zrobione!

❤️‍🔥 Lista obecności dobiegła końca. Karty autorów, którzy się na nią nie wpisali, zostały przeniesione do archiwum. Autorzy mają czas do 7.09 na zgłoszenie chęci dalszego współtworzenia bloga, po tym czasie zostaną usunięci z grona autorów.

❤️‍🔥 Kilka punktów regulaminu uległo zmianie (zaznaczenie kolorem), zapraszamy do zapoznania się z treścią!

❤️‍🔥 Zapraszamy do zapisów! 👁️

it’s a clear damn sky, but my mind is feeling super clouded

I'm fairly famous, I'm sorta known
And if your son doesn't, I bet your daughter knows
Caden Whitmore
Caden Killian Whitmore ♰ urodzony 16 stycznia 2000 roku w Marsylii ♰ przeniósł się z matką i starszą siostrą do Los Angeles po dwóch latach, gdy rodzice się w końcu pogodzili ♰ zodiakalny koziorożec i naczelna zodiakra, Horoskop na Dziś czyta namiętnie każdego ranka na równi z amerykańskim Pudelkiem ♰ studiuje Game Design and Development na LA FILM ♰ może przyszły projektant gier komputerowych ♰ rozpieszczony syn Carlisle Whitmore, inwestora i dewelopera oraz Giselle Devereaux, projektantki biżuterii ♰ starsza, perfekcyjna siostra Audrey i młodszy, średnio-idealny brat Billie ♰ Mieszkanie w Downtown 
Nigdy nie był ambitny.
Wieczny lekkoduch, dla którego najważniejsza była kolejna impreza, kolejna dziewczyna. Nie miał pasji, jak siostra i nie grał na skrzypcach czy fortepianie. Umiał grać tylko na nerwach i w kosza. Nie miał zamiłowania do przedmiotów ścisłych, a pracę domową z fizyki zawsze odrabiał za niego Billie. Ojciec często przymykał oko na wybryki średniego syna, który w końcu był jego ulubieńcem, a Caden sprawnie wykorzystywał ojcowską słabość. Sprawdzał, na jak wiele może sobie pozwolić, ile granic ojciec pozwoli mu przekroczyć zanim się złamie. Wyciągał go z każdych kłopotów. Stawał w obronie, kiedy matce puszczały nerwy, za każdym razem witał go z otwartymi ramionami. Nie było rzeczy, której Carlisle nie byłby w stanie mu wybaczyć. 
Obiecał poprawę. Opuszczając ponure mury zakładu więziennego zapewniał, że więcej tam nie wróci i tej jednej obietnicy chce dotrzymać. Dwa lata w zupełności Cadenowi wystarczyły, aby się opamiętać i nie włamywać do cudzych domów z nudów. Jeden zakrapiany alkoholem oraz nudą wieczór pozbawił go wolności. Tym razem ojciec już nie pomógł, nie czekał z szeroko otwartymi ramionami i uśmiechem na swojego ulubieńca. Zamiast tego zostawił go samego z konsekwencjami własnych czynów. Wyraził skruchę w sądzie, przeprosił poszkodowanych i odbębnił karę odliczając w duchu dni do końca.
Dziś teoretycznie jest innym człowiekiem. Rzadko opuszcza zajęcia na studiach, wciąż imprezuje co tydzień, ale już nie włamuje się do mieszkań. Jeździ wszędzie na deskorolce, cudem omija przechodniów i nie rozbija się o samochody. Żyje z współprac na Instagramie, na których w zasadzie mu nie zależy, ale kilka tysięcy za post piechotą nie chodzi i czasami z tego, co przeleje mu na konto ojciec. Wrzuca filmiki na TikToka, nadrabia serialowe oraz filmowe zaległości, sprawdza nowe knajpy i udaje, że wszystko jest tak, jak być powinno. 
_________________________________________________
Kartę sponsoruje Chase Atlantic, Tinie Tempah oraz Aaron Liebregts.
📩bysiaa44@gmail.com

23 komentarze:

  1. [cześć! dziękuję za powitanie mojej uroczej wariatki ;) nie planuję, by działa jej się krzywda, mam także nadzieję, że za bardzo nikt mi jej tu nie poturbuje. przychodzę do Cadena, bo tu tak puściutko, bo imię ma boskie i chyba o wiele mniej przerażający jest ten chłopak od ekscentrycznego artysty.
    jak Ty to robisz, że zawsze masz tak różne postacie i potrafisz się w nie wczuć i dla każdej znajdujesz czas? ukłon!
    udanej zabawy, w razie chęci na wątek wiesz gdzie nas znaleźć ;)]

    Riley

    OdpowiedzUsuń

  2. W tej jednej, najważniejszej kwestii się ze sobą zgadzali, należeli do siebie nawzajem i na razie nie zamierzali się sobą z nikim innym dzielić. Różnie bywało podczas ich wspólnych wyjazdów, ten jednak miał być przeznaczony tylko dla nich, na wspólne zabawy z obsługą hotelu czy znajomi gośćmi, przyjdzie jeszcze czas, zwłaszcza, że obydwoje lubili różne gierki i seks tylko we dwoje za pewne z czasem zwyczajnie im się znudzi. Cieszyła się, że wybrali akurat Aspen, lubiła tu przyjeżdżać, atmosfera, jaka tu panowała, była specyficzna i każdy był w stanie odnaleźć tutaj zarówno święty spokój, jak i nutkę szaleństwa. Tak, jak wcześniej przypuszczali, ich dzień kręcił się głównie wokół imprez na stoku z starymi znajomymi i seksu we dwoje w różnych częściach miasta. Podobał jej się ten układ, żadnych trudnych tematów, tylko dobra zabawa w świetnym towarzystwie, totalne oderwanie od rzeczywistości i pędu życia, jaki panował w Los Angeles.
    - Bum! – weszła po cichu do pomieszczenia i objęła od tyłu Cadena, kiedy ten przemywał sobie twarz w łazience. Wczoraj imprezowali do późnych godzin, ale najwyraźniej nadal miał od niej mocniejszą głowę i udało mu się wcześniej zwlec z łóżka. O dziwo nie miała aż takiego kaca, jak mogła przypuszczać po ilości wypitego w nocy alkoholu, czuła się naprawdę dobrze, górskie powietrze świetnie na nią działało i nie mogła narzekać nawet na głupi ból głowy. Żałowała, że weekend powoli dobiegał końca i wkrótce będą musieli wrócić do szarej rzeczywistości. Nie chciała, aby Caden zawalał przez nią studia, ona sama także miała ważne projekty w szkole, a obiecała rodzinie, że naprawdę będzie grzeczna i nie muszą się już o nią w żaden sposób martwić. Nie wiedziała, co ich czeka po powrocie do Los Angeles, miała jednak nadzieję, że chłopak nie zmieni zdania i nadal nie będą zabawiać się z innymi tak często, jak miało to miejsce jeszcze przed tym, jak trafił do więzienia. Potrzebowała mieć go na wyłączność, zwłaszcza, że zamierzała skutecznie pracować nad tym, aby w końcu się przed nią otworzył i zaczął z nią szczerze rozmawiać. Kochała jego poczucie humoru i fakt, że wszystko potrafił obrócić w żart, ale znała go na tyle, aby być pewną, że unika wszystkiego co trudne i przykre, przez co za pewne nijak nie przepracował sobie z specjalistą popieprzonego czasu, jaki spędził za kratkami. Zależało jej na tym, aby był w pełni szczęśliwy, zostawił przeszłość całkiem za sobą, a ona dzięki temu być może przestanie mieć aż takie wyrzuty sumienia i przestanie wracać myślami do tego, jak bardzo spierdoliła mu życie.

    akuku!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziała, że jego zapewnienia o tym, że etap związany z pobytem w więzieniu ma już za sobą są nieprawdziwe, nie przypuszczała jednak, że w aż tak gwałtowny sposób zareaguje na jej niewinny żart. Nie powinna była tego robić, nie przemyślała, jak głupie to było, ale wcześniej nic nie wskazywało na to, że na skutek jakiś popapranych wspomnień z przeszłości byłby zdolny kogokolwiek zaatakować. Jęknęła z bólu, przymykając oczy, kiedy szkło kabiny prysznicowej roztrzaskało się na kawałki. Nie straciła przytomności, ale była mocno zamroczona i potrzebowała chwili, aby dotarło do niej, co tak właściwie się wydarzyło. Przyłożyła dłoń do skroni, obserwując rozlewającą się wokół krew.
    - Caden? – mruknęła, podnosząc lekko do góry głowę i rozglądając się w poszukiwaniu chłopaka. Na wszelki wypadek wolała się nie ruszać, wątpiła, że doszło do jakiegoś złamania, szkło jednak mocno ją okaleczyło, przez co łazienka zaczynała powoli wyglądać, jak ze sceny jakiegoś horroru. Widziała, że jej satynowa pidżamka powoli nabiera brunatnej barwy krwi, starała się jednak nie panikować i robić wszystko, aby nie stracić przytomności.
    - Nie możesz mi teraz odpłynąć Caden, musisz wrócić, gdziekolwiek spierdoliła twoja psychika – zacisnęła zęby i podniosła się do pozycji siedzącej tak, aby móc pochylić się do przodu, aby złapać go za rękę – Nic się nie stało Caden, naprawdę, nic się nie stało, nie możesz mi teraz odpłynąć…- wyszeptała, jęcząc przy okazji z bólu, kiedy jeszcze bardziej pochyliła się do przodu, aby pogładzić dłonią jego włosy – To nie twoja wina, po prostu się poślizgnęłam, po prostu się poślizgnęłam Caden, nic więcej…- dodała, opierając swoje czoło na jego klatce piersiowej, łapiąc przy tym kilka głębszych oddechów. Nienawidziła widoku krwi, starała się jak mogła, aby walczyć z mdłościami i zawrotami głowy – Musimy wezwać pomoc, ale to nie twoja wina. Powiedz, że to nie twoja wina…- dodała, cały czas gładząc dłonią jego włosy z pozostawianą głową na jego ramieniu – Głupia, niezdarna Lou, jak zwykle nie patrzyłam pod nogi, zawsze coś takiego mi się przytrafia, po prostu się poślizgnęłam Caden…- powtarzała to niczym mantrę, nie do końca wiedząc, kogo bardziej chciała do tego przekonać, jego, czy siebie. Nie chciała, aby miał jakiekolwiek wyrzuty sumienia, bała się jednak, czy po tym, co się przed chwilą wydarzyło, jego psychika znów czegoś nie odpieprzy, a jej bezpieczeństwo będzie zagrożone – Musisz zatamować mój krwotok, potrzebuję cię, musisz mi po prostu pomóc i zaraz wszystko będzie w porządku, musisz po prostu zmyć ze mnie tą krew…- wydyszała ciężko, czując, że lada moment zacznie odpływać. Robiła się coraz bledsza, a obraz przed oczami stawał się coraz bardziej zamazany, walczyła, aby tylko nie odlecieć, ale wiedziała, że jeśli Caden szybko się nie otrząśnie i jej nie pomoże, może stracić za dużo krwi.

    jeszcze żyję, więc ratunku

    OdpowiedzUsuń

  4. Nie była pewna, czy robi się jej słabo od widoku krwi, czy jej utraty, ale czuła, że wkrótce straci przytomność i miała nadzieję, że karetka pojawi się tutaj, zanim to nastąpi. Martwiła się o Cadena, nie wiedziała, czy aby na pewno wszystko już z nim porządku i nie chciała, aby przypadkiem padli ofiarą jakiegoś niepotrzebnego skandalu. To był zwykły wypadek, a ona zamierzała podtrzymywać, że niefortunnie poślizgnęła się na mokrych płytkach.
    - Nie, nawet wyglądasz całkiem seksownie, kiedy jesteś upaprany moją krwią – uśmiechnęła się delikatnie, podsuwając się bliżej niego, kiery wrócił z sypialni – Straszna ze mnie niezdara, tej wersji trzymajmy się w szpitalu – zarządziła, upewniając się przy tym, że na pewno przyjmie taką wersję wydarzeń i nie przyzna się nikomu do tego, co naprawdę się wydarzyło. Nie była na niego zła, bardziej na samą siebie, mogła domyślić się, że podchodzenie ukradkiem do kogoś, kto niedawno walczył o przetrwanie w więzieniu, nie jest najlepszym pomysłem. Nie potrzebowali żadnego skandalu, jedyne, czego chciała, to być przy nim i jak najczęściej budzić się u jego boku, tak, jak podczas ich ostatnich dni pobytu w Aspen.
    - Bądź przy mnie cały czas, nawet jeśli w szpitalu pojawią się moi rodzice. Pewnie ich tutaj nie ściągną, ale nawet jeśli, nie ruszaj się nigdzie beze mnie, proszę – westchnęła, biorąc kilka głębszych oddechów i przymykając delikatnie oczy. To miał być ich wyjazd, mieli spędzić miło czas, nie chciała, aby Aspen źle im się teraz kojarzyło. Zamierzała udawać, że nic takiego się nie stało, nie bała się go, nie miała też do niego żadnych pretensji, była gotowa zapomnieć o tym incydencie tak, jak on chciał zapomnieć o tym, dlaczego znalazł się za kratkami. Nie zrobił tego celowo i miała nadzieję, że nie będzie nigdy czuł się przez to winny. Nie sądziła, aby stało się jej coś poważnego, była osłabiona, bo traciła sporo krwi, ale to na szczęście dość łatwo i szybko można było uzupełnić, zwłaszcza, że była uniwersalnym biorcą i na pewno nie będzie żadnego problemu z dostępem krwi dla niej.
    - Tylko przy tobie czuję się bezpieczna – mruknęła, wtulając się w niego na tyle, ile była w stanie. Powoli odpływała, słyszała jedynie w oddali głosy ratowników i rozmawiającego z nimi Cadena, które dochodziły do niej niczym we śnie. Nie byli już tutaj sami, ani jej, ani chłopakowi nic nie groziło, przez co mogła przestać walczyć z narastającą sennością i spokojnie odpłynąć, bezładnie opadając przy tym w jego ramionach.

    zaopiekuj się mną

    OdpowiedzUsuń
  5. Odzyskała przytomność dopiero w szpitalu i pierwsze o kim pomyślała, to Caden. Miała nadzieję, że przyjechał z nią do szpitala i że nic mu nie groziło. Wiedziała, że jest silny psychicznie, ale skoro pod wpływem głupiej, naiwnej akcji z zasadzką w łazience wyzwoliła się w nim taka reakcja, kto wie, jakie figle mógł spłatać mu jeszcze mózg. Wszystko, przez co przechodził i to, co na zawsze będzie się już za nim ciągnąć, stało się przez nią, a to sprawiło, że miała jeszcze większe wyrzuty sumienia, niż wcześniej.
    - Zawsze za tobą tęsknie – uśmiechnęła się, przesuwając się na bok, aby mógł swobodnie usiąść na jej łóżku – Skończyło się na szwach i kilku otarciach, przetoczyli mi krew, więc jestem jak nowo narodzona, a przy okazji nieco naćpana – dodała, aby go uspokoić. Miała nadzieje, że nie będzie miał wyrzutów sumienia, zwłaszcza, że skończyło się na strachu. Poprosiła personel, aby nie wzywali tutaj jej rodziny, nie chciała budzić żadnych sensacji i miała nadzieję, że jej pobytu tutaj nie rozejdzie się wśród szerszego grona. W Aspen przebywali głównie ludzie z wyższych sfer, więc jeśli ktoś z personelu nie sprzeda tej informacji do mediów, pozostanie to ich tajemnicą.
    - Niestety, ale dzisiaj możemy mieć mały problem z seksem. W sumie może to i lepiej, bo jesteś nadal cały we krwi głupku, a ja przecież mdleję na jej widok, ej – szturchnęła go delikatnie i wtuliła się w niego, trzymając go cały czas za dłonie – Jeśli chcesz, mogę podzielić się z tobą moją kroplówką. To prawie tak, jakbyś razem wzięli jakieś ectasy na imprezie, tylko brakuje jakieś klubowej muzyki w tle – zaśmiała się, starając się zachowywać kompletnie naturalnie. Nie chciała wracać do tego tematu, zakładała, że nic się nie wydarzyło, a ślady na jej twarzy powstały na skutek głupiego wypadku, totalnego przypadku, jakim było poślizgnięcie się w łazience na zmoczonych po wzięciu prysznica płytkach.
    - Idź weź jakoś prysznic, ale jednocześnie mnie tutaj samej nie zostawiaj, da się tak? Właściwie to ja też powinnam się wykąpać, tylko nie wiem, czy dam radę wziąć prysznic z tobą tak, aby się do ciebie w ogóle nie dobierać – uśmiechnęła się, sprawdzając, ile jeszcze kroplówki jej zostało – W sumie to nie jest zły pomysł, muszę zmyć z siebie i ciebie swoją krew, pomożesz mi? – uniosła się z cichym jękiem na ramionach, aby przyjąć pozycję siedzącą i wezwać pielęgniarkę, aby odpięła jej aparaturę, umożliwiając tym samym większą swobodę poruszania się i dotarcie spokojnie z Cadenem do łazienki.

    lepszej pielęgniarki nie można sobie wyobrazić

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie myślała teraz o tym, co się wydarzyło. Nie bała się go i nie podejrzewała, aby kiedykolwiek doszło do podobnej sytuacji. Sama była sobie winna, mogła to wszystko lepiej przemyśleć, zwłaszcza, że sama nieustannie powtarzała mu, że za pewne nie przepracował sobie jeszcze wielu spraw z czasów odsiadki.
    - Nie wiem, ale pewnie zrobią tak, jak ja będę tego chciała. Nie lubię szpitali, poza tym i tak mieliśmy dzisiaj wracać do Los Angeles – weszła powoli z jego pomocą pod prysznic i podniosła nieco nogi do góry, aby mógł swobodnie zdjąć też spodenki od jej pidżam – Krew nie jest podniecają, przestań – zaśmiała się, zabierając z jego dłoni gąbkę, aby przejąć inicjatywę i przejechać nią po klatce piersiowej chłopaka – Nie mam szwów na cipce, tylko na ręce i na czole – mrugnęła porozumiewawczo, zjeżdżając gąbką niżej – Jesteśmy Caden i Lou, pamiętasz o tym, prawda? – złapała dłonią za jego brodę, tak, aby skierował na nią swoje spojrzenie – Cokolwiek by się nie wydarzyło, jakkolwiek by to pojebane nie było, jesteśmy Caden i Lou, tak? – dodała, składając na jego ustach namiętny pocałunek. Pochyliła się nieco do przodu, aby włączyć dodatkową deszczownice, tak, aby woda swobodnie spływała z góry po ich zakrwawionych ciałach – Nie uprawiałam jeszcze seksu w szpitalnej łazience, o to chodziło, prawda? To część gry, wylądowaliśmy tutaj po to, aby nadal świetnie się bawić. Nie wzięliśmy przebieranek, więc musi wystarczyć fakt, że to prawdziwy szpital – wyjaśniła, cały czas wpatrując się w jego tęczówki. Znała go lepiej, niż ktokolwiek inny, widziała, że to przeżywa, że mimo tego, że zamierzają się dobrze bawić, dręczy go fakt, że ją zaatakował. Nie chciała, aby miał wyrzuty sumienia, zachowywała się kompletnie naturalnie, nawet jeśli gdzieś z tyłu głowy rodziła się obawa, czy aby na pewno nigdy więcej się to już nie powtórzy. Na pewno musiał skorzystać z pomocy terapeuty, ale to nie był czas i moment na trudne tematy, już wystarczająco był przybity, a ona nienawidziła, kiedy chodził smutny.
    - Jestem taką niezdarą, zupełnie tak, jak wtedy, kiedy uczyłeś jeździć mnie na tej pieprzonej desce – zaśmiała się, wspominając moment, kiedy kilka lat temu usilnie próbował ją przekonać do jazdy na deskorolce. Skończyło się na kilku wywrotkach i rozciętej brodzie, przez co uznali, że jednak nijak się do tego nie nadaje i została stworzona do innych, wielkich rzeczy. Odwróciła się do niego tyłem i przywarła do niego swoim ciałem, przy okazji podając mu gąbkę, aby mógł pomóc umyć jej włosy.

    jednak seks?

    OdpowiedzUsuń
  7. Seks był pierwszym, co przyszło jej do głowy, aby odciągnąć jego myśli od tego, co kilka godzin temu wydarzyło się w łazience jej rodzinnego apartamentowca. Wiedziała, że był tym wszystkim przerażony i choć starał się podłapać jej luzackie nastawienie ‘jak gdyby nigdy nic się nie stało’, dość słabo mu to wychodziło.
    - A co, masz ochotę pobawić się w policjantów i złodziei ? – zaśmiała się, odwracając się przodem do niego, aby objąć jego szyję i złożyć na jego ustach namiętny pocałunek – Nigdy nie pozwoliłabym na to, abyś miał jakieś kłopoty. Jeśli mówię, że się poślizgnęłam, to właśnie taką wersję każdy przyjmuje, nie wiesz o tym? – uśmiechnęła się niewinnie, nabierając płynu do kąpieli na dłoń, aby zaraz po tym masować nią jego krocze – Ostatnie trzy dni chodziliśmy kompletnie napruci, nie trudno uwierzyć w to, że wywaliłam się gdzieś po pijaku. Louise Bass często nie ma umiaru w piciu – dała mu pstryczka w nos i lekko postukała mu palcem w czoło, aby wybić mu z głowy głupie pomysły. Podczas pobytu w Aspen często puszczały im hamulce, ludzie wiedzieli, że są młodzi i lubią zaszaleć, łącząc alkoholem z innymi środkami odurzającymi, przy takiej opinii i takim trybie życia, wypadek w łazience nie powinien budzić niczyich podejrzeń.
    - Jesteśmy Caden i Lou w każdej jebanej chwili, zwłaszcza dzisiaj – zapewniła, zasysając w ustach jego wargę, którą zaczynała zaraz po tym delikatnie przegryzać, tak, aż poczuła w ustach lekki, metaliczny posmak krwi – Widzisz, teraz ja mam twoją krew na rękach, obydwoje jesteśmy po prostu popieprzeni – roześmiała się, jedną dłonią cały czas masując jego kroczę, a drugą wsuwając w jego włosy, aby zwilżyć je szamponem. Środki przeciwbólowe cały czas działały, nie czuła się więc źle, nawet jeśli straciła sporo krwi i gdyby Caden w porę się nie ocknął, za pewne skończyłoby się to o wiele gorzej – Lubię balansować na granicy życia i śmierci, tak samo, jak ty, dlatego tak świetnie do siebie pasujemy – zapewniła, zlizując z swoich ust niewielką stróżkę krwi, którą upuściła z jego warg. Zrobiła to na tyle delikatnie, aby było to dla niego bardziej przyjemne i podniecające, niż bolesne. Wbiła paznokcie w jego pośladki, unosząc się lekko ku górze tak, aby złapał ją w pasie, a ona mogła swobodnie opleść jego biodra swoimi nogami – Następnym razem załatwię sobie seksowny strój pielęgniarki – zaśmiała się, przywierając do jego ciała mocniej, tak, aby móc ocierać się wargami sromowymi o jego nagie ciało – Nie jestem z cukru, nie bój się tego, przecież kompletnie nic się nie stało, a ja jestem w świetnej formie. Seks nas nie zabije, wręcz przeciwnie, pieprz mnie tak, jak lubisz – wyszeptała mu do ucha, muskając jego szyję swoim przyspieszonym oddechem.

    nie obędzie się bez porno i duszno jednak

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiedziała, czy aby na pewno powinna uprawiać taka poobijana seks, ale wiedziała, że tylko w ten sposób obydwoje przestaną choć na moment myśleć o tym, co się przed chwilą wydarzyło. Ich relacja była poprana, oparta w dużej mierze na tym, że pieprzyli się gdzie popadnie i kiedy tylko nadarzyła się okazja, ale jeśli właśnie to sprawiało, że coraz bardziej zależało im na sobie zależeć, nie miała nic przeciwko takiemu układowi. Zresztą, kochała seks, była w pewien sposób od niego uzależniona i cieszyła się, że Caden miał w tym temacie podobne upodobania.
    - Teraz nie wiem, czy kręci mi się w głowie od orgazmu, czy może utraty krwi – zaśmiała się, kiedy w niej doszedł – Kolejna pozycja może zostać odhaczona, a teraz chyba musimy się ubrać, zanim pielęgniarki dostaną zawału, że nie ma mnie w łóżku – uśmiechnęła się, wspinając się na palach, aby otrzeć swoim nosem o jego nos. Wtuliła się w niego i zakręciła płynącą cały czas z góry na ich ciała wodę. Udało im się pozbyć krwi z ciała, miała nadzieję, że podobnie będzie z wspomnieniem dzisiejszego poranka, zwłaszcza jeśli chodzi o Cadena. Żyła z wyrzutami sumienia od kilku lat i nie chciała, aby i on zadręczał się w podobny sposób. Ona skończyła jedynie z kilkoma otarciami, a przez nią on wylądował na kilka lat w więzieniu, nie było w tym wypadku nawet minimalnej skali porównania.
    - I w sumie fakt, przestałam chyba aż tak bardzo bać się krwi. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – uśmiechnęła się, podając mu ręcznik, aby pomógł jej wytrzeć ciało. Ona sama sięgnęła po drugi, aby móc osuszyć nim włosy i klatkę piersiową chłopaka – Popierdolony Caden i jeszcze bardziej jebnięta Lou, Caden i Lou, nigdy w to nie wątp – dodała, powtarzając to jeszcze raz, aby na pewno zakodował sobie w głowie, że ma zamknąć etap ich przyszłości. Zarówno to, co działo się kilka lat temu, jak i dzisiejszy poranek, obydwie te sytuacji jedynie utwierdziły ich w przekonaniu, że cokolwiek by się nie działo, nie są w stanie bez siebie funkcjonować i gotowi są wybaczyć sobie naprawdę najbardziej popierdolone rzeczy.
    - I chyba faktycznie pojawiły się gliny, uciekamy przez okno? – roześmiała się, słysząc dobiegające z sali odgłosy pielęgniarki i jakiś mężczyzn – A nie, to tylko lekarz, jednak nie będzie zabawy w policjantów i złodziei. Przynajmniej nie tutaj, muszę najpierw ukraść jakiś mundur – mrugnęła do niego porozumiewawczo, odkładając ręcznik na bok i wychodząc spod prysznica – Uh, te przyjemne prochy chyba powoli przestają działać – zaśmiała się, kiedy na moment straciła równowagę przez zawroty głowy - Nie lubię szpitali, wezmę od nich jakieś prochy i poproszę załogę, aby przygotowali samolot. Jutro masz ważny egzamin, a jeśli zaczniesz zawalać przeze mnie studia, twoi rodzice mnie znów znienawidzą – dodała, choć tak naprawdę nijak nie chodziło jej o studia chłopaka, a fakt, aby po prostu nie wracali już dziś do apartamentu i nie byli narażeni na niepotrzebne wspomnienia tego, co się tam wydarzyło. Za pewne ekipa sprzątająca zadbała już o wszystko i po śladach krwi nie było już znaku, wolała jednak na wszelki wypadek dmuchać na zimne, zwłaszcza, że zależało jej na tym, aby Caden przestał się tym w końcu przejmować.

    nieco psychiczna, ale za to bardzo troskliwa

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiedziała, że jej żarty często są głupie i kompletnie nie na miejscu, ale lubiła się z nim droczyć i mu dokuczać. Wątpiła, aby policja zainteresowała się tą sprawą, byli w Aspen, nawet jeśli dochodziło tu do jakiś skandali, wszystko zostało zamiatane pod dywan. Kurort przeznaczony głównie dla bogaczy rządził się swoimi prawami, a prywatność była tutaj ceniona na pierwszym miejscu.
    - Tak, jestem pewna, że chcę wrócić do domu. Czuję się dobrze, ktoś się mną tam zaopiekuję, gdzie mam podpisać? – wyjaśniła jeszcze formalne sprawy z pielęgniarką, nie zamierzając zostawać tu ani chwili dłużej. Była nieco blada i kręciło się jej lekko w głowie, ale nie były to objawy na tyle silne, aby koniecznie musiała zostać na obserwacji. Zaraz po przyjeździe tutaj zrobili jej tomografię głowy, która nie wykazała żadnych zmian na skutek uderzenia, nie miała też wstrząśnienia mózgu, musiała po prostu więcej odpoczywać i przyjmować leki, które miały podtrzymać efekt przetoczenia krwi.
    - Pilot już na nas czeka, kierowca również, możemy spokojnie się stąd zbierać – zarządziła, kiedy podpisała wszystko co konieczne do wypisu. Cieszyła się, że jej ojciec był akurat w Australii i nie miał jak przylecieć na czas, ostatnie czego potrzebowała, to jego nadmierna troska i panika. Nie było go prawie przez całe jej życie, nie rozumiała, dlaczego za wszelką cenę chciał być ojcem roku, jakby chciał nadrobić każdy stracony na skutek tajemnicy jej matki czas.
    - Zanim jednak to uczynimy…- uśmiechnęła się przebiegle, wciągając go za rękę do dyżurki pielęgniarek, która była akurat pusta – Ja kradnę, ty stoisz na czatach. Najwyżej to ja wyląduję za kratkami, tobie już nie pozwolę – zaśmiała się, wrzucając do torebki leki i fiolki, jakie udało jej się na szybko wyciągnąć z szafki – To będzie jeszcze lepsze niż kokaina – dodała rozbawiona, zasuwając torebkę i narzucając ją na ramię, jak gdyby nigdy nic. Zarówno ona, jak i Caden, byli ostatnimi, których ktoś będzie tutaj podejrzewał o kradzież, pochodzili przecież z dobrych rodzin i stać było ich na wszystko. Nie wiedzieli także, że bardzo często miewała głupie pomysły, mogli czuć się bezpiecznie, obarczą za pewne kogoś z personelu lub osobę odpowiedzialną za dostawy leków.
    - No dobra, może nie masz egzaminu, wymyśliłam to na szybko, a nie potrafię dobrze kłamać. Po prostu dobrze nam zrobi powrót do Miasta Aniołów, najebiemy się w świetle księżyca nad wybrzeżem, ale najpierw spróbujemy w samolocie piguły – zaśmiała się, biorąc go pod ramię i ruszając przed siebie. Cieszyła się, że chłopak pomyślał o czystych ubraniach dla niej, opatrunek na jej czole i zadrapania, jakich się nabawiła, chcąc nie chcąc musiały pozostać widoczne, ale i tym zamierzała się jutro stosownie zająć za pomocą swojej niezawodniej kosmetyczki, która czyniła cuda, jeśli chodzi o trwały i maskujący wszelkie niechciane rzeczy make up.

    ktoś tu chyba jest jednak w manii

    OdpowiedzUsuń
  10. Jej wypadek nie rozniósł się nigdzie szerokim echem, wszyscy uwierzyli, że wywróciła się na stoku, co w jej przypadku było zresztą bardzo realne. Często zdarzało jej się o coś potykać, czy w coś uderzyć, nie mówiąc już o tym, że każdy wiedział, że jeśli imprezuje, to na tyle ostro, że potrafi doprowadzić się do stanu w którym trudno utrzymać równowagę. Jej ojciec wrócił dopiero wczoraj z Australii, sińce zdążyły się więc nieco zagoić, a rozcięcia udawało jej się przykryć makijażem czy magicznymi plastrami.
    - Jakie mamy plany na weekend? Lecimy gdzieś na drugi koniec świata? Mam ochotę na pizzę z Włoch – leżała obok niego na łóżku, gładząc dłonią jego nagi tors. Często zostawał u niej na noc, jej rodzice naprawdę go lubili, miała nadzieję, że podobnie z czasem będzie z jego rodziną i przebaczą jej to, że kilka lat temu ciągle namawiała ich czarną owieczkę na złe rzeczy, aż w końcu doprowadziła do tego, że skończył w zakładzie karnym. Jego matka zaprosiła ją ostatnio na obiad, to stanowiło światełko w tunelu do odbudowania tego, jak bliskie relacje łączyły wcześniej ich rodziny.
    - Wiesz co sobie wymyśliłam? – uśmiechnęła się, siadając na nim okrakiem – Zrobię sobie tatuaż. Właściwie to może ty zrobisz mi tatuaż, chcę, żebyś mi coś zaprojektował. Tylko nie coś pojebanego, bez przesady, a znam cię – zaśmiała się, składając na jego ustach delikatny pocałunek – Coś delikatnego, a jednocześnie pikantnego. Coś, co zawsze będzie mi przypominało o tobie, eh, jak romantycznie – dodała rozbawiona, mierzwiąc dłonią jego włosy. Podobał jej się ten spokój, spędzali ze sobą coraz więcej czasu i miała wrażenie, że obydwoje wracają już na normalne tory. Ona zaczynała normalnie funkcjonować po powrocie z szpitala psychiatrycznego, a on zostawił w tyle przeszłość i zakład karny. Zaczynali być parą młodych ludzi, obrzydliwie bogatych ludzi, którzy mogli korzystać z życia, wpływów i rodzinnej fortuny, przy okazji odhaczając kolejne miejsca, gdzie uprawiali razem po raz pierwszy seks.
    - Ty też musisz sobie coś wytatuować. No nie wiem, mój portret, o, na przykład tu – chwyciła leżący na szafce nocnej nożyk do masła i jego końcówką zaczęła kreślić delikatnie kontur, o którym wspominała – I jak, podobałoby ci się? – nie dociskała ostrza, nie zostawiała więc żadnego śladu, bardziej przyjemne mrowienie, jak w czasie, kiedy przejeżdżała po jego ciele swoimi paznokciami – Muszę cię naznaczyć, bo inaczej…musiałabym cię zabić – mruknęła mrocznie, aby zaraz po tym się roześmiać – Jesteśmy Caden i Lou, wytatuuj sobie moje imię, bo inaczej koniec z tobą – dodała rozbawiona, pochylając się bliżej niego i w ramach żartu przykładając nożyk do jego gardła.

    ah ta sielanka

    OdpowiedzUsuń
  11. [Cześć. Dziękuję za powitanie. Caden budzi bardzo miłe wrażenie, takiego kumpla, z którym można konie kraść. Trochę się w życiu sparzył, ale w ostatecznym rozrachunku zapewne wyjdzie mu to na dobre, choć bałagan w papierach może okazać się w przyszłości dość dotkliwą konsekwencją. Życzę dużo weny i wciągających wątków dla każdej postaci.]

    Maxine

    OdpowiedzUsuń
  12. Potrafiłby wymienić jakieś sto innych miejsc, w których wolałby teraz być. Nawet gdyby był normalny, nie umiał sobie wyobrazić, że miałby być blisko ze swoją rodziną, nie wspominając w ogóle o tym, jak się na nich zapatrywał w jego sytuacji. Wprawdzie nie można powiedzieć, że tych ludzi nienawidził. Żeby ich nienawidzić, najpierw musieliby go choć w najmniejszym stopniu obchodzić, a tak nie było. Zlewał ich istnienie tak długo, jak mógł korzystać z niekończącego się hajsu ojca, oni jego zresztą też. Chyba się go bali, co w sumie było mu na rękę.
    Jedyną osobą, która ratowała ten wieczór, był jego starszy kuzyn. Jego Caleb nie zlewał. Zawsze mieli między sobą jakąś dziwną nić porozumienia. Coś, czego pierdolnięta (jego zdaniem) Audrey im zazdrościła, Billie pewnie też, ale on nie był tak wkurwiający jak ona. Za każdym razem, gdy rodzice zmuszali go do odwiedzin u kuzynostwa (oczywiście groźbą, inaczej w życiu nie wszedłby do domu wuja, nawet jeśli ten w rzeczywistości nie był taki zły), Caleb cieszył się w duchu, że nie ma rodzeństwa, inaczej już dawno by się wykończył.
    Był jeszcze jeden plus posiadania takiego kuzyna jak Caden. Mianowicie dzięki niemu Caleb przestał być czarną owcą rodziny i podczas tych kolacyjek nie musiał wysłuchiwać, jaką to jest zakałą i że powinien w końcu się ogarnąć. Bo on nigdy nie odwalił na tyle, żeby wylądować za kratami. To znaczy odwalił, ale było w to zamieszanych zbyt wiele osób, które mógł pociągnąć za sobą na dno, więc nie obawiał się wylądowania w ciupie. A Caden dał się złapać. Z jednej strony było to Calowi na rękę, z drugiej jednak miał ochotę mu porządnie przywalić, że był takim idiotą.
    Po oficjalnej części kolacji (tak, było coś takiego, jak oficjalna część) rodzice udali się… Gdzieś. Chyba do ogrodu. Nieważne, nie interesowało go to zbytnio, miał lepsze rzeczy do roboty. Jak zakradnięcie się do piwniczki, żeby rąbnąć z niej butelkę whisky, na której widok w rękach Caleba wuj z pewnością dostałby zawału. Tak zaopatrzony zawędrował do gabinetu Carlisle’a, bez większych problemów odnajdując pudełko cygar. Tak, dokładnie taką byli przewidywalną rodziną.
    Cicho zamknął za sobą drzwi i ruszył w kierunku wejścia na dach, gdzie niegdyś urządzili sobie z Cadenem przytulny kącik, choć może ro zbyt huczne określenie na dwa basenowe leżaki i niski stolik stojący pomiędzy nimi. Wystarczało im to tak długo, jak nikt nie wpieprzał się z buciorami w ich towarzystwo (tak, miał na myśli Audrey, naprawdę strasznie go wkurwiała).
    Kącik jego ust drgnął na widok kuzyna zajmującego jeden z leżaków. Caleb okrążył drugi, postawił na stole butelkę oraz pudełko i opadł na swoje siedzenie, rozpinając marynarkę. Z głębokim westchnieniem spojrzał w niebo, splatając nogi w kostkach, a ręce za głową.
    — Dawno się nie widzieliśmy, Whitmore — odezwał się w końcu, nie patrząc na Cadena. — Jak się masz? Dupa w całości, czy często musiałeś się schylać po mydełko? — zapytał, a na jego wargach zamajaczył łobuzerski uśmieszek.

    ten drugi Whitmore

    OdpowiedzUsuń
  13. [Bardzo mi miło, że ktoś mnie jeszcze pamięta. Zwłaszcza że ja Twój nick też kojarzę, bo zdarzało nam się parę razy spisać i szczerze mówiąc, skrycie liczę, iż tutaj też uda nam się coś ugrać. Wybór padł na Cadena, ponieważ zdążył mnie szybko urzec, ponadto sądzę, że mógłby dogadać się z Nalą. Ostatnio jednak moja mało kreatywna praca wysysa ze mnie pomysłowość i nie wiem, jak ich ugryźć w kwestii jakiegoś powiązania, ale zawsze można byłoby zacząć jak za starych dobrych czasów onetowskich, od zera.] 

    Nalani 

    OdpowiedzUsuń
  14. Zawsze musiała coś spieprzyć i nie byłaby sobą, gdyby i tym razem nie doprowadziła do katastrofy. Wszystko zaczęło się pomiędzy nimi układać, potrafił już nawet żartować z tego przeklętego wypadku w Aspen, powinna wiedzieć, że po tym, co się tam wydarzyło, musi unikać pewnych zachowań, ale jak zwykle, najpierw zrobiła, a później dopiero to przemyślała. W kilka sekund śmiech i głupie żarty o tatuażu z podobizną jego penisa, zamieniły się w krzyk i ten pusty i nieobecny wzrok, który widziała u niego wtedy w łazience. Jakby znalazł się w kompletnie innym miejscu i czasie, a to co działo się wokół, nijak do niego nie docierało.
    - Caden…to ja…to ja Lou…Caden…- starała się wydusić z siebie coś więcej, ale jego zaciśnięte na jej gardle dłonie utrudniały jej zabranie głosu, przy okazji sprawiając, że z trudem zaczęła łapać powietrze. Starała się jakoś wyswobodzić z jego uścisku, szarpnąć się, ale był silniejszy i nic nie wskazywało na to, aby zamierzał w ogóle przestać. Wiedziała, że to nie jego wina, nie zamierzała być o to na niego zła, miała jedynie nadzieję, że chłopak w porę się ocknie i nie będzie musiał do końca życie walczyć z wyrzutami sumienia, gdyby jednak zbyt długi brak powietrza skończył się dla niej tragicznie.
    - Co ty do cholery wyprawiasz?! – usłyszała w oddali głos swojego ojca, który odciągnął ją na siłę od Cadena. Usiadła w rogu pokoju, opierając się o ścianę i rozmasowując obolały ślad na szyi. Oddychała szybko i nierówno, łapiąc przy tym kilka głębszych oddechów. Nie powinno go tu być, nie powinien tu wchodzić, była na niego wściekła, nawet jeśli uratował jej życie. Wiedziała, że będzie robił teraz problemy, już po akcji w Aspen był podejrzliwy i snuł jakieś niestworzone teorie, teraz pewnie połączy dwa do dwóch, a ona będzie musiała potajemnie widywać się z Cadenem. Nie wyobrażała sobie, aby ktokolwiek mógł ich rozdzielić, zależało jej na tyle, że była gotowa poświęcić wszystko i uciec z nim na drugi koniec świata, byle tylko znów nie musieć wracać do punktu wyjścia i relacji, jaka łączyła ich zaraz po jego wyjściu z zakładu karnego. „Mogłeś ją do cholery zabić!”, kaszlnęła kilkukrotnie i poderwała się z miejsca, kiedy w końcu docierały w końcu do niej słowa ojca.
    - Zostaw go, on nie chciał zrobić mi krzywdy, nie dotykaj go do cholery – zaczęła się z nim szarpać od tyłu, kiedy trzymał Cadena za kołnierz koszuli, gotów wymierzyć mu w każdej chwili serię ciosów za to, że naraził jego córkę na niebezpieczeństwo – On nie chciał, nie wiedział, co się dzieje, to moja wina. Caden…wróciłeś? Jest…jest już w porządku? – zapytała niepewnie, wkładając całą siłę w to, aby odsunąć od łóżka ojca i móc znaleźć się jak najbliżej chłopaka – Przepraszam Caden, to znowu moja wina, ja nie pomyślałam, przepraszam…- mruknęła, gładząc wierzchem dłoni jego policzek. Spieprzyła sprawę, a to on będzie ponosił tego konsekwencje, już w Aspen miał wyrzuty sumienia, a co dopiero teraz. Zamierzała zrobić wszystko, aby i o tej sytuacji zapomniał i nie wpłynęło to na ich relację.

    Lou&Bart

    OdpowiedzUsuń
  15. [Jestem jak najbardziej za! Zresztą Nala często błądzi z głową w chmurach, zwłaszcza jak ma słuchawki na uszach. Jednakże mimo swojej pogodnej natury na pewno nie będzie w skowronkach, gdy nieznajomy facet będzie chciał zrzucić na nią całą odpowiedzialność. Myślę, że to, co wydarzy się dalej, możemy ustalić już w trakcie pisania, ponieważ zapewne samo dotarcie do szpitala zajmie nam trochę czasu.] 

    Nalani 

    OdpowiedzUsuń
  16. Była w mieszkaniu. Siedziała przy stole, wręcz zasypana pracami wszystkich uczniów Handlera. Jej bezpośredni przełożony, dupek z prawdziwego zdarzenia, z jakiegoś powodu nie mógł przejść nad jej jednym błędem do porządku dziennego. Od początku roku szkolnego dowalał jej jak tylko mógł. Wymyślał bezsensowne dyżury, wymuszał jej zaangażowanie w dodatkowe zajęcia, konkursy dla uczniów i ciągle zasypywał ją pracami do sprawdzania. Jakby zapominał, że to były jego obowiązki. Owszem, była asystentką nauczyciela, ale z tego co pamiętała to były jego obowiązki, a ona tak właściwie nie powinna tego robić. Tak samo, jak nie powinna prowadzić zajęć, a to też zdarzało się dość często. Handler siedział wówczas w łączniku pomiędzy dwoma salami od angielskiego i zajmował się sobą – za każdym razem tłumaczył się przygotowywaniem testów – gotowy do oświadczenia, że wszystko nadzoruje, gdyby do klasy wpadł ktoś z dyrekcji w celu jakiejś kontroli.
    Literki zlewały się już w jedność, ale nie zamierzała się tak łatwo poddać. Na jutrzejsze popołudnie była umiłowana z Calebem na spotkanie z lekarzem, więc wszystko co mogła, chciała zrobić dzisiaj, aby nie musieć się dodatkowo stresować zadaniami na kolejny dzień w pracy.
    Słysząc powiadomienie, odłożyła długopis na bok i sięgnęła po telefon, drugą dłonią podpierając brodę. Odblokowała telefon i otworzyła szerzej oczy, bo wiadomość od Cadena była ostatnim, czego się w tym momencie spodziewała. Po jej przeczytaniu, otworzyła oczy jeszcze szerzej, bo jej treść była jeszcze bardziej zaskakująca niż samo to, że chłopak się do niej odezwał.
    Kiedy mieli ze sobą kontakt, to naprawdę go lubiła. Co prawda usilne próby zrobienia z nich pary przez ciotkę chłopaka było momentami irytujące, ale sam Caden nie był zły. Świetnie się z nim bawiła, a wiele dobrych, wakacyjnych wspomnień dzieliła właśnie z nim, bo często wakacje spędzała z rodzicami w ich wakacyjnym domku, niedaleko ciotki Cadena. Poza tym, Mercy uwielbiała Adele, była dla niej ważna, mimo, że nie łączyły ich żadne rodzinne więzy.
    Zmarszczyła lekko brwi, raz jeszcze czytając wiadomość od chłopaka. Przymknęli go? I nic o tym nie wiedziała? W jednej chwili pojawiło się w jej głowie wiele pytań, ale również zmartwień. Caden nigdy nie był idealnie grzecznym chłopcem, ale nie podejrzewała, że mógłby skończyć w więzieniu. Ta jego rozbrajająca szczerość sprawiła, że sama nabrała ochoty komuś się wygadać. Nie odpisała jednak od razu, pierw musiała zająć się pracami, więc kiedy chwyciła telefon ponownie było już późne popołudnie, albo i wczesny wieczór, zależy jak na to spojrzeć.

    Od: Mercy
    Do: Caden
    Hejka, myślisz, że jeżeli mnie też zamkną to w końcu dadzą sobie spokój czy raczej pójdą w przekonanie, że jesteśmy siebie warci? 😶 Przepraszam, że cię w to wciągają, mam nadzieję, że to nie będzie długo trwało i szybko dadzą ci spokój.

    Kliknęła wyślij i wpatrywała się w ekran, zastanawiając się nad tym, co takiego wydarzyło się w życiu Cadena.

    Od: Mercy
    Do: Caden
    Bardzo było źle?
    Wiesz, dla kolegi pytam 🙊


    Dosłała po chwili, zagryzając wargę i blokując ekran telefonu.

    Mercy

    OdpowiedzUsuń
  17. [A jak już to tak dobrze uargumentowałaś, to nie będę się wychylać przed szereg i pozwolę mu efektownie na nią wpaść <3]

    Nala😅

    OdpowiedzUsuń
  18. Od: Mercy
    Do: Caden

    Dzięki. Spróbuj się nie wywiązać to inaczej będziemy rozmawiać.
    Wyobraź sobie, jak miotam się i walczę, zastanawiając się czy cokolwiek ci powiedzieć (bo w istocie tak jest, ciągle usuwam i piszę na nowo tę wiadomość, jakby coś miało sprawić, że to będzie lepiej brzmiało 🙃). Skoro zaczęli się martwić, pewnie dostali pismo ze szkoły baletowej w Kanadzie o przyjęciu wypowiedzenia. Nie mogę od jakiegoś czasu już więcej tańczyć. Zrobiłam coś… głupiego i nie potrafię uczyć się na błędach, ale wolałabym nie zostawiać cyfrowych śladów, wiesz? Wtedy naprawdę ktoś mógłby mnie przymknąć.


    Naprawdę miotała się podczas pisania tej wiadomości. Kiedy w końcu stworzyła coś, co względnie nadawało się do wysłania, już nawet nie czytała tego ponownie. Po prostu wcisnęła wyślij, wiedząc aż za dobrze, że gdyby zaczęła to czytać i poprawiać kolejny raz, pewnie w końcu zdecydowałaby się na niedopisywanie. Bo tak było łatwiej. Łatwiej było ignorować wiadomości i połączenia, niż szukać tłumaczeń, starać się przedstawić swój punkt widzenia tak, aby nie być osądzaną. Tak, dużo łatwiej było po prostu przestać się do wszystkich odzywać, a w którymś momencie przestać również wracać na wakacje do rodzinnej Francji. Była przecież dorosła, mogła żyć tak jak chciała. Teraz musiała mierzyć się z konsekwencjami swoich wyborów, też sama.
    Czasami miała poczucie, że ma naprawdę dosyć tej samotności, ale później sobie przypominała, że wytłumaczenie wszystkiego, było gorsze od tej ciszy, która ją otaczała. Dlatego wybierała właśnie ją. I towarzystwo jednego z uczniów. To jej wystarczyło.

    Od: Mercy
    Do: Caden

    Tymi pobudkami o 5 przekonałeś mnie do bycia grzeczną.
    Jak chcesz to daj im znać, że żyję. Ale nie chcę z nimi gadać, więc ja się nie odezwę. Myślisz, że jak ładnie poproszę ciebie, żebyś poprosił Adele, żeby ich przekonała, do tego, żeby dali mi spokój to zadziała? Odwdzięczę się… nie wiem czym, ale dogadamy się, na pewno.


    Wysłała wiadomość i odłożyła telefon obok sterty esejów. Miała dość czytania i poprawiania błędów, którymi nie ona powinna się przecież zajmować. Przygryzła wargę, nie mogąc się skupić już na swoim zadaniu i zaczęła się zastanawiać nad tym, co naprawdę musiało się stać, że rodzice zdecydowali się o proszenie Cadena o pomoc. Dlaczego akurat jego? Przecież widywała się z nim jedynie w wakacje i… dobrze wiedzieli, że cokolwiek pomiędzy nimi, trwało jedynie w wakacje. Dlatego sięgnęła raz jeszcze po telefon i napisała krótką wiadomość.

    Od: Mercy
    Do: Caden

    Oni wiedzą, że jestem w L.A.?

    tylko Mercy

    OdpowiedzUsuń
  19. Muzyka od dziecka stanowiła istotny element jej życia. Głównie ze względu na to, iż jej ojciec prowadził wytwórnię muzyczną i bez wątpienia fascynował się tym tematem. Nalani zatem od najmłodszych lat miała styczność z niesamowicie utalentowanymi gwiazdami estrady. Była świadkiem tworzenia muzyki od samego początku, widziała, jak rodzą się pomysły, jak powstają teksty piosenek i aranżacje muzyczne. Spędzała wiele godzin w studiu nagraniowym, chłonąc atmosferę kreatywności i pasji.
    W okresie dorastania co prawda nie planowała związywać swojej przyszłości z pracą u boku ojca, aczkolwiek choroba i inne wydarzenia życiowe poniekąd zweryfikowały jej plany. Podczas własnej walki o życie dużo czasu spędzała w samotności, zamknięta ze swoimi własnymi myślami. To był moment, w którym zaczęła dostrzegać, jak głęboko zakorzeniona jest w niej miłość do muzyki, ponieważ to w niej odnalazła ukojenie. Mogła też przelewać swoje emocje i ukrywać je pomiędzy wersami kolejnych napisanych przez nią utworów. Ostatecznie zdecydowała się zapisać na jedną z muzycznych uczelni, jednocześnie szkoląc się u boku utalentowanych pracowników jej ojca. Studia na uczelni muzycznej otworzyły przed nią nowe horyzonty. Poznała tam ludzi o podobnych zainteresowaniach, nauczyła się nowych technik i stylów, a także zgłębiła teorię muzyki. W międzyczasie zaczęła coraz bardziej angażować się w działalność wytwórni, pomagając przy produkcji utworów i pracując z artystami.
    Nie przypuszczała, że z czasem będzie w stanie poświęcić się w znacznym stopniu tworzeniu kolejnych numerów, aczkolwiek tak właśnie się stało, a ona potrafiła oddać się temu w pełni. Coraz częściej to ona była odpowiedzialna za komponowanie melodii, pisanie tekstów czy produkcję nagrań. Odkryła, że ma talent do łączenia różnych gatunków muzycznych, tworząc coś unikalnego i świeżego. Jej życie stało się przez to pełne muzyki.
    Dlatego maszerując przez uliczki w Santa Monica, pozwoliła, by utwór, który płynął na jej słuchawkach, zapętlony w pętli, kompletnie zawładnął jej umysłem. Ciągle czuła, że czegoś jej w nim brakuje. Linia melodyjna zdawała się być dopracowana co do najmniejszego szczegółu, tekst dawał do myślenia i przedstawiał historię, a jednak brakowało w tym iskry, a ona nie mogła dojść do tego, gdzie był problem.
    Zapewne właśnie przez to, że była tak zafrasowana swoimi myślami i skupiona na usłyszenie najmniejszych niuansów, nawet nie zwróciła uwagi na to, że na chodniku panuje jakieś zamieszanie. Nagle poczuła uderzenie, które wycisnęło powietrze z jej płuc, a ona poleciała niczym szmaciana lalka do tyłu, jedynie jakimś cudem obracając się na bok, by zamiast na głowie, wylądować na jednej stronie ciała, co mogło okazać się naprawdę głupim przejawem instynktu przetrwania.
    Rozglądając się oszołomiona, próbowała zebrać myśli i ocenić sytuację, a przynajmniej dojść do tego co się stało. Jej słuchawki już dawno odleciały gdzieś na bok, więc gdy minął pierwszy szok, zaatakował ją szum tłumu i głosy ludzi, którzy ich mijali. Jęknęła cicho i zaczęła się podnosić do pozycji siedzącej, krzywiąc się, gdy jej nadgarstek przeszyła fala bólu. Wreszcie jej wzrok padł na chłopaka, który leżał obok niej, zerkając również na deskorolkę, która tak samo jak jej słuchawki, leżała z boku chodnika porzucona.
    — Z drogi?! Przepraszam, że szłam chodnikiem, który do jasnej ciasnej jest przeznaczony dla pieszych! — odparła, słysząc oskarżycielskie tony w jego głosie. Nie była osobą nerwową, ani tym bardziej wybuchową, aczkolwiek igranie z życiem dla niej nie było zabawą, a chłopak leżący obok niej najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spojrzała na niego jeszcze raz, choć tym razem w jej spojrzeniu pojawił się cień troski, który walczył z bijącą z jej zielonych tęczówek złością. Mimo wszystko on też mógł sobie coś zrobić, dlatego kucnęła obok niego, ostrożnie podtrzymując się za swój najprawdopodobniej uszkodzony nadgarstek. Bolało ją praktycznie całe ciało, ale najwyraźniej to jej dłoń przejęła największy ciężar upadku.
      — Możesz mieć wstrząs mózgu. — stwierdziła coś, co zapewne było oczywiste, jednocześnie jednak powstrzymywała się od bardziej zgryźliwej uwagi, starając się hamować swój temperament. Zapewne dalej była po prostu w szoku i nie do końca rozumiała, co się właściwie wydarzyło.

      [ Nie ma problemu, świetnie to rozumiem, bo sama ostatnio żyję w ciągłym biegu :) ]

      Nalani

      Usuń
  20. Gdyby Cal miał w sobie trochę więcej człowieczeństwa, podziękowałby z całego serca swojemu kuzynowi za to, że ten tak koncertowo spierdolił i ułatwił mu nieco życie. Prawda była taka, że choć Caleb nieszczególnie przejmował się zdaniem swojego ojca, był po prostu zmęczony jego ciągłym pierdoleniem, jakby to miało w czymś pomóc i naprostować uszkodzonego syna. Staruszek wciąż się łudził, podczas gdy Caleb doskonale wiedział, że nic z tego nie wyjdzie.
    Ale przynajmniej przestał non stop słyszeć porównania do tego cudownego Whitmore’a, bo po prostu już nie był taki cudowny.
    — Z pewnością — odpowiedział i w końcu obrócił głowę, obdarzając bruneta wrednym uśmiechem. Przyłożył dłoń do klatki piersiowej i westchnął z udawanym rozczuleniem. — Och, naprawdę? To słodkie. Więc wychodzi na to, że cię rozdziewiczę? Miło, że czekałeś na mnie — zaświergotał i znowu zapatrzył się w niebo. Kochał Los Angeles, ale nienawidził tego, że niebo było zanieczyszczone światłem i nigdy nie mógł dostrzec gwiazd, nawet ze wzgórza. Z jakiegoś powodu uważał, że gapienie się w gwiazdy sprawiłoby, że stałby się spokojniejszy. Na tyle, na ile to możliwe, oczywiście. — Wyglądam, jakbym się tym przejmował? — mruknął i podniósł się na siedzeniu, po czym obrócił się tak, żeby siedzieć przodem do stolika. W pierwszej kolejności odkorkował butelkę, pociągnął z niej łyk i przekazał ją kuzynowi, a potem zabrał się za wyjmowanie i przycinanie cygar. Odpalił swoje i złapał je między zęby, drugie natomiast przekazał Cadenowi. Tak zaopatrzony opadł plecami z powrotem na oparcie i wypuścił dym w górę.
    — Wiesz, że ona powinna odpowiedzieć za to, co ci zrobiła, nie? — odezwał się po chwili ciszy, całkiem przyjemnej. Mógłby w niej trwać, ale widział Cadena pierwszy raz od opuszczenia przez niego więzienia i musiał się z nim podzielić tym, co myśli o całej tej sytuacji. A konkretniej o zachowaniu Louise. Louise, której od zawsze miał ochotę urwać głowę. Teraz nawet bardziej niż wcześniej. — Ta mała suka sprawiła, że masz kartotekę i stracony kawałek życia. Zasłużyła na to, żeby się na niej zemścić — dodał i pociągnął dym, po czym obrócił głowę i powoli wypuścił go w stronę kuzyna. — Tak tylko mówię. Zrobisz jak uważasz, ale gdybyś chciał, mogę pomóc — uśmiechnął się kącikiem ust.

    cal

    OdpowiedzUsuń
  21. Odkąd wyszła z domu, serce waliło jej tak mocno, że czuła jego echo w całym ciele. Nie nazwałaby tego ekscytacją, bo to po prostu było coś więcej, żadne przyziemne przywiązanie, a ona sama nie była głupią małolatą, rumieniącą się pod spojrzeniem swojego idola. Ideału. Miała zamiar wejść i otwarcie zagadać, powiedzieć coś w stylu: Cześć, jestem Aster i pisałam do ciebie tony listów, kiedy gniłeś w więzieniu, wiesz? albo Cześć. Poznajesz mnie?, chociaż była przekonana, że odpowiedź brzmiałaby: nie. Ale to nie miało większego znaczenia, nie teraz, kiedy była już tak blisko od tego, co zamierzała zrobić, by zapamiętał ją na całe życie.
    Na imprezie było dużo ludzi, znacznie więcej, niż spodziewała się zastać o tak wczesnej godzinie. Zazwyczaj większość zbierała się później, kiedy wszyscy inni zdążyli się już rozkręcić. Wzięła sobie drinka ze stolika stojącego przy ścianie i pomaszerowała w odległy kąt pokoju, skąd miała doskonały widok na wszystkich obecnych ludzi, wchodzących i wychodzących. Niecierpliwie stukała paznokciami o szklankę. Nienawidziła czekać. Wydawało jej się wówczas, że czas rozciąga się w nieskończoność, jak przeżuta guma balonowa.
    Porozmawiała przez chwilę z grupką znajomych ze szkoły, na tyle uprzejmie, żeby nie poczuli się urażeni, a jednocześnie na tyle zdystansowanie, by nie zechcieli spędzić tej imprezy w jej towarzystwie. Miała już plany i nie zamierzała ich sobie odpuścić.
    Wydawało się, że to niemożliwe, ale jej serce jeszcze odrobinę przyspieszyło, kiedy go zobaczyła. Wpadło w opętańczy galop, jakby miało zaraz wyskoczyć na zewnątrz i samowolnie pobiec w jego stronę. Wzięła głęboki oddech, przechyliła szklankę i duszkiem wypiła całą jej zawartość. Stanęła pewnie na nogach i zrobiła kilka kroków w jego kierunku.
    Boże, od tak dawna marzyła o chwili, w której będzie mogła z nim porozmawiać, po prostu porozmawiać. Na początek to by jej wystarczyło. Najchętniej nie odstąpiłaby go już nigdy na krok.
    Nie pamiętała, jak to się wszystko zaczęło, ale wiedziała, jak chciałaby to rozegrać.
    Po drodze sięgnęła po kolejne dwie szklanki z alkoholem i niespiesznie podeszła do chłopaka.
    — Cześć — powiedziała, patrząc mu w oczy, śmiało i czysto, i wyciągnęła w jego stronę drinka. — Wzięłam dla ciebie. Żebyśmy mogli opić twoją wolność — uśmiechnęła się krzywo, jakby przełknęła właśnie plasterek cytryny. Lekko stuknęła szkłem o szkło i upiła całkiem spory łyk ze swojej szklanki. — Aha, nie poznajesz mnie — podsumowała, nadal się uśmiechając, lecz jakby bardziej wyrozumiale. — Szkoda.
    Tak naprawdę nie sądziła, że od razu ją rozpozna. Właściwie nie sądziła, że w ogóle ją rozpozna. A jednak przyjemnie było się czasem w ten sposób łudzić, choćby w zaciszu własnego umysłu. Oprócz niego nie było tam już miejsca na żadne inne rozważania. Nic innego po prostu się nie liczyło.
    Przyglądała mu się ukradkiem, czekając na odpowiedź, jego włosy, oczy, twarz tak idealną, jakby była rzeźbiona z marmuru przez renesansowego artystę. Uwielbiała otaczać się pięknymi przedmiotami, a, cóż, Caden Whitmore z pewnością był piękny. Nie wiedziała, co ją tak w nim urzekło, że była gotowa zrobić wszystko, co by zechciał, od czegoś żenującego, po coś zakazanego. Uroda była tylko częścią tej skomplikowanej całości, której nici oplatały się wokół, tworząc skomplikowane wzory i węzły.
    — To takie niesprawiedliwe, wiesz — odezwała się po chwili, miękkim, niskim głosem, który zachęcał wręcz do powierzenia mu swoich najskrytszych tajemnic. Jej duże oczy spoglądały na niego z wyrazem absolunej niewinności, absolutnego współczucia. Te oczy mówiły: Jesteśmy twoimi przyjaciółmi. Możesz nam zaufać. — Takie niesprawiedliwe. Przecież niczego nie zwinąłeś — wzruszyła ramionami, szukając w kieszeniach kurtki paczki papierosów, którą od razu wysunęła w jego stronę. — Każdy się czasem wygłupia, to nic złego — dodała ciepłym szeptem, uśmiechając się łobuzersko.

    no to jedziemy

    OdpowiedzUsuń
  22. Spojrzała na wiadomość, która właśnie wpadła na jej dm i uśmiechnęła się lekko kącikiem ust. To było takie łatwe. Po prostu odpisać Cadenowi i w jednej chwili poczuć, że wcale nie jest całkowicie odcięta od świata, że to jedynie jej decyzja. Oczywiście, był w jej życiu Caleb, ale poza nim… sam jej ostatnio wytknął, że nie ma znajomych. Odpowiedziała mu, że to dlatego, że ich zwyczajnie nie chciała mieć, że sama wybrała samotność. Teraz to sobie udowodniła. To był tylko jej wybór. Mogła przecież nie odpisywać na żadną z wiadomości, mogła nie ciągnąć tej rozmowy. Zrobiła to, bo sama tego chciała.

    Od: Mercy
    Do: Caden
    Mam rozumieć, że doniósł byś na mnie? Dzięki. Myślałam, że przez wzgląd na naszą przeszłość nie dokładałbyś mi *wywraca oczami*
    Jasne, kiedyś, może.


    Westchnęła tylko, a następnie wysłała wiadomość. Tak. Wszystko, co robiła było jedynie jej decyzja. Te kilka wiadomości wymienionych z Cadenem utwierdziło ją w tym przekonaniu. To, że po wszystkim została z Calebem też było jej decyzją. To, że postanowiła mu wybaczyć też. Mogłaby uciec. Mogłaby przecież ponownie zniknąć. Tym razem zamiast zaszyć się w Stanach, ukrywając się przed rodziną, mogłaby wrócić do Europy i ukryć się przed nim. Gdyby nadal się go bała, gdyby nadal uważała, że grozi jej niebezpieczeństwo. Ale nie groziło. Przeprosił. Zabrał ją na randkę, chociaż nie chciał przyznać, że to była randka i nawet znalazł lekarza, który uznał, że może ją wyleczyć. Naprawić jej nogę. Chwyciła się tej nadziei, tej myśli, że wszystko co dzieje się w jej życiu, to jej decyzje. Jej. Nikogo innego. Dlatego z uśmiechem odpisała na kolejną wiadomość Cadena, nie zastanawiając się nad tym co na to jej chłopak.

    Od: Mercy
    Do: Caden
    Postaram się jakoś to ogarnąć, żeby za długo cię nie męczyli. Głupio mi, że posunęli się do wykorzystania ciebie i zawracania ci głowy.
    Mam jutro pracę, ale hej, minęły lata odkąd widzieliśmy się ostatni raz.


    Nie zastanawiała się długo nad tym czy dobrym pomysłem jest spotkanie z Cadenem. Raczej popłynęła na fali myśli, że może być odpowiedzialna za własne decyzje, że nie musi się nikomu tłumaczyć, a jedynie może udowodnić sobie, że… to ona jest panią swojego losu. Myśl o spotkaniu z chłopakiem napawała ją spokojem, w żaden sposób nie stresowała się tym, że od ich ostatniego spotkania minęły lata. Zawsze dobrze się dogadywali, nie zakładała, że to mogłoby się zmienić.
    Kiedy skończyła sprawdzanie esejów, wciągnęła na siebie bluzę, którą poprzedniego dnia dostała od Cala, i która wciąż nim pachniała, a następnie założyła sportowe buty i dżinsową kurtkę, by po około dwóch godzinach od ostatniej wiadomości, pojawić się pod wskazanym adresem z papierową torebką, w której znajdowały się zestawy sushi.
    — Nie wspominałeś o jedzeniu, więc zapewniłam nam małe co nieco — powiedziała unosząc torbę tak wysoko, że przysłoniła jej twarz, kiedy drzwi się otworzyły i usłyszała od tak dawna niesłyszany głos — cześć? Trochę minęło — uśmiechnęła się delikatnie kącikami ust, opuszczając powoli dłoń, w której trzymała jedzenie.

    mer

    OdpowiedzUsuń