NAGŁÓWEK/HTML1

L.A. Dreamers

INFORMACJE/HTML2

❤️‍🔥 Porządki po liście obecności zrobione!

❤️‍🔥 Lista obecności dobiegła końca. Karty autorów, którzy się na nią nie wpisali, zostały przeniesione do archiwum. Autorzy mają czas do 7.09 na zgłoszenie chęci dalszego współtworzenia bloga, po tym czasie zostaną usunięci z grona autorów.

❤️‍🔥 Kilka punktów regulaminu uległo zmianie (zaznaczenie kolorem), zapraszamy do zapoznania się z treścią!

❤️‍🔥 Zapraszamy do zapisów! 👁️

Dance with me. Bring my demons to their knees.

cośtam
.
.
.

Jesse Blythe
Powiedz mi coś prawdziwego. Kącik jego ust drży niekontrolowanie, a w końcu unosi się ku górze w krzywej imitacji uśmiechu, który nie sięga jednak oczu. Te pozostają bez wyrazu, dziwnie obojętne na zryw emocji, który czai się w napiętych rysach jego twarzy, gdy przeszywa cię spojrzeniem. Patrzy, ale nie widzi, sięgając myślami gdzieś daleko poza twoją trywialną egzystencję. Nie spieszy się, karmiąc wijącą się u twoich stóp niecierpliwość z wprawą godną artysty. Niech nie ślubuje przebrnąć przez ciemności nocy, kto nie widział jeszcze zmroku, odpowiada wreszcie. Wie doskonale, że nie to miałaś na myśli. Ładne. Rozdrażnienie w twoim głosie jest jak chybiona nuta w bliskiej ideału semfonii i nie umyka jego uwadze. Tołstoj? Tolkien. Nie zadaje sobie trudu, by cię poprawić. Szkoda. Traci zainteresowanie, a powiew zawodu skutecznie gasi tlącą się w nim jeszcze przed momentem iskrę sympatii. Uświadamia sobie, że jesteś jedną z nich, pozorantką, poszukiwaczką prawdy płytkiej. Prawdy łatwej. Bardziej niż dlaczego interesuje cię kto, a chociaż to jeszcze być może zdołałby ci wybaczyć, gdy zamyka palce na twojej szczęce i rozbija się bezlitośnie o miękkość twoich warg wie już, że nie poświęci ci więcej czasu. Smakujesz nieadekwatnie do tego, jak się prezentujesz, ale ponad wszelką wątpliwość odpowiednio do charakteru: mdło, miałko i bez polotu. Nie zaszczyca cię nawet spojrzeniem, kiedy kciukiem ściera cię ze swoich ust i odchodzi, bez żalu porzucając zakusy namiętności. Niesiesz się bez echa po meandrach jego upodobań, zbyt cicha, by zagłuszyć dręczące go demony. By dać mu to, czego potrzebuje.
Jason Mellan Blythe. Od 6-tego do 16-tego roku wychowywany w jednym z domów dziecka w South Central. Cztery lata temu zniknął bez śladu, by zaledwie kilka tygodni temu pojawić się w mieście jak gdyby nigdy nic. Obecnie mechanik samochodwy w warsztacie wuja, gdzie też za jego zgodą okupuje starą klitkę nad garażem. W weekendy - dla zabicia czasu - dorabia sobie jako dostawca jedzenia w okolicznych knajpach. Regularny bywalec barów i klubów z bilardem. Właściciel zdezelowanego Camaro SS z 1969 roku, które zamierza doprowadzić do porządku; póki co dłubie w nim tylko od czasu do czasu, wyklinając na kolejne usterki. Tatuaży ma łącznie trzy: dwa pokrywające dłonie i przedramiona oraz jeden na plecach.

15 komentarzy:

  1. [Cześć! Witamy na blogu :) Jesse zdecydowanie jest intrygujący, a karta bardzo przyjemnie i ładnie napisana! Ciekawa jestem jego zniknięcia i co się za nim kryje! Z przyjemnością porwałabym Was na wątek, ale na ten moment niestety nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy, ale gdyby Tobie coś wpadło do głowy, a któraś z moich postaci pasowałaby do historii jaką chcesz stworzyć to zapraszam!]

    Margaret, Mercy, Ledger i Theo

    OdpowiedzUsuń
  2. [Klimatycznie napisana karta, do tego w pięknym stylu, więc nie mogłam się powstrzymać przed napisaniem. Szczególnie, że treść karty dużo nie odkrywa, a Jesse jest na tyle interesującą kreacją, że ma się ochotę dowiedzieć o nim więcej. Chyba nie ma innego sposobu, niż zaciągnąć Cię na wątek :P. Nie wiem, czy grywasz męsko-męskie, ale jeśli tak, to chciałabym zaproponować coś bardziej złożonego, niż "wpadli na siebie w barze". Daj znać, czy jesteś chętna i na ile Jesse jest otwarty w kontaktach z obcymi?]

    Angel Alvarez

    OdpowiedzUsuń
  3. [Cześć! Bardzo intrygująca postać, podoba mi się ciekawa kreacja i tajemnica, która goni tajemnicę. Właściwie więcej o nim nie wiemy, niż wiemy i aż prosi się, by go porwać do wątku. Moja Riley to porządna dziewczyna i właściwie nie mam pojęcia, jak moglibyśmy ich powiązać, ale może mała burza mózgów nam pomoże? jeśli masz chęć na wspólny wątek, zapraszam :)
    Udanej gry na blogu! ;)]

    Riley Gray

    OdpowiedzUsuń
  4. [O, podoba mi się pomysł z podejrzanym barem z bilardem, to totalnie nie w stylu Riley! Myślę że jacyś jej znajomi z Nowego Jorku mogli wyczytać polecajke o takim miejscu na turystycznym przewodniku, więc ją namówili, a ona przebywa w LA od kilku tygodni dopiero i miasto chętnie pozna z każdej strony. ;) Chętnie nam zacznę, ale potrzebuje dnia do dwóch i już nam poślę zaczęcie! ]

    Riley Gray

    OdpowiedzUsuń
  5. [Hej, cześć! Powoli budzę się do życia po dłuższej przerwie i bardzo cieszy mnie to, że mogę Cię powitać w gronie autorów 😁
    Bardzo podoba mi się karta, która przedstawia Jessego(mam nadzieję, że dobrze odmieniłam jego imię), a zarazem wydaje mi się on bardzo tajemniczą osobą. Gdyby były chęci, zapraszam do siebie i moich dziewczyn 😏]
    Octavia/Isabella

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyjazd dwóch koleżanek z studiów prawniczych do LA był niespodzianką, ale Riley bardzo to doceniła. Mijał już drugi miesiąc, gdy przeniosła się tu w Nowego Jorku, ale zajęta pracą nie miała jeszcze okazji dobrze poznać miasta. A już szczególnie nie miała okazji poznać jego wieczornej, rozrywkowej odsłony, więc zarówno Hanna jak i Alice okazały się nie tyle wyśmienitym towarzystwem, co solidnym argumentem, by porzuciła zapiski prowadzonych spraw w kancelarii i trochę rozerwała.
    Riley była bardzo porządna i odpowiedzialna, przykładała się do pracy tak bardzo, że odrobinę zapominała o reszcie życia. Paralegal w cenionej kancelarii i pod okiem surowego szefa, to była pierwsza solidna praca po studiach. Zależało jej na tym. Może traktowała to zbyt poważnie, ale ostatecznie z tym kierunkiem wiązała swoją przyszłość. Na razie po tych kilku tygodniach podobało jej się to, co robiła, ale koleżanki uświadomiły jej, że zapomniała o tym, że ma dopiero dwadzieścia parę lat i powinna też znajdować czas na dobrą zabawę! I dla siebie, aby się nie zatracić w budowaniu kariery, która nie jest całym życiem. I to było jej bardzo potrzebne, dlatego z przyjemnością szykowała się na wieczór, który zapowiadał się na całkiem ciekawy.
    Kluby z głośną muzyką to nie do końca był jej świat, ale w takich miejscach Riley umiała się odciąć i odreagować. Lubiła tańczyć, skakać, śmiać się i słodkie drinki i właśnie na takie wyjście się nastawiła, zresztą zwykle do takich miejsc chodziła z dziewczynami. A mniejszy klub, a właściwie bar z kilkoma stołami do bilardu, to było... zaskakujące. I wiedziała, że to Alice nalegała na to miejsce, bo jeden z barmanów prowadził konto w social mediach i tam go znalazła, ale ostatecznie do lokalu wchodziła mniej przekonana, niż wychodziła z domu. Jakoś inaczej sobie wyobrażała ten wieczór i inna dzielnica, niż centrum już samo w sobie wydawało się mniej... pewne i bezpieczne. Może była zbyt grzeczna na takie miejsca, a może brakowało jej wyobraźni... Nie miała zamiaru uciekać, ani rezygnować z zabawy, bo właściwie sama nie wiedziała, czego się spodziewać! I chyba naoglądała się za wielu filmów i za bardzo przejmowała rozprawami jakie prowadzili prawnicy w jej otoczeniu, bo chyba nie w każdym barze dochodzi do bójek i ktoś zostaje dźgnięty nożem, prawda?
    Ostatecznie Alice usiadła przy barze, aby poznać barmana, który ją oczarował w sieci na jakimś forum, a Riley i Sue zajeły miejsce przy stoliku, który całe szczęście się nie lepił. I Gray dość szybko wyłapała posyłane im kilka zainteresowanych spojrzeń, po czym zdała sobie sprawę, że rozpuszczone długie włosy i błyszcząca mini sukienka to nie najlepszy wybór do tego typu miejsc...
    - Czy będziemy tu pić piwo? - pochyliła się nad blatem do koleżanki, która spojrzała na kartę menu położoną płasko przed nimi i niemal wręcz zaniepokojona, przygryzła dolną wargę. Oh, oby nie! Ona nie lubiła piwa!
    - Dziewczyny, zagramy? - Alice wyrosła obok nich z wysoką szklanką wspomnianego alkoholu i wcisneła się obok Riley, przepędzając ją na drugi koniec siedziska pod ścianę. Wskazała skinieniem na stół bilardowy, do którego podszedł barman, z którym kilka minut temu flirtowała, a Riley już wiedziała, że właściwie całe wyjście to było właśnie polowanie koleżanki na chłopaka z sieci.
    - Ty się musisz opanować - mrukneła tylko. - Ja nie potrafię grać - przyznała prosto, zupełnie jakby tylko o to jej chodziło i odgarnęła długie włosy w tył. Rozejrzała się wokół, czując, że trochę jakby tu nie pasuje i nie chodziło o połyskującą srebrną sukienkę, ani nawet wysokie szpilki, czy czerwona pomadkę na ustach. Ona jakby... była z innej bajki.

    [Trochę mam ubaw, pisząc taki wątek! To zdecydowanie nie klimat, do którego przywykła panna Gray! :D]


    Riley

    OdpowiedzUsuń
  7. [Hej, jest absolutnie super!]


    Alice w swojej skórzanej mini i obcisłym topie na jedno ramię z szerokim uśmiechem upiła solidny łyk piwa przez szeroką rurkę. Jej się tu bardzo podobało, a wyraz twarzy Gray szczerze bawił te brunetkę. Riley z nich trzech była najbardziej niewinna i poukładana, aż cud że skończyła studia prawnicze i szła w świat walczyć o sprawiedliwość! Ciemne sarnie oczy Alice prześlizgnęły się z Riley na Sue i po chwili obróciła się w stronę stołu, machając do swojego nowego prawie chłopaka. Oczywiście że zaplanowała to wszystko jeszcze zanim zaproponowała koleżance, że dowiedzą tą trzecią w LA! Ale jakże mogłoby być inaczej, skoro Cameron okazał się takim fascynującym facetem! Akurat i Riley i Sue powinny to rozumieć, przecież też randkowały!
    - No chodźcie! - skinęła zachęcająco w stronę bilarda, upijając kolejny łyk piwa i nawet bez soku jej dziś smakowało. - Oh, na litość boską Riley nikt cię tu nie zeżre - dodała, wywracając oczami, a potem zwyczajnie wstała i sprężystym krokiem przemaszerowała w stronę barmana i jego kolegów, którzy też znaleźli się przy stole.
    Alice zdecydowanie była tą najśmielszą i najbardziej bezpośrednią z koleżanek. Sue była łagodna, ale uparta, nie tak ostrożna jak Riley. Stać ją było na spontaniczność jak zapis na tatuaż z dnia na dzień, albo wykupienie cholernie drogiej wycieczki za oszczędności z kilku miesięcy. I Gray wiedziała, że dziewczyny we dwójkę tworzyły idealny duet, a w trzy się uzupełniały. Poznały się na studiach, ale po pierwszym roku została na prawie tylko blondynka, za to dwie brunetki poszły każda w inną stronę. Alice próbowała coś stworzyć, prowadząc audycje w radiu mniejszej stacji, a Sue korzystając z okazji, że pochodzi z majętnej rodziny, po prostu szukała siebie w podróżach, zastanawiajac się ,co chce robić w życiu tak w ogóle. Riley z kolei jako dziecko polityka i lekarza, ludzi nieobecnych w domu ale i uważnych, od zawsze była pilna i ostrożna, może trochę bojaźliwa i miała poukładane scenariusze na życie. Po prostu grzeczna, niezależnie czy był to komplement, czy wręcz przeciwnie. Mimo wszystko była też otwarta na szansę, jakie niósł każdy dzień, tylko do niektórych podchodziła niepewnie. Jak do tego baru!
    Westchnęła i wstała za koleżankami, ciągnąć odrobinę materiał krótkiej sukienki w dół. I nie chodziło o to, że uważała się za jakąś boginię, która ściąga na siebie uwagę i spojrzenia, tylko... Powinna się ubrać inaczej. Peszyła się i to wszystko.
    Stanęła obok koleżanek i z delikatnym uśmiechem przedstawiła się. Uścisnęła dłoń trzem mężczyznom, notując ich imiona i spojrzała na ułożone kolorowe kule, lekko zaciskając usta. Nie było sensu udawać, nie miała pojęcia o zasadach tej gry, poza podziałem na te z pełnym kolorem dla jednego gracza i pozostałych dla drugiego. I kolejności bicia kul, ale czy to było wszystko, o czym należało pamiętać? Szczerze wątpiła.
    - Może się przemieszamy? - zaproponowała, patrząc na Alice i stojącego obok niej barmana. - Dziewczyny mnie uduszą, jak przeze mnie przegrają - wzruszyła lekko ramionami, cicho się przy tym śmiejąc krótko, bo ją taka porażka nie bardzo by zabolała. Alice chciała się popisać, a Riley obawiała się, że nawet nie potrafi poprawnie chwycić kija i go ustawić, wolała się więc nie narażać. Poza tym oczywiście mogli zagrać, przecież to nie tak, że nigdy tego nie robiła. Tylko panowie wyglądali na profesjonalistów! Na pewno nie miały z nimi szans.
    Obeszła stół i stanęła po drugiej stronie obok wysokiego bruneta, patrząc na trójkąt, w którym Cameron ułożył bile.


    Riley

    OdpowiedzUsuń
  8. [Pozwolę sobie na napisanie maila! :)]

    OdpowiedzUsuń
  9. Riley nie jest nieufną osobą, a jej przyjemne dla ludzi obycie i wysoka kultura, zwykle pozwalają im się czuć w jej obecności bardzo swobodnie, nawet od pierwszego spotkania. Wygląda na swój wiek, ma młodzieńczą, świeżą urodę, za to zachowuję się i rozmawia dojrzalej niż idą zakłady. To taki drobny zgrzyt w obrazku naiwnej blondynki, za jaką maja ją zwykle ludzie, gdy ją poznają. Ona jednak nie obraża się, nie gniewa, a cierpliwie czeka, dając kolejne szansę na sprawiedliwą i słuszną ocenę jej osoby, wie zresztą, że ludzie lubią oceniać i nadawać etykiety.
    Zakładała dzisiaj dobrą zabawę, wyobrażała sobie, że przed piątą wrócą z dziewczynami do jej wynajętego mieszkania, być może nawet boso, niosąc wysokie szpilki w dłoniach, skoro plan był przetańczyć całą noc. Tańców chyba nie będzie, słodkich drinków może mniej niż sądziła, za to nikt nie skreślił dobrej zabawy. Riley lubiła rywalizację, o ile pozostawała ona w zdroworozsądkowych granicach. I właściwie nic nie stało na przeszkodzie, by faktycznie inaczej, ale równie dobrze się dziś zabawić.
    Nie umiała jeszcze dostrzec i zrozumieć dynamiki relacji w grupie trzech nowo poznanych mężczyzn, ale ostatecznie uznała, że wcale nie musi nic widzieć i rozumieć. Musiała tylko mieć pewność, że Cameron jest w porządku, a Alice nie odbiło, lecąc ponad sześć godzin z Nowego Jorku przez kilka stanów za facetem. Nie byłoby to jej największe wariactwo, ale czuła się razem z Sue zobligowana, aby na koniec tego wyjścia koleżance potwierdzić, że może faktycznie jest w nim coś wyjątkowego. Musiała tylko trochę bardziej się przekonać do gry i zmiany planów, a choć zwykle była elastyczna, to tu czuła się jeszcze trochę niezręcznie. Ale nic w tym dziwnego, była córką senatora i znanej chirurżki, w jej życiu wszystko było poukładane jak idealna partyjka Tetrisa.
    Oparła dłoń na brzegu stołu, słuchając zasad i uśmiechając się delikatnie. Pozytywne nastawienie Austina było zaraźliwe, choć dostrzegała tę mimikę i gesty stojącego obok bruneta, które sugerowały, aby się miała na baczności. I bardzo podobało jej się to, jakiego podziału dokonali wśród ich szóstki, bo kończąc w zespole z dwoma osobami, czuła, że mają już na starcie przewagę. O ile Sue ich nie zaskoczy, bo ona podróżując po świecie na prawdę czasami wyskakiwała z takimi umiejętnościami, że wszystkim wokół opadały szczęki! Umiała na przykład tatuować handpoke po wizycie na Wyspach Polinezji.
    Riley zaczesała za ucho kilka kosmyków, które opadły do przodu i łaskotanie po policzku zaczęło jej przeszkadzać. Nie musieli upraszczać gry, bo inne stoły były zajęte, lubiła wyzwania i jej koleżanki również. Zasady wydawały się proste i logiczne. Do wbicia były po kolei bile czerwona, kolorowa i znów czerwona, na przemian. Kolorowe wracały, czerwone zostawały, aż nie wbiją wszystkich czerwonych. Na końcu kolorowe, grę kończyła czarna. Przesunęła opuszkami po zielonym materiale, chcąc zapoznać się z fakturą, tak z czystej ciekawości.
    - Łatwizna! - podsumowała Alice i oparła dłoń na biodrze, stając twarzą do Camerona. - Możemy zaczynać? - wcale nie speszona patrzyła na niego tak, jakby to one wymyśliły grę i rzucamy wyzwanie. No niewiarygodne!
    Sue milczała, igladajac stół z uwagą, a Riley kiwnęła głową, starając się zapamiętać tyle, ile na razie zdoła, choć pewnie pytania będą padać i się powtarzać. I nie było co udawać speca!
    - Ok... Masz jakąś propozycję ? - na hasło zakładu, podniosła spojrzenie od ułożonych bil i zerkając przez chwilę na postawę Alice, zatrzymała wzrok kawałek dalej w twarzy barmana. Ciekawe... Czy wszyscy ci trzej tu pracują i przebywają, bo to dobre miejsce i dobrze się tu czują? Miała wrażenie, że Cameron zgrywa się energią z jej koleżanką , oboje wydawali się śmiali i bezpośredni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Miała przez moment wrażenie, że gdyby się wycofała i usiadła gdzieś obok, to ani Alice, ani Sue nie miałyby jej tego za złe, a gra potoczyłaby się bez zakłóceń. Ale poznając zasady, poczuła też odrobinkę ekscytację w odpowiedzi na zapowiedzianą rywalizację. Nie chodziło o to, że lubiła wygrywać, ale sama gra zapowiadała się ciekawie, szczególnie że towarzystwo nie było odpychające i wszyscy byli pozytywnie nastawieni do zabawy. I jakby nie patrzeć, wcale nie były w obskurnym i strasznym barze.
      - Oh tak, bardzo chętnie - uśmiechnęła się szeroko do Jesse'go, gdy zaproponował coś do picia. Teraz chyba Alice i Cameron między sobą, mimo że należeli do tej samej drużyny, musieli ustalić o co się założą. I Riley czuła, że Austin dorzuci swoje trzy grosze skoro i jego mogły dotknąć skutki przegranej, w końcu nigdy nic nie wiadomo, a nie wyglądał na takiego, który lubi porażki.
      Skierowała się w stronę baru i rozejrzała znów po wnętrzu lokalu.
      - Często gracie? - spytała nowego kolegę, chcąc mieć choć minimalne pojęcie o tym, jak poważnie traktują bilard. I nie chciała sprawiać wrażenia do czegokolwiek przymuszonej.


      [Lecę z telefonu, za błędy proszę wybaczyć!]
      Riley

      Usuń
  10. Riley pracowała, aby ratować tych co wpadają w kłopoty, albo skutecznie pokazać im, że sprawiedliwość dosięgnie każdego, jeśli te kłopoty spowodował i wyrządził komuś krzywdę. Wierzyła w sprawiedliwość i nie pozwalała sobie tej wiary zachwiać, choć nawet jej szef mocno ją testował. Nie była jednak surowa, a jej łagodne usposobienie wydawało się nie pasować to zawodu, jaki obrała. Zdecydowanie za to nie pasowała do miejsca jak to, jednak całe szczęście nie była zamkniętym na świat i rozmaite scenariusze bufonem i nie nosiła głowy zadartej tak wysoko, by nie widzieć nic więcej poza czubkiem własnego nosa. Nie była nowobogacką księżniczką i czułaby się urażona, poznając tę ocenę, ale jednocześnie mogłaby zrozumieć, czemu ją otrzymała, gdy prezentowała się właśnie tak, w miejscu takim ja to.
    Oparła dłonie o brzeg barowej lady i chwilę przyglądała się już otwarcie brunetowi. Był spokojny, ale pewny siebie, jednocześnie wydawało jej się, że dostrzega w nim cechę, którą dzielili i którą bardzo ceniła. Szanował granice. Taki wniosek wysnuła chociażby po tym, jak spojrzał na barmana, by upewnić się, że może sobie pozwolić na wejście na jego teren. Uśmiechneła się kącikiem ust i poprawiła ramiączko krótkiej sukienki, gdy zsunęło się po ramieniu, a materiał z przodu odsłonił nieco więcej opalonej skóry na dekolcie, w momencie gdy przechyliła się, by zerknąć na alkohole jakie Jesse zgarnia dla siebie i kolegów. Spuściła wtedy na chwilę wzrok, speszona i skrępowana, w duchu przeklinając kolejny raz wybór tej kreacji. Gdyby miała jakiś szalik, klej, albo taśmę, rozwiązałaby to szybko, a tak czuła, że może się źle czuć w własnym ciele do końca pobytu poza mieszkaniem.
    Była jeszcze jedna cecha, jaką dzielili, ale o tym nie mogła mieć pojęcia. Ona też troszczyła się o bliskich. Nie martwiło jej zauroczenie Alice, ale martwiła się o przyjaciółkę. Niezależnie od tego jak potoczy się relacja brunetki z Cameronem, Riley będzie obok i może dlatego wyglądała na uprzedzoną i nieufną, gdy zerkała w stronę tamtej dwójki.
    - Nie lubię smaku piwa - przyznała z przepraszającym uśmiechem i skupia się na tym co łatwiejsze, czyli upodobaniach smakowych koleżanek. - Alice pije piwo, pewnie jakieś smakowe lub z sokiem, a Sue przepada za rumem z colą - odpowiedziała, po czym stawia dwa drobne kroki w bok, aby spojrzeć na butelki za plecami mężczyzny.
    Blondynka nie była znawczynią, ani smakoszem. Miała ulubione wina, a rzędy butelek nic jej nie mówiły. Zacisnęła odrobinę usta i spojrzała na swoje dłonie, na ładnie spiłowane w migdałki paznokcie stukające o gładką powierzchnię baru.
    - Czy mogłabym dostać mojito? - spytała skromnie, podnosząc wzrok na Jesse'go, a potem zerknęła przelotnie na barmana, który mógłby wykonać jej zamówienie. Oczywiście jeśli nie było takiej opcji, bo zabrakło któregoś z składnika, to mogła wziąć piwo, ale wtedy koniecznie z sokiem, najlepiej podwójną dawką.
    Ciekawa była co robi brunet, czym się zajmuje. Pasował jej na kogoś, kto pracuje sam, ale w razie potrzeby dogada się w zespole. Nie umiała wytypować konkretnego zawodu. Był zdystansowany i uważny, może bał się kobiet? Może tak nie pasowała do tutejszych klimatów z resztą dziewczyn, że burzyły im jakiś ład i porządek? Przynajmniej temu tu panu, bo Cameron i Austin wydawali się niewzruszeni i zadowoleni z atrakcji wieczoru.


    Riley

    OdpowiedzUsuń

  11. Jej spojrzenie stwardniało, gdy dostała upomnienie, a kiedy skomentował, że nie musi być nieśmiała, nawet jeśli nie miał nic złego na myśli, jej brwi zjechały niżej. Nie uważała tego za coś złego, chciała się napić czegoś smacznego i jednocześnie nie robić nikomu kłopotu. Przez chwilę wyglądała tak, jakby miała strzelić focha i obrażona bez słowa wyjść z baru. A w istocie była zdumiona, że tak nonszalancko i bezpośrednio się do niej zwraca, bo przecież przywykła do paniowania i nie komentowania w głos cudzego zachowania, o ile nie dotyka tego formalna powinność; i to od osób, z którymi spędza kilka godzin dziennie codziennie. Miała w sobie więc pewną wyniosłość, nabytą z środowiska w którym przebywała, ale chyba zaczynała tym przesiąkać. Ostatecznie uśmiechnęła się lekko, z rozbawieniem do własnego zachowania, własnych myśli i tego że Jesse ma rację. Pewnie ma ją za nadętą, nie zdziwiłaby się.
    - Woda gazowana - wybrała, uśmiechając się do barmana, który pojawił się obok, aby działać, zaraz jednak jej zaciekawione zielone oczy, znów spoczęły na brunecie. - Pracujesz tutaj? - spytała i nie zdążyła ugryźć się w język. Może teraz wychodziła dodatkowo na wścibską, nie tylko nadętą babę, musiał jednak zrozumieć jej ciekawość. Wiedząc nieco więcej o towarzystwie, mogła poczuć się pewniej, że jednak nikt jej tutaj nie dźgnie na koniec wieczoru.
    Riley była uprzejma, wyrozumiała i empatyczna, łagodziła burze, jakie wzniecał jej szef. Nie miała tak silnej i wyrazistej osobowości jak Alice, nie była tak spontaniczna i kolorowa jak Sue. Wszystkie dziewczyny dopełniały się nawzajem, a Gray tworzyła miękkie przejście w charakterach pozostałych. Byłą też ich głosem rozsądku i Jesse mógł być pewien, że po dzisiejszym spotkaniu podzieli się spostrzeżeniami z resztą, idąc właśnie za tym, co podpowiada jej intuicja i głowa. No bo nie oszukujmy się - Alice była zachwycona Cameronem i tylko o nim będzie gadać, a Sue skupiła się na grze i pewnie jak poczuje ducha rywalizacji, to się zaprze i zrobi wszystko by wygrać. Kto zatem oceni całość z dystansem rezolutnie?
    Obróciła się w stronę stołu i zaśmiała cicho, widząc jak Sue analizuje ułożenie bil. Może liczyła kąt uderzenia, by zwiększyć swoje szanse na sukces? Nie byłaby zdziwiona ani trochę!
    - Mam nadzieję, że gracie z Austinem dwa razy lepiej niż Cameron, bo ja jestem w tym kiepska - przyznała z uśmiechem i spojrzała na Jesse'go, gdy stanął obok niej.
    Czekała, aż coś powie po tym, jak zmierzył ją od góry. Był wyższy o głowę, ale dziś miała wysokie szpilki i zdecydowanie mniej musiała zadzierać podbródek. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej z wyraźną wdzięcznością i ulgą zarazem, gdy podał jej koszulę. I wcale się nie wzbraniała od przyjęcia pomocy, więc może nie była aż tak nadęta.
    - Nie wiedziałam, że to aż tak oczywiste... - mruknęła chwytając materiał i niemal od razu zarzucając go sobie na ramiona. - Dziękuję - dodała, podwijając dół jego ubrania i wiążąc luźno przy biodrach. Dopóki nie zapieła drugiego guzika od góry na dekolcie, przysłaniając się nieco, nie zmartwiła się ani razu tym, jakby się poczuła przy uderzaniu w bile i mocnym pochyleniu nad stołem.
    Przelotnie obrzuciła spojrzeniem jego odkryte ramiona i nie mogła nie zauważyć, jak ładnie ma zarysowane mięśnie pracujące pod skórą. A gdy chwycił tacę z gotowymi drinkami, tym razem ugryzła się w język, by nie proponować, że weźmie choć część szklanek w dłonie. Lubiła robić wszystko sama, ale czasami chyba miała skłonność do przesadzania wciskając się w pomoc nieproszona.
    Skierowała się z powrotem za brunetem do ich znajomych, zapinając po kolei jeszcze kilka guzików koszuli na brzuchu. Zapewne będzie potrzebowała podpowiedzi nie tylko na temat zasad, ale gdy przyjdzie jej kolej na uderzenia, ale nie czuła się tym wcale skrępowana.
    - I o co jest zakład? - spytała, patrząc najpierw na Austina, później na Alice, która pewnie swoim urokiem osobistym przeforsowała własny pomysł. Strzelałaby w dogrywkę, jako pretekst do ponownego spotkania, skoro nie była to rzecz tylko między nią a jej słodkich barmanem.

    Riley

    OdpowiedzUsuń
  12. Jesse jak na faceta w barze był bardzo kulturalny, taktowny i uważny na rozmówcę. Miała inne wyobrażenie takich gości, najwidoczniej niesłuszne. Rozmowa z nim, czy przebywanie w jego towarzystwie wydawało jej się takie proste, że szybko zapomniała o skrępowaniu, niepewności i jakiejkolwiek nieufności. Było tak zwyczajnie miło, jakby znali się trochę dłużej niż kilkanaście minut, a jego swoboda udzielała się także i Riley. Była empatką, chłonęła ludzkie nastroje i nastawienie, potrafiąc odwdzięczyć tym samym.
    Uśmiechnęła się, przyjmując taką odpowiedź. To miało sporo sensu, za barem wydawał się swobodny i widać było wprawę. I szanował drugiego barmana, w sumie choćby z tego powodu mogłaby wyciągnąć własne wnioski.
    - Ty grasz najlepiej? - spróbowała zgadnąć. Może wcale się nie myliła, wydawał się skupionym człowiekiem, gdy było to potrzebne. W ogóle wydawał się czujny.
    Przesunęła dłoń do czarnego materiału na barkach i wygładziła go, by jej nie poszerzał i nie odstawał w kształcie, jaki nadały szerokie ramiona Jesse'go. Koszula była ciepła od jego skóry i pachniała męskimi kosmetykami ładnie. Rzuciła mu rozbawione spojrzenie, gdy wyjaśnił jej bardzo grzecznie (tak uroczo się starał!) że nikt by nie narzekał na mały pokaz i zagryzła dolną wargę, gdy dobierał słowa tak, aby jej nie urazić. Te dziewczyny raczej nie ubierały się jak ona, nie malowały tak delikatnie i nie używały subtelnych świeżych perfum. Jedna krótka kiecka drugiej nie równa. Doskonale oczywiście wiedziała, co ma na myśli i miło było usłyszeć, że nie sprawia wrażenia takiej dziewczyny, a zapewnie brakowało jej wybitnej pewności siebie i swojej atrakcyjności. Nie żałowała na prawdę.
    - W porządku - rzuciła tylko, uśmiechając się przy tym z rozbawieniem. Miała przez moment wrażenie, że Jesse się rozkręci, a nie musieli brnąć dalej. Był uroczy, mogłaby go polubić!
    Spojrzenie, jakie otrzymała wracając do stołu skwitowała uśmiechem i spokojnym spojrzeniem. Mogłaby powtórzyć słowa bruneta, spodobały jej się i chyba wszyscy by zrozumieli, skąd ta pożyczona koszula. A przynajmniej miała nadzieję, że jego koledzy nie dodaliby żadnego docinka. Zaczesała długie włosy za uszy i spojrzała na stół. Ktoś musiał jej powiedzieć, od czego ma zacząć.
    - Czerwona? - spojrzała na Sue, która skończyła i nadal wpatrywała się w stół tak analitycznie, jak kontroler finansowy w tabelki rozliczeniowe na koniec miesiąca, tworząc bilans.
    Uniosła brew i kąciki ust jej drgnęły. Oh na pewno te kary będą bardzo ciekawe i Cameron nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Wystarczyło jej jedno spojrzenie, by mieć pewność. Alice chyba też chciała temat kontynuować i wymienić się pomysłami, stała teraz blisko, ramię w ramię obok barmana. Było to takie zabawne, że dwoje randkujacych dorosłych ludzi, zaangażowało w to dodatkowe cztery równie dorosłe osoby!
    - Nie żałujesz, że jesteście w jednej drużynie? - Riley nie mogła się powstrzymać przed tym pytaniem do Alice. Chyba cięty humor chłopaków udzielał się i jej i zaczynała wyluzowywać!
    Odebrała kij od bruneta i obróciła go w dłoniach, dziękując. Nie wiedziała wcześniej, że są różne rozmiary, ale miało to sens. Podeszła do stołu i oparła prawą dłoń, celując. Na prawdę mogli pominąć jej kolej... Nie miała pojęcia, czy dobrze układa palce , albo może robić coś lepiej, ale pewna, że pójdzie gładko, uderzyła w białą bile, żeby wbić czerwoną do środkowej łozy po drugiej stronie.

    Riley

    OdpowiedzUsuń
  13. Riley wolała widzieć szklankę do połowy pełną, więc postanowiła, że oceni Jesse'go jako profesjonalistę, który skromnie nie chwali się swoimi umiejętnościami. Może nie zawodowca , ale kogoś kto takie zagrywki traktuje już z przymrużeniem oka, będąc kilka poziomów dalej. Był zbyt zrelaksowany, pozostając jednak obecnym. Coś zresztą kazało jej tak sądzić i to nawet jeszcze chwilę wcześniej, nim zadała pytanie. Był spokojny i pewny siebie, a jeśli snooker wymagał precyzji i cierpliwości, zakładała, że tak jest, te cechy dobrze pasowały jej do cichego bruneta. Plus był miły i absolutnie nie miała pojęcia czemu, ale to także pasowało do chłopaka. Był taki... Wyważony. Przewyższał jej wyobrażenie o typach, przebywających w barach jak ten. Intrygował i przyciągał jej spojrzenie.
    Dobrze się bawiła, obserwując dynamikę trzech kumpli. Trochę sobie docinali, Cameron zwracał szczególną uwagę na Alice, która była w niego wpatrzona jak w obrazek, więc starał się wypaść jak najlepiej, a Austin dorzucał swoje trzy grosze, gdzie tylko mógł. Miała nadzieję, że wrócą do jej mieszkania na noc wszystkie trzy, mimo tego jak cudownie dziewczyny będą się tu bawić, a ona z nimi rzecz jasna. Każdy był inny, jak ona z przyjaciółkami. Ale one były subtelniejsze, cichsze, no i nie były u siebie.
    Przechyliła głowę na bok, lekko mrużąc oczy i posyłając Austinowi spojrzenie dezprobaty. Nie miał w tym momencie wyczucia, zdecydowanie. Obróciła głowę znów i skupiła się na uderzeniu w bile, bo tak podejrzewała, że sporą szansę tworzy chybienie wycelowania poprawnie kijem. Grała dobre kilka lat temu, na początku studiów i mocno nietrzeźwa. Wtedy kij nie trafiał w bile, a haczył o zielone poszycie stołu, zadzierajac materiał. Wstydu się najadła, a dziś nie chciała. Ku jej zdumieniu udało się! Popatrzyła na stojących naprzeciwko graczy drużyny przeciwnej z uśmiechem, a na komentarz Austina zaśmiała się cicho. No, można go było jednak lubić.
    Riley była towarzyska, choć dzisiaj wcale nie dała się poznać tej jej strony. Bo była bardziej ostrożna. Rozważni rodzice i ich wychowanie, gdzie dbali o pełne wykształcenie i wysokie bezpieczeństwo córki jedynaczki, może jednak troszkę ją rozpieściło i zamknęło pod kloszem. Sama tak nie uważała, ale nie widziała siebie z boku. Na pewno nie miała problemu z kontaktem i bezpośredniością, bo nie żyła w zamknięciu, ale zaskoczona gdy Jesse się pochylił, drgnęła, od razu kierując oczy na jego dłoń przy jej palcach. Lekko zacisnęła też usta, ale ani on nie miał nic złego na myśli, ani o nic go nie podejrzewała, więc przyjęła wskazówki i zacisnęła dłoń pewniej na trzonie kija. Na prawdę, kto by pomyślał, że na wszystko jest odpowiednia technika?
    Nie łudziła się, że nagle prześcignie wszystkich przy stole i uda jej się posłać tę, a może nawet i kilka kolejnych bil trafnie, przy okazji zdobywając punkty. Ale po podpowiedzi Jesse'go skupiona usztywniła nadgarstek i mocno uderzyła. Nawet chyba z nadzieją patrzyła, jak toczy się biała kula, tyle że gdy pchnięta w ruch zielona nie trafiła, stanęła prosto, tracąc zainteresowanie. A jednak trafiła. Zdumiona tym i śmiechem obok obróciła się do bruneta, unosząc dłoń, by przybił jej piątkę.
    - Sue gotuje kolację dla wszystkich, a Alice nauczy mnie jeździć - powiedziała od razu wesoło. Dziewczynom zrzedły miny, choć generalnie wesołe, tylko pocmokały , kręcąc głowami. Riley nie chciała być złośliwa, udzielił jej się klimat. Sue nie cierpiała szykować jedzenia, żyła na cateringu pudełkowym, mówiła, że nie ma czasu na to, by ślęczeć przy garach, kiedy świat czekał, aż go zwiedzi i odkryje od podszewki. A Alice nie miała cierpliwości, by uczyć kogokolwiek czegokolwiek, była na to zbyt żywiołowa!
    I tym sposobem, jeśli drużyna Riley wygra, będą musieli spotkać się przynajmniej jeszcze raz.


    Riley

    OdpowiedzUsuń
  14. Oparła się biodrem o stół, chwilę przyglądając się sytuacji w rozgrywce i spojrzała na Austina. Zdarzało się, że dostawała ciekawe komplementy. Ten zdecydowanie taki był.
    - Wiesz, kobieta musi mieć swoje sekrety - odpowiedziała nonszalancko, puszczając mu oczko. Zaśmiała się przy tym rozbawiona jego miną i spojrzała na Sue, która również do niej porozumiewawczo mrugnęła. Akurat skąd ta brunetka wiedziała jak grać, Riley nie miała pojęcia, ale sama była zielona jak szczypiorek. Za to świetnie się bawiła. Dużo lepiej, niż sądziła, że będzie.
    Potrzebowała podpowiedzi i wskazówek. Zerkała więc co jakiś czas na Jesse'go, by upewnić się, że bila, którą wybiera do uderzenia to ta, która ma największe szanse trafić. Obeszła stół, wciskając się między Sue i Alice, ale przeszła znów na wcześniejszą stronę, szukając najlepszego ustawienia. Wydawało jej się, że nic już nie ugra, spojrzała z nadzieją na bruneta. Ten stół wydawał jej się po prostu za duży, a kij i siła jej uderzeń za małe, by cokolwiek gdzieś doleciało. Czuła, że jesse to dobry zawodnik i gdy przy trzecim uderzeniu znów jej się udało, idąc za swoim przeczuciem i oceną, a także jego potwierdzeniem posłała szeroki uśmiech do bruneta.
    - Dzięki mistrzu! - rzuciła pogodnie. Koniecznie musi jej powiedzieć, gdzie się nauczył grać.
    Alice bardzo spodobało się to, co usłyszała od Austina! Oparła dłonie o brzeg stołu i przechyliła się do Camerona, wpatrując w niego z bliska. Biedak był zdany na widok głębokiego dekoltu i testowany ostro.
    - A więc grasz na gitarze... - podchwyciła, lekko przechylając głowę, specjalnie, by krótszy kosmyk włosów opadł jej na policzek. Tak w razie gdyby barman chciał jej pomocą w zaczesaniu go po miękkiej skórze w tył. Riley westchnęła, współczując mu.
    Pochyliła się nad stołem i pewna, że brązową pośle do łuzy, przymierzała się i stuknęła kijem. To, że ponownie nie zdobyła już punktu, nie zaskoczyło Riley na tyle, by poczuła zawód. Nieźle jej poszło i tak! A gdy odebrała szklankę od Jesse'go i pociągnęła spory łyk mojito, to zwyczajnie zachłysneła się drinkiem. To chyba z wrażenia. Szczęście początkującego to cholernie dobre uczucie! Przysłoniła usta dłonią i łapiąc po chwili oddech, ściągnęła łopatki, kierując spojrzenie na koleżankę i Camerona. Oni nawet nie zwracali na resztę uwagi. Nieźle... Taka przyjaciółka z Alice, że nie uratowałby Riley, gdyby padła w tej chwili trupem.
    - Bardzo dobrze - sprostowała uśmiechnięta, cofając się od stołu, aby oprzeć plecy o ścianę.
    Alice jakakolwiek by nie była wygadana, pewna siebie, spontaniczna i odważna, charyzmatyczna i popychająca do przodu innych, była tylko kobietą. I w tej sytuacji Riley martwiła się niemniej o koleżankę z co Jesse o kolegę. Ale dobrze było patrzeć na te dwójkę.
    - Jak długo grasz? - spytała bruneta, przegryzając mocno kawałek lodu z szklanki. Znał się na tym bardzo dobrze, może miała do czynienia z jakimś zawodnikiem tej dziedziny i wcześniej nawet o tym nie pomyślała, nie dała takiej myśli szansy zaistnieć uprzedzona do baru? Zdając sobie z tego sprawę , spuściła wzrok do swojej szklanki. To byłoby bardzo niesprawiedliwe z jej strony.

    Riley

    OdpowiedzUsuń