Marzyciele,
wzywam Was z czeluści piekieł i otchłani niebios, albowiem w tym świecie to ja jestem bogiem, władcą i panem, a oto moi poddani.
Szczęśliwcy urodzeni w Los Angeles, turyści bedący przyjazdem, uciekinierzy w poszukiwaniu szczęścia – dla mnie jesteście tacy sami. Wszyscy jesteście tylko ludźmi. Nie znacie mnie, ale ja znam Was. Jestem Obserwatorem, Aniołem Stróżem, Łapaczem Snów i Sprzedawcą Marzeń. Nie znacie mnie. Skrywam się w świetle i mroku, w Waszych sercach i Waszych duszach, przemykam cicho między Waszymi myślami. Tak mi tu swojsko. Tak swobodnie. Wasze sekrety i tajemnice smakują fantastycznie z odrobiną lęku o przyszłość, strachu przed ujawnieniem, niepewnością jutra. Nie znacie mnie. I nie poznacie. Mogę Was pożreć, mogę Was pochować, mogę zmieść Was z powierzchni ziemi.
Chyba, że Wasze sekrety nakarmią mnie do syta.
Witam w moim niebie.